Ta książka stara się wyjść naprzeciw zapisanym i przepowiedzianym już losom, które historia odpowiednio urabia i modyfikuje. Już na samym wstępie (i potem ponownie) przeczytamy, iż „Wszystkie sytuacje są przepowiadane przez wyraźny napis na niebie. Niestety, napis widziany jest bądź za późno, bądź jest przesłonięty, mijają lata i bystre oczy dostrzegają, że to i owo było znakiem (…) Ale nic już nie wróci łez, uśmiechów, westchnień drobnych kłamstw”. „Czarna Matka” jest zatem wyrazem buntu wobec nieuchronności przemijania z wszelkimi jej konsekwencjami i wyrazem nostalgii; to powieść jednocześnie odpychająca i frapująca, dowcipna i tragicznie żałosna. To kalejdoskopowy miraż, jaki tworzą rozsypane przypadkowo i domagające się ułożenia życiowe puzzle. Bo opowieść tę trzeba ułożyć sobie z fragmentów, dopisać niektórym własne znaczenie, a niektóre dość boleśnie samodzielnie przeżyć.
Bohater dorasta zamknięty w klatce falowca, z której mentalnie nie sposób się wydobyć. Przeżywa pierwsze inicjacje seksualne i cierpi z powodu rozczarowań w kolejnych związkach, doświadcza absurdów rzeczywistości, w jakiej nieśmiało rodzi się Solidarność, otula go mocno mrok stanu wojennego, a potem szybko oślepia blask nowego ustroju i szaleństwo przemian, do jakich Włodek nie może się dostosować. Jego perypetie w roli najemnego robotnika w Norwegii i Niemczech, opisy dorastania do roli męża i ojca, ujmujące ciepłem wizerunki oryginalnych przyjaciół i tych, co kłody rzucali mu pod nogi – wszystko to daje świadectwo trudu budowania własnej tożsamości w świecie, który zamiast umożliwiać budowanie, jedynie burzy i rozsypuje wszystko wokół.
Narracja książki odzwierciedla migotliwość dialogów, sytuacji, stanów i doświadczeń zwykłych ludzi, których zwykłość jest jednocześnie wartością podniesioną w „Czarnej Matce” do rangi symbolu. Karkołomna frazeologia i stylistyczne wariactwa utrudnią z pewnością lekturę, niemniej właśnie to na owym nieokiełznanym szaleństwie opisu Stamm buduje przekonująco swoją tożsamość jako pisarz i stwórca głównego bohatera. Jest w tej powieści wiele goryczy, pojawia się niejeden zarzut stawiany Polsce i Polakom, niemniej jednak wizjonerska przestrzeń, po jakiej oprowadza nas Stamm to przede wszystkim przestrzeń prawdy. I to także główna zaleta „Czarnej Matki” – autentyzm i umiejętność sugestywnego wyrażenia prawd, jakie bardzo często bolą.
Drwina i kontestacja, zjadliwa ironia i wisielczy humor, a przede wszystkim wartka akcja i nietuzinkowa wyobraźnia powodują, iż czyta się Stamma szybko, ale pamięta o nim długo.
2 komentarze:
Wojciech Stamm w "Czarnej Matce" zawarł złożony obraz samego siebie, a zarazem galerię wielu postaci i zdarzeń, które można odczytać dysponując w ręku swoistym kodem środowiskim, który jest w posiadaniu przyjaciół i jego znajomych rozpoznających samych siebie na łamach "Czarnej Matki". Jest i drugie dno "Czarnej Matki", a więc próba dotarcia do szerszej rzeszy czytelników-rówieśników. Książka jest bardzo wartościowa, albowiem pokazuje wieolowarstwową rzeczywistość jaka otacza tych najbardziej bezbronnych zjadaczy chleba, nieudaczników i malkontentów, którzy zostali za swą inność wypchnięci na orbitę alienacji, nędzy, biedy i oczywiście nieudacznictwa. Stamm to niezły pisarz, który być może będzie dalej się rozwijał. Niech krytyka literacka ustawi Go obok Białoszewskiego, Hłaski czy Herberta. Przecież im dorównuje!
Książka dobra dla dwudziestolatków, którzy właśnie zbaczają z obmyślanej dawnej drogi. Dla nieobeznanych w temacie nieudaczników i innych projektów, może być właśnie w ten sposób przydatna. Swoją drogą, bohater i tak w życiu lepiej wychodzi niż wielu innych ludzi, którzy szukać mogą tutaj swego rodzaju pocieszenia.
Prześlij komentarz