Od samego początku Misza wzbudza w Rubenie ambiwalentne uczucia: „Wszystko mi się miesza w głowie. Misza pije wino i gra w karty na pieniądze. Misza jest zły. Ale dzieli się ze mną czekoladą i olejem. Misza jest dobry. To jest dobry czy zły? Nie znam odpowiedzi, powtarzam sobie: Misza jest moim przyjacielem”. W świecie sierocińca, potem zakładu zamkniętego gdzieś z dala od cywilizacji, w przesiąkniętej atmosferą wzajemnych donosów i pisania charakterystyk komunistycznej Rosji, Misza jest jednocześnie jedynym pewnikiem, jedynym punktem oparcia dla Rubena i niejako kreatorem jego świata, w którym każda rzecz i pojęcie muszą być na nowo nazwane i przeinterpretowane na potrzeby nieludzkiej rzeczywistości, w jakiej żyją kalecy chłopcy. Misza wiedzie Rubena ścieżkami logicznych rozważań na temat istoty dobra i zła natury ludzkiej, dochodząc wreszcie do następującej konstatacji: „Zapamiętaj. Ludzi uczciwych nie ma. Ludzie są mądry albo głupi. Mądrzy dostają wszystko, głupi – nic”. I chociaż w świecie Rubéna Gallego nic nie jest do końca pewne, nie istnieje jasno wytyczona granica między dobrem a złem, kłamstwem a lojalnością, jest to nade wszystko powieść właśnie o wzajemnym zaufaniu i uczciwości zarówno poglądów, jak i działań. Wiele można Miszy zarzucić, ale nie to, że nie jest wobec Rubena uczciwy. Urozmaicając sobie szarą rzeczywistość, grają obaj słowami i gestami, lecz cała ta gra oparta jest jednak na wzajemnej lojalności stawiającej opór dwuznaczności i arogancji otoczenia.
„Na brzegu” porusza wspomniany już problem bycia zbędnym. Dramatyczna wypowiedź Miszy stanowi prawdę o obu bohaterach: „Kim my właściwie jesteśmy, żeby nas karmić? Ciesz się, że ci oddychać pozwalają. Jedzenie przynoszą do pokoju – to drugie dobrze. No, powiedz, jaki pożytek ma z ciebie państwo? Z jakiej racji marnować na ciebie ziemniaki? Ziemniaków w naszym kraju nawet dla zdrowych nie starcza. Jesteś durniem, Ruben, prostych rzeczy nie rozumiesz.” To wykluczenie społeczne i jednostkowe, zbędność okrutnie prawdziwa i bolesna, nieudolność fizyczna i idący za tym brak użyteczności dla innych. Ci kalecy outsiderzy znajdą jednak w sobie jeszcze siłę, aby podkreślać swą obecność i dość pokrętnie tłumaczyć sobie zależności i prawa świata tak, aby odnaleźć w nim jakąś własną rolę.
Gallego napisał powieść będącą krzykiem rozpaczy, a jednocześnie powieść, która jest tekstem o charakterze konfesyjnym, wyciszonym i stonowanym. Autor manipuluje w niej czytelnikiem tak samo, jak Misza manipuluje Rubenem. Pomijając fakt, iż dyskursy młodych chwilami stają się powtarzalne i nużące (takie wrażenie odniesie się nieuchronnie, czytając rozdziały będące wręcz semantycznymi kalkami tych, które je poprzedzają), jest „Na brzegu” poruszającym zapisem doświadczeń i frustracji wykluczonego, okaleczonego emocjonalnie i pragnącego wyrazić swój bunt człowieka, jaki buduje swoją osobowość na nowo i tworząc ją, jest silniejszy niż niejeden system i niejeden sposób represji niewygodnych dla systemu kalek.
Być na brzegu, a jednocześnie w samym centrum zdarzeń i zainteresowania. Czy jest to możliwe?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz