2011-10-21

"Światu nie mamy czego zazdrościć" Barbara Demick

Tytuł znakomitego reportażu Barbary Demick to jedno z haseł propagandowych, które odczytać można na wielobarwnych potężnych plakatach, tak bardzo kontrastujących z szarością życia w Korei Północnej – miejscu, o którym wciąż mówi się i pisze za mało. Przychodzi na myśl, że do tej pory dzielnie trzymają się tylko dwa systemu reżimu komunistycznego. O ile jednak kubańska rzeczywistość jest dość barwna, ubarwiana rumem i cygarami, o tyle w Korei Północnej ludzie żyją w prawdziwym piekle i najgorsze jest to, iż nikt tak naprawdę nie może zrozumieć, jak bardzo można być tam zniewolonym, zatem pomija temat… i czeka z przerażeniem, kiedy północni Koreańczycy zrobią użytek ze swojego materiału jądrowego.

„Światu nie mamy czego zazdrościć” to swoiste uzupełnienie wydanej przed trzema laty książki „Uchodźcy z Korei Północnej: Relacje świadków”. Dorian Malovic wraz z Juliette Morillot tak jak Demick starali się wniknąć w wielką tajemnicę północnokoreańskiego reżimu, wysłuchując tych, którym udało się uciec z państwa, gdzie godność ludzka właściwie nie istnieje, a 23 miliony ludzi żyje niczym w koszmarnym śnie, z którego nie dane jest im się wybudzić. Demick jest jednak bardziej przekonująca. Imponuje fakt, że łącząc rozmowy z uciekinierami, autorka odnosi się do licznych prac naukowych i spostrzeżeń, jakie na temat Korei Północnej dotychczas poczynili różni naukowcy. Jej opowieść przybiera też nieco innego kształtu niż historie snute przez Malovica i Morillot. Demick nie penetruje stolicy kraju, Pjongjangu, nie wierząc w to, co cudzoziemcom serwują tam w wojskowych eskortach prezentujących tylko to, co w kraju najlepsze. Faktem jest jednak to, że najlepsza rzecz w Korei Północnej to doprowadzony do perfekcji układ, mający na celu tak silne zmiany osobowości obywateli, że w momencie zetknięcia się z tym, co oferują inne kraje, przeżywają oni szok i frustrację.

Obie publikacje skupiają się na regularnej wręcz emigracji przez rzekę Tuman oddzielającą Koreę Północną od Chin i stosunkowo łatwą do przekroczenia. Kilkanaście minut w zimnej wodzie i oto przed wycieńczonym Koreańczykiem – jak przed jedną z bohaterek książki – miska z ryżem i mięsem dla psa w chińskim obejściu, czyli z pokarmem, o jakim północnokoreańscy obywatele mogą sobie tylko pomarzyć. Obie książki mówią o skomplikowanych procedurach emigracyjnych, ciężkiej drodze ku wolności i dramatach, jakie ta wolność serwuje. Trudno bowiem żyć w świecie, w którym ma się wybór, ma się zdolność do tego, by mówić, co się myśli, ma się w końcu co na siebie włożyć i czym nakarmić wychudzone ciało. Myślę jednak, że Demick do tematu emigracji z Korei Północnej podeszła inaczej, bo z sercem. Chwytają za nie poszczególne historie bohaterów. Jest w tym wszystkim dbałość o szczegóły, subtelność, a przede wszystkim lojalność wobec rozmówców. I dodatkowo istotny jest fakt, iż dziennikarka penetruje pograniczne tereny Korei Północnej, a my poznajemy losy mieszkańców miasta Chongjin; historycznie japońskiego, politycznie i społecznie związanego z każdym słowem, jakie wypowiada Kim Dzongil, sterując krajem naprawdę sporych rozmiarów i wciąż trzymającym go z dala od otaczającego świata – tego bliskiego i tego dalekiego.

Myślę, że najbardziej przejmującą postacią z tego reportażu jest pani Song Hee-Suk, żarliwa komunistka. „Wierzyła we własne słowa. Lata niedosypiania, wielogodzinne szkolenia i seanse samokrytyki – metody prania mózgu nie różniły się od technik stosowanych na przesłuchaniach – zabiły w niej zdolność do samodzielnego myślenia. Została ukształtowana jako udoskonalona istota ludzka, produkt filozofii Kim Ir Sena”. Świadomość tego, iż oddaje życie miałkim ideom i że żyje w kłamstwie dojrzewała u niej powoli i w wieku 57 lat na zawsze opuszcza kraj, w którego idee tak bardzo wierzyła.

Mamy także postać Kim Ji-eun, koreańskiej lekarki przeżywającej dramat, kiedy nie może pomóc swym pacjentom, bo zwyczajnie nie jest w stanie stawić czoła ani klęsce głodu wraz z jego konsekwencjami ani ograniczeniom, jakie narzuca jej odgórnie władza. Jej los to niezwykła opowieść. Kiedy wreszcie dotrze do Korei Południowej, będzie musiała na nowo podjąć studia medyczne i z zainteresowania pediatrią przejdzie na geriatrię. Tylko ona wie, jak ogromnie boli bezsilność, gdy młodemu pacjentowi umierającemu z głodu nie można pomóc.

Demick przedstawia także historię miłosną i sentymentalną. Mi-ran odnajdzie się w innej, południowokoreańskiej rzeczywistości z Jung- sunem, dojrzewającym do samowiedzy w cieplarnianych warunkach stołecznego uniwersytetu. W innym kraju, w innych warunkach, bliższa jest im gorycz i smutek niż ożywienie dawnego uczucia. I tutaj nie ma nadmiernego epatowania sentymentalizmem. Demick opisuje, w jaki sposób jednostki nieprzystosowane do życia w wolnym, kapitalistycznym świecie, gubią w nim swe priorytety i uczucia.

To reportaż mocny i dosadny. Demick pisze między innymi o głodzie wywołującym otępienie i marazm. O oddechu śmierci w kraju, gdzie przywódca wiedzie życie jak z bajki. To także frapujący dokument mówiący o niesamowitych trudnościach, na jakie napotykają północnokoreańscy uchodźcy w nowym, rzekomo lepszym świecie. Ich Korea, Korea szara, pozbawiona prądu, lekarstw i jedzenia, ale niepozbawiona wielkich idei i haseł, nadal jest żywa. Wszystko dlatego, że wolność jest dla nich nie do zniesienia, skoro całe życie wierzyli w to, co Wielki Wódz głosił do swego wybranego narodu.

To opowieść o tych, którzy nie płakali po śmierci Kim Ir Sena. O tych, którzy potrafili porzucić wszystko, by szukać szczęścia w niepewnym miejscu. Opowieść o strachu, który towarzyszyć będzie zawsze i wszędzie. I o problemie, o którym należy rozmawiać. W dobie globalizacji odciętej od świata Korei Północnej nie można ignorować. Nie można też nie podziwiać tych, którzy mają odwagę powiedzieć o tym, jak się tam żyje.

Wydawnictwo Czarne, 2011

1 komentarz:

moniq79 pisze...

Kupiłam po śmierci Kim Dzongila i choc jeszcze nieskończyłam , wciągnęła mnie niesamowicie. Książka naprawdę godna polecenia, bo otwiera oczy na świat. Polecam wszystkim którzy ciągle narzekają jak bardzo źle nam w Polsce i jak fatalnie rządzony jest nasz kraj :)