Wydawca: Sine
Qua Non
Data wydania: 6 listopada 2013
Liczba stron: 520
Tłumacz: Regina Kołek
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Czas zniewolenia
Trudno jest ogarnąć rozmach,
z jakim Samantha Shannon zapowiada „Czasem Żniw” siedmiotomową serię, o jakiej
z pewnością przez najbliższe lata będzie głośno. Imponująca jest wyobraźnia
młodej brytyjskiej pisarki, która stworzyła futurystyczną wizję nie tyle
mroczną, co przede wszystkim sugestywną, bardzo przekonującą. Takiej wizji nie powstydziłby się nawet
Orwell; najgroźniejsza z możliwych i najokrutniejsza zarazem, bo pokazująca, że
nasze dusze i umysły nie będą wolne od manipulacji. Odważne, brawurowe i przerażające!
Pisanie Shannon pochłania bez reszty i wzbudza nie tylko zainteresowanie, ale
także strach; opowiada przecież o możliwych ingerencjach w najbardziej intymną
przestrzeń, nazwaną w „Czasie Żniw” sennym krajobrazem. To sfera najbardziej
osobistych przeżyć, iluzja bezpieczeństwa i przestrzeń wyobraźni. Tam może
dotrzeć bohaterka powieści Shannon. Do każdego z nas. Chciałoby się przejrzeć
senny krajobraz autorki, bo to zapowiedź naprawdę niezwykłego cyklu.
Mamy rok 2059. Paige Mahoney
jest dziewiętnastolatką, która zmuszona była dojrzeć zbyt wcześnie. W tajemnicy
przed ojcem podejmuje się pracy tyleż ryzykownej, co ją samą wyniszczającej i
pochłaniającej bez reszty każdą możliwą formę energii, którą Paige na co dzień
kipi. Bohaterka szybko przestała być niewinną dziewczynką z makowego pola. Tam
została zaatakowana przez poltergeista i tam właśnie zrozumiała istotę swej
odmienności. Paige bowiem jest Bladą Śniącą, najwyższą formą jasnowidza –
śniącym wędrowcem. Typologię tych, którzy mogą zaglądać w dusze innych,
stworzył pracodawca Paige, Jaxon Hall. Wedle tego, co głosi jego broszura „O
wartościach odmienności”, Mahoney jest medium z ogromną wrażliwością na
zaświaty i zatrudniona przez Halla odwiedza dusze innych, naprowadzając je na
właściwą drogę, a może po prostu sprytnie nimi manipulując…
Jasnowidzenie
w Londynie 2059 roku to jednak przestępstwo. Jasnowidze mają
wpływ na to, jak żyją zwykli ludzie zwani ślepcami oraz bardziej pejoratywnie –
zgniłkami. Świat, w jakim przyszło im egzystować, to przestrzeń nieustającego
zagrożenia i wszechobecnej manipulacji. Nie można skryć się ze swoimi
marzeniami, myślami, wyobrażeniami. Życie
ludzkie jest w gruncie rzeczy bardzo podłe, a prawdziwego świata, tego
naturalnego, dawno już nie ma. Wyrugował go i zniszczył Sajon. Ponoć nie ma
teraz bezpieczniejszego miejsca. Ale to tylko gorzka ironia. Sajon wydaje się
być piekłem. Jego prawdziwe oblicze pozna jednak Paige w momencie, kiedy w
wyniku niesprzyjającego splotu okoliczności, wykorzysta swe umiejętności, by zabić
i zaraz potem trafi do karnej kolonii, w której zmuszona będzie walczyć nie
tylko o życie. Rozpocznie się trudna droga, by ocalić własną tożsamość;
zrozumieć siebie i swój talent oraz pojąć grozę wroga, z jakim Paige wejdzie w
skomplikowaną zależność…
Tam, gdzie zesłano Paige,
rządzą bezwzględni Rafaici. Nie są ludźmi. W ich żyłach nie płynie krew, lecz
ektoplazma. Dwieście lat temu stworzyli przestrzeń, do której zsyła się
jasnowidzów, by złamać ich, upokorzyć i kazać stać się takimi, jakimi nigdy nie
chcieliby być. Rafaici są potężni i wieczni. Roszczą sobie prawo do tego, by
być kimś na kształt bóstw. Z niepokornymi jasnowidzami z Sajonu radzą sobie
brutalnie i bezkompromisowo. Z samym Sajonem są w pewnym skomplikowanym
układzie. Paige zorientuje się, że aby przetrwać, musi przyjąć zasady gry
Rafaitów. A oni boją się mocy Mahoney, która z czasem coraz bardziej zdaje
sobie sprawę z tego, że musi powalczyć nie tylko o samą siebie.
Jej tożsamość zredukowana
zostaje do numeru. XX-59-40 trafia pod opiekę enigmatycznego Naczelnika. Ich
wzajemne relacje są zawikłane, bo okazuje się, iż Paige nieprzypadkowo znalazła
się w posiadaniu Arcturusa i jako wybrana podejmuje pewną grę; musi zachować
twarz, pokonać śmiertelnych wrogów i zrobić wszystko, by nie wykorzystali oni
jej daru w złym celu. Tyle tylko, że w
opowieści Shannon samo zło przyjmuje coraz to nowe definicje i jest czymś,
czego nie da się określić w świecie, jaki atakowany jest dodatkowo przez
tajemniczych Emmitów z ich dzikością i witalną siłą, jakiej Rafaici nie mogą
się przeciwstawić.
Tytułowy czas to cykliczne
przejmowanie od Sajonu kolejnych jeńców, jakie ma miejsce co dziesięć lat i
odbyło się właśnie po raz dwudziesty. Paige nie dzieli losu większości
skazańców; zostaje poddana wielu próbom wytrzymałości i każą jej robić rzeczy,
którymi gardzi, a które dadzą jej możliwość ucieczki z piekielnego kręgu Szeolu
I. Mahoney szybko odkrywa, iż nowi zesłańcy etapami są przygotowywani do tego,
by stać się precyzyjnymi maszynami do zabijania sterowanymi przez Rafaitów.
Paige decyduje się na opór i chce pokazać, że nie złamie jej nic w świecie, do
którego trafiła, bo tam, skąd przybyła, jej siła i zdecydowanie urosły tak, iż
nie da się zniewolić. Tylko czy już wcześniej nie znalazła się w niewoli i czy
jej dotychczasowe życie jest tym, za czym warto tak silnie tęsknić?
Samantha
Shannon stworzyła swoją wizję z różnego rodzaju detali, jakie niesamowicie
budują aurę przestrzeni, w której
zniewolone są umysły, a jedyną szansą na to, by pozostać sobą jest podjęcie się
prac, o których nie mówi się z dumą, bo nie ma już chyba zajęcia, które byłoby
bezwzględnie etycznie czyste. Świat stworzony przez
Shannon to świat opresji, jakiej nie da się opisać wprost. Przyszłość to czas,
w jakim nikt nigdy już nie może zostać sam na sam ze sobą. To czas, gdzie
trzeba być bezwzględnym i gdzie tożsamość jest nie tyle zagrożona, co
nieustannie kwestionowana. Paige Mahoney ma tę tożsamość, ale musi się z nią
kryć wyjątkowo umiejętnie. W kolonii karnej nie tylko pozna siebie z takiej
strony, z jakiej się nie znała, ale mierząc się z wrogami, mierzyć się będzie
także ze swoimi słabościami i intymnymi przeżyciami, które w tym nieludzkim
świecie udało jej się mimo wszystko zachować dla siebie.
Ta
imponująca swoim rozmachem narracja opowiada o przekleństwie daru jasnowidzenia
i jednocześnie o jego wielkości, która czynić może wyjątkowym i
niepowtarzalnym. To bardzo mroczna opowieść o zniewoleniu
rozpatrywanym w wielu aspektach. Książka, której przesłanie wydaje się
jednoznaczne, ale tak naprawdę Shannon zdaje się w niej pozostawiać pewne
tropy, które czytelnik podejmie chyba w kolejnych tomach opowieści. „Czas Żniw” to symboliczna opowieść o wielu
wymiarach okrucieństwa; takiego, którego nie sposób już nazwać ludzkim. O
godności, o jaką walczy się w warunkach, w jakich brak już sił na tę walkę. I o
sprawiedliwości, jakiej wciąż się szuka. Shannon napisała jednak przede
wszystkim historię o dojrzewaniu do tego, by być wyjątkowym. O sile, którą
przeklina się i wielbi jednocześnie. Dotknęła trudnej problematyki
egzystencjalnej osadzonej w przyszłości, ale jednak tak dobrze nam znanej z
tego, co widzieliśmy lub widzimy teraz, nie w 2059 roku. Nade wszystko jest to
świetnie skrojona powieść fantastyczna z elementami grozy i sensacji, od której
nie sposób się oderwać. I dynamika zdarzeń będzie zapewne siłą napędową tego
tytułu. Zachęcającego, by sięgać po kolejne.
Wejdź w mroczny świat
Samanthy Shannon, jeśli masz odwagę. Pamiętaj, że tam kontroluje się wszystko –
przede wszystkim dusze i umysł. I nie można tego świata opuścić! Ta
fantastyczna wizja może nie tylko uwodzić, ale także uwięzić. Obok tej książki
nie można po prostu przejść obojętnie.
PATRONAT MEDIALNY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz