Wydawca: Wydawnictwo
Literackie
Data wydania: 31 sierpnia 2017
Liczba stron: 202
Przekład: Marta Kisiel-Małecka
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 32,90 zł
Tytuł recenzji: Nowa perspektywa
To dość ciekawa książka
wychodząca naprzeciw mitom i rzeczywistości fińskiej edukacji. Te pierwsze –
siłą rzeczy – są powtarzane i bezrefleksyjnie utrwalane. Rzeczywistość jest
zmienna, aczkolwiek Finowie wypracowali sobie bardzo solidny fundament pracy
edukacyjnej. To pokłosie zaledwie dwóch
lat doświadczenia amerykańskiego nauczyciela, który niechlubne wzorce ze swej
ojczyzny skonfrontował z innowacyjnością – tak przez niego postrzeganą –
systemu edukacji opartego przede wszystkim na demokracji, swobodzie, radości i
umiejętności współpracy. Timothy D. Walker sam pracował i odwiedzał inne
fińskie szkoły. Tuusula, Kauhajoki czy Jokela nie były uwzględnione na liście
miejsc, które odwiedzał. A przecież tam w szkołach miały miejsce strzelaniny i
tam ginęli uczniowie. Ci fińscy uczniowie, którzy przecież mają się tak
wspaniale, a sięgają po broń jak żadni inni w Europie. Walker w pewien sposób
utrwala to, co niosą w sobie mity o fińskim systemie edukacji. Opowiada jednak
uczciwie o własnych doświadczeniach, o zderzeniach z inną mentalnością, innymi
programami nauczania, inaczej ukształtowanymi podopiecznymi. Zupełnie nieświadomie
– w pełnej pokorze – podkreślając ten amerykocentryzm, gdy wciąż nazywa
Finlandię krajem niewielkim, małym i maleńkim. A jednak stamtąd wydobywa
prawdziwe inspiracje. Tam odradza się duchowo i mentalnie jako nauczyciel. „Fińskie
dzieci uczą się najlepiej” to bowiem książka przede wszystkim dla nauczycieli.
Także dla tych, którzy uczestniczą w procesie rozwoju młodych ludzi i
kształtowania ich sposobu patrzenia na świat. Po fińsku jest niby spokojnie i
bez stresu, a jednak to w Finlandii europejscy uczniowie zabijają się w
szkołach…
Autora przed wypaleniem
zawodowym już na progu nauczycielskiej kariery ratuje żona Finka. Walker jest
szczęściarzem, otrzymując posadę w Finlandii. A warto wiedzieć, w jaki sposób
opisuje trudny status obcokrajowca usiłującego znaleźć tam pracę Jussi Valtonen
w swej znakomitej powieści… krytycznofińskiej „Nie wiedzą, co czynią”. Tak czy
owak etat jest i przed Walkerem stają niesamowite wyzwania. Dopasować się i
zrozumieć. To, co inne, zaskakujące, niejednokrotnie powodujące zagubienie, ale
zazwyczaj poszerzające horyzonty myślowe. Bo
fiński model edukacji to źródło samych dobrych inspiracji. Wielu z nas zna go
dość dobrze, stąd też moje odczucie, że ta książka – paradoksalnie – mówi nam
dużo więcej o amerykańskim, a nie fińskim sposobie pracy w szkołach. Autor
nawiązuje do doświadczeń w ojczyźnie nie tyle po to, by je deprecjonować, ile
przede wszystkim w celu pokazania, jak niewłaściwe standardy ustanowiono w
szkołach w USA i jak bardzo wyczerpująca może tam być praca nauczyciela.
Timothy D. Walker zaczyna rozumieć, że praca efektywna to nie jest praca
czasochłonna. Wartości tego, co robi, nie określają godziny poświęcone własnej
profesji. Nie w takim natężeniu, które prowadzi do wypalenia zawodowego. Bo
fińscy nauczyciele się nie wypalają i to, co opowiada nam o nich ta książka,
dla polskiego czytelnika może być dużo ciekawsze niż historie fińskich uczniów.
Nauczyciele w Finlandii nie
działają w pojedynkę. Nie emocjonują się tym, co niezdrowe, i nie żyją w
poczuciu wzajemnej rywalizacji, bo w każdej szkole tworzą zespół. Współpracują
i uczą współpracy podopiecznych. Bliskie relacje z uczniem polegają na tym, by
poznać go naprawdę. Poznają też samych siebie. Tworzą małe społeczności. Pewne
tego, co robią, albowiem status społeczny fińskiego nauczyciela jest bardzo
wysoki. Nie każdy też może nim zostać. Walker
analizuje swoją własną tożsamość belfra przez pryzmat tego, co robią na co
dzień i co oferują mu jego fińscy koledzy po fachu. I tu zaczyna się
fascynująca opowieść o tym… czego autor książki sam się nauczył, pracując przez
dwa lata w innym rytmie i z innymi priorytetami. Z dziećmi, które są w
gruncie rzeczy takie same pod każdą szerokością geograficzną. W Finlandii
jednak wyjątkowo traktowane, bo uznaje się ich suwerenność i samodzielność. Ale
rozwiązania obserwowane w fińskich szkołach twórczy nauczyciel jest w stanie
przenieść na swój grunt, gdziekolwiek podejmie się pracy. Zasadnicza teza tej
publikacji głosi bowiem, że doskonałe fińskie wzorce nie są zarezerwowane tylko
dla tamtejszych dzieci i nauczycieli.
„Fińskie
dzieci uczą się najlepiej” to bardzo pouczająca opowieść o tym, co znaczy w
dzisiejszych czasach być nauczycielem. To historia uniwersalna o specyfice tego
zawodu. O tym, że nauczyciel musi być empatycznym dyplomatą, który ma zdolność
dopasowania się do nowych sytuacji i przede wszystkim nosi w sobie gotowość do
wewnętrznych zmian. Fińscy uczniowie nie tylko słuchają siebie
nawzajem. Potrafią słuchać nauczyciela, kiedy doradza i krytykuje. To nie jest
tak, że system, który chce opisać Walker, oparty jest na całkowitej swobodzie
bez nakreślania granic. Myślę, że granice tkwią w samym autorze – mentalne,
emocjonalne. Mierzy się z nimi i przekracza je. Finlandia daje mu szansę
szerokiego spojrzenia na nauczanie jako takie. Dlatego te opowieści wzbudzają
zainteresowanie: bo kreślą etapy przemiany człowieka, który opuszcza Finlandię
zupełnie inny niż był. A przecież wyposażony w te same umiejętności
prospołeczne oraz warsztat pracy. Jednak ta podróż to przemiana. Sam system
edukacji to początek rozumienia tego, jak zmienić swoją pracę na taką, która
gwarantuje pełną satysfakcję.
Kiedy
czyta się o doświadczeniach z samodzielnością i kreatywnością fińskich
podopiecznych Walkera, nasuwa się oczywiste pytanie o to, czy rzeczywiście
wszystkie dzieci dorastają mentalnie i społecznie do tego, by traktować je z
tak dużą dozą zaufania. Jak te wszystkie wspaniałe idee mają
się do pracy z młodzieżą trudną i w kontaktach z różnymi rodzajami patologii
szkolnej lub środowiskowej? Walker uczy w anglojęzycznej szkole przez dwa lata.
Trochę cieplarniane warunki do tego, by wdrażać wszystkie zasadnicze przesłania
fińskiego systemu edukacji. Odnosi się wrażenie, że wszystko zaczyna być mocno
idealizowane, dlatego traktuję tę książkę nie jak wiarygodny i rzetelny obraz
prawdziwego spotkania ucznia i nauczyciela, ale przede wszystkim jako osobisty
zapis doświadczania widzenia samego siebie oraz swojej roli w innym świetle.
Czasem dość naiwny, gdy czyta się, jakim odkryciem dla autora jest
spostrzeżenie, że należy wietrzyć klasę. Czasem wzruszający, bo pokazujący, że
sposób pochylenia się nad podopiecznym to nie tylko koncentracja na tym, by
czegoś go nauczyć. „Fińskie
dzieci uczą się najlepiej” to przede wszystkim sugestywna opowieść o ludzkim
partnerstwie. O wzajemnym wsparciu i umiejętności pokazywania świata, bez
zaznaczania jego konturów i wypełniania go interpretacjami. Finowie mają
świetny system edukacji. Każdy z nauczycieli może pracować – choć przez chwilę –
jak fiński nauczyciel. Sposoby na wprowadzenie w szkole radości to nie tylko
ładnie brzmiące punkty. Tak, to rzecz dla wszystkich tych, którzy wiedzą, że
uczymy się postrzegać świat właściwie całe życie. My także kształtujemy jego ograniczenia
i otwieramy się na nowe możliwości. Pouczające, choć aż za bardzo zgodne z
mitami o tym, jak się uczy w Finlandii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz