Wydawca: Agora
Data wydania: 27 października 2021
Liczba stron: 504
Przekład: Dariusz Żukowski
Oprawa: twarda
Cena det.: 46,99 zł
Tytuł recenzji: Ku wolności
Literatura każdego kraju ma swoje tematy „dyżurne”. To, w jaki sposób są prezentowane, będzie w dużej mierze wpływać na to, czy nadal będzie chciało się o nich czytać. Mam wrażenie, że Amerykanie przeczytali i będą czytać „Wodnego tancerza” z dużą uwagą. Dlaczego? To nie jest kolejna narracja o niewolnictwie i rasizmie. Do nich odniósł się w swoich powieściach Colson Whitehead: raz całkiem trafnie i sugestywnie („Kolej podziemna”), a raz dydaktycznie („Miedziaki”). Ta-Nehisi Coates proponuje specyficzną powieść inicjacyjną. Jest to historia z panoramicznym ujęciem wielu problemów, ale mimo swojej objętości i ambicji autora najmocniej i najciekawiej prezentuje się jako kameralna historia dojrzewania do wolności, jej definiowania, a potem gorzkiego rozrachunku z tym, któremu Afroamerykaninowi dane było jej zaznać i czy naprawdę mógł to zrobić. „Wodny tancerz” proponuje postawy, które rozumienie wolności w tej powieści komplikują. Czy wolna czuje się kobieta wydarta z rąk będącego oprawcą pana, ale cały czas myśląca o najbliższych odebranych jej siłą i nieobecnych w najbardziej bolesny sposób? Czy ktoś wolny staje się poprzez działanie w imię organizacji, której także trzeba służyć? Czy wolność to dobór możliwości oraz narzędzi, aby prowadzić wojnę, skoro wojna sama w sobie nie jest etyczna? Ta debiutancka powieść proponuje wiele ujęć i punktów widzenia, które są nieoczywiste – tak jak nieoczywista jest konstrukcja głównego bohatera, dorastającego kolorowego obdarzonego pewną specyficzną mocą. Człowieka, który ujrzy każdy rodzaj zniewolenia, ale sam ostatecznie pozostanie bezradny wobec określenia tego, czym jest kres tego zniewolenia, czym jest egzystencjalna wolność i jak się w niej odnaleźć.
Kiedy czytałem eseje „Między światem a mną”, miałem nieodparte wrażenie, że zakres tematyczny tych tekstów jakby się autorowi przez nie przelewał i że będzie on odczuwał konieczność opowiedzenia o opresji bycia czarnoskórym Amerykaninem także w inny sposób. Dlatego też wcale nie zaskoczył mnie „Wodny tancerz” – jest swoistym uzupełnieniem niebeletrystycznej książki Coatesa, a jednocześnie wyjątkową fantazją o symbolice łańcucha. Funkcjonuje on w opowieści w bardzo dosłownym znaczeniu, jednak Coates to znaczenie w pewien sposób zaciera, czyni bardziej niejednoznacznym. W świecie przedstawionym jego powieści ogromnie ważne jest to, po której stronie łańcucha znajduje się człowiek – czy jest tym za niego trzymającym i niewolącym, czy też pozbawioną godności istotą zakutą w żelazo, którego piętno jest dużo silniejsze tam, gdzie autor próbuje nas zabrać.
Bo jest to rzecz o niebywałej wyobraźni oraz wrażliwości człowieka doświadczającego świata ludzi pozbawionych jednego i drugiego. Hiram jest jedną wielką i bolesną pamięcią. Doskonale zachowuje w pamięci to, co usłyszy i zobaczy, ale jednocześnie wciąż na nowo mierzy się z największą pamięciową luką. Nie ma przy nim i w nim matki odebranej mu siłą. Dlatego „Wodny tancerz” będzie w moim odczuciu przede wszystkim historią przemocy polegającej na tym, że najbliższa osoba staje się elementem okrutnego zakładu, specyficznej barbarzyńskiej gry. Jej brak, a właściwie perspektywa tego braku łamie w ludziach to, co uważają za najbardziej trwałe. Kalekie relacje między rodzicami a dziećmi naznaczone są strachem przed utratą. W świecie Coatesa dużo ważniejsza niż nadzieja na samostanowienie jest tęsknota za kimś utraconym na zawsze. Kimś stającym się częścią bolesnej tożsamości. To ona kształtuje w wyobraźni oraz wrażliwości ten najbardziej opresyjny łańcuch. To o niemożności wyjścia naprzeciw wyzwoleniu „Wodny tancerz” opowiada tak sugestywnie, bo poprzez perspektywy najbardziej intymne z możliwych do opisania w literaturze.
Jeden z bohaterów wypowiada gorzkie słowa: „Nikt nie jest wolny (…). Z tego nie ma wyjścia”. Gdy weźmie się pod uwagę, kim okaże się ten człowiek, te kwestie wybrzmiewają tutaj wyjątkowo mrocznie. Z jednej strony jest to przecież opowieść o człowieku, który odzyskał to, o czym bezskutecznie latami marzą inni, niemający tyle szczęścia. Z drugiej jednak – jest tu zarysowana pewna klaustrofobiczna przestrzeń, w której nie ma ani ucieczki od samego siebie, ani możliwości, by spojrzeć na siebie z innej, lepszej perspektywy. Dlatego fantazje o tym, co to znaczy godnie żyć i czym jest bycie przyzwoitym człowiekiem, są w narracji Coatesa najciekawsze. A wszystko w świecie wyraźnych podziałów, które stają się coraz bardziej zniuansowane.
„Wodny tancerz” to historia o ludzkiej goryczy, z której rodzi się potrzeba buntu. O tym, że świat nie jest prostą dychotomią. Tu pomiędzy Wartościowymi i Utrudzonymi znajdują się także inni ludzie i nie mam na myśli grupy nazywanej w powieści białą hołotą. Z jednej strony priorytety dorastającego Hirama są jasne i konkretne. Ale on sam po jakimś czasie – zataczając pewną pętlę i wracając do miejsca, z którego odszedł ku wolności – stanie się jedną wielką wątpliwością. Coates zarysowuje ją bardzo ciekawą kreską, bo jego bohater ma specyficzną wrażliwość. Widzi rzeczy innymi, niż być może są w rzeczywistości. Także ludzką krzywdę jest w stanie nazywać za każdym razem inaczej, kiedy głębiej rozumie, czym jest odwieczna granica między barbarzyństwem krzywdzącego a bezradnością krzywdzonego. Ta-Nehisi Coates jest tu rzecznikiem młodzieńca, którego doświadczenia życiowe nie odbiegają od tego, co stało się przeżyciem pokoleniowym i jest traumą niesioną przez życie także kolejnych pokoleń. Staje się wyrazicielem prawdy, że za każdym buntem skryte są potężne i często nienazwane emocje, których możemy się wstydzić tak jak tego, że powstał kiedyś świat ludzkiej nierówności doprowadzający do bycia niewolnikiem i bycia panem.
Tak jak niejednoznaczna jest
kwestia wolności, wokół której koncentruje się powieść, tak wielowymiarowe są
postacie wykreowane przez Coatesa kształtujące tożsamość Hirama. W relacjach z
innymi bohater tej książki wchłaniać będzie kolejne wątpliwości. Uświadomi
sobie, jak zwodnicza i bezkompromisowa jest struktura niewolenia człowieka, a
potem to, jak trudno jest się z niej wydostać. Hiram będzie nie tylko
specyficznym obserwatorem rzeczywistości, któremu przyjdzie przyjąć rolę
działającego dla jej dobra. To będzie bohater naznaczony przez wiele traum, z
których wyjdzie na świat jego gniew. Coates opowie o tym, jak bardzo
stygmatyzowanie determinuje potem poczucie własnej wartości. Ale jest to
oczywiście również książka o wszystkich stygmatyzowanych Amerykanach, którym
wyznaczano role w zależności od koloru skóry. Autor doskonale wie, że pisze dla
czytelnika żyjącego w świecie, w którym wciąż człowiek i czarnuch to dwie różne
istoty. Że to nie jest podział z przeszłości, nie jest to też jedna
niefrasobliwa wypowiedź mało znaczącego dla tej książki bohatera. W moim
odczuciu „Wodny tancerz” to pełna specyficznej wrażliwości opowieść o tym, że
wciąż od nowa zmagamy się z brzemieniem łańcuchów, ale także z tym, że pozbyć
się ich możemy naprawdę dopiero wówczas, gdy zrozumiemy, do czego przynależymy
i kto bliski jest u naszego boku. Przejmująca opowieść i znakomity debiut
literacki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz