Wydawca: Książkowe
Klimaty
Data wydania: 15 września 2016
Liczba stron: 288
Tłumacz: Izabela Zając
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Bez miłości
Monika Kompaníková stworzyła
powieść zaangażowaną w tematykę społeczną, przejmującą historię braku
prawdziwych relacji między matkami a córkami, ale przede wszystkim książkę, w
której dziecięca czułość i wrażliwość zderzają się z bezkompromisowym życiem. Z
tymi jego formami, które wymuszają szybkie dorastanie, pożegnanie z pragnieniem
bycia zaopiekowanym. Bo „Piąta łódź” to historia deficytu miłości i opowieść
zastanawiająca się nad motywacjami aktu dziecięcej ucieczki. Dlaczego dziecko
zrywa z domem, w którym albo czuje się nieobecne i pomijane, albo też tkwi w
nadmiarze opiekuńczości i nie może samodzielnie się rozwijać? Dlaczego matka
popada w dwie skrajności – bezwzględną obojętność wobec dziecka albo toksyczną
nadopiekuńczość, w której pojawiają się także szantaże emocjonalne, a mały
człowiek wrasta w egocentryzm? Kompaníková
chce opowiedzieć o świecie, w którym ramy bezpieczeństwa rozpadają się, tworząc
patologiczny chaos, ale także rzeczywistość kompulsywnego poszukiwania
jakiejkolwiek formy bliskości. To książka portretująca dwa pokolenia kobiet
żyjących bez miłości i dziecko obarczone odpowiedzialnością za to, co wydarzyło
się wcześniej, zamknęło matkę i córkę w kleszczach zależności i układów, bez
czułości, bez emocjonalnych więzi.
Jarka musi poradzić sobie
sama. Z codziennością, własnymi emocjami, oczekiwaniami względem nieobecnej
matki i życiem piszącym zaskakująco trudne dla dziecka scenariusze.
Obserwowała, w jaki sposób babka Irena traktowała swoją córkę, i widzi, że
teraz sama traktowana jest przez Lucię w ten sposób. Bycie matką Lucia
kwestionuje na wielu możliwych poziomach, ale przede wszystkim poprzez bunt
wobec nomenklatury – zakazuje Jarce nazywania siebie matką. Dziecko poczęło się
przypadkiem i potem już tylko przypadek rządzi jego wychowaniem. Jarka tuła się
z matką po różnych miejscach, aż w końcu trafia do domu babki. Irena, porzucona
przed laty przez męża i zawstydzona wczesnym macierzyństwem córki, także
zakazuje Jarce nazywania jej wprost – babką. Dziewczynka obserwuje, jak kobiety w jej rodzinie dzielą się tylko
wspólną przestrzenią, coraz bardziej oddalając od siebie emocjonalnie. Jarka
wie, że na Lucii nie można polegać. Wie, że nie jest jej dane dzieciństwo.
Ta cała normalność podglądana na podwórku, gdy Jarka patrzy na inne dzieci –
doceniane i kochane. Jej dom to chaos, przemoc i niesprawiedliwość. Wieczne
imprezy, rozpaczliwy hedonizm matki. Lucia chce wyrwać z życia to, czego nie
zdążyła wyrwać. Została matką jako nastolatka. To był dla niej stygmat. Córka
istnieje obok jako byt niezależny. A jednocześnie wciąż bojący się opuszczenia
i samotności. Jarka wrośnie w samotność, bo nie pozostaje jej nic innego niż
ucieczka w świat snów. Tam pojawiają się łodzie. Przestrzenie, które mogą dać
zapomnienie, ukołysać, uspokoić. Czy dziewczynka znajdzie własną łódź? Czy
będzie gotowa na to, by poczuć choć odrobinę szczęścia w życiu naznaczonym
ciągłą obojętnością i brakiem troski?
Kompaníková
serwuje nam krótkie rozdziały zawierające strzępy wspomnień. Rozrzucone jak
przedmioty w domu Lucii i jak uczucia, których nikt nie był w stanie określić.
Jarka jest już w wieku matki i odtwarza te wydarzenia, które z jej punktu
widzenia były ważne. Przede wszystkim obrazuje macierzyństwo niedoskonałe.
Zadaje fundamentalne pytanie, wobec którego wszystkie opisy będą w swoistej
kontrze. Mama jest zawsze wiadoma,
prawda? Doświadczenia Jarki wywołają w niej reakcję pełną paradoksów i
zaskakującą czytelnika. Skoro nie poczuła obok siebie matki, sama postanawia
nią zostać. Dla chłopca, który uciekł z domu – kierowany zupełnie innymi
powodami niż Jarka opuszczająca dom z ulgą, oraz dla niemowląt, bliźniaków.
Altanka odziedziczona po dziadku będzie dla Jarki bezpieczną przystanią, w
której może odnaleźć własną łódź. Może wobec Krystiana i bliźniąt być tą
odpowiedzialną i ważną osobą, której brakło w jej otoczeniu.
Monika
Kompaníková rozprawia o tym, jak bardzo traumatyczne dla dziecka są podstawowe
braki – brak życiowej stabilizacji, pewności uczuć, świadomości bycia
potrzebnym – i zagubienie podstawowych pojęć, dzięki którym można wtapiać się w
normalność. Tę normalność, której nie zaakceptowały
najpierw Irena, potem Lucia, obie wyobcowane, wrogie sobie, walczące ze sobą na
różnych frontach. Matka Jarki z nią nie walczy, tylko ją ignoruje. Dziecko musi
stworzyć sobie zastępczy świat, w którym będzie ważne – niekoniecznie już jako
dziecko. Bo przecież dzieciństwo Jarki z jednej strony nie istnieje, z drugiej
jednak – wciąż boleśnie daje o sobie znać, kiedy bohaterka widzi i opisuje
chaotyczny świat swojej matki z perspektywy kogoś, komu potrzebny jest porządek,
potrzebna pewna stałość, gwarancja bezpieczeństwa.
„Piąta
łódź” to historia słabości matki i siły córki. Tylko pozornie. Wszystkie
kobiety tego świata bez mężczyzn są zdruzgotane tym, iż życie nie dało im
możliwości pewnej beztroski i swobody. Lucia porzucona przez ojca
w wieku dwóch lat nie chce nawet ustalić, kto mógłby być ojcem Jarki. Ta
natomiast garnie się do mężczyzny, który gwarantuje jej pewien ład i jest
jedyną osobą będącą w stanie jej wysłuchać. Irena i Lucia nie chciały powalczyć
o spokój, bo spalały się w ciągłych walkach. Jarka chce od tego uciec.
Otwierające powieść sceny ukazują jej specyficzną wrażliwość na łonie przyrody.
Jej osobność i samotność znamionującą chęć uciekania w sferę marzeń, także w
przestrzeń niepokojących często snów. Kompaníková sugeruje, że nie ma
odpowiedniego czasu ani miejsca na dojrzałe macierzyństwo. To kwestia
wewnętrznej gotowości na przejęcie odpowiedzialności za drugiego człowieka.
Zabrakło jej Irenie oraz Lucii. Czy uda się ją odnaleźć Jarce?
Sportretowana rodzina bez
więzi emocjonalnych to nie tylko obraz patologii lub nieszczęścia. To także
wynik złożonych okoliczności, które powodują, iż kobieta nie tyle traci
instynkt macierzyński, ile nigdy go w sobie nie czuje, borykając się tylko i
drażniąc z faktem posiadania dziecka. Świat opresji zbudowany został w życiu
Ireny i Lucii na nieco innych zasadach. Zawsze jednak wszystko zaczynało się od
odrzucenia. Dostaje je w spadku także Jarka. Być może w trzecim pokoleniu
odtrącenie nie będzie stygmatem przekazywanym dalej, lecz przekuje się w siłę,
by dać czułość komuś innemu. „Piąta
łódź” to bowiem historia samotnego wędrowania przez życie, w którym nie zaznało
się żadnej formy bliskości i chce się ją stworzyć bez względu na wszystko. Z
różnymi tego konsekwencjami. Nie ma u Moniki Kompaníkovej sentymentalizmu,
jej bohaterki nie płaczą, nie załamują rąk. Nie starają się także nazwać swego
wyobcowania czy zrobić czegokolwiek, aby przestać odczuwać niechęć i agresję.
Jarka to symboliczna figura dziecięcego wykluczenia, za którym stoi chęć, by
zbudować świat jakichkolwiek ciepłych relacji. Autorka podkreśla, że patologia
uczuć wcale nie musi być dziedziczna. Dostrzega jednocześnie, jak trudno jest
iść przez życie z deficytem czułości i zainteresowania. Jej powieść to
świadectwo czasu, w którym więzi społeczne ulegają degradacji, a poczucie wyobcowania
niesie w sobie ryzyko braku odpowiedzialności za drugiego człowieka. Ważna i
skłaniająca do dyskusji książka.
PATRONAT MEDIALNY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz