2021-09-16

„Już nie chcę być człowiekiem. Opowieść o przetrwaniu Zagłady” Pieter van Os

 

Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie

Data wydania: 15 września 2021

Liczba stron: 480

Przekład: Iwona Mączka

Oprawa: twarda

Cena det.: 49,90 zł

Tytuł recenzji: Niejednoznaczności

Bardzo mi się podoba to, że opowieść Pietera van Osa nie jest kolejną wtórną historią o drugiej wojnie światowej i dramacie Zagłady. Przyjęta przez holenderskiego autora perspektywa nie tylko zaskakuje, jest jednocześnie dość trafną sugestią, że nie można opowiedzieć ludzkiego życia, kiedy używa się wypowiedzeń pełnych i zamkniętych, definicji i oczywistych porównań. Myślę, że warto zwrócić uwagę na istotne zdanie, które w zasadzie zamyka tę książkę: „Życie ludzkie jest z definicji czymś więcej niż tylko ilustracją albo materiałem dowodowym”. I dlatego opowieść o Mali Rywce Kizel, której sam życiorys jest już nieoczywisty i pełen zaskoczeń, będzie jednocześnie opowieścią o przewrotności ludzkiego losu skonfrontowanego z największym złem – okrucieństwem czystek etnicznych, których Mala doświadczy kilkukrotnie, także w nowej ojczyźnie, Izraelu, gdzie jej rodacy bynajmniej nie leczą powojennych traum życiem bez kolejnych aktów agresji. Pieter van Os chce przedstawić nam losy kobiety, ale również społeczności, z której się wywodziła. Ta narracja w dużej mierze raczej snuje wątpliwości, niż punktuje fakty. Bo żydowska tożsamość w czasie drugiej wojny światowej była czymś jednocześnie deprecjonowanym, banalizowanym, rugowanym i demonizowanym.

Mogło być tak, że przez dwa lata możliwość życia dawała ciasna przestrzeń pod podłogą chlewu, a i tak można było zginąć tuż obok niej, zostać zabitym przez miejscowych. Można było na różne sposoby uciec od śmierci, kiedy decydował o tym szaleńczy przypadek, i nie było w nim niczego, co nadawałoby się na opowieść z tezą i wnioskami, bo przetrwało się po prostu w wyniku jakiegoś nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności. Mala Rywka Kizel przetrwała dzięki temu, że wielu ludziom i w wielu sytuacjach przedstawiała swą fałszywą tożsamość. Nie ma w opowieści o niej tego najbardziej dosadnego okrucieństwa wielu narracji o Zagładzie. Jest za to pewien rodzaj autorskiego zdziwienia tym, czym tak naprawdę wtedy była ludzka tożsamość w ogóle. W czasie, kiedy przynależność do narodu czy rasy była wyrokiem śmierci albo przepustką do dalszego życia.

„Już nie chcę być człowiekiem” to reportaż o tym, że nigdy nie powinno się jednoznacznie nazywać elementów świata, który w wojennej pożodze nie był możliwy do nazwania i oswojenia. Bo można było znaleźć matczyną bliskość nie u boku tej, która urodziła i miała dawać największe wsparcie, lecz w ramionach Niemki wpatrzonej w Hitlera jak w boga i nienawidzącej Żydów całą mocą swojej nieświadomości tego, kogo w gruncie rzeczy się nienawidzi. Czułość niemieckiej Mutti, która nigdy się nie dowiedziała, kim Mala była naprawdę, to tylko jeden z paradoksów wojennych. Pieter van Os opowiada jakże nieoczywistą biografię, by pokazać, że w czasie, kiedy jego bohaterka walczyła o przetrwanie, zmieniając tożsamość i dopasowując się do otoczenia, człowieka nie można było jednoznacznie zdefiniować, gdy bohater i morderca to były określenia stojące tuż obok siebie. Nazywające czasem jedną i tę samą osobę. W tej książce wielokrotnie pojawiają się tezy o okrucieństwie Polaków wobec Żydów, ale również o aktach heroicznego poświęcenia dla prześladowanych. Żadna nacja i żadna przynależność religijna nie definiuje tego, kim naprawdę się było w czasach niewyobrażalnego okrucieństwa. A życiorys Mali jest dowodem na to, że wówczas żyło się absolutnie nieprzewidywalnie. Wciąż w cieniu strachu o przetrwanie. Z ciągłą świadomością tego, jak wielu innym – często najbliższym – po prostu się nie udało.

Pieter van Os w opowieści o Mali poszukuje też samego siebie, swojego właściwego reporterskiego głosu wyrazu, który będzie adekwatny do tematu. Konfrontuje się z własnymi fantazjami, jak opisać tę historię, i modyfikuje plany oraz zamierzenia, podróżując po miejscach, w których kiedyś jego bohaterka mogła na chwilę schronić się przed wojennym ściganiem za pochodzenie. Sama Mala jest nieco zdumiona motywacjami i determinacją autora, zadając mu pozornie oczywiste pytanie: „Czego właściwie szukasz w tym świecie, którego już nie ma?”. Myślę, że van Os szuka tego wszystkiego, co było w wojnie nieoczywiste, tych zagadkowych definicji człowieczeństwa, które nie pasują do żadnej literatury faktu. Być może jest to przede wszystkim osobista podróż w przeszłość, aby zrozumieć współcześnie, czym jest moc pamiętania i zapominania jednocześnie. Nade wszystko ten reportaż do znakomity dowód na to, że można niuansować opowiadanie ludzkiego cierpienia, pozostając wciąż uważnym słuchaczem i obserwatorem.

Ciekawa jest konstrukcja tej książki. Zamiast nużących przypisów pojawiają się dodatkowe opowieści uzupełniające. Czasami stają się nawet bardziej pasjonujące niż rozdział, po którym zostały umieszczone. I w tych uzupełnieniach, i we właściwej narracji uwagę zwraca interesująca dygresyjność. W „Już nie chcę być człowiekiem” do głównej opowieści dołączają historie z tła albo marginesu. Tym samym powstaje opowieść nie tylko o jednostkowym przetrwaniu, ale również o tym, ile humanizmu, a ile wstydliwej goryczy przetrwało w piekle drugiej wojny światowej. Bo van Os opowie tutaj nie tylko historię ludzi, lecz również miejsc doświadczonych przez paradoksy wojennego okrucieństwa.

Pochodząca ze środowiska ortodoksyjnych chasydów młodziutka Mala jest tu symbolem determinacji. To przede wszystkim postać, która mierzyła się z osobistymi dramatami bardzo kameralnie. Wspomniana jedyna scena rzeczywistej agresji Mali w szpitalu, tuż przed porodem, wskazuje jedynie, że łagodność nastolatki wkraczającej w kolejne kręgi ludzkiego piekła była zapewne jednym z czynników pomagających jej przetrwać. Mówiąc wprost: Mala nigdy nie poddała się emocjom i cierpieniu. Ale ta książka wszystko nam pokazuje. W tym, jak żyła, z kim się związała, dokąd wracała i skąd uciekała. Dlaczego w bezpiecznej Holandii nie jest w stanie dobrze myśleć o Polsce? Co przeżyła w Izraelu, w którym rzekomo wszystkie koszmary miały się zakończyć? I co tak naprawdę było dla niej definicją samej siebie, kiedy musiała zmieniać miejsca pobytu, nazwiska i czasem też mentalność, by nie wydać się podejrzana?

Pieter van Os zdążył ze swoją świetną książką tuż przed śmiercią Mali. Od ubiegłego roku pozostała już tylko opowieść o niej. Historia podążająca śladami pamięci, która coraz bardziej się zaciera. Ale jest to wyjątkowe świadectwo – pokazujące nieoczywiste i zaskakujące zderzenia oraz dramaty, za którymi stoi teza, że możemy być dla siebie bestiami na zawołanie. A jednak to pośród ludzi, nie narodowości i religii, bohaterka tej książki znalazła wsparcie oraz zrozumienie. Ta opowieść jest również czytelnym oskarżeniem – wojenny absurd i okrucieństwo mogą wynikać z tak błahych powodów jak te każące zajmować określone stanowisko wobec drugiego człowieka tylko dlatego, że ma określoną przynależność narodową i wiarę. Znakomita rzecz o tym, jak odtworzyć ze wspomnień życie będące pasmem zaskakujących zagadek. Zwłaszcza w świecie, w którym terror odbiera definicje temu, czemu można było ufać. Mroczna i jednocześnie pełna nadziei książka.

Brak komentarzy: