2021-04-07

„Amok” Izabela Janiszewska

 

Wydawca: Czwarta Strona

Data wydania: 14 kwietnia 2021

Liczba stron: 408

Oprawa: miękka

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Ostateczne konfrontacje

Izabela Janiszewska zamyka swój znakomity tryptyk o perypetiach dziennikarki Larysy Luboń i policjanta Brunona Wilczyńskiego. Nie idzie w stronę, w którą skierował się jej kolega po piórze, Przemysław Piotrowski, czyli nie stara się swojej kropki nad i postawić w spektakularny sposób. Konsekwentnie i umiejętnie domyka jednak otwarte kwestie z poprzednich książek oraz proponuje odpowiedzi na kilka trudnych pytań. Świetnie prowadzi ku zakończeniu, które zapewne podzieli fanów serii, ale dla mnie jest znakomite, innego nie śmiałem sobie wyobrażać. „Amok” będzie pozornie najmniej angażującą powieścią tryptyku. Być może dlatego, że w czasie teraźniejszym nie dzieje się wiele – wszystko, o czym opowie Janiszewska, będzie powrotem do mrocznej przeszłości i próbą jej pożegnania. Nie wszystkie demony da się uciszyć, a część balastu traumy nadal trzeba dźwigać. Luboń i Wilczyński zostaną postawieni przed ostatecznymi konfrontacjami. Niekoniecznie z antagonistami. Sami muszą zmierzyć się z tym, co wciąż w sobie nieśli, wreszcie zrozumieć niezrozumiane, lecz przede wszystkim ujrzeć siebie w innym świetle. Jakby stanęli z boku i przyglądali się temu, co uczyniło ich takimi, jakimi są. Ale „Amok” to jednak najmocniejsza konfrontacyjnie powieść Janiszewskiej. Bezwzględna i opowiadająca historię o tym, że aby pokonać szaleńca, samemu trzeba stać się szalonym.

„Histeria” koncentrowała się na postaci Larysy. Tu autorka na pierwszym planie postawi Brunona. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że to on, a nie dziennikarka, musi zderzyć się ze złem wyrządzonym nie tylko innym ludziom, ale również jemu. A może także ze złem, które on sam zainicjował i którego wciąż jest częścią? Janiszewska łączy cynizm policjanta i narastającą w nim nienawiść z pełnym spokoju psychopatą, który chce rozegrać ostateczną grę. Zaplanował ją i jest przekonany, że Wilczyński to tylko pionek wykonujący przewidywalne ruchy. Szaleniec z „Amoku” jest tak trudnym przeciwnikiem, że aby go pokonać, trzeba zastosować niekonwencjonalne metody. A w nich Wilczyński pozostanie sam. Jego egzystencjalna samotność wraz z silnym wyobcowaniem będą tu mogły zostać fabularnie rozpisane niczym swoista droga krzyżowa. Tym samym Izabela Janiszewska wraca do wszystkiego, co kreśliło nam rozpacz bohatera, pokazując jednocześnie, dlaczego stał się takim człowiekiem, dlaczego do swojego serca pozwolił zbliżyć się tylko Larysie.

Ona będzie w „Amoku” zajęta inną sprawą. Też musi wyrównać rachunki krzywd, ale chce odkryć przerażające rodzinne tajemnice, które naznaczają również sprawę Wilczyńskiego. Bohaterowie pozornie zatem działają osobno. Długo można mieć przekonanie, że tak będzie do końca. Kompulsywne i intensywne zbliżenie fizyczne świadczy jedynie o tym, że są od siebie dalej, niż być może byli do tej pory. Ale wciąż sporo emocji i działań łączy ich w fatalnych zbiegach okoliczności. Larysa stale będzie zdeterminowana i odważna, lecz dla Wilczyńskiego niezwykle czuła. Ci dwoje zostaną sportretowani gdzieś między specyficzną sentymentalną bliskością a stanowczym oddaleniem, kiedy mają do załatwienia własne sprawy z czasu przeszłego.

Historia będzie się tu pisać na nowo, a czytelnik raz po raz będzie miał okazję zrozumieć zagadki zaznaczane w poprzednich powieściach cyklu. Janiszewska wciąż wraca do tematu zawiedzionego zaufania i toksycznych relacji rodzinnych. Larysa słyszy w szpitalu pytanie, które potem będzie stale rezonować w tej powieści: „Myśli pani, że można wybaczyć komuś, kto nas zostawił, kiedy najbardziej go potrzebowaliśmy?”. „Amok” będzie historią o porzuceniu, które na zawsze zmieni świadomość. O odtrąceniu będącym początkiem egzystencjalnego piekła. O konsekwencji, by po latach wyrównać rachunki za to, że mimo potrzeby bliskości ktoś zdecydował się na odrzucenie. Ale w tej książce najważniejsze będą motywacje stojące za kolejnymi działaniami. Upływ czasu podkreślony jest wyjątkowo intensywnie, kiedy jesteśmy świadkami narastającego napięcia między bohaterami. A z tego wszystkiego wyłania się obraz zła, które nie będzie miało definicji; obłędu takiego, że brakuje słów, by go opisać; obsesji wydobywającej się z bardzo konkretnego zdarzenia. Zdarzenia, które wpłynie na życie wielu ludzi.

Czytałem „Amok” także jako interesującą opowieść o krzywdach i niedopowiedzeniach w relacjach między ojcami a synami. Janiszewska zasygnalizuje trzy takie relacje. Każda będzie nakreślona wyraźnie i przejmująco. Mężczyźni czynią sobie okrucieństwa – niektóre traumatyzujące na całe życie, niektóre pozornie nieszkodliwe. W tych toksycznych bliskościach skryte są tajemnice, ale również jawne wrogości. Autorka sugeruje, jak trudno być synem wymagającego ojca i jak niezwykle trudne jest zrozumienie przez ojca, że syn może działać na jego szkodę. Każda z trzech historii ma tu odrębny i wiarygodny psychologicznie zarys. Wraz z ukrytym przesłaniem, że najbliższe osoby mogą ranić najsilniej. Tak na całe życie.

Odsłanianie kolejnych mrocznych kart przeszłości każe przyglądać się znanym już bohaterom z innej strony. Okazuje się, że wiele z tego, co o sobie myślą, zostanie tu zrewidowane. Ujrzą się w innym świetle, ale pozostaną wciąż bezradni ze swoim wyobcowaniem i bólem, któremu początek dały dramatyczne zdarzenia z przeszłości. Larysa i Bruno będą widoczni i charakterystyczni przede wszystkim przez to, jak zostali skrzywdzeni i jak krzywdzą się nadal. Każde z nich ujrzy swoje własne wnętrze przez pryzmat relacji z tym drugim. Oboje staną się w „Amoku” odsłonięci i to będzie ten moment, w którym Janiszewska zdecyduje, co zrobić z taką ostateczną konfrontacją z samym sobą. Dodatkowo zdynamizuje fabułę w taki sposób, by uczynić z tej książki również fascynującą powieść kryminalno-sensacyjną. Historię, w której ważną symboliczną rolę odegrają dwa żywioły – ogień i woda.

Figura postaci płonącej w furii i topiącej się w bezradności zaznaczy tu charakterystyczny kontrast, jakim Janiszewska będzie operować gdzieś na drugim planie, ale wart jest zauważenia. „Amok” to bowiem powieść o sile i bezradności. O kompulsywnym działaniu pod wpływem adrenaliny i o braku wszelkich sił, kiedy kleszcze okoliczności zaciskają się za bardzo. W tym kontraście również wciąż czytelna jest myśl, że nie jesteśmy w stanie uporać się z traumami przeszłości, jeśli doświadczyliśmy ich w domu rodzinnym. „Amok” to również opowieść o porzuconych lub odrzuconych małych chłopcach. Po raz kolejny Izabela Janiszewska wraca do smutnej tezy, że skrzywdzone dziecko pozostanie skrzywdzonym dorosłym. Świadomym jednak wyboru, czy opowiedzieć się po stronie tego, co krzywdzi innych, czy uczyć żyć inaczej. Poruszająca do samego końca opowieść o tym, jak bardzo chcielibyśmy zapomnieć to, co nas ukształtowało. Umiejętne zamknięcie tryptyku pełnego pytań i świetnie rozpisana opowieść, w której starych bohaterów poznajemy na nowo.

Brak komentarzy: