Wydawca: FORMA
Data wydania: 21 marca 2016
Liczba stron: 94
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 25 zł
Tytuł recenzji: Podsłuchane, podejrzane
Książka Wojciecha Klęczara
to wyjątkowy przewodnik. Przedstawia specyficzną topografię Krakowa – chodzi o
miejsca, po których pozostały jedynie ślady w pamięci, i o biografie ludzi,
którzy swą tożsamość oparli na poglądach, planach, marzeniach oraz utopijnych
wizjach. Można zatonąć w tej prozie,
prowadzącej śladami kultowych krakowskich knajp, ale także wyprowadzającej nas
gdzieś na peryferie – niekoniecznie miejskie, te bardziej ludzkie. Tam
przycupnęli ci, którym nigdy się nie spieszy i nigdy nie spieszyło.
Rzeczywistość ich uwiera, a o nich samych świadczy niemoc. Liczne błędy, które
nie przyniosły właściwego doświadczenia życiowego, i przekonanie, że kwintesencja
życia skryta jest gdzieś między kolejnymi drinkami, kolejnymi rozmowami o
planowaniu. Działanie ogranicza się do obserwacji i słuchania. Narrator „Wielopola”
umie słuchać uważnie. Dużo uważniej niż inni. Sam tonie w historiach obcych
ludzi, by pozbyć się niepokojącego wrażenia, że stale coś go omija i że
powinien być w zupełnie innym miejscu, stanowić o sobie na innych zasadach.
Klęczar pozwala nam zapoznać się z biografiami bez drogi i bez perspektywy. Z
ludźmi, którym rozmył się azymut i stało się to z co najmniej kilku powodów.
Łączy to wszystko z miejscami ważnymi dla życiowych minimalistów. Ze
wspomnieniami tych miejsc, które odeszły lub zamarły – poddały się
komercjalizacji, drożeniu życia, jego pędowi i zmianom brutalnie zaburzającym
życie wędrowców bez celu.
„Wielopole”
to książka powstała z podsłuchiwania i przyglądania się światu ciem barowych
oraz ludzi, którzy przed rzeczywistością kryją się w knajpianym półmroku. Autor
jest kronikarzem epoki, która minęła. Czasu sprzed egzaltowanych
emo czy dynamicznych hipsterów. Czasu, kiedy… miało się czas na wszystko, co
dzisiaj jest tylko złudzeniem, trwa chwilę, nie sprzyja intensyfikacji uczuć, umyka
zbyt szybko. Bohaterowie Klęczara mieli w życiu czas na wszystko. Przede
wszystkim na tego życia rozważanie. Podejmowane przez nich działania to
rozpaczliwe próby wbicia się w uporządkowany świat, który nie znosi nudy i
pustki. A przecież właśnie one nasilają się wtedy, kiedy potrzebny jest kolejny
kufel piwa, kolejny niemy rozmówca, następna czynna całodobowo knajpa.
Odwlekanie powrotu do świata spoza jej rejonu to jedna z charakterystycznych
cech ludzi, dla których wygodne jest odkładanie spraw i zobowiązań na później.
Boją się ich, albowiem boją się utraty tej namiastki niezależności, którą daje
czas odmierzany przez następne drinki, jałowe rozmowy, substytuty bliskości z
innymi ludźmi.
Klęczar
opowiada o opresyjnym charakterze zobowiązań. O tym, że nie mamy na nie siły,
nie jesteśmy gotowi do uporządkowanego życia. A jednak wszyscy starają się
nadać mu sens. Czy będzie to skończony już na wstępie
postmodernistyczny pisarz, czy groteskowa działaczka –feministka, czy może
więzień śniący o życiowym spełnieniu albo szeregowy marzący o tym, by wydostać
się z koszar. Autor „Wielopola” konfrontuje swoich bohaterów z tymi przejawami
życia społecznego, z którymi nie jest im po drodze. Szukają sensu w inny
sposób. Nazywają swoje stany różnie – melancholią, wspomnianą już nudą,
egzystencjalną biernością czy brakiem gotowości na zmiany. Klęczar obrazuje
dramat ludzi chcących za wszelką cenę zatrzymać czas, bo ten, który minął,
doświadczył ich nad wyraz boleśnie i mają ochotę zrobić sobie przerwę od bycia
dyspozycyjnym, potrzebnym czy nawet zauważalnym.
Na ile ta narracja wypływa z
osobistych doświadczeń autora, jest jego prywatną sprawą. Jego świat
przedstawiony to bardzo realistyczna fikcja literacka. To jest coś, co nadal
się dzieje i będzie się działo, bo nie każdy jest gotowy do zmian i nie każdego
stać na to, by pożegnać swe wewnętrzne ograniczenia, te okrutne upiory
uniemożliwiające wędrowanie naprzód. Dlatego „Wielopole” to proza wędrówki
gdzieś do wewnątrz. Klęczar dotyka spraw
trudnych i wstydliwych, ale przede wszystkim stara się zaprezentować
panoramiczny obraz ludzi, którzy z różnych powodów znaleźli się na życiowym
marginesie. Penetrowanie tego marginesu idzie w parze ze wspomnieniami
czaru miejsc, które dzisiaj gromadzą być może inne audytorium albo nie gromadzą
go wcale, bo czas uporał się z nimi, zatarł, pożegnał bez możliwości powrotu.
Wojciech Klęczar powraca
jednak. Do tego czasu, którego struktura była inna niż obecnie. Gdzie można
było pozwolić sobie na zagubienie. Co więcej, utknąć w nim na dłuższą, czasem
bardzo długą chwilę. To także książka o tym, czym są doświadczenia pracy
barmana oraz jakie trzeba mieć predyspozycje, by tę pracę wykonywać dłużej.
Barmani i kelnerzy – prawdziwi spowiednicy. Słuchają o sprawach wstydliwych i
smutnych. Empatia musi iść w parze z pewną dozą zdrowego rozsądku, by z potoku
słów wyłuskać najważniejsze, a nieistotne pominąć milczeniem. Autor uchyla
drzwi do świata, którego wielu się wstydzi, bo knajpa to zawsze miejsce
ujawniania skrytych frustracji. Siedzimy obok siebie nadzy i nie pojmujemy, że
kolejny łyk alkoholu obnaża nas jeszcze bardziej. Autor interesuje się tym czasem
i tymi rozmowami, o których ci uporządkowani potem chcą zapomnieć. Ci, którym
do porządku daleko, zapominają na siłę. „Wielopole” jest bowiem o tym, czego
się wstydzimy, i o potrzebie wyznań, dla których brakuje czasu albo jest to
zawsze czas niewłaściwy.
To
książka o życiowych utratach, z którymi trudno się pogodzić. O perspektywach,
jakie roją się w pijanym widzie, oraz o tych, które umykają gdzieś poza naszą
świadomością. To opowieść o ludziach stale czekających na jakąś odmianę. Nigdy
na nią niegotowych. Literacki hołd złożony tym, których się nie
rozumie i wobec których utrzymuje dystans. To także książka wspomnieniowa.
Krakowska dusza knajp, barów mlecznych, uliczek oświetlanych promieniami
wschodzącego słońca. Opowieść o tym, że każdy nadchodzący dzień nie przynosi
nadziei, lecz wzmacnia lęki. Narracja o ludzkiej niedoskonałości, która
powoduje, że czasem chce się być zdystansowanym do wszystkiego. Mieć wszystko w
nosie. Usankcjonować swoje malkontenctwo i nadać mu znamiona pewnej filozofii.
To przykład literatury
lojalnej wobec tych, dla których życie to czasem wyimaginowany świat
nabierający kolorytu i wyraźniejszych kształtów po kolejnym łyku alkoholu albo
kolejnej barmańskiej aprobacie, by mówić dalej. Czy możliwe jest czułe
portretowanie życiowej bezradności? Wojciechowi Klęczarowi się to udaje. „Wielopole” to ukłon w stronę czasu
przeszłego i w stronę ludzi, dla których wszystko mieści się w przeszłości.
Takie książki uświadamiają, że wielokrotnie każdy z nas może być życiowym
rozbitkiem, ale tylko niektórzy mogą to celebrować. Siłą tej prozy są
sugestywne opisy miejsc i krajobrazy życia wewnętrznego ludzi skazanych na
bierność i porażkę. Silnych jednak siłą swoich przekonań. I nadziei. Bo – jak
pokazuje budujące zakończenie – jest jednak w życiu coś pewnego. Jest dla
każdego jakaś bezpieczna przystań, ale wielu nie potrafi w niej zacumować.
PATRONAT MEDIALNY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz