Wydawca: Wielka
Litera
Data wydania: 7 maja 2013
Liczba stron: 319
Tłumacz: Edyta Basiak
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Mechanika uczuć
To dość ekscentryczna proza.
Zaczyna się od śmierci, by mówić o życiu; jego smakowaniu, odczuwaniu i
przeżywaniu. Carey opowiada swą niezwykłą historię równie niezwykłym językiem.
Będzie to traktat o maszynach, o konstruowaniu czegoś, co należy złożyć w całość.
O zagadce ukrytej gdzieś między metalowymi sprzętami do obróbki tajemniczego
wynalazku z XIX wieku; tam, gdzie mimo metalicznego chłodu pojawia się powiew
metafizyki i czegoś, co nie jest wyjaśnione. Tak jak chemia łez – inny jest ich
skład, gdy oczyszczają oczy, a inny, kiedy płaczemy pod wpływem wzruszenia.
Peter Carey opowie o wzruszeniu, które ukryte zostało gdzieś między zdaniami
pewnych tajemniczych zapisków i między kolejnymi etapami pracy, by wystawić w
Swinburne eksponat, kryjący w sobie zagadki życia i śmierci.
Cathrin Gehring jest
specyficzną osobą. Przez trzynaście lat była ukrytą przed światem kochanką
Matthew Tindala, kustosza kolekcji metali, z którego nagłą i niezrozumiałą
śmiercią musi się zmierzyć pewnego gorącego kwietniowego dnia. Cathrin poza
Matthew miała tylko pracę i całkowicie jej to wystarczało. Była cieniem swego
kochanka; wszystko wiedziała o jego życiu, ale tak naprawdę w nim nie
uczestniczyła. Nie chciała być uwzględniona w testamencie i nie miała ochoty,
by ktokolwiek wiedział o tym płomiennym romansie, jaki przez lata był dla niej najważniejszą
częścią życia. Tymczasem wszystko nagle się kończy. Pozostaje pustka. Alkohol,
kokaina, wspomnienia i łzy. Ale także pragnienie, by stawić czoła udręce i mimo
wszystko robić coś pożytecznego. Cathrin otrzymuje specyficzne zlecenie. Ma
złożyć mechanicznego ptaka, którego historię spisaną przez niejakiego Henry’ego
Brandlinga, poznaje na równi z każdym metalowym elementem, jaki potrzebny jest,
by ponownie, po 1854 roku, nadać temu wynalazkowi życie.
Bohaterka nie zdaje sobie
sprawy z tego, że może brać udział w jakiejś dziwacznej grze. Trudno jest
powiedzieć, czy zapiski Brandlinga dostaje przypadkiem. Trudno orzec, czym
skończy się początek pracy nad projektem nie tyle trudnym, co komplikującym się
bardziej w momencie, gdy Cathrin zrozumie, kto i w jakich okolicznościach
chciał przed laty zdobyć mechaniczną kaczkę. Łabędzia właściwie. Zrozpaczona
bezdzietna kobieta zaczyna poznawać zapiski mężczyzny, który udaje się w podróż
do Niemiec, aby zdobyć dla swego ukochanego syna zabawkę i sprawić tym samym,
by umierające dziecko pozostało z nim. Wszak Brandling przeżył już śmierć córki
i jego serce nie będzie w stanie znieść drugiego ciosu. Tymczasem angielski
podróżnik nie spodziewa się rozwoju wypadków w Niemczech. Podobnie Cathrin nie
jest w stanie przewidzieć nie tyle celu swojej pracy, co okoliczności, w jakich
do nowej pracy została skłoniona.
A zapiski z 1854 roku budzą
w niej mieszane uczucia. Czyta je zafascynowana, ale irytuje ją ten pompatyczny
i zarozumiały Anglik, który uważa, że wszystko będzie się toczyć tak, jak to
zaplanował. Z drugiej strony Brandling wydaje się jej prostolinijny i
dobroduszny. Jego historia coraz bardziej pasjonuje. Coraz silniej związana
jest z rozbitym mechanizmem ptaka, który trzeba wskrzesić. Ojciec Percy’ego
tymczasem przeżywa dramat konfrontacji z ludźmi, którzy przejmują nad nim
kontrolę. W tajemniczym tartaku w Furtwangen cyniczny i nieokrzesany Sumper
postanawia zbudować mechanizm o wiele bardziej atrakcyjny niż wynalazek
Vancansona, na którego projekcie się opiera. To postać tajemnicza i wzbudzająca
wiele emocji. Sumper to wizjoner, ale kryje w sobie niejedną mroczną tajemnicę.
Tak jak Brandling, przebył drogę odwrotną, z Niemiec do Anglii, i tak jak
Brandling został upokorzony i zmuszony do tego, by spojrzeć na swój los z
zupełnie innej perspektywy. Relacja między mężczyznami staje się
niejednoznaczna. Trudno przewidzieć, czy angielski podróżnik otrzyma to, za co
zapłacił. Nie jesteśmy także pewni tego, czy Cathrin właściwie wywiąże się z
zadania, a sprawę skomplikuje jeszcze jej asystentka Amanda Snyde. Dziewczyna
początkowo irytuje Cathrin, potem zaczyna zaskakiwać i jej imponować, by w
ostatecznym rozrachunku stać się jeszcze większą zagadką niż mechaniczny ptak,
którego należy powołać do życia…
Tak się składa, że Cathrin
rekonstruuje, a Amanda interpretuje jej pracę. Zderza się tu racjonalność
naukowca z emocjami i ukrytym gdzieś między śrubkami mistycyzmem. Podczas gdy
nieukojona w bólu po stracie Cathrin chce przede wszystkim wiedzieć, czy
poszczególne elementy pasują do siebie, Amanda zaczyna zastanawiać się nad ich
symboliką. W tej relacji ujawni się to, co najlepsze w książce Careya.
Mistrzowsko zbudowane napięcie, które rodzi się na styku racjonalnego oglądu
rzeczywistości a światem idei, cieni i symboli, do którego Cathrin nie daje
sobie dostępu. Gehring składając ptaka, usiłuje jeden po drugim usuwać maile,
które wymieniała z Matthew. Ta terapeutyczna praca ma jej przynieść ukojenie.
Tymczasem główna bohaterka „Chemii łez” nie jest to końca świadoma tego, co
widzi. Jej dramat zawierają słowa wypowiedziane już na początku powieści: „Od
lat wierzyłam w to, że konstruowanie zegarów jest w stanie ukoić każdy zamęt w
duszy i sercu. Tak mocno w to wierzyłam i tak bardzo się myliłam”.
Okazuje się, że zamęt po
śmierci kochanka jest stanem, w którym Cathrin będzie zmuszona zmierzyć się nie
tylko z zagadkami eksponatu mającego przynieść muzeum duże zyski. W tym zamęcie
postawiona zostanie przed pytaniem o to, co jest istotą cierpienia, miłości i
pełni życia. Carey zręcznie buduje dość mroczną, ale też pasjonującą intrygę,
której rozszyfrowanie może dać Gehring samowiedzę i spokój, o jaki
bezskutecznie walczy. Czy tak się stanie? „Chemia łez” to egzystencjalny
traktat o talencie do mechaniki i o tym, jak mechanicznie można podchodzić do
swoich uczuć, które są tak nieodgadnione jak motywy postępowania – Cathrin,
Amandy czy też Brandlinga przed wiekami. Peter Carey buduje opowieść o pragmatyzmie przeżywania świata. Czy coś
takiego w ogóle jest możliwe? To historia nagłego opuszczenia, ale i
opuszczania w sobie wiary, że nad wszystkim można sprawować kontrolę. Cathrin
Gehring to taka kobieta rozbita, która każdemu chce pokazać, iż jest całością.
Nie jest świadoma tego, że kontrolowana do tej pory miłość ukrytej kochanki
może przynieść rozpacz, dzięki której… dostrzeże to, czego do tej pory nie
widziała.
3 komentarze:
Zapraszam do literatury http://olgaczyzykiewicz.tumblr.com/
Okuni, strefa komentarzy na tej stronie nie jest słupem ogłoszeniowym.
Wspaniała ksiązka, absolutnie wybitna literature. Tyle płaszczyzn i tyle interpretacji.
Prześlij komentarz