2016-04-01

"Tysiąc róż" Magda Rem

Wydawca: Prószyński i S-ka

Data wydania: 3 marca 2016

Liczba stron: 384

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 34 zł

Tytuł recenzji: Trup wielce dwuznaczny

Powieść Magdy Rem stanowi bardzo miłe zaskoczenie w zalewie kryminałów, thrillerów i powieści z dreszczykiem, które potrafią intrygować tylko we fragmentach, ewentualnie budują fabułę na wiarygodnych motywacjach bohaterów, ich samych porzucając potem w wirze niekoniecznie atrakcyjnych dla czytelnika wydarzeń. „Tysiąc róż” to książka inna na wiele sposobów. Oryginalny pomysł wcale nie jest skradziony z Hitchcockowskiej „Psychozy”. Tym, którzy przez moment uwierzą, że narracja ta jest kopią znanego thrillera, autorka dość szybko utrze nosa. Myślę, że nie tylko w tym przypadku. Rem napisała powieść pełną dwuznaczności. Niespokojną już od samego początku, zmuszającą do wytężonej uwagi, zgrabnie budującą atmosferę napięcia. Odnosi się chwilami wrażenie, że kilka perspektyw i niejedna rzeczywistość zlewają się tu ze sobą. Trudno odnaleźć moment kluczowy dla interpretacji książki. Trudno jednoznacznie w nią uwierzyć, ale i nie sposób nie zadać sobie pytania o to, jakim więzieniem może być związek dwóch osób, jak bardzo opresyjny kształt przyjmą ich relacje i gdzie właściwie pojawia się słowo lub gest za dużo, by zrujnować szczęście, a partnerów uwięzić w toksycznej klatce.

Była sobie kiedyś pewna pisarka. Niezbyt ambitna, ale doskonale znająca się na marketingu, niebywale pomysłowa i inteligentna na tyle, by czytadła czynić bestsellerami. Był także jej mąż, który projektował okładki do książek i od pewnego czasu zastanawiał się, czy jego żona żyje światem realnym, czy też może tkwi w konglomeracie swoich fikcji literackich, czyniąc małżeńskie pożycie przerażającym i trudnym. Teraz można śmiało i bez poczucia, że zostanie się oskarżonym o spojlerowanie, napisać, iż mąż zabija żonę. Jeśli ktoś zacznie się zastanawiać nad tym, co ostatecznie popchnęło go do morderstwa, szybko się pogubi. Magda Rem uśmierca główną bohaterkę i dopiero wtedy czyni swą powieść nad wyraz enigmatyczną. Dowiemy się bowiem przede wszystkim tego, jak wcześniej wyglądał związek Michała i Elżbiety, szukając w odkrywanych przez autorkę ponurych kadrach z ich życia odpowiedzi na pytania, których nie będziemy w stanie stawiać jednoznacznie.

Małżeńska makabreska to przede wszystkim zadawane sobie rany, nieustanne złośliwości, teatralne gesty i mnożące się objawy tego, iż jedno ma drugiego serdecznie dosyć. To nie jest jednak powieść o klasycznym rozpadzie związku. Nie jest to bowiem thriller, w którym możemy jasno wyznaczyć opozycję ofiary i mordercy. Dlaczego tak się dzieje, skoro wiadomo, że to Michał zabił, a martwe ciało Elżbiety stanowi bolesny dowód tego, że życie jednego z nich dobiegło końca, a drugiego niejako zakrzywiło się w czasoprzestrzeni? Magda Rem fantazjuje nie tylko o ludzkich odruchach, gdy bronimy się przed krzywdą, niesprawiedliwością czy odtrąceniem. Ona przede wszystkim odmalowuje obraz niezwykłej miłości. Takiej do grobowej deski – można by powiedzieć, ale nie wypada, gdy jedno pozbawia życia drugiego.

Michał zmaga się z traumą śmierci już od dawna. Przypadek sprawił, że to jego brat, a nie on stracił życie w absurdalnej sytuacji w ogrodzie zoologicznym. Michał oswoił śmierć, jednakże starał się wyjść jej naprzeciw oraz udowodnić, że jego siła walki o życie przetrwa wszystko. Stracił jednak siłę i motywację, by walczyć o swój związek. Bohater określa swoje małżeństwo jako tkwienie w czymś niewyobrażalnym. Niewyobrażalnie męczącym czy niewyobrażalnie dobrze funkcjonującym mimo złośliwości, inwektyw, iluzji poczucia bezpieczeństwa czy wciąż męczących półsłówek? Wydaje się, że na pewnym etapie wspólnego pożycia Michał i Elżbieta są dla siebie wrogami, którzy zdolni są do wszystkiego. Co tak naprawdę dzieje się wówczas, gdy jedno z nich traci życie? Jak to się stało, że oboje pozwolili sobie w związku najpierw na rysy, potem wyraźne pęknięcia, a w końcu na dramatyczny finał, bo we dwoje nie mogą już żyć razem?

Okazuje się, że Elżbieta zostawia po sobie dość uciążliwy spadek, jakim jest jej niedokończona powieść pod tytułem… „Tysiąc róż” właśnie. Te kwiaty w fabule Elżbiety mają znamionować oddanie, ale niosą w sobie także groźbę. Michał poznaje świat, w którym nieżywa żona ukryła niejedną zagadkę. Co stanie się z tą powieścią? Czy Elżbieta naprawdę nie napisze jej do końca? U Rem pojawia się coraz więcej zagadek. Wszystkie je kształtuje ta niespokojna ambiwalencja uczuć, ten dynamiczny kontrast między oddaniem a unicestwieniem. W gruncie rzeczy to powieść o miłości, ale jaka jest jej siła i przeciw czemu się obraca?

Magda Rem opisuje nie tylko to, co może rozsadzać związek małżeński, ale także – a może przede wszystkim – to, co go cementuje. Jeśli uda się zgrabnie oddzielić fantazje od rzeczywistości i naprawdę poczuć ból istnienia tych dwojga, dotrze do nas niejedna niewygodna prawda, której na początku lektury nie sposób było sobie wyobrazić. Tysiąc róż” to powieść o sile przywiązania, która na mocy pewnych zbiegów okoliczności staje się siłą destrukcji związku. Związku jednak bardzo silnego. Wspólne pięć lat zmieniło małżonków. Zmienia się też nasza recepcja książki. To nie jest tak, że śledzimy jedynie zagubionego w sobie Michała, który usiłuje ukryć zwłoki żony. Miłość u Rem ewoluuje i poddaje się destrukcji, ale nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co stanie się potem. Mamy trupa, to pewne. Mierzymy się jednakże z wieloma dylematami natury moralnej. A może ze zwykłym strachem, zachowawczością? W tym wszystkim jest wiele emocji. Gdzieś kryje się miłość. Nieprzypadkowo historię poznaje ten, który w miejscu domu, gdzie doszło do zbrodni, próbuje stworzyć sielską atmosferę uroczego pensjonatu.

U Magdy Rem nic nie jest urocze, ale nic też jednoznacznie brutalne, złe, okrutne czy podłe. Świetnie czyta się książkę, która zmienia punkt widzenia i ostatecznie pozostawia w pewnego rodzaju zagubieniu. Bo co tak naprawdę się wydarzyło na kartach tej powieści? Przewrotna, inteligentnie skonstruowana i frapująca narracja o mrokach ludzkiej natury oraz sposobach walczenia z własnymi demonami.

Brak komentarzy: