Wydawca: Lira
Data wydania: 18 maja 2022
Liczba stron: 512
Oprawa: twarda
Cena det.: 54,99 zł
Tytuł recenzji: Miłość na zawsze
Twórczość Marcina Pilisa zacząłem poznawać niedawno. „Mnogość rzeczy” to druga powieść autora, jaką przeczytałem, i ta chyba najmocniej potwierdza, że Pilis świadomie i z lekkością porusza się w różnych rejestrach narracyjnych. W obrębie jednej powieści spotkamy się z frazą i stylistyką, które sugerowałyby, że mamy do czynienia z różnymi autorami. Od dosadności wulgaryzmu po zaskakujące metaforyzowanie – jak w przypadku na przykład „kapsuły chwili”, która zatrzymała moją uwagę na dłużej już na wstępie, a potem okazała się kluczem do zrozumienia pewnych elementów z zakończenia. Ta książka usatysfakcjonuje nie tylko odbiorców, którzy lubią uczestniczyć w różnych rodzajach opowieści w ramach jednej historii, ale także tych przekonanych być może, że dzisiaj o miłości nie można już napisać nic nowego. Albo zużyły się już narracyjne kalki, by opowiedzieć to uczucie w jakikolwiek twórczy sposób. A „Mnogość rzeczy” jest właśnie o miłości. To wszystko jest tak opowiedziane, że nawet ktoś taki jak ja – od zawsze wielce sceptyczny wobec tak zwanej miłosnej chemii – jest w stanie się tu wzruszyć. Pilis proponuje przewrotną historię o tym, w jaki sposób zło zostaje przekute w dobro, lecz przede wszystkim bardzo się stara, aby obraz miłosnej jedności nie był ozdobiony truizmami czy wtórnymi komentarzami.
Wszystko to, co niezwykłe, rozgrywa się w zasadzie dopiero pod koniec książki, jednak stopniowe odsłanianie okoliczności, w jakich ukonstytuowała się miłość głównych bohaterów, również jest frapujące i to jedna z tych sporych objętościowo powieści, które czyta się mimo wszystko bardzo szybko. Marcin Pilis znakomicie otwiera swoją historię. Mężczyzna przygląda się kobiecie „nasiąkniętej miłością”. Jakkolwiek zaskakująco to brzmi i jakkolwiek sentymentalne może się wydawać, widać dbałość o tekst i odpowiedzialność za każde słowo, bo autor potem uzasadni to „nasiąknięcie”. I opowie o tym, że wielkie uczucie rozpina się pomiędzy równie wielkimi opozycjami.
Matematyczne równania i zdania, nierzadko tworzące treść aktorskiej roli. Skomplikowane obliczenia i niecodzienność języka opowiadania. Matematyka ze swym uporządkowaniem oraz racjonalnością, a także pozbawione jej emocje – silne i rozedrgane. Tak wyraźne opozycje opowiadają tu jego i ją. Mariusz to umysł ścisły, niepozbawiony jednak zdolności do tego, by budować czułe metafory rozpięte między liczbą a słowem. Marta jest aktorką, która wiecznie szuka przynależności. Czuje ją w aktorskiej grupie, ale odnajduje przede wszystkim w miłości, która przyjdzie do niej niespodzianie. Oboje zostaną skonfrontowani z sytuacją graniczną stającą się testem ich uczucia. Oboje nie są świadomi tego, jak silnie połączyła ich przypadkowo stworzona więź. I nie wiedzą, do czego ich doprowadzi. Kiedy ojciec Mariusza wypowiada znamienne słowa: „Przyjdzie taki dzień, że zobaczysz coś, czego jeszcze nie widzisz”, ani syn, ani tym bardziej czytelnik nie spodziewają się, w jaki sposób Marcin Pilis nada tym słowom wyraziste znaczenie. Będziemy tu mieli klasyczne love story także z tym trzecim, odrzuconym i poddanym wszelkim złym emocjom generowanym przez odtrącenie. Ale z czasem zorientujemy się, że nic tu nie jest takie, jakim się wydaje. Nic nie będzie klasyczne, oczywiste, przewidywalne. Choć „Mnogość rzeczy” to książka o tych intensywnych uczuciach, które są doświadczeniem większości z nas, Pilis stworzy z nich specyficzną układankę. Tytułowa mnogość dotyczyć będzie interpretacji, zbiegów okoliczności, ale i komentarzy samych bohaterów do tego, co ich spotyka.
Marta twierdzi: „Większość ludzi unika szalonych rzeczy”. Można odnieść wrażenie, że właśnie szaleństwo i nieprzewidywalność rozgościły się w życiu bohaterów tej powieści na dobre. Tu każdy zdaje się szalony. Albo nosi w sobie pewien potencjał ukrytego szaleństwa, albo też poddaje się czemuś irracjonalnemu i niebezpiecznemu. Dzięki tym zabiegom książka Pilisa jest atrakcyjna i fabularnie, i w kontekście bardzo różnych przesłań. Autor dba bowiem o sylwetki swoich postaci, ich psychologiczną wiarygodność, a Marta to jedna z ciekawszych bohaterek literackich, skrywająca w sobie nie tyle tajemnice, ile przede wszystkim często sprzeczne motywacje. Jest z jednej strony dużo bardziej odsłonięta dla czytających niż Mariusz, z drugiej jednak – to ona staje się chyba najciekawszą tu zagadką. Rozumiemy, dlaczego żyje tak, jak żyje, i przeżywa świat w tak specyficzny sposób, jednak wciąż jesteśmy zaskakiwani. Nie tylko tym, co przeżyła, ale również decyzjami, które będą miały związek z jej przyszłością.
Marcin Pilis przenosi nas w czasie do nieodległej przyszłości, ale w zasadzie cały czas wędrujemy między poszczególnymi latami, bo mnogość dotyczy również retrospekcji. A także pewnego listu pożegnalnego, którego znaczenie pojmiemy dopiero na końcu. Czas w tej powieści sporo zmienia, lecz zasadniczo nie leczy ran, nie zasklepia ich, wciąż każe pamiętać o intensywnych przeżyciach, które ukształtowały bohaterów. Intrygująca jest tu wspomniana już konfrontacja miłości z odrzuceniem. Wspomniany „ten trzeci” będzie postacią, na którą warto zwrócić uwagę, bo Marcin Pilis nie dzieli swych bohaterów na ludzi z pierwszego i drugiego planu. Tu zazębiają się kolejne wątki i dzieje się to w taki sposób, że zrozumieć kolejną historię można tylko wówczas, kiedy ktoś opowie o poprzedzających ją zdarzeniach. Ponadto autor cały czas daje nam do zrozumienia, że w świecie rozmaitych intensywnych przeżyć nasz status nie jest jasno określony. Jesteśmy tezą, hipotezą czy sumą traumatycznych doświadczeń, które staramy się przekuć w siłę pokonywania życiowych trudności? Nic nie będzie tu oczywiste. Poza tym, że Pilis opowiada o wielkiej miłości bez granic. Imponująca jest zarówno wrażliwość emocjonalna autora, jak i umiejętność portretowania pewnych społecznych problemów. Dzięki temu „Mnogość rzeczy” nie jest tylko kolejną fikcją literacką, ma w sobie jakiś element interwencyjny, reporterski.
Ważne są tu również perspektywy spoglądania na drugą osobę. Ta książka przez cały czas uzupełnia wiedzę bohaterów, interesująco przenosząc się z rejonu narracji trzecioosobowej do bardzo intymnych wyznań narracji pierwszoosobowej. To wszystko zaś w coraz bardziej skomplikowanej rzeczywistości, bo im mocniej kochają się bohaterowie, tym więcej zaskakujących zbiegów okoliczności chce im tę miłość zniszczyć. „Mnogość rzeczy” to będzie w pewnym stopniu opowieść o egzystencjalnej zagładzie. Poznamy ludzi, którzy niszczą lub są niszczeni. Rodzinę będącą klatką, z której nikt nie jest w stanie się wydostać. Ponadto poświęcenie i konsekwencję w działaniu – bohaterowie Pilisa nie snują tez na temat rzeczywistości, oni tę rzeczywistość wypełniają swoim działaniem. Nawet kontemplacyjny i skłonny do obszernego filozofowania Mariusz, którego opowieść w pewnym stopniu pełni tu funkcję retardacyjną.
To historia o bolesnej opresji
życia w dysfunkcyjnej rodzinie, opowieść o tendencjach ucieczkowych i
destrukcyjnych, historia ludzi intensywnie pochłoniętych sobą, a także
podatnych na bardzo silne emocje – i te pozytywne, i okrutne w swoim
zawłaszczaniu oraz niszczeniu. Marcin Pilis to pisarz nieoczywisty. Opowiada
o ludziach wyzwalających się z ograniczeń, ale także o świecie stwarzającym
ograniczenia, które zawsze będą dla nas wyzwaniami. Intrygująca obyczajowa
historia wielkiego uczucia. Ale i śmiałych fantazji literackich, bo można
odnieść wrażenie, że Pilis stara się w tej prozie zaskoczyć także samego
siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz