2021-06-28

„Rok magicznego myślenia” Joan Didion

 

Wydawca: Relacja

Data wydania: 16 czerwca 2021

Liczba stron: 288

Przekład: Hanna Pasierska

Oprawa: twarda

Cena det.: 44,90 zł

Tytuł recenzji: Wobec utraty

Wznowienie „Roku magicznego myślenia” w przepięknej szacie graficznej to z pewnością jedno z ważniejszych wydarzeń wydawniczych tego roku. Podoba mi się ta chyba zamierzona dwuznaczność: trudna i melancholijna książka w okładce, dzięki której chce się ją trzymać w ręku. Ale w gruncie rzeczy gdy to, o czym opowiada Joan Didion, staje się doświadczeniem każdego z nas, okazuje się łatwiejsze, niż można było się spodziewać. Autorka stara się zwrócić uwagę na to, na co kultura i społeczeństwo przymykają oczy i co odsuwają od siebie – jest tu mowa najpierw o żalu po stracie bliskiej osoby, a potem o przechodzeniu żałoby. Didion jako pisarka wspominająca męża pisarza dokonuje specyficznego zwrotu ku swojej i jego twórczości. Zaczyna je odczytywać na nowo. Szukać w nich odpowiedzi na pytania, które dopiero po utracie gotowa jest zadać z pełną świadomością ich dramatyzmu. „Rok magicznego myślenia” jest wchodzeniem w głąb siebie i tego, co się napisało. To książka o poszukiwaniu swoistego archetypu cierpienia po śmierci bliskiej osoby i o szukaniu odpowiedzi na pytanie, co o żałobie dotychczas powiedziała sztuka i czego wciąż nie możemy o niej powiedzieć sami.

Didion portretuje dramatyczny moment, w którym przestaje widzieć żywy obraz siebie. Po czterech dekadach związku małżeńskiego autorka była gotowa przeglądać się w oczach, twarzy i przemyśleniach swojego męża. Człowieka, który pewnego dnia umiera. Bo katastrofa często przychodzi nagle i trudno ją przewidzieć. Myślowe retrospekcje prowadzą Joan Didion do konstatacji, która może brzmieć jak truizm, ale przecież dopóki nie nastąpi rozstanie z powodu śmierci, nie zastanawiamy się nad tym, że mimo silnej relacji tworzonej przez całe życie nie możemy zapobiec odejściu bliskiej osoby, ani nie możemy sobie zarzucić niczego, co miałoby tę śmierć spowodować. Jej bezkompromisowość ujawnia się przez zaskoczenie. Przecież umierający z powodu choroby serca mąż Didion mógł wcześniej spodziewać się groźnych komplikacji zdrowotnych. Przecież prawdopodobieństwo tego, co wydawało się nieprawdopodobne, było jednak duże. „Rok magicznego myślenia” jest najpierw opowieścią o szoku i niedowierzaniu, a potem historią tego, że trzeba uwierzyć w niemożliwe. Pisarska wyobraźnia kobiety w żałobie konfrontuje się tu z czymś, co musi zostać nazwane na nowo i ostatecznie. Z czymś, o czym można fantazjować w swojej twórczości, czytać o tym u innych. Ale zawsze i bezwarunkowo będzie to dramatycznie trudne do uniesienia doświadczenie. Unikalne i uniwersalne zarazem. Didion bardzo chce połączyć te dwa wymiary śmierci. Wychodzi jej to znakomicie, choć jest to w gruncie rzeczy intymny dziennik bezradności emocjonalnej oraz intelektualnej wobec czegoś wpisanego w ludzką egzystencję i kulturę. Śmierć u Didion nie tylko przychodzi nagle, lecz również zderza człowieka ze sobą w taki sposób, że nagle traci się zdolność i narzędzia, by nazwać coś tak brutalnie oczywistego.

To również opowieść o innym rodzaju traumatycznego doświadczenia, o zrozpaczonej i zdeterminowanej matce walczącej o życie córki, jedynego dziecka. Aby walczyć, trzeba wiele zrozumieć. Po śmierci męża i w trakcie batalii o zdrowie córki Didion przyswaja nową dla niej nomenklaturę. Oswaja się z pojęciami, które miały być jej obce, a stają się częścią tożsamości cierpiącej matki, zrozpaczonej żony. Autorka poznaje wszystkie skomplikowane nazwy medyczne, za którymi stoi szansa na dalsze życie. Wymienia je i powtarza, jakby były magicznymi zaklęciami. Nazwy preparatów i zabiegów związanych z ratowaniem życia. Sfera konkretu, sterylności, precyzji w działaniu i determinacji. Wydaje się, że tego doświadczenia nie można oddać literacko, jest zbyt brutalne. Didion brakuje słów przede wszystkim wtedy, kiedy usiłuje odtworzyć dni i miesiące po utracie, której nie umieją zaakceptować ani jej emocje, ani umysł.

„Rok magicznego myślenia” traktuje o bezradności wywołanej tym, że emocjonalnie nie dajemy zmarłej osobie prawa do odejścia, i o konieczności szybkiej zmiany sposobu pojmowania rzeczywistości, w której pojawiła się pustka. Dla Joan Didion ratunkiem są wspomnienia. Pozornie chaotyczna kompozycja retrospekcji świetnie obrazuje kompulsywność i determinację w poszukiwaniu tych obrazów z przeszłości, które nałożone na teraźniejszość pozwolą zbliżyć się do zrozumienia tego, co się stało. A stały się poważna choroba i śmierć. Dla osoby zdrowej te dwa doświadczenia są odległe i obce, a nagle stają się najważniejsze w życiu. Dlatego interesujący może być odbiór tej narracji jako opowieści o tym, jak życie rodzinne i zawodowe ukształtowało żałobę Didion i jej determinację, by walczyć o każdy kolejny oddech córki. W nurcie niespokojnych asocjacji kryje się chyba przekonanie, że każdy, najbardziej nawet błahy element przeszłego wspólnego życia rodzinnego może być konieczny, aby teraz zrozumieć pustkę i nie stać w tym zrozumieniu z własną rozpaczą.

Usuwa się ze świadomości ludzką śmierć, unika się opowiadania o tym, w jaki sposób ci, którzy pozostają, muszą poradzić sobie z bolesną dla nich utratą. „Rok magicznego myślenia” jest z jednej strony książką niezwykle osobistą (będącą uzupełnieniem rodzimych narracji –  Marcina Wichy, Ingi Iwasiów czy Miry Marcinów – na podobny temat), obrazującą specyficzną wrażliwość Joan Didion i to, w jaki sposób jej erudycja konfrontuje się z rozedrganymi emocjami. Z drugiej jednak – opowieścią bardzo uniwersalną; odnajdzie się w niej każdy, kto mierzył się z doświadczeniem straty, z którą emocje nie mogą się pogodzić. To rzecz o takim rodzaju rozpaczy, za którą nie stoi bierność, lecz chęć do szukania odpowiedzi na pytania brzmiące tak złowrogo, że obawiamy się samego wypowiadania ich na głos. Ale Didion się nie boi – myślę, że w dużej mierze próbuje oswoić swoją bezradność, a potem dać sobie pozwolenie na to, by zaakceptować i zrozumieć rzeczy pozornie nieakceptowalne oraz niezrozumiałe. Zwraca uwagę zwłaszcza początek książki, kiedy widzimy, jak zapisują się w pamięci najdrobniejsze szczegóły czasu tuż po utracie. Potem obserwujemy pewną emocjonalną przemianę – gotowość na to, by wymieniane rzeczy i obrazy zastąpić refleksją o tym, co w sobie skrywają. W tym znaczeniu jest to narracja o nadawaniu rozpaczy i bólowi form, dzięki którym można je przetrwać. W końcu z bezkompromisowością śmierci cały czas konfrontowane jest tu równie bezkompromisowe pragnienie, by umieć żyć dalej i zrozumieć, co trzeba zaakceptować.

Wspomniana już tożsamość pisarska jest tu zestawiona z czymś, co – w odróżnieniu od realnego życia – swobodnie przyjmuje fikcja literacka. Didion podejmuje się próby oceny tego, co i w jaki sposób dotąd napisała i wydała, z perspektywy, której nigdy wcześniej nie przyjęła. To także opowieść o uczuciu ujawniającym się w wielkim szacunku do spuścizny literackiej męża. „Rok magicznego myślenia” odbierany jako opowieść o niepowtarzalnej i bardzo silnej miłości mocno oddziałuje na wyobraźnię czytającego. Didion rozmyśla też o tym, kiedy tak naprawdę w pełni dociera do nas świadomość czyjejś śmierci. Opowiada o czymś z jednej strony oczywistym i będącym elementem życia każdego z nas, z drugiej jednak – o wiecznej zagadce, rozpaczy i fakcie zderzającym nas z emocjami, które musimy nazwać i oswoić. Ważna i potrzebna książka.

Brak komentarzy: