Wydawca: MUZA
Data wydania: 18 czerwca 2014
Liczba stron: 510
Tłumacz: Jan Dzierzgowski
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 39,99 zł
Tytuł recenzji: W wielkim mieście...
Imponujący Szanghaj jest
głównym bohaterem tej książki. Niemym, ale jednocześnie mówiącym o sobie
wszystko ustami tych, którzy przybywają doń, wierząc w osiągnięcie sukcesu na
miarę miasta będącego wizytówką nowoczesnych Chin. Tash Aw skreślił
panoramiczną historię obyczajową, której nadał symbolicznego znaczenia o tyle,
że opowiada o zdobywaniu wielkiego miasta przez biednych ludzi z prowincji,
jakie ma miejsce na całym świecie i odbywa się bardzo podobnie. Jest jednak
powieść Awa zdecydowanie zakotwiczona w chińskiej kulturze i życiu społecznym.
Szanghaj - wizytówka kraju, który nie zazdrości Zachodowi i który sam wyznacza
własne wzorce doskonałego życia. Takiego, którego nie doświadczyli wszyscy ci,
co z nadzieją i przede wszystkim z naiwnością wkraczają do nowoczesnej
metropolii wierząc, iż znajdzie się w niej dla nich miejsce.
"Pięć
okien z widokiem na Szanghaj" to nie tylko historia ludzi, którzy żyjąc
wedle podręcznikowych porad, wykuwają swój sukces i przeżywają gorycz porażek. To
przede wszystkim opowieść o tych, co pędzą bezwzględnie w stronę przyszłości,
wciąż jednak fatalnie zanurzeni w czasie minionym, jaki odciska na ich duszach
znamiona na całe życie. Bezradni, zagubieni, walczący, hardzi.
Uparci, zdeterminowani, nastawieni na sukcesy i ufni w siłę swoich możliwości,
jakich nie dała im malezyjska prowincja. Sprytni, zrozpaczeni, mściwi i
samotni. Tash Aw zbliża nas do tych, którzy nikomu nie pozwalają na to, by
zajrzeć w ich zagubione dusze. Wyraziści i ciekawi, choć irytujący chwilami i
zaskakująco lekkomyślni. Przeglądający się w innych, ale sami dla siebie
niewyraźni. Kwestionujący swą tożsamość i usiłujący tworzyć nową. Bohaterowie
książki, która opowiada o chińskim oknie na cywilizowany świat - tyleż
pasjonującym, co przede wszystkim bezwzględnym.
Phoebe
Chen Aiping wie, czego chce. Przede wszystkim zerwania z malezyjską prowincją.
Skoro przypadkiem znalazła się w Chinach, za cel obiera sobie Szanghaj, bo tam
można osiągnąć wszystko. Marzenia mieszają się z lękami, gdy Phoebe ryzykuje
wiele, aby zdobyć pozycję. Być kimś. Przecież jest lepsza niż inne, może więcej
i wielkie miasto doceni jej przedsiębiorczość. Phoebe będzie gotowa przybrać
inną tożsamość, by uszczknąć odrobinę szanghajskiego szczęścia. Nie zdaje sobie
sprawy, że jej poświęcenie przyniesie przede wszystkim gorycz, ale nie dlatego,
iż nie osiągnie swoich wielkich celów... Bohaterka
znajduje pracę w spa Yinghui Leong. To tylko jeden z zakładów pod jej pieczą.
Szanghajska bizneswoman doskonale radzi sobie w kryzysie, ale nie wystarczają
jej ekskluzywne butiki, sklepy z odzieżą czy linia kosmetyków. Yinghui,
która boryka się z problemem stylu, podejmuje ryzyko inwestycji pod wpływem
uroczego Waltera Chao. Jej zaplanowane co do minuty życie, którego jedynym
celem jest praca, zacznie się zmieniać w sposób, jakiego Yinghui nie
przewiduje. Wszystko ma za to zaplanowane Walter.
Enigmatyczny bogacz-filantrop. Autor poradników o tym, jak osiągnąć sukces.
W relacjach z kobietami wycofany. Jednocześnie emanujący pewnością siebie. I
mściwością, bo Walter Chao ma za co i na kim się mścić... Niczego natomiast od życia nie oczekuje już Justin Lim. Do niedawna
zajmował się świetnie prosperującym biznesem rodzinnym. Po bankructwie firmy
nareszcie czuje się wolny; od zobowiązań względem rodziny i od udawania tego,
kim nie jest. Trudno jednak Justinowi zrozumieć, jaki jest tak naprawdę. Izoluje się od świata podobnie jak Gary
Gao. Niegdyś znany piosenkarz, dzisiaj upadła gwiazda, która nie radzi sobie z
emocjami. Wcześnie osierocony i doświadczony przez los, dopiero po okresie
medialnego szaleństwa na jego punkcie, odkrywa prawdziwą pustkę, którą chce
zapełnić inaczej niż poprzez picie czy oglądanie zakazanych w Chinach stron
pornograficznych...
Dosyć szybko zorientujemy
się w zależnościach między niektórymi bohaterami. Przeszłość mają podobną, choć
w gruncie rzeczy każde z nich inaczej starało się dokonać zmian w życiu. Łączy ich świadomość, że życie w Szanghaju
to desperacka próba wymazania z pamięci upokorzeń sprzed lat. Zagubieni w
wielkim mieście radzą sobie z jego bezwzględnością na różne sposoby. Walter
niczego się nie boi. Justin i Gary dają się pokonać, grzęznąc w poczuciu
bezsensu i pustki. Kobiety, czyli Phoebe i Yinghui, walczą i nie poddają się.
Każde z nich wydaje się osobną jednostką, ale jednocześnie boleśnie mocno
zakotwiczeni są w innych. Poznajemy ich oczekiwania i przewidywania względem
ludzi, jacy staną na ich drogach. Co pomyślą? Jak ich odbiorą? Jak zareagują na
szczerość i czy w relacjach z innymi w ogóle warto być szczerym?
Tash Aw opowiada o życiu w
swoistej pułapce, w jaką wpędza się, wybierając to, a nie inne miejsce.
Szanghaj jest wyzwaniem. "Miasto
czeka, by przekonać się, jak daleko się posuniesz, by zdobyć to, czego chcesz,
i jak długo jesteś gotów czekać". Nie ma litości dla przegranych. Jest
fascynujący, ale bardzo groźny. Stwarza wiele możliwości, lecz potrafi też na
wiele sposobów pogrążyć. Ta książka
ukazuje nam chińską mentalność nastawioną na zysk, sukces i piękno zdobywane za
wszelką cenę. Ludzi wpatrzeni w blackberry, zapracowani, żyjący dniem
jutrzejszym i odrzucający egzystencjalną zadumę (znamienna scena wymiany opinii
na temat Sartre'a, którego czyta jedna z bohaterek). To żyjące ślady Szanghaju
na jego ulicach. To niespełnione w marzeniach i planach samotne atomy, które
już dawno zapomniały, czym jest bliskość, bo trzeba się jej wyrzec, Szanghaj
jej nie znosi. Współczucie? Owszem, można podesłać większą sumkę na ofiary
trzęsienia ziemi w Syczuanie, ale w stosunku do równych sobie współczucia nie
ma, bo nie będzie partnerskiego układu, w którym zawsze chodzi o to, by coś
zdobyć.
Powieść Awa to także zbiór
mniej lub bardziej dydaktycznych sentencji o tym, czym są współczesne Chiny. Jedna z nich, warta przytoczenia, brzmi następująco:
"W tym kraju nieprawdopodobne miało
tendencje do stawania się rzeczywistością. Trzeba więc uwierzyć w
niewiarygodne". Piątka
bohaterów książki przez pewien okres swojego życia jest przekonana o tym, iż
właśnie przekracza granice niemożliwego. Każde z nich za złudzenia zapłaci
swoją cenę, ale najciekawsze jest to, w jaki sposób Tash Aw ukazuje proces
mistyfikowania rzeczywistości. Tytuły rozdziałów to imperatywy, jakie
przyświecają zagubionym w swych dążeniach ludziom, co chcieliby mieć kogoś obok
siebie, ale w gruncie rzeczy piekielnie się tego boją. Boją się, gdyż sami
muszą uwierzyć w kłamstwa, by poddać się iluzji szczęśliwego życia. Można być
bowiem w Szanghaju pięknym i bogatym, ale niewielu jest w stanie odnaleźć
zadowolenie z życia. Ceną za unikanie bezwzględnego pędu ku sukcesowi może być
różowa piżama Hello Kitty i depresja w maleńkiej kawalerce, ale moim zdaniem
bohaterka, którą określa powyższe, wzbudza największą sympatię czytelnika.
"Pięć okien na
Szanghaj" - opowieść o nadziejach i determinacji, o bolesnych
rozczarowaniach i o tym, jak bardzo kryjemy się przed światem zawsze wtedy, gdy
chcemy go naprawdę zdobyć.
PATRONAT MEDIALNY
1 komentarz:
Właśnie zasiadam do czytania:)
Prześlij komentarz