Wydawca: Znak
Data wydania: 16 lutego 2016
Liczba stron: 288
Oprawa: twarda
Cena det.: 37,90 zł
Tytuł recenzji: Piękny czas miniony
Każda wypowiedź o nowej
książce Zośki Papużanki za początek bierze „Szopkę” z zupełnie dla mnie
niezrozumiałych powodów, bo druga książka autorki jest po prostu inna. Inaczej
napisana, otwierająca przed nami inne spektrum tematyczne, prezentująca inną
wrażliwość i przede wszystkim sentymentalizm. Papużanka w powieści „On” nie jawi mi się już jako mistrzyni języka z "Szopki".
Jest doskonała w rozpamiętywaniu i tworzeniu socjologicznego spojrzenia na czas
miniony. Głównie na lata osiemdziesiąte XX wieku, o których część z nas z
różnych powodów nie chce pamiętać. „On” nie będzie zatem książką dla
każdego. Kto nie dorastał w czasach głównego bohatera i Zośki Papużanki, ten
potraktuje tę książkę zupełnie inaczej niż ci, których autentycznie wzruszy. Bo
to barwna opowieść o niezwykle szarych czasach, a może przede wszystkim
narracja usiłująca walczyć z przekonaniem, że te czasy były bezbarwne i
nijakie.
Tytułowy
on jest antybohaterem. Kimś, komu nikt nie poświęca czasu i uwagi. Odmieńcem.
Ośmieszanym od małego, wykorzystywanym, znajdującym się wciąż w pewnym
oddaleniu od innych. Byt samoistny, który sam siebie rozumie. Jest jeszcze
matka, która próbuje zrozumieć. Usiłuje pojąć, co z synem
jest nie tak i dlaczego się wyróżnia w tak negatywny sposób. A przecież Śpik –
tym obrzydliwym mianem nazwano go w szkole – dorasta w czasach, w których
wszyscy mieli to samo i wyglądali tak samo. Czym ma się wyróżniać? Nie tyle
nieporadnością, ile innością i wyobcowaniem. Życiem wewnętrznym, które
porządkują rozkłady jazdy tramwajów. Przecież coś musi mieć porządek i być
przewidywalne w życiu kogoś, kto wszędzie pozostawia po sobie bałagan w każdym
możliwym wymiarze.
Śpik
jest przegranym bohaterem literackim jak tysiące innych, o których gdzieś koło
niego mówiło się na lekcjach języka polskiego. Nie konfrontuje się z sądami o
sobie, bo te sądy go nie obchodzą. Obchodzi go matka.
Jedyna osoba na tym świecie, która kocha bezwarunkowo, i jedyna, która wzruszy
się na widok bukietu sztucznych kwiatów. „On” to książka o potędze więzi i o
granicy między odrzuceniem a miłością. Śpikowi w gruncie rzeczy można
zazdrościć, bo jego matka otwiera przed nim przestrzeń prawdziwej wolności i
zrozumienia. Ona, bohaterka drugiego planu, zmienia się najbardziej. Na jej
temat można by stworzyć na lekcji charakterystykę dynamiczną. My wraz z
narratorką możemy jedynie nieśmiało wedrzeć się do świadomości Śpika w
metafizycznym nieco, surrealistycznym zakończeniu. Ale zmiany dokonujące się w
matce widzimy nad wyraz czytelnie. Wbrew mrocznemu proroctwu pewnego
enigmatycznego taksówkarza, który mówi, że nic się przecież nie zmieni i
wszystko jest przewidywalne.
Bohater
Zośki Papużanki stara się nie cierpieć za wiele. Nie odczuwać zbyt mocno
wszystkich frustrujących sytuacji wokół. Nie angażować się w świat, który go
wytyka palcami. A stygmatyzowanie w latach osiemdziesiątych było bardzo groźne.
Dotyczy czasu, w którym wszyscy byliśmy podobni. Dziesiątki nakreślonych przez
autorkę sytuacji przeżyliśmy tak jak Śpik. Mieliśmy te same przedmioty, podobne
mieszkania, marzenia i plany. A w tym wszystkim kryła się jednak pewna
zajadłość i zawiść. Ta podła cecha innych ludzi, którzy kazali się Śpikowi
stawać wedle schematu, a nie dostrzegali jego odrębności, bo była ułomna. To
zatem książka pochylająca się z czułością nad wyobcowaniem. Nad tym, na czym
różni autorzy zjedli już zęby, a nie pokazali niczego, co po prostu by
wzruszyło. Papużanka jest czuła, empatyczna i przede wszystkim uważna. To jest
proza wrażliwa na niuanse i książka lojalna wobec czasu i miejsca, w których
stawał się sobą odtrącany przez otoczenie chłopiec. Chłopiec będący potem
mężczyzną marginesu życia. Człowiekiem niechcianym i nieinteresującym. Kochanym
ponad wszystko przez tę, dla której także był wszystkim.
Śpik jak jego rówieśnicy
dorasta bez ojca. Określenie pracy „na hucie” załatwia wszystko – każdą możliwą
męską nieobecność. Być może brak wzorca do naśladowania każe być Śpikowi
nijakim. Być może matczyna miłość nie rekompensuje ojcowskiej obojętności, a
może to z niej wyrasta ta Śpikowa obojętność wobec świata. Papużanka, podobnie
jak w „Szopce”, wyraźnie punktuje dysfunkcjonalność pozornie pełnej i normalnej
rodziny, w której dodatkowo babcia pracuje na domowym etacie i głównemu
bohaterowi niczego nie powinno brakować. A jednak brakuje. Przestrzeni i
miejsca dla marzeń. Lokuje swe fascynacje w jeździe metalowych gąsienic po
torach – one są punktem wyjścia i końcem rozmyślań o różnorodności świata
kształtowanego przez kolejne przystanki tramwajowe. Śpik zdaje się spóźniać na
swój pierwszy życiowy tramwaj i z zadyszką goni ten ostatni, by załapać się
jeszcze na maskaradę zwaną życiem. Dopasować do reguł, które kontestował i
których nie rozumiał. Bo „On” to także
powieść o związku społeczności i systemu ze sferą prywatnych marzeń. O tym, jak
emocje rozbijają się na granicach tychże. Także o umiejętności dostosowania
się, kiedy zachodzi taka potrzeba. Czasem należy stać się niewidzialnym. Nie
zawadzać światu. Nie deformować kształtu rzeczywistości.
„On” – jak wspomniałem na
wstępie – nie zachwyca językowo, ale jest to literatura ważna przede wszystkim
dlatego, że gloryfikuje ludzki margines życia i opowiada historię pokoleniową,
biorąc za początek życiorys niezguły i życiowej sieroty. Papużanka pochyla się nad bezradnością, kiedy nie można stawić oporu
wiecznym utyskiwaniom. Penetruje te rejony świadomości, z którymi nawiązujemy
kontakt dopiero po latach. „On” jest wiarygodną prozą socjologiczną i
psychologiczną. Napisaną z pewną wyczuwalną manierą i sznytem, ale do końca
konsekwentną – w związku z tym druga powieść Zośki Papużanki wyróżni się na
rynku wydawniczym, bo śmiem podejrzewać, iż autorka nie potrafi pisać tak, by w
ów rynek się wtopić.
„On” to chwilami liryczna
opowieść o najbrzydszej formie miłości i o przywiązaniu, dzięki któremu stajemy
się pewni siebie, kiedy nie możemy być pewni czasu, przestrzeni ani ludzi
wokół. W tej książce ważne są szczegóły. I siła wspomnień. Zazdroszczę autorce,
że aż tyle ich w sobie przechowała i że potrafiła z nich stworzyć przejmującą narrację.
Wartą poznania i wartą przemyślenia, bo każdy czasami czuje się odrzuconym
przez główny nurt życia Śpikiem.
1 komentarz:
Bardzo, bardzo intryguje mnie ta powieść. Po "Szopce" wiedziałam, że sięgnę po wszystko, co wyjdzie spod pióra Papużanki. A skoro obie książki różnią się od siebie, to "On" tym bardziej intryguje - chcę przekonać się, jakie wrażenie wywrze na mnie.
Prześlij komentarz