2016-04-11

"Wielopole" Wojciech Klęczar

Wydawca: FORMA

Data wydania: 21 marca 2016

Liczba stron: 94

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 25 zł

Tytuł recenzji: Podsłuchane, podejrzane

Książka Wojciecha Klęczara to wyjątkowy przewodnik. Przedstawia specyficzną topografię Krakowa – chodzi o miejsca, po których pozostały jedynie ślady w pamięci, i o biografie ludzi, którzy swą tożsamość oparli na poglądach, planach, marzeniach oraz utopijnych wizjach. Można zatonąć w tej prozie, prowadzącej śladami kultowych krakowskich knajp, ale także wyprowadzającej nas gdzieś na peryferie – niekoniecznie miejskie, te bardziej ludzkie. Tam przycupnęli ci, którym nigdy się nie spieszy i nigdy nie spieszyło. Rzeczywistość ich uwiera, a o nich samych świadczy niemoc. Liczne błędy, które nie przyniosły właściwego doświadczenia życiowego, i przekonanie, że kwintesencja życia skryta jest gdzieś między kolejnymi drinkami, kolejnymi rozmowami o planowaniu. Działanie ogranicza się do obserwacji i słuchania. Narrator „Wielopola” umie słuchać uważnie. Dużo uważniej niż inni. Sam tonie w historiach obcych ludzi, by pozbyć się niepokojącego wrażenia, że stale coś go omija i że powinien być w zupełnie innym miejscu, stanowić o sobie na innych zasadach. Klęczar pozwala nam zapoznać się z biografiami bez drogi i bez perspektywy. Z ludźmi, którym rozmył się azymut i stało się to z co najmniej kilku powodów. Łączy to wszystko z miejscami ważnymi dla życiowych minimalistów. Ze wspomnieniami tych miejsc, które odeszły lub zamarły – poddały się komercjalizacji, drożeniu życia, jego pędowi i zmianom brutalnie zaburzającym życie wędrowców bez celu.

„Wielopole” to książka powstała z podsłuchiwania i przyglądania się światu ciem barowych oraz ludzi, którzy przed rzeczywistością kryją się w knajpianym półmroku. Autor jest kronikarzem epoki, która minęła. Czasu sprzed egzaltowanych emo czy dynamicznych hipsterów. Czasu, kiedy… miało się czas na wszystko, co dzisiaj jest tylko złudzeniem, trwa chwilę, nie sprzyja intensyfikacji uczuć, umyka zbyt szybko. Bohaterowie Klęczara mieli w życiu czas na wszystko. Przede wszystkim na tego życia rozważanie. Podejmowane przez nich działania to rozpaczliwe próby wbicia się w uporządkowany świat, który nie znosi nudy i pustki. A przecież właśnie one nasilają się wtedy, kiedy potrzebny jest kolejny kufel piwa, kolejny niemy rozmówca, następna czynna całodobowo knajpa. Odwlekanie powrotu do świata spoza jej rejonu to jedna z charakterystycznych cech ludzi, dla których wygodne jest odkładanie spraw i zobowiązań na później. Boją się ich, albowiem boją się utraty tej namiastki niezależności, którą daje czas odmierzany przez następne drinki, jałowe rozmowy, substytuty bliskości z innymi ludźmi.

Klęczar opowiada o opresyjnym charakterze zobowiązań. O tym, że nie mamy na nie siły, nie jesteśmy gotowi do uporządkowanego życia. A jednak wszyscy starają się nadać mu sens. Czy będzie to skończony już na wstępie postmodernistyczny pisarz, czy groteskowa działaczka –feministka, czy może więzień śniący o życiowym spełnieniu albo szeregowy marzący o tym, by wydostać się z koszar. Autor „Wielopola” konfrontuje swoich bohaterów z tymi przejawami życia społecznego, z którymi nie jest im po drodze. Szukają sensu w inny sposób. Nazywają swoje stany różnie – melancholią, wspomnianą już nudą, egzystencjalną biernością czy brakiem gotowości na zmiany. Klęczar obrazuje dramat ludzi chcących za wszelką cenę zatrzymać czas, bo ten, który minął, doświadczył ich nad wyraz boleśnie i mają ochotę zrobić sobie przerwę od bycia dyspozycyjnym, potrzebnym czy nawet zauważalnym.

Na ile ta narracja wypływa z osobistych doświadczeń autora, jest jego prywatną sprawą. Jego świat przedstawiony to bardzo realistyczna fikcja literacka. To jest coś, co nadal się dzieje i będzie się działo, bo nie każdy jest gotowy do zmian i nie każdego stać na to, by pożegnać swe wewnętrzne ograniczenia, te okrutne upiory uniemożliwiające wędrowanie naprzód. Dlatego „Wielopole” to proza wędrówki gdzieś do wewnątrz. Klęczar dotyka spraw trudnych i wstydliwych, ale przede wszystkim stara się zaprezentować panoramiczny obraz ludzi, którzy z różnych powodów znaleźli się na życiowym marginesie. Penetrowanie tego marginesu idzie w parze ze wspomnieniami czaru miejsc, które dzisiaj gromadzą być może inne audytorium albo nie gromadzą go wcale, bo czas uporał się z nimi, zatarł, pożegnał bez możliwości powrotu.

Wojciech Klęczar powraca jednak. Do tego czasu, którego struktura była inna niż obecnie. Gdzie można było pozwolić sobie na zagubienie. Co więcej, utknąć w nim na dłuższą, czasem bardzo długą chwilę. To także książka o tym, czym są doświadczenia pracy barmana oraz jakie trzeba mieć predyspozycje, by tę pracę wykonywać dłużej. Barmani i kelnerzy – prawdziwi spowiednicy. Słuchają o sprawach wstydliwych i smutnych. Empatia musi iść w parze z pewną dozą zdrowego rozsądku, by z potoku słów wyłuskać najważniejsze, a nieistotne pominąć milczeniem. Autor uchyla drzwi do świata, którego wielu się wstydzi, bo knajpa to zawsze miejsce ujawniania skrytych frustracji. Siedzimy obok siebie nadzy i nie pojmujemy, że kolejny łyk alkoholu obnaża nas jeszcze bardziej. Autor interesuje się tym czasem i tymi rozmowami, o których ci uporządkowani potem chcą zapomnieć. Ci, którym do porządku daleko, zapominają na siłę. „Wielopole” jest bowiem o tym, czego się wstydzimy, i o potrzebie wyznań, dla których brakuje czasu albo jest to zawsze czas niewłaściwy.

To książka o życiowych utratach, z którymi trudno się pogodzić. O perspektywach, jakie roją się w pijanym widzie, oraz o tych, które umykają gdzieś poza naszą świadomością. To opowieść o ludziach stale czekających na jakąś odmianę. Nigdy na nią niegotowych. Literacki hołd złożony tym, których się nie rozumie i wobec których utrzymuje dystans. To także książka wspomnieniowa. Krakowska dusza knajp, barów mlecznych, uliczek oświetlanych promieniami wschodzącego słońca. Opowieść o tym, że każdy nadchodzący dzień nie przynosi nadziei, lecz wzmacnia lęki. Narracja o ludzkiej niedoskonałości, która powoduje, że czasem chce się być zdystansowanym do wszystkiego. Mieć wszystko w nosie. Usankcjonować swoje malkontenctwo i nadać mu znamiona pewnej filozofii.

To przykład literatury lojalnej wobec tych, dla których życie to czasem wyimaginowany świat nabierający kolorytu i wyraźniejszych kształtów po kolejnym łyku alkoholu albo kolejnej barmańskiej aprobacie, by mówić dalej. Czy możliwe jest czułe portretowanie życiowej bezradności? Wojciechowi Klęczarowi się to udaje. Wielopole” to ukłon w stronę czasu przeszłego i w stronę ludzi, dla których wszystko mieści się w przeszłości. Takie książki uświadamiają, że wielokrotnie każdy z nas może być życiowym rozbitkiem, ale tylko niektórzy mogą to celebrować. Siłą tej prozy są sugestywne opisy miejsc i krajobrazy życia wewnętrznego ludzi skazanych na bierność i porażkę. Silnych jednak siłą swoich przekonań. I nadziei. Bo – jak pokazuje budujące zakończenie – jest jednak w życiu coś pewnego. Jest dla każdego jakaś bezpieczna przystań, ale wielu nie potrafi w niej zacumować.


PATRONAT MEDIALNY

Brak komentarzy: