Wydawca: JanKa
Data wydania: 15 maja 2017
Liczba stron: 328
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 34 zł
Tytuł recenzji: Podglądanie relacji
Bardzo długo było nam dane
czekać na kolejną książkę Moniki Mostowik. „Patrzę” to wynagradza, bo
skutecznie przyciągnie wielbicieli krótkich form narracyjnych autorki, ale
także tych, którzy w opowiadaniach chcą widzieć dużo więcej niż opisywaną
historię. Tutaj mamy taki egzystencjalny
tryptyk złożony z miniatur literackich, ale także z tekstów zdecydowanie
rozbudowanych, niejako zarysów powieści. Podstawowym pytaniem, jakie zadają
sobie bohaterki Mostowik, jest: czy można naprawdę opowiedzieć siebie, wyrazić
się w mnogości słów bez znaczenia? „Nikt nie zauważył, że tu jestem”
nadzwyczaj wyraźnie podkreśla, że pośród pustki tego, co wypowiadane, należne
znaczenie trzeba oddać słowu zapisanemu. W związku z tym Monika Mostowik
zapisuje – historie, ale i stany emocjonalne z nimi związane. Konfrontuje nas z
prawdziwą kobiecą nagością, jej prawdziwym wstydem, ale również z prawdziwą
dumą, pewnością własnych doświadczeń. Kobiety portretowane są często jako
niepełne, zmierzające w jakimś kierunku. Bo bohaterki „Patrzę” znajdą się w
sytuacjach granicznych bądź krytycznych nie po to, by dramatyzować te teksty.
Muszą zderzyć się same ze sobą, ze swoją bezradnością lub przesadną pewnością
siebie. Muszą zajrzeć w głąb. Nazwać swoje uczucia. Niejednokrotnie przy pomocy
tej drugiej – czasem przyjaciółki, niekiedy kochanki, często towarzyszki życia
współdzielącej wyobcowanie. Ten zbiór opowiadań działa na wyobraźnię przede
wszystkim dlatego, że autorka portretuje tożsamość jako składową relacji i
konfrontacji z własnymi doświadczeniami. Wydobywa bohaterki ze smutku albo
melancholii, wybija je z utartych schematów codziennego życia. Rejestruje różne
odcienie samotności i siły. Oddaje do naszych rąk trójdzielną opowieść o tym,
jak złożone i fascynujące mogą być relacje kobiece.
Dlaczego trudno tworzyć
opowieści o sobie? Największy problem mają z tym bohaterki „Słońca”, jednego z
wyróżniających się w zbiorze opowiadań. Przypadkowa letnia znajomość zamienia
się w zależność niemalże toksyczną. Przyjaciółki domagają się od siebie
opowiedzenia swojego życia. Pojawiają się blokady. Niemożność zwerbalizowania
treści i sensu. Można zastanawiać się, czy gra w szczerość w tym tekście nie
jest przypadkiem autorską grą niedopowiedzeniami i czy zwodzi na manowce. Pewne jest natomiast, że bardzo często
prawdy o sobie kobiety Mostowik poszukują głównie w relacji z drugą kobietą. Ta
bliskość warunkuje ujrzenie siebie naprawdę. Dostrzeżenie pustki, ale czasem i
pewnej wartości w tej pustce wewnętrznej. Widzimy to w opowiadaniu
tytułowym, w którym obsesja podglądającej każe jej skonfrontować się ze sobą,
gdy treść życia zapełniają obrazy z podejrzanego życia sąsiadki. Bohaterka chce
wejść w nieznany jej życiorys, by określić samą siebie. Podobnie dzieje się w
narracji „Dom”, gdzie lokatorka mieszkania po zmarłej wpada w obsesję
uczestniczenia w życiu, które się skończyło, i tropi jego ślady. Wszystkie
kobiety wędrujące po śladach innych kobiet wcześniej czy później uświadamiają
sobie, co je do tego skłoniło. Pochylają się nad własną bezradnością i pomagają
sobie – mimo wszystko – wyraźnie zaznaczyć kontury własnego świata. Zamykające
książkę opowiadanie „Bajka o siostrach” mocno podkreśla tę istotną podwójność,
z której wydobywa się prawda o każdej z bohaterek. Wszystkie stają się
siostrami w swoim cierpieniu, w swej bezradności i poczuciu niedostosowania.
Ale nie są mimo wszystko same.
Najciekawszym opowiadaniem o
specyfice bliskości dwóch straumatyzowanych kobiet jest opowiadanie „Urodziny”,
świetnie zresztą zekranizowane przez Wiesława Zielińskiego. Tam jest wszystko,
co charakteryzuje opowiadające w innych tekstach. Wejście w toksyczną zależność
i odnalezienie się w niej po swojemu. Bez konsekwencji uległości, a z
poczuciem, że oto ktoś nazywa rzeczy za mnie. Określa mnie w najlepszym możliwym
wymiarze. Intymnym. Ta intymność portretowana w kilku możliwych wymiarach powoduje, że odebrać można teksty
Mostowik nie tylko jako świadectwa skrywanego wstydu, ale przede wszystkim jako
opowieści, dla których nie ma miejsca w codziennym życiu, bo ta codzienność nie
jest intymna. Zamknięcie się w
przeszłości, hedonistyczna teraźniejszość, analizowanie swojej pozycji w czasie
przeszłym – w każdej płaszczyźnie prawda o kobietach ujawnia się poprzez
dostrzeżenie sfery jej intymnych doznań. Dlatego „Patrzę” to może być niezwykle
odkrywcza lektura przede wszystkim dla mężczyzn. Dla tych wszystkich, którzy
nigdy nie są w stanie wejść w ten intymny rewir – z różnych powodów z niego
wykluczanych.
Monika Mostowik pokazuje w
swych kobietach ich kompleksy i zahamowania warunkowane tym, w jakim środowisku
żyją i w jaki sposób są postrzegane. Czasami stanowią tło. Bohaterka z
opowiadania pod tym tytułem „Tło” zauważana jest jako tancerka tylko przez
pryzmat kalectwa. Potem staje się niewidzialna. Niewidzialne są żony, kochanki,
przyjaciółki i doświadczone przemocą domową dziewczynki, które wcześniej czy
później musiały stać się stanowiącymi o sobie kobietami. Mostowik portretuje kobiecą podmiotowość, ukazując szczególne
okoliczności, w których może ona ulec zatarciu. Tylko wówczas, gdy otoczenie
przyjmuje daną rolę, dany status kobiety za coś pewnego, oczywistego. To
rodzi dramaty opisane w tekście „Nie do pary”, w którym podporządkowana żona
stara się za wszelką cenę uciec od określenia własnej osobności, albowiem
zawsze wartość jej osoby związana była z człowiekiem, który nie potrafił
należycie kochać.
A sam mężczyzna? Może być
przekleństwem jak we wspomnianym wyżej opowiadaniu. Może stać się wybawieniem
jak w „Przesądzie” – jedynym tekście, w którym Monika Mostowik na chwilę oddaje
głos męskiemu bohaterowi. Mężczyźni są siłą sprawczą tego, że kobiety z „Patrzę”
bardzo często spalają się w skrajnościach i coraz bardziej rozpaczliwie szukają
odrobiny harmonii. Z dala od męskich ramion i nierozumiejących spojrzeń. Ta
książka nie oferuje nam w zasadzie żadnej historii o spełnionym i harmonijnym
związku kobiety i mężczyzny. Prezentuje za to różne formy udręki w byciu obok
siebie. Namiętności i przeżycia spoza sfery doświadczeń mężczyzny, dzięki
którym rozumie się samą siebie. Albo przynajmniej zadaje właściwe pytania o to,
kim się jest. Męski czytelnik nie będzie wykluczony z „Patrzę”. Mostowik wie,
że do jej tekstów zajrzą wszyscy, bez względu na płeć. Płciowość często jest
klatką i męczącą dwubiegunowością, co podkreślają dylematy bohaterek „Ta
mężczyzna” czy „Szkoła kobiecości”. Opowiadania wychodzą poza płciowość, ale
także poza inne, bardziej zniuansowane podziały. Otrzymujemy zbiór bardzo dobrych, sugestywnych i oddziałujących na
wyobraźnię opowiadań. W pełni kontrolowanych, jeśli chodzi o poziom egzaltacji,
pretensjonalności czy nieudolności w opisach stanów emocjonalnych. Książka,
na którą czytelnicy czekali od wielu lat, okazuje się najlepszą książką Moniki
Mostowik.
PATRONAT MEDIALNY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz