2016-10-03

"Osaczenie" Carl Frode Tiller

Wydawca: Wydawnictwo Literackie

Data wydania: 15 września 2016

Liczba stron: 368

Tłumacz: Maria Gołębiewska-Bijak

Oprawa: twarda

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: W oczach innych

Trzy perspektywy patrzenia na świat i ta czwarta, do odbudowy, zamknięta w dosyć enigmatycznej amnezji. Trzy rozprawy z rzeczywistością – norweską prowincją, socjalizmem i kapitalizmem, z rozdźwiękiem między marzeniami a realnym światem i dwoma formami życia, awangardową i artystyczną oraz tą pragmatyczną, mocno osadzoną w trybach tak zwanego normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Trzy głębokie spojrzenia na relacje, które ewoluując, spychają w nieznośną samotność i wyobcowanie. Powieść epistolarna i klasyczny trójdzielny dramat gotowy do wystawienia na scenie. Mroczna powieść obyczajowa o tajemnicach, które wydobywają z nas inni, oraz książka o kilku aspektach inności, o buncie wobec życia i szantażach, jakie stosujemy, by poczuć je bardziej intensywnie. Carl Frode Tiller czytelnie nawiązuje do teorii solipsyzmu, ale przede wszystkim podkreśla to, co wpaja nam każda solidnie prowadzona terapia – nasze myśli nie są rzeczywistością. Ludzka intencjonalność jest subiektywna. Żyjemy w światach równoległych i nie pozwalamy pozostałym na dostęp do naszej psychiki. Tak, „Osaczenie” jest świetnie rozpisanym na dramatyczne głosy traktatem o widzeniu świata i innych ludzi. Nie zgodzę się z tym, że norweskość tej książki ma być jakąś cechą dystynktywną, bo choć miasteczko Namsos może się w niej przejrzeć niczym w zwierciadle i przy tym przeglądaniu wzdrygnąć czasem z obrzydzenia, to jednak Tiller nakreślił nam narrację o znaczeniu symbolicznym, wychodzącym gdzieś ponad geograficzną lokację. To powieść o tym, kim się stajemy w oczach innych i jak bardzo wieloznaczne może być postrzeganie świata oraz relacji łączących nas z ludźmi. Autorowi nie chodzi o prawdę. Chodzi o zbudowanie napięcia między tym, co wydaje się faktem, a jego interpretacją. Jesteśmy tym, kim widzą nas inni, czy może istniejemy, by nadawać sens bytności pozostałych? To mocna, sugestywna powieść. Chwilami nadmiernie teatralizowana i wówczas ocierająca się o banały, ale przekonująca, groźna. Niebezpieczna nawet. Dlaczego? Co powoduje, że lektura „Osaczenia” nie będzie dla każdego?

David przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Stracił pamięć. Z nie wiadomo czyjej inicjatywy pojawia się prasowy anons, w którym bliscy Davida proszeni są o napisanie do niego listów. Mają mu pomóc odbudować to, co utracił. Dlaczego nie mogą skontaktować się osobiście? Jak ta wiadomość interpretowana jest w zakończeniu przez dawną przyjaciółkę bohatera? Figura nieobecnego Davida intryguje i ciąży nad tą powieścią podobnie jak figura jego nieobecnego ojca. David wychowywał się u boku pastora, który odpowiadając na prasowy anons, ujmuje w swoich listach bezgraniczną samotność i nadaje cel swojej zagrożonej unicestwieniem egzystencji. Czy Arvid zastąpił Davidowi ojca? Dlaczego jego matka tak pieczołowicie ukrywa, kim był ten człowiek? Czy mroczną spuścizną po ojcu może być choroba psychiczna? Tiller zwodzi i ukrywa coraz więcej w listach mających rzekomo rozjaśniać rzeczywistość, porządkować czas przeszły. Tyle tylko, że jest to czas przeszły trzech różnych od siebie osób. Wspomnianego już Arvida, który zwraca się czule do pasierba, wierząc w to, że nareszcie może być komuś naprawdę potrzebny. Bliskiego przyjaciela Jona z bolesnym bagażem doświadczeń z młodości, którą stygmatyzowała homoseksualna relacja w małym miasteczku. Kobiety, u boku której David odnalazł coś na kształt wyciszenia po śmierci matki. Czyje opowieści są prawdziwe, a czyje stanowią konfabulacje? Kim są dla siebie opowiadający i do czego tak naprawdę służy im niemy odbiorca listów? Postawionych pytań jest już bardzo wiele, a to dopiero początek tajemnic, z którymi Carl Frode Tiller skonfrontuje po latach bolesne fakty z życia tych, co z różnych powodów byli blisko Davida i potem pozostawili go samego sobie.

Najbardziej przykuwa uwagę pierwsza część powieści, w której poznajemy Jona i wchodzimy w trudny świat jego relacji z ludźmi. Jon jest zdystansowany, czujny i przygotowany do ucieczki. Idiosynkrazja, która go przepełnia, skierowana jest nie tylko ku rzeczywistości, w jakiej nie może się odnaleźć z kilku istotnych powodów. To opowieść o utratach naznaczona specyficzną formą wrażliwości. Historia męskiego zamknięcia się na uczucia i męskiej kontestacji bliższych relacji. Jonowi rozpadł się związek, a w rodzinie czuje się wyobcowany jak przed laty, gdy zwierzył się z erotycznej relacji z Davidem, nadzwyczaj często czyniąc z niej swego rodzaju kartę przetargową. Pierwsza narracja i pierwsza część epistolarna są najciekawsze przede wszystkim dlatego, że potem widzimy zdecydowany rozpad tego, co ukazuje Jon. Pęknięcia są tak silne, że kolejne części książki podważają prawdomówność pierwszego bohatera. A może chodzi jedynie o to, że otaczający go świat wymusił na nim pewne jego interpretacje, a fakty stały się jedynie niewygodne do wspominania?

Arvid cierpi w każdy z możliwych sposobów i jego komunikacja z Davidem najbardziej przypomina terapię, z którą można wiązać oczekiwania. Listy Silje są takie jak ona – z jednej strony beztroskie i ekstrawaganckie, z drugiej jednak wyczulone na szczegół, bo Silje była i jest znakomitą obserwatorką. Być może wszystkiego poza sobą, ale to już uwiarygodnią (lub zakwestionują) pozostałe narracje. Dom Silje pełen liberalizmu i swobody obyczajów symbolizuje takie wrota, których otwarcia oczekiwali Jon z Davidem. Jeden z nich zerwał z prowincjonalnymi stygmatami, drobnomieszczańskimi normami i światem porządkowanym przez bierną akceptację. Ten drugi wybrał życie na krawędzi i zdecydowanie opuścił Namsos. A miejscowość jest także jednym z bohaterów. Niemym, lecz wystarczająco wyrazistym. Namsos to lęki, frustracje, kumulowane emocje i ten wyraźnie uporządkowany świat, w którym żaden z bohaterów tak naprawdę nie potrafił się odnaleźć.

Tiller stworzył egzystencjalną rozprawę na temat tego, jak bardzo rozmywa się życiowy azymut, kiedy poddamy się emocjom i wpływom innych. Równie mądrze i z dużą dozą rozsądku zaakcentował niemożność ludzkich działań bez wyraźnego ich kontekstu. Młodzi bohaterowie książki młodość przeżyli bardzo intensywnie, ale każde z nich wydobyło z niej inną wartość. Ktoś poddał się biernie prozie życia, zawahał z jego odebraniem, a teraz może już tylko punktować błędy nie do naprawienia. Ktoś do końca walczy o niezależność i miota się w relacjach z tymi, którzy kiedyś byli podobni, budowali bezpieczny świat i przestrzeń do życia. Ktoś jest bezradny wobec bólu w kilku możliwych znaczeniach. A ktoś prawdopodobnie nie wie, kim jest dzisiaj, i chce we wspomnieniach innych odbudować coś, czego nie są w stanie te wspomnienia odbudować.

To w gruncie rzeczy mroczna psychodrama z dialogami, które iskrzą, przykuwają uwagę i jednocześnie przerażają tą prostotą spięć, pomiędzy którymi nie ma możliwości porozumienia. To opowieść o mentalnym pożegnaniu ciasnego świata i o wbiciu się w równie ciasny gorset nowych przyzwyczajeń. Bo każdy opowiadacz tkwi w bolesnych ograniczeniach. Wydaje się, że wyzwolony jest tylko ten tajemniczy David – zamknięty w jakiejś szpitalnej przestrzeni, z nieznaną nam diagnozą, oczekujący i być może pogodzony z niemocą. Do niego mkną listy odbudowujące pewien wspólny obszar przeżyć i doświadczeń. A czytelnik ze zgrozą doświadczy, że wspólnoty, w którą wierzono, być może nigdy nie było. Brak tożsamości to u Tillera z jednej strony zagłada, z drugiej zaś – ratunek. Kto chce uratować przede wszystkim samego siebie? Kto chce opowiedzieć o opozycjach w taki sposób, by zrozumieć źródła tarć? Kim ostatecznie są ludzie relacjonujący swoje życie i dotykający bolesnych wspomnień? Zagadkowa i naznaczona mrocznym cieniem proza, która może okazać się niebezpieczna.

Brak komentarzy: