Wydawca: Znak
Data wydania: 16 lutego 2015
Liczba stron: 304
Oprawa: twarda
Cena det.: 36,90 zł
Tytuł recenzji: Lwowskie historie
Oto narracja, którą jednogłośnie
uhonorowaliśmy pierwszą nagrodą w konkursie Wydawnictwa Znak "To się musi
POWIEŚĆ". Mogę o tej niezwykłej książce napisać jako juror, czytelnik i
patron medialny. Już sam wybór spośród wielu jest dowodem na to, że "Dom z
witrażem" to opowieść wyróżniająca się. Czas napisać o tym, co stanowi o
jej niewątpliwej wartości i dzięki czemu uznałem ją za najlepszą.
Rzecz
rozgrywa się na kilku płaszczyznach czasowych, ale zasadniczą tezą, do której
Żanna Słoniowska nawiązuje, jest przekonanie o tym, że nikt z nas nie może stać
obok Historii - ona się na pewnym etapie życia upomni o swoje prawa, o swą
obecność i o bolesny ślad, który pozostawia w każdym, kto zrozumie, iż tworzą
ją skryte pragnienia oraz zgubne namiętności. Z pewnością można i
należy czytać tę powieść jako dzieje czterech kobiet, którym Historia
wyznaczyła role i zadania, kazała się ustosunkować do panujących warunków oraz
wybrać rodzaj buntu, bo to zawsze był czas kontestacji i niepokoju. Jako
opowieść o kobietach w sidłach wielu namiętności "Dom z witrażem"
jest po prostu powieścią obyczajową, ale siła książki tkwi w czymś innym - w
uwarunkowaniach i kontekstach, w jakich kobiety Słoniowskiej muszą zmierzyć się
z własnymi potrzebami oraz rekompensować sobie braki.
Jest
także tytułowy dom oraz witraż, jedenastometrowe dzieło sztuki nieznanego
twórcy, czytelna alegoria trudów losu i jego zmienności, obiekt fascynacji
mężczyzny wiążącego się najpierw z matką, potem z córką.
Nazwany "membraną kulturową
miasta" opowiada historię Lwowa - tygla różnych nacji, światopoglądów
i miejsca pokornie godzącego w sobie wojnę, pojednanie oraz te wszystkie
dwuznaczności, jakie odczytać można choćby z metafory pochowanych na Cmentarzu
Łyczakowskim. Książka Żanny Słoniowskiej to historia różnych odczytań i
niepokojących niedomówień. Można porządkować ją interpretacyjnie, można także
dać się ponieść żywiołowi słowa autorki, dla której snucie opowieści to
uwodzenie czytelnika.
Prababce los odebrał kiedyś
mężczyznę, w związku z tym przez całe życie rygluje drzwi, a dźwięk dzwonka
wciąż brzmi dla niej okrutnie. Prababka żyje w czasie przeszłym, pozwala sobie
na zgorzknienie, na prywatne histerie oraz na półżycie w mroku i zaduchu. Męskość
jest jej jednoznacznie obca. Ofiarowała serce komuś, kto odrzucił miłość.
Przywiązała się do tego, którego zabrano. Konflikt z wnuczką to zderzenie
rezygnacji i strachu ze specyficzną formą kontestacji rzeczywistości, której
poznanie jest nie tyle dramatem, ile punktem wyjścia do zdecydowanego buntu.
Aba, córka Prababki, swoje cierpienia chowa gdzieś głęboko w duszy. Zamordowali
jej ojca i pewnego lipcowego dnia 1988 roku mordują córkę. Abie nie udało się
sprzeciwić matce, w związku z czym pożegnała się z marzeniami o rozwoju
malarskiej pasji i pożegnała w sobie Polskę. Bo Aba czuje się Polką, choć ojczyzna nie zabrała jej ze sobą na
zachód, kiedy żegnała się z Lwowem. Marianna, jej niepokorna córka, jest za to
Ukrainką z wyboru. To scena jej pogrzebu otwiera tę narrację. Marianna
decyduje się świadomie na samotne macierzyństwo, potem oddaje się przeklinanej
przez Prababkę muzyce, by na końcu śpiewać na ulicy, bo w teatrze nie walczy
się z systemem i niesprawiedliwością oraz ślepym losem, który kieruje w jej
stronę kulę snajpera przeznaczoną dla kogoś innego...
Po
zabitej śpiewaczce pozostaje jedenastoletnia sierota. To ona zmierzy się z
zadaniem opowiadania historii o tym, co minęło, i o tym, co w dzisiejszym
Lwowie wciąż jest pamiątką po dramatach kobiet z jej rodziny.
Owinięte w ukraińską flagę zwłoki Marianny wyznaczają dość wyraźnie kierunek, w
jakim podążać będzie najmłodsza z rodziny, poznając ten najbliższy Lwów, ale
też Lwów wielu minionych dziesięcioleci, którym przyglądał się barwny witraż,
tak bardzo przykuwający uwagę Mikołaja. To jedyna męska postać w tej książce i
dodatkowo postać dość dwuznaczna. Mikołaj jest zachowawczy, nie buntuje się,
stoi gdzieś obok silnych kobiecych osobowości i uznaje, że jego narodowością
jest narodowość lwowska. Postać Mikołaja otwiera w opowieści Słoniowskiej kilka
furtek interpretacyjnych i stawia parę intrygujących pytań. Jednym z nich jest
pytanie o motywacje córki, która zbliża się z kochankiem matki, pozwala sercu
kierować sobą i po niedługim czasie dramatycznie pyta siebie i Mikołaja o to,
co zrobić z tym, co powstało między nimi.
Młoda
narratorka buduje wizerunek Lwowa w samej sobie. Podąża śladem matki w każdy
możliwy sposób. Zbliża się z Mikołajem, szuka wraz z nim odpowiedzi na
nurtujące ją pytania, wędruje z nim po Lwowie ze swoimi tajemnicami. Ale
to nie wątek miłosny ma przykuwać uwagę, choć Żanna Słoniowska pisze także o
tym, jak radzić sobie z uczuciami w obliczu zmian świata nieczułego na uczucia.
Kochanka Mikołaja, pozostałość po tej pierwszej, bolesny ślad wspomnienia i
alternatywa dla zagubienia, staje obok niego naprzeciw kilku ważnych dylematów.
Mikołaj to człowiek wiecznego pogranicza, bez jednoznacznej tożsamości. To
postać nieco rozmyta; ważna, ale znajdująca się jakby w tle. Nie ma Mikołaja w
przejmującej scenie kończącej książkę. Czy tkwi w życiu narratorki
wystarczająco silnie, by pomóc jej zrozumieć motywacje matki, a może nawet podjąć
trud walki o wolność, której tak bezgranicznie się oddała w okresie przed swoją
śmiercią?
"Dom z witrażem" to bolesna opowieść o
Ukrainie, gdzie żyją ze sobą w trudnej symbiozie narody, przekonania,
wątpliwości, różne formy buntu i niewyrażalny smutek do pary z rozczarowaniami. Historia Lwowa,
historia kobiet w czterech pokoleniach, odważne kroki i oznaki konformizmu.
Wybory, dla których nie ma uzasadnienia i decyzje śmiałe, od jakich nie ma już
odwrotu. Tytułowy witraż opowiedziałby o wielu sprawach, dla których wyrażenia
wcześnie pozbawiona matki kobieta musi znaleźć słowa. Żanna Słoniowska opowiada o ludzkich wyobrażeniach, które rozpadają się
przedwcześnie. O namiętnościach niekontrolowanych i tych nie do końca
świadomych. O trudnym czasie historycznym i o konsekwencjach zdecydowanej
obrony własnych poglądów. Boleśnie zbliżona do dzisiejszej rzeczywistości fikcja
literacka Słoniowskiej to nie tylko zręcznie spisana historia walki,
upokorzenia, cierpienia i siły. Wieloznaczność tej narracji to jej zasadnicza
siła. Ona wyróżniła tę powieść w konkursie. Myślę, że wśród czytelników sama
się obroni.
PATRONAT MEDIALNY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz