Wydawca: Wydawnictwo
Uniwersytetu Jagiellońskiego
Data wydania: 17 października 2014
Liczba stron: 144
Tłumacz: Ewa Kowynia
Oprawa: miękka lakierowana
Cena det: 34,70 zł
Tytuł recenzji: Porządkowanie Historii
Iris Hanika fantazjuje na
temat niemieckiej odpowiedzialności za zbrodnie Holokaustu. Proponuje nam prozę
pęknięć i dwuznaczności. Oferuje obcowanie z neurotycznym pedantem, którego celem nadrzędnym jest to, by nie
spotkać w życiu szczęścia. Można się zastanawiać nad tym, czy uhonorowanie tej
powieści Literacką Nagrodą Unii Europejskiej w 2012 roku to sygnał, iż Hanika w
pewien sposób wpisuje się w polityczną poprawność głoszenia wszem wobec, że
Niemcy w żadnym razie nie unikają odpowiedzialności za zbrodnie hitlerowskie,
wciąż szukając dróg zadośćuczynienia temu, co naznaczyło ich w XX wieku tak
silnie i tak opresyjnie. Jakkolwiek
patrzeć na tę książkę - jest odważną próbą zadawania pytań nie tyle trudnych,
co wyjątkowo wyraźnie się krystalizujących, bo autorka osadza je w rozmaitych
kontekstach i nie waha się opowiadać o sprawach niewygodnych.
Kameralny dramat egzystencji
Hansa Frambacha odzwierciedla w sobie to wszystko, co w niemieckim
społeczeństwie wciąż niepokojąco spędza sen z powiek i każe konfrontować się z czasem
minionym jako okresem hańby, wstydu oraz rozczarowania. To głównie na wstyd stawia w swej narracji Hanika. Hans i jego
przyjaciółka Graziela Schönbluhm wstydzą się swego sytego usytuowania. Wstydzą
się niemieckości osadzonej w państwie, w którym wszystko zdaje się już
poukładane, a jego historia uporządkowana. Dobrotliwa kanclerz uspokaja.
Spokój i porządek cenią sobie wszyscy. Każdy zda się żyć po ludzku w
bezpiecznym kształcie państwa, które drąży gdzieś w środku jakiś niepokój
wewnętrzny. Hans każdego dnia widzi wokół siebie ślady Auschwitz. Jadąc metrem,
wspomina obozowe wagony bydlęce. Widząc brzozę, dostrzega ślad własnej wędrówki
po obozie Birkenau, po którym mógł iść w dowolnym kierunku i z którego przede
wszystkim był w stanie wyjść jako wolny człowiek. Kładąc się do wygodnego
łóżka, rozmyśla o obozowych niewygodnych pryczach. Dziwnym trafem zamiast
przemierzania płyt chodnikowych, wciąż trafia na te symbolizujące pamięć o
pomordowanych. Jest przekonany, iż każdy Niemiec wokół niego ma w sobie wyraźny
ślad po Auschwitz. Jego obsesje i neurozy czynią życie nieznośnym. To życie
konstytuuje cierpienie w bezsensie. Hans
bowiem nie chce, by przeszłość rozpamiętywać, ale by przede wszystkim rozumnie
rozważać. On sam tonie w przeszłości na tyle silnie, że nie dostrzega faktu, iż
toczące się obok życie może być tylko inne niż okrucieństwa, jakie go
prześladują.
Niemieckość nakazuje robić
wszystko zawsze właściwie. Nieważne, czy jest to papierkowa robota przy biurku
czy segregowanie Żydów na rampie. Właściwie i sumiennie - można analizować
dokumenty historyczne z równą uwagą, co odkręcać kurki z gazem w krematorium
czy strzelać do więźniów. Oto istota niemieckości, która jest wielka, sumienna
i przerażająco wieloznaczna. A czym jest tytułowa istota rzeczy? Definicja jest
nad wyraz czytelna: "(...) mrok, z
którego wyczołgało się państwo, rozświetlony został tysiącem reflektorów".
Hans w służbie Instytutu Zarządzania Przeszłością stara się rzucać jasne
światło na każdy dwuznaczny dokument, na każdy mroczny fakt, każdą biografię i
dramat sprzed lat. Sam powtarza za Rilkem, że ważne jest przede wszystkim
przetrwanie. Zanurzony w mroku
Holokaustu nie potrafi żyć naprawdę, wegetuje w jakiejś przepełnionej poczuciem
winy klatce; jej ramy tworzą uporządkowane granice przestrzeni, jakie Frambach
codziennie przekracza, wciąż dostrzegając kolejne ślady czasu minionego.
Nieszczęśliwy Hans zezwala
na bliskość tylko Grazieli. Jego przyjaciółka jednak walczy ze wstydem za
przeszłość w nieco inny sposób. Graziela chce odnaleźć spełnienie w udanym
życiu seksualnym. Jej kochanek czyni ją ważną przez adorację i pożądanie. Hans
cierpi w dwójnasób, bo cierpienia przyjaciółki wymykają się granicom jego
zrozumienia dla niej. Graziela szuka własnej, prywatnej istoty rzeczy. Hans
bezwzględnie podporządkowuje się przeszłości, czyniąc z siebie męczennika i to
zmusza nas do postawienia ważnego pytania. Czy
tragiczny w samotności i rozpaczy bohater powieści cierpi naprawdę, czy jedynie
dramatyzuje? Jak postrzegać przejaskrawione przecież rysy jego osobowości, dla
których uzasadnieniem ma być jedynie wina niemieckości? Na czym ona w ogóle
polega? Jak ma się sprawa pamięci i pamiętania w kraju, w którym jednostki
zwolnione są z odpowiedzialności za czas przeszły, a jego porządkowanie i
oczyszczanie to zadanie państwa, gdzie porządek wcześniej prowadził do
tragedii, a dziś jest chlubą i synonimem dobrobytu?
Iris Hanika mnoży pytania i
tezy w narracji, która wymyka się próbom oswojenia. To nie tylko opowieść o wspomnianej
dwójce bohaterów, dla których wstyd ma być najważniejszym doświadczeniem
życiowym w kraju, gdzie zuchwale żyje się dobrze ponad miarę. To opowieść o
wciąż gdzie indziej przenoszonych akcentach podczas prób odpowiedzi na pytanie
o to, jaką odpowiedzialność za nazizm ponosi dzisiejszy obywatel Niemiec. Czy Niemcy mogą czuć się rozgrzeszeni za
przeszłość, skoro starają się jej zadośćuczynić na swój własny, niezwiązany z
penetracją czasu minionego sposób? "Istota rzeczy" to książka
odważna, bo mimo wszystko wywołuje w czytelniku niepokój, który otoczenie Hansa
stara się ze swego uporządkowanego świata wypierać. Mówi o niemożności wyjścia
poza traumę wspomnień, ale sygnalizuje także fakt, że najłatwiej przywiązywać
się do zmarłych i z szarych biografii nazbyt często tworzą się biogramy
tragiczne tylko ze względu na naznaczenie bestialstwem Holokaustu.
Hanika chwilami pyta wprost
i bez metafor o to, z czego wyrasta niemieckość po drugiej wojnie światowej. Zmusza
nas do obcowania z antypatycznym bohaterem i z szeregiem jego okrutnych
skojarzeń, które nie pozwalają mu zmienić niczego w swoim życiu nawet wtedy,
gdy zarysowuje się możliwość zmiany jego trybu i lokalizacji niemal całkowicie.
Czy to nie jest tak, że niemieckość
uwięziona jest w wiecznym poczuciu winy jak Hans Frambach w swoim wstydzie i
wyrzutach sumienia za czyny, jakich nie popełnił? Co symbolizuje wyraziste
i gorzkie zakończenie książki? Gdzie znajduje się bezpieczna granica, za którą
chronimy nasze umysły przed świadomością piekła bez celu i sensu?
"Istota
rzeczy" jest książką mocno uwierającą, bardzo niewygodną i jednocześnie
nadzwyczaj śmiałą. Reflektory powojennej historii czasem nazbyt mocno
naświetliły mrok, z jakiego część Niemców wciąż nie może się wyczołgać. Hanika
każe niemieckości upaść na kolana, ale zwraca także uwagę na to, iż obsesyjne
powracanie do spraw odpowiedzialności za czas miniony czyni ten teraźniejszy
nieznośnym do przetrwania. Jakkolwiek rozumieć i interpretować tę powieść, jest
ona niewątpliwie odważnym głosem literatury niemieckiej mówiącej o kwestiach,
które mimo upływu lat nadal wzbudzają emocje, nadal blokują, nadal są powodem
kontrowersji i wciąż pozostawiają wielu w tym niedobrym czasie bycia ze sobą i
swym sumieniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz