2018-03-12

„Wszyscy jesteśmy dziwni. Opowieści z Coney Island” Karolina Sulej


Wydawca: Dowody na Istnienie

Data wydania: 28 lutego 2018

Liczba stron: 192

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 36 zł

Tytuł recenzji: Wygodni w podziałach

Rzadko zdarza się tak dobry reportaż proponujący anatomię konkretnego miejsca i jednocześnie tak wiele rozważań natury egzystencjalnej o wymiarze daleko odbiegającym od faktycznego podmiotu publikacji. Karolina Sulej przyjrzała się bliżej amerykańskiej Coney Island, ale ta książka w dużej mierze jest o nas samych i o świecie, w którym żyjemy. Metafora cyrku prowadząca przez kolejne rozdziały – jest ich dziesięć, tak jak dziesięć rozrywkowych odsłon proponuje niskobudżetowy cyrk sideshow – burzy i zniekształca opozycję między tym, co normalne, a tym, co uznawane za dziwactwo, wyrazistą aberrację do podglądania. Autorka chce w inteligentny sposób udowodnić tezę o tym, że przestrzeń naszego codziennego funkcjonowania jest swego rodzaju cyrkową areną. Gramy na niej i sami nie zdajemy sobie sprawy z tego, w jak efemerycznym pojęciu normalności próbujemy się osadzić. „Wszyscy jesteśmy dziwni” to naznaczona amerykańskim adresem uniwersalna opowieść o ludzkich odmiennościach, którym tak bardzo lubimy się przyglądać ze złudnym dystansem, nieświadomi tego, że uznajemy się za normalnych, kopiując narzucone nam modele. Sulej szuka wyraźnych rozmówców i chce z tych patchworkowych opowieści wydobyć jedno czytelne przesłanie. Opowiedzieć o tym, że to tak zwana normalność jest dziwna. Że wygodniej nam uznać, iż to, co odmienne, ma przez chwilę bawić i za chwilę być zapomniane. Podoba mi się różnorodność tematyczna i stylistyczna tej książki. Opowieści o dość specyficznym wizerunku Nowego Jorku. O miejscu, które kojarzy się z kiczem, tandetą, pospolitą rozrywką. Jak to się dzieje, że pisząc o tym wszystkim, Karolina Sulej tworzy nietuzinkowy reportaż?

Coney Island ma swoją oryginalną tożsamość, która wydobyła się ze specyficznych potrzeb oraz różnorodnych planów na wyspę będącą aktualnie półwyspem. Wkraczając w kolorowy i różnorodny dzisiejszy świat, Sulej umiejętnie sięga do historii, wydobywając z niej tylko te elementy, które są potrzebne do udowodnienia tez opowiadań. Dzięki temu zbliżamy się do Coney Island z jej przemianami oraz próbujemy dostrzec, jak minione wydarzenia odbiły się na obecnym kształcie tego miejsca. Miejsca, w którym Amerykanie celebrują niewyszukaną formę rozrywki. A autorka przygląda się temu, w jaki sposób Amerykanie się bawią, co z tego dla nich wynika i jak fascynujące biografie mogą się kryć za światem wiecznych zmyśleń, iluzji i budowania wyobrażeń o świecie, w którym należy się głównie śmiać i czuć beztrosko.

Jedna z rozmówczyń podkreśla to wyraźnie: „Coney to miejsce, które tylko pozornie wszystko odsłania od razu. Zobacz, jaka opowieść kryje się pod spodem, w szczelinach, w głębi”. Karolina Sulej idzie za tymi słowami. Nie opowiada o zwyczajnej plaży, o lunaparku czy zbudowanych w okolicach przestrzeni rozrywki miejscach, gdzie ludzie usiłują wieść codzienne życie. Nie. Wchodząc do kolorowych wnętrz, autorka portretuje powikłane życiorysy tych, którzy się w nich znaleźli. Są gotowi na to, by dawać radość innym, ale głównie przez to, że codzienność pozbawiła ich radości – że funkcjonowali w niej niedopasowani i dopiero przestrzeń cyrku dała im pełną wolność.

Poznamy anatomię urządzeń podnoszących adrenalinę, spotkamy się z różnego rodzaju dziwakami, dostrzeżemy ich zwyczajność, a także przejdziemy się po ulicach dzielnicy targanej niepokojami społecznymi, zajrzymy na w pełni demokratyczną plażę i poczytamy o losach ludzi, dla których Coney Island to nie tylko filozofia życia. To pełna pozornych dziwactw możliwość odskoczni od codziennego życia przynoszącego udręki i coraz liczniejsze, nad wyraz dziwaczne absurdy. Sulej opowiada o tym wszystkim, na co nas nie stać, i wolimy to oglądać z bezpiecznej odległości. Nie chodzi o gabinety osobliwości czy kolejki przewracające wnętrzności do góry nogami. Chodzi o unikatowość tych doświadczeń i ich ludyczny charakter. Na Coney Island nie mają wstępu krytycy. Zaglądają tam ci, którzy z jakichś powodów dają się uwieść niezwykłej burlesce, pokazom połykania mieczy czy świadectwom tego, że człowieka stać na niezwykłości, o jakich można myśleć ze zgrozą i dystansem.

Karolina Sulej spaceruje po tej „krainie nostalgicznej fantazji” z niebywałym wyczuleniem na drobiazgi. Coney Island opowie struktura lunaparku, ale także intensywne wspomnienie kogoś, kogo bawi zarabianie na turystach otwierających szeroko oczy ze zdziwienia. To trochę książka o tym, co Amerykę naprawdę cieszy i co buduje jej definicję rozrywki, ale przede wszystkim opowieść o zwyczajności zabawy. O tym, że warto przyjrzeć się miejscu, które nami manipuluje, proponując proste, lecz zaskakujące formy mierzenia się z tym, czego jeszcze nie doświadczaliśmy. Wszyscy jesteśmy dziwni” to pełna dynamiki i specyficznego uroku historia o nas – dzielących świat i innych ludzi na kategorie tego, co akceptowane, i tego, czemu można się przyglądać z dystansem. Reporterskie opowieści inkrustowane specyficznymi zawołaniami, które usłyszeć możemy tylko na Coney Island, mają wabić oryginalną formą. Podjęcie tematu opisu tego miejsca z takiej perspektywy na pewno było wyzwaniem, ale dla czytelników wyzwaniem jest odnalezienie się w tej portretowanej różnorodności. Jeśli się w niej zagubiliśmy, to tylko dlatego, że za dużo spraw wydało nam się normalne bądź nienormalne. Sulej opowiada o dziwności jako o wytworze wyobraźni, a także o kulturowych i społecznych sposobach postrzegania różnorodności ludzkiej.

Świetnie się bawiłem przy tym reportażu, bo stylistyka sugeruje tendencję do opowiadania historii z przymrużeniem oka. Nawet wówczas, gdy są one wyjątkowo dramatyczne czy smutne. To jedna z bardziej pozytywnych książek, jakim miałem okazję się przyjrzeć w ostatnim czasie, i jednocześnie śmiała rozprawa ze stereotypami, które budują poczucie bezpieczeństwa i stabilności wszystkich, którzy na Coney Island przybywają ze skrywaną ciekawością dziwactw. Życiorysy tych, którzy rozdają Amerykanom rozrywkę, sugerują także, że można odnaleźć pewną specyficzną drogę do wewnętrznej wolności, wystawiając się na ocenę innych, traktując siebie jak charakterystyczny eksponat. Przewrotność kilku opowieści udowadnia, że mamy do czynienia z autorką świadomą tego, jak przedstawia temat, ale przede wszystkim tego, jak zbudować na nim treści wykraczające daleko poza kolorową, dynamiczną i prostą przestrzeń masowej rozrywki. Sulej znajdzie wspólny język z outsiderami i posłuży się metaforą Coney Island, by pokazać, kim naprawdę jesteśmy, jakiej rozrywki szukamy, co chcemy nią zatuszować i jak wielka jest nasza ludzka różnorodność, do czego zwyczajnie z niezrozumiałych powodów wstydzimy się przyznać.


PATRONAT MEDIALNY

2 komentarze:

Dycia ♥ pisze...

Reportaże to nie jest moja mocna strona, ale jak tak czytam recenzję to zaczynam się zastanawiać czy aby po tę pozycję nie sięgnąć... W sumie warto próbować czegoś nowego, więc dopiszę sobie ją do listy książek do przeczytania :)

https://czytammwpociagu.blogspot.com/

dredziasty pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.