Dotychczasowa twórczość Romy
Ligockiej przyzwyczaiła nas do tego, że o ogromnych pokładach często bardzo
traumatycznych przeżyć można pisać nie tyle w sposób zdystansowany, co
finezyjny. Najnowsza powieść autorki także wyrasta z przeżyć i nasycona jest
emocjami, ale Ligocka cały czas je tonuje, serwując nam prozę może i odrobinę
wyniosłą, ale pełną szlachetności i literackiego piękna. „Dobre dziecko”
zaczyna się wspomnieniem upalnego Buenos Aires i pobrzmiewają w tym echa
opowiadań ze zbioru „Kobieta w podróży”. Tymczasem to nie w stolicy Argentyny
rozegrają się zdarzenia.
Czy pisarka chce tam przed
czymś uciec? A może na innym kontynencie, w oddaleniu, dociera do niej prawda o
tym, że uciec od siebie się nie da i zawsze na trudnej drodze pojmowania swego
życia stoi czas. Czas, który musiał upłynąć, by powstało „Dobre dziecko”.
Ligocka rozmyśla: „Może czas jest osobą?
Trochę despotyczną, trochę złośliwą? Może tylko kpi sobie z nas, a my
traktujemy go poważnie?”. Nie sposób nie traktować poważnie wspomnień autorki z
nowej powieści. Kontynuuje losy dziewczynki w czerwonym płaszczyku, której
perypetie z wypiekami na twarzy śledzili ci, co niezbyt dobrze pojmowali, czym
jest piekło wojenne. Tymczasem „Dobre dziecko” mówi o innym piekle. Piekle
dorastania, dojrzewania do kobiecości i bycia człowiekiem świadomym swego losu.
To opowieść osadzona w scenerii Krakowa lat pięćdziesiątych minionego stulecia,
kiedy to poznamy Romę nastoletnią, taką smutną dziewczynkę, „starą malutką”,
zagubioną w lękach i wiecznie samotną. Czy jednak do końca nieszczęśliwą?
„Umiem tylko kochać. Nie
umiem być kochana”. Ligocka opowiada o czasie, w którym nie trzeba już się bać
nagłej śmierci, nasłuchiwać kroków ciężkich niemieckich buciorów, nie trzeba
też przed Niemcami ukrywać się pod stołem. Tyle tylko, że dorastająca
dziewczyna, wkrótce już kobieta, nigdy spod tego stołu nie wyszła, bo wciąż się
boi. Między innymi tego, że nikt jej nie kocha, choć w jej sercu pokłady
miłości są ogromne. Tego, że zwyczajnie nie da rady z życiem. Okazuje się, że
Holokaust i trauma przeżyć w żydowskim getcie to nie jest największy ogrom
cierpienia. Jak wspomina w wywiadzie sama Ligocka, dla wielu po prostu codzienność jest traumą
nie do zniesienia. I tak też wygląda życie tej, która ma poczucie, iż winna
jest coś innym za to, że pomagali jej w czasie wojny, ale niewiele może
zaoferować, bo potrafi uciekać w rysunek, lekturę lub świat własnych marzeń.
„Dobre dziecko” to w gruncie
rzeczy nie opowieść o dojrzewaniu Romy Ligockiej, lecz o piekle życia jej
matki. To ona, Tosia, w mniemaniu babci Anny zawsze była dobrym dzieckiem.
Przynosiła radość i pociechę. Niepotrzebnie wyszła za Lieblinga i potem samej
Romie uświadamia, iż widmo dziadków ze strony ojca to zło, którego nie należy
wspominać. Matka Romy wydaje się być małym dzieckiem, za które córka czuje
odpowiedzialność. Mamusia opiekowała się nią w czasie wojny. Teraz trzeba oddać
dług. Tym bardziej, że rodzicielka wikła się w trudny romans z żonatym
mężczyzną, co naraża na krakowski ostracyzm zarówno ją, jak i dorastającą Romę.
Jej życie powojenne, trudności w kontaktach z córką i poczucie pustki wywołują
myśli samobójcze. Roma mierząc się ze swoimi lękami dorastania musi być
jednocześnie bardzo czujna, a jej obsesją staje się ocalenie matki od
samozagłady…
Narratorka powieści chce być
taka jak zmarła niedawno Ruth Buczyńska – spokojna i wyniosła, a jednocześnie
zadowolona z życia. Okazuje się to jednak niemożliwe. Kontestując swoje
istnienie, odbiera sobie także możliwość bycia szczęśliwą. Ocalała z wojny, a
nie jest w stanie ocalić siebie w nowych czasach. Jakże przecież trudnych dla
każdego. Dojrzewająca Roma jest wyobcowana zarówno w świecie rówieśników, jak i
osób dorosłych. Obserwuje, nie komentuje. Uznaje się ją za niezdatną do tego,
by stworzyć jakąkolwiek zdrową relację. A tymczasem „Dobre dziecko” opisuje
bezwarunkową i piękną miłość, której w sercu Romy nie zaburza ani jej
introwertyzm, ani okrutny świat wokół, ani też nawet kostyczna nauczycielka –
dewotka, która chce jej pomóc miło spędzić wakacje, a czyni z tego okresu
koszmar; taki dodatkowy, jakby mało było smutnych przeżyć w życiu bohaterki
książki. Roma kocha matkę bez względu na wszystko. Zaczyna rozumieć jej dramaty.
Tosia też czuje się wyobcowana, źle lokuje uczucia, nie może być sobą i zaczyna
być opętana śmiercią. Matka i córka żyją w zaskakującej symbiozie mimo faktu,
że dzieli je tak wiele i nie potrafią na co dzień być względem siebie blisko.
Formą radosnej ucieczki od
świata jest dla Romy lektura pamiętnika jej babki, Anny. Zapiski kobiety
przeplatają narrację o dorastaniu i trudzie życia w świecie, w jakim dzieje się
tak wiele zła. Anna przed wojną tego zła nie odczuwała. Cieszyła się życiem i
jej zapiski pełne są prostego witalizmu. Tego brakuje i Tosi, i Romie. Każda na
swój sposób próbuje powalczyć o odrobinę szczęścia. Obie mogą je osiągnąć, bo
po prostu im na tym zależy. „Dobre dziecko” to nie tylko bolesna biografia, do
której napisania Ligocka musiała dojrzeć. To przede wszystkim symboliczna
opowieść o trudach wyobcowania, o niemożności buntu wobec wszystkiego, co nas
przerasta i o tym, że mimo wszystko każdy z nas w końcu znajdzie swoje miejsce
na ziemi. Także o żydowskiej tożsamości, z którą wciąż na nowo trzeba się
mierzyć tak, jak z lękami i poczuciem oddalenia od innych.
To książka intymna, ale
jednocześnie pokazująca, iż można się mądrze zdystansować od destrukcyjnych
myśli i nastrojów. Nie można powiedzieć, że Roma Ligocka to kobieta nieszczęśliwa.
Ona wciąż poszukuje samej siebie. A wtedy, w latach pięćdziesiątych, było jej
wyjątkowo trudno. Darowane po wojnie życie to za mało, żeby się cieszyć. Trzeba
jeszcze odnaleźć sens dalszego życia. Umieć dorosnąć z godnością. „Dobre
dziecko” to żaden poradnik dorastania. Po prostu szczery i przejmujący zapis
tego, iż młodość wcale nie musi być „durna”, częściej jest „chmurna”, a na
pewno jest czasem, w którym jak chyba nigdy potem możemy naprawdę przeżywać
emocje. By je nazwać, potrzeba czasu i doświadczenia. Nowa książka Romy
Ligockiej to świadectwo buntu wobec upływającego czasu i dowód na to, iż można
opowiedzieć o sobie nawet z tego okresu, kiedy naprawdę niewiele się na własny
temat wiedziało.
Wydawnictwo Literackie,
2012
2 komentarze:
Trudne dzieciństwo, trudne czasy, trudne relacje. Nic dziwnego, że nie jest łatwo dorastać, będąc jednocześnie wrażliwą osobą.
długo oczekiwana książka Ligockiej, muszę sprawdzić, czy tak dobra, jak poprzednie..
Prześlij komentarz