Wydawca: Biała
Plama
Data wydania: 21 marca 2019
Liczba stron: 100
Oprawa: miękka
Cena det.: 34 zł
Tytuł recenzji: Piękna osobność
Cztery lata temu napisałem o
„Brudnym różu” – debiutanckiej książce Kingi Kosińskiej – że to opowieść o
życiu, w którym najbardziej uwiera bycie sobą. Nikt chyba lepiej i z większą
empatią nie jest w stanie opisać wyobcowania oraz poczucia wykluczenia niż
autorka opowiadająca o swojej skomplikowanej drodze odkrywania tożsamości osoby
transpłciowej. „Brudny róż” był intymnym dziennikiem, ale także pewnym
manifestem odwagi. W skromniutkiej objętościowo „Bezie” Kosińska postanawia
sportretować kogoś, kto być może przeżywa to samo co ona sama. Bo bycie innym bez względu na to, na czym polega
inność, zawsze w mniejszym lub większym stopniu jest stygmatem. Ale także
darem, z którego wyrasta poczucie, że oryginalność jest piękna. Tak myśli o
sobie trzydziestopięcioletnia Iwona, bohaterka nowej książki Kingi Kosińskiej.
Iwona będąca Iwonką, bo łatwiej jest infantylizować, kiedy ma się do czynienia
z niepełnosprawnością. To trochę tak, jakby bohaterka z zespołem Downa nigdy nie
miała być dorosła. A przecież jest. O tej trudnej i fascynującej chwilami osobności
opowiada ta pełna ciepła miniatura
literacka. Iwona stwierdza: „Widzę świat, nie myśląc o nim za dużo”.
Kosińska udowodni, że wystarczy widzieć, by opowiedzieć bardzo wiele. „Beza”
oddaje też sposób tego skomplikowanego myślenia o rzeczywistości i zadaje
pytanie o to, co jest bardziej skomplikowane – świat czy utrudnienia w
opowiedzeniu o nim?
Autorka już na wstępie
zaznacza czytelnie: „Mamy humanistyczny obowiązek domyślania się, co się kryje
za gestem, mimiką, nawet jękiem osoby niepełnosprawnej”. Jej książka jest
wyjściem naprzeciw milczeniu osób z zespołem Downa. Iwona mówi bardzo dużo.
Wartościuje, ocenia, stawia czasem zaskakujące pytania, formułuje tezy do
oczywistości, by je zakwestionować, opowiedzieć świat po swojemu. Kosińska
wspomina, że zrobiła odpowiedni research, i w związku z tym trudno wyrażać
jakieś wątpliwości pojawiające się podczas lektury. Bo czy na pewno osoba z
zespołem Downa może opowiadać świat w ten sposób? Zaskakiwać plastycznymi
metaforami, proponować tak oryginalne asocjacje, jednocześnie tak nieuważnie,
wręcz nonszalancko portretować osoby ze swojego najbliższego otoczenia? Pewnie
tak. I zapewne trzeba dać tej książce kredyt zaufania. Uwierzyć, ale także
wsłuchać się w tę opowieść. Kinga Kosińska nie tylko pisze, ona stara się oddać
wszystkie tony, jakie może wychwycić wrażliwa dusza, której ciało zmaga się z
obecnością jednego więcej chromosomu.
„Beza” odważnie i frapująco
mówi o sferze seksualności bohaterki. Iwona dojrzewa jako kobieta, chce się
czuć kobietą w pełni, docenia wagę takich atrybutów jak kosmetyki czy bielizna.
Jednocześnie jej kobiecość jest ograniczana i deprecjonowana przez drugą,
najbliższą jej kobietę. Matka nie chce widzieć w Iwonie kogoś
innego niż chorą dziewczynkę, bo zdaje sobie sprawę, że jej córka nigdy w innym
wymiarze nie będzie funkcjonować prawidłowo w życiu społecznym. Pytanie tylko,
co jest prawidłowe i co prawdziwe. Kosińska wyraża specyficzny bunt – zarówno
ciało, jak i umysł Iwony podążają za pragnieniami, które każdy może spełnić. A
Iwona ma ograniczenia. Nie te umysłowe. Być może wynikłe z tego, że po odejściu
ojca, który miał dość i odpuścił, matka z córką otoczyła się „różową bańką”. Ta
sfera wzajemnej akceptacji oraz bezpieczeństwa jest dla bohaterki pewnym
zbawieniem, ale także stygmatem. Dużo bardziej bolesnym
niż to, że może zostać wytknięta palcem na ulicy albo obśmiana.
Interesujący tytuł książki
wcale nie odnosi się do słodkości, o jakiej myśli się w pierwszej kolejności.
Nie. Chodzi o definicję deficytu i płci. Ale także o tym, że każdy z nas jest
swego rodzaju bezą, w każdym tkwi jakiś brak i rodzące się z tego powodu
frustracje. Nie każdy jednak potrafi to w tak piękny i spokojny sposób
zaakceptować. Bo Iwona wie, że sporo jej pragnień nie zostanie spełnionych. Że
życie poddało ją specyficznej próbie i zamknęło drogi do rozwoju. Że już pobyt
w szkole wskazał w swej absurdalności model i otoczenie życia. Bo zespół Downa
porządkuje świat w charakterystyczny sposób, ale również ma zostać temu światu
podporządkowany. Zespół Downa to odbierane możliwości. Ale też coś, czego
bohaterka wcale się nie wstydzi. Część jej tożsamości. Jej wrażliwości i spoglądania
na innych ludzi, którym los dał być może więcej. A może z tego więcej nie
potrafią skorzystać tak, jak Iwona korzysta z własnych ograniczeń.
„Beza” to ciekawa opowieść,
która stara się rozhermetyzować zamknięty przed zdrowymi ludźmi świat. Świat,
do którego dostęp ograniczamy sobie na własne życzenie. Kosińska opowiada o
tym, że bycie wyobcowanym nie zawsze jest do końca frustrujące. Że taka
wewnętrzna samotność daje także sporo siły. Że uczucia i emocje bardzo często
są takie same bez względu na schorzenie. Ale ludzie nie chcą ich tak samo
widzieć. Najciekawsze w tej książce jest to, że wiele kwestii pozostawia
zawieszonych w próżni. Iwona nie ma możliwości ani też ochoty na to, by
doprecyzować, o co jej chodzi w danej sytuacji. Jeśli już podejmuje się analizy
własnego zachowania, robi to na swój sposób. Nie odczuwa potrzeby mówienia
światu o tym, kim jest i co czuje. Wie, że ma prawo czuć i myśleć w taki
sposób, w jaki to wyraża. W tym znaczeniu jest odważna, ale również przekonana
o wartości bycia sobą.
„Beza” to też poruszająca
opowieść o samotności, z której wydobywa się pewien lęk przed tym, że pozostaje
się z samym sobą na zawsze bez możliwości zbliżenia do kogokolwiek. Poza matką
– opiekunką nieco zawłaszczającą dla dobra córki. Kinga Kosińska opowiada o
ograniczeniach świata, który próbuje być oddany przez wyobraźnię bez
ograniczeń. Iwona z trudem poprawnie artykułuje słowa. Istnieje nie przez to,
co mówi, ale przede wszystkim przez to, jak myśli. Autorka stara się
pokazać, że każda niepełnosprawność jest trudna przede wszystkim wówczas, gdy
nie ma się możliwości podzielenia z kimś tym, że po prostu jest ciężko. Albo
inaczej, czasem ciekawiej. Iwonka chciałaby być Iwoną, bo jest gotowa nieść
przez życie każdy ciężar i każdą ułomność. Iwonka pozostaje dla wielu Iwonką,
bo tak jest łatwiej – nie trzeba dawać szans, weryfikować stereotypowego
myślenia, nie trzeba się wysilać, by ujrzeć coś inaczej. „Beza” chce zwrócić
naszą uwagę na to, czego nie dostrzegamy, bo nie potrafimy albo nie chcemy.
Jest świadectwem pięknego życia emocjonalnego w ciele obarczonym chorobą. Ale
jest również bezkompromisowym świadectwem tego, że osoba niepełnosprawna
jakiekolwiek ograniczenia może znieść w sobie sama. Od nas chciałaby tylko
czasem odrobiny uwagi. Dlatego warto przeczytać „Bezę” uważnie. Nie zajmie nam
dużo czasu, ale opowie sporo ważnych rzeczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz