Wydawca: Burda
Książki
Data wydania: 20 czerwca 2018
Liczba stron: 480
Przekład: Monika Wiśniewska
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Gra z przeszłością
Porównanie „Nigdy się nie
dowiesz” do dokonań literackich Alex Marwood jest pewnym nieporozumieniem.
Łącznikiem jest oczywiście to, że zarówno S.R. Masters, jak i autorka „Zabójcy z sąsiedztwa” stworzyli brytyjskie thrillery z kluczem, ale poza tym nie mają
ze sobą wiele wspólnego. Debiutant z Birmingham, gdzie częściowo osadzona
będzie akcja powieści, tworzy rzecz zupełnie innego typu niż Marwood. Nie
stawia na dynamiczne wolty, imponujące zaskoczenia, buduje narrację dość
statyczną i bliższą bardziej powieści obyczajowej niż thrillerowi. „Nigdy się
nie dowiesz” to nie jest książka dla niecierpliwego czytelnika. Można by
pomyśleć, że nieco za długa w tym, co chce nam zaprezentować, ale to tylko
pierwsze wrażenie. Zarówno drobiazgowe retrospekcje, jak i dynamicznie
odmierzany czas, kiedy bohaterowie spotykają się po latach, są wyraźnie
uzasadnione, kiedy S.R. Masters chce uwiarygodnić swoje postacie i nadać im
indywidualne rysy. Nie jest łatwo stworzyć coś oryginalnego z popularnego wątku
tajemnic w grupie przyjaciół, które po latach odsłaniają swoje prawdziwe
oblicze. Tu uwaga autora nie koncentruje się aż tak bardzo na rozwikłaniu
zagadki poczynań jednego z enigmatycznych członków grupy. Myślę, że chodzi w tej powieści o nakreślenie problemu sygnalizowanego
jednym ze zdań: „Ludzie oglądają się w przeszłość, jeśli nie są zadowoleni z
teraźniejszości”. O osadzeniu w tym dorosłym, przewidywalnym życiu i o tym, jak
to życie ukształtowało dorastanie na prowincji, S.R. Masters opowie bardzo
dokładnie i z różnych perspektyw. Ukaże, jaką pułapką było spędzanie czasu
w Blythe, jaka była specyfika tego czasu i w jaki sposób jego upływ sprzed lat
ukształtował dalsze życie ludzi wkraczających dzisiaj w tak zwany wiek średni.
Była ich piątka. Adeline,
której autor oddaje narrację pierwszoosobową, co warto w skupieniu śledzić.
Dziewczyna niezadowolona z tego, że rodzice przenieśli się do zbyt spokojnego i
nużącego zakątka. Adeline chciałaby odkryć więcej i więcej przeżyć. Nie ma
pojęcia, w jaki sposób zostanie zmanipulowana w nowej grupie, której akceptację
bez problemu otrzymuje. Steve jest niepisanym szefem. Autorytarnym
nastolatkiem, w którym kumulują się silne emocje. Steve ustala niepisane zasady
funkcjonowania w grupie. To z jego inicjatywy reszta podejmie grę, której
stawką będzie przynależność do tej pozornie zintegrowanej paczki. Obok
przebojowego Steve’a ktoś będący jego rewersem – mało wyraźny, często
niezdecydowany, dość zachowawczy i lękliwy Rupesh. To na nim skupi się część
emocji grupy, zwłaszcza w odniesieniu do wspomnianej gry. Jen jest w grupie
najbardziej żywotna – szczera, otwarta, ale jednocześnie potrafiąca stawiać
warunki. Ma mocną osobowość. Dużo widzi, ale nie zawsze wyciąga trafne wnioski
z tego, co dostrzega wokół. I jeszcze Will – ten, który nie pojawi się na
spotkaniu po latach. Zamknięty w sobie, ekscentryczny, zdecydowanie odstający
od grupy i otrzymujący też czytelny sygnał, że niekoniecznie musi do niej
przynależeć. Will, który zwierza się pewnego dnia, że zostanie seryjnym
mordercą. Wszyscy śmieją się z tego pomysłu. Prawie wszyscy. A potem prawie
wszyscy się boją…
S.R. Masters buduje pozornie
bardzo prostą intrygę, kiedy przyglądamy się tworzącym się parom i mamy świadomość,
że liczba przyjaciół nie jest parzysta. Nie tylko o skryte i ujawniane emocje
będzie chodzić, choć będą one bardzo ważne i właściwe ich odczytywanie pozwoli
rozwiązać kilka zagadek jeszcze zanim autor zaproponuje swoje rozwiązania.
Chodzi także o status tego, kim się jest dla pozostałych w tej
mikrospołeczności nastolatków poszukujących nowych wrażeń, dzięki którym wyrażą
swoje relacje. „Nigdy się nie
dowiesz” bazuje na kilku niezamkniętych sprawach z przeszłości. Pokazuje
dzisiejsze relacje przez pryzmat tego, co się kiedyś wydarzyło, i tylko
lakonicznie punktuje, jak wygląda obecne życie bohaterów, bo dość szybko
okazuje się, że wszystko, nad czym muszą popracować i co zrozumieć, ukryło się
właśnie w czasie przeszłym. Na Willu uwaga koncentruje się najsilniej jako
na tym nieobecnym. Czy już przed laty był on kimś, kto nie potrafił nawiązać
właściwych relacji w grupie? Co rozsadzało ją od wewnątrz i powodowało
zawoalowane konflikty? Musi upłynąć sporo czasu, zanim przyjaciele zaczną się
nad tym zastanawiać. Zorientują się jednak, że na zrozumienie swoich relacji
nie mają jednak tego czasu zbyt wiele. Okazuje się, że ktoś ginie. I ktoś ma
zginąć niebawem. Stawką w grze zaczyna być życie tych, którzy postanowili
spotkać się po latach.
Brytyjski
debiutant sprawnie tworzy atmosferę narastających wzajemnych podejrzeń.
Umiejętnie manipuluje czytelnikiem po to, by zmieniał on swoje sympatie. Na
początku widzimy dość czytelny podział – ci, którzy kiedyś tworzyli grupę, i
outsider, wokół którego gromadzą się niedopowiedzenia. A jednak toksyczna
struktura tej paczki wygląda zupełnie inaczej, niż można byłoby przypuszczać. Aby
o tym opowiedzieć, S.R. Masters potrzebuje sporo czasu i wielu zdań, w związku
z tym nastawieni na dynamikę thrillera odbiorcy mogą utknąć w mieliznach
narracyjnych. Nie wówczas, gdy śledzić będą przede wszystkim skomplikowane
relacje, a nie to, że grupa poszukuje zabójcy. Coraz trudniejsza staje się
obecność obok tej drugiej czy trzeciej osoby, podczas gdy kiedyś byli sobie
oddani i równi. Szczęśliwi, zadowoleni z przyjaźni. Na pewno?
Jak
wspomniałem, powieść ta może rozczarować, jeśli oczekuje się zaskakujących
zwrotów akcji. One w gruncie rzeczy istnieją, ale chodzi bardziej o przestrzeń
emocji i przeżyć bohaterów. Najbardziej zaskakujące zmiany odbywają się po
prostu w ich umysłach. Bo to zaskakująca książka o wyobcowaniu
i poszukiwaniu w czasie przeszłym sensu, którego zabrakło po rozstaniu z
bliskimi ludźmi. Tymi ludźmi, którzy po latach są już inni. Nie tak silnie
związani ze sobą. A przecież solidarność i wspólnota były najważniejsze. Dla
kogoś wciąż takie są… Dużo przyjemności będziemy mieć z tej lektury, gdy
potraktujemy ją jak wiwisekcję bliskich relacji wystawionych na próbę czasu.
Wszystko w dość filmowej konwencji, bo nieprzypadkowo bohaterowie są fanami
filmu. S.R. Masters intryguje także zaskoczeniem. Nie zależy mu na tempie i
przemianach. Obserwujemy dość powolną ewolucję myśli i poglądów tych, którzy
kiedyś uznali, że są dla siebie najważniejsi. Mroczne i zaskakujące. Warte
uwagi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz