2016-04-08

"Mędrzec kaźni" Tomasz Kowalski

Wydawca: MG

Data wydania: 17 lutego 2016

Liczba stron: 144

Oprawa: twarda lakierowana

Cena det.: 34,90 zł

Tytuł recenzji: Wokół śmierci

Niepokojąca jest książka Tomasza Kowalskiego, to pewne. Rozczarowuje jednak. Traktuje o zetknięciu się pewnego amerykańskiego dziennikarza z francuskim katem. To spotkanie ma być konfrontacją postaw. Zderzają się ze sobą narcyz i poszukiwacz wrażeń, a efektem rozmowy ma być spektakularny grande finale, który niestety nie jest taki grande, albowiem można go przewidzieć. Tomasz Kowalski najpierw proponuje nam przydługi nieco wykład o historii i użytkowaniu gilotyny. Potem każe być obserwatorem dyskusji światopoglądowej, w której nie padają żadne odkrywcze stwierdzenia, a całość skomponowana jest jako mroczny traktat o pokładach ludzkiego barbarzyństwa i o tym, że lubimy przyglądać się przemocy, nie biorąc za to odpowiedzialności. Do tego dodano oczywiście boski pierwiastek i akademickie rozważania o obecności boga lub jej braku wobec poczynań człowieka, który jako jedyny w historii ewolucji inicjuje destrukcję – tę wokół siebie i tę skierowaną na drugiego człowieka. Zbudowane napięcie ma teatralny charakter. Bohaterowie są bez właściwości – istnieją w poglądach, mówią za nich słowa. Odizolowani od świata zewnętrznego toczą batalię, dyskutując o egzystencjalnym wymiarze kary śmierci i ludzkim na nią przyzwoleniu. Kowalski z pewnością absorbuje uwagę, jednak nie proponuje nam nic wyjątkowego. Jedynie czas zdarzeń wkrada się gdzieś między rozmówców i sygnalizuje, że oto w marcu 1939 roku tyrady Thierry’ego Jacoba to analiza tego, co za chwilę spotka Europę, która zrodziła już potwory gotowe do bezwzględnego niszczenia innych.

„Mędrzec kaźni” to po części moralitet, po części psychodrama. Tekst nadający się do wystawienia na scenie i dlatego nieprzypadkowo polecany na okładce przez ludzi tejże sceny. Trudno jednoznacznie orzec, czy autor prezentuje się tutaj jako moralista, czy jako prowokator. Opowiada o granicach ludzkiego szaleństwa, o drzemiącej w nas pogardzie dla ludzkości, o sile owej ludzkości oraz jej destrukcyjnych zapędach. O tym, że zawsze bierzemy na siebie odpowiedzialność za zgładzenie drugiego człowieka. Bo to przecież książka o socjologicznym statusie ludzkiej śmierci. O tym, kiedy się ją sankcjonuje, co z tego wynika i dlaczego podejmujemy się decydowania o końcu czyjegoś życia. Tomasz Kowalski rozważa pozycję śmierci jako aktu z jednej strony łaski dla uznanych przez społeczeństwo potępieńców, z drugiej jednak – za obecną od zawsze formę barbarzyństwa, w której tkwią ludzka agresja i niefrasobliwe poczucie sprawiedliwości czynionej poprzez zgon kogoś, kogo instytucje społeczne skazują na niebyt. Wszystko w bardzo kameralnej atmosferze, w której czai się sporo niedopowiedzeń. Początkowo nie możemy rozpoznać kierunku, w którym wędrują rozmówcy. Potem ich działania budują spektakularny finał, ale najbardziej przejmujące jest to, co przeczytamy w epilogu. Jest to zatem powieść przyciągająca uwagę aż do ostatniej strony. Czy jednak zmuszająca do jakichś nowych, odkrywczych wniosków?

Steven Mulford przybywa do Paryża z zamiarem napisania sensacyjnego artykułu. Został wybrany do przeprowadzenia wywiadu z człowiekiem, który we francuskiej stolicy pozbawił życia blisko czterysta osób. Mulford liczy na efektowne wyznania. Trupy, lochy, bezwzględność gilotyny. To z pewnością będzie coś. Nie spodziewa się, co przygotował dla niego Thierry Jacob. Siedemdziesięciolatek bowiem chce być aktorem z jednoosobową publicznością. Chce zaskoczyć swojego gościa, zmusić go do pewnych rozmyślań… ale nie tylko do tego. Mulford jest zwolennikiem kary śmierci i nosi w sobie wewnętrzne przekonanie, że każdego skazanego prawomocnym wyrokiem można pozbawić życia, bo zostało to usankcjonowane. Jacob sprawia wrażenie sympatycznego pedanta i smakosza, który zaczyna opowiadać o tym, że przede wszystkim wierzy w ludzi. To początek przewrotnej gry, w której ludzkość będzie pewną kartą przetargową. Rozmowa toczyć się będzie wokół tematu ludzkiej odpowiedzialności za zło i okrucieństwo. Amerykański dziennikarz straci rezon, kiedy zorientuje się, że stał się ofiarą pewnej przewrotnej gry.

Tomasz Kowalski opowiada o tym, jakie oblicza może mieć przemoc, ale także autoagresja. Motywy postępowania Jacoba są nieco enigmatyczne, niemniej ten specyficzny bohater chce udowodnić kilka tez. Robi to w sposób afektowany i nadmiernie teatralny, przez co odnosimy wrażenie, iż nie jest człowiekiem, lecz światopoglądem – co już zaznaczyłem. Mulford ma w sobie sporą dozę naiwności. Jego porządek postrzegania świata w łatwy sposób można zniszczyć, a Jacob wykorzystuje tę okazję także po to, by zaskoczyć własną formą sprzeciwu wobec ludzkiego okrucieństwa. Kowalski ukazuje czytelnikowi, jak łatwo możemy usankcjonować w sobie bestialstwo i z jaką swobodą obnosimy się z nim, łącząc choćby z poczuciem poczciwości czy dbania o przyszłość rozwoju cywilizacyjnego.

Myślę, że to książka zmuszająca do osobistych rozważań na temat nie tylko kary śmierci, ale również sytuacji uwalniających z nas pokłady emocji i działań, których często się wstydzimy, nie biorąc za nie odpowiedzialności. Mędrzec kaźni” jest opowieścią o filozofii śmierci i o dramatyzmie ludzkiego istnienia. O tym, że często wspieramy się skrajnościami i zazwyczaj budujemy swój światopogląd na opiniach stworzonych przez innych na potrzeby zachowania tak zwanego ładu społecznego. Jacob przez lata był ostatnim ogniwem wymiaru sprawiedliwości. Mulford stoi po stronie opiniotwórczej gazety, która wyznacza standardy tego wymiaru. Ich rozmowa to konfrontacja dwóch zasadniczo różnych postaw i jednej bezradności wobec śmierci, którą zadajemy sobie sami. Wszystko dzieje się tuż przed tym, gdy kaci i ofiary zapełnią europejski kontynent, czyniąc z niego miejsce najstraszliwszego przelewu krwi w XX wieku. Kowalski ostrzega i przestrzega. Zmusza nas do konfrontacji z istotą ludzkiego zła – robi to w formie dysputy światopoglądowej, ale jego bohaterowie od słów przechodzą też do czynów. Rozmówcy Kowalskiego nie zdają sobie sprawy z tego, że stoją u progu czasu, po upływie którego dyskusje na temat zła w ludziach, na temat przemocy i terroru nabiorą być może innego znaczenia. Tymczasem konfrontują się ze sobą lęk, ciekawość, pewność siebie, szaleństwo, niebezpieczny egoizm i równie niebezpieczna naiwność. Ta teatralna proza z pewnością pozostaje w pamięci. Szkoda tylko, że nie pozostawi w niej wrażenia, iż o mrocznych stronach ludzkiej natury przeczytało się coś nowego i innego niż w dziełach wielkich myślicieli – od Katona Starszego począwszy, bo do niego odwołuje się Jacob. Ciekawy pomysł, ale także pewien niewykorzystany potencjał tego pomysłu. Szkoda, bo to mogłaby być naprawdę zaskakująca powieść.

Brak komentarzy: