2024-01-17

„Kontratak” Sohn Won-Pyung

 

Wydawca: Wydawnictwo Mova

Data wydania: 24 stycznia 2024

Przekład: Edyta Matejko-Paszkowska

Liczba stron: 280

Oprawa: twarda

Cena det.: 49,90 zł

Tytuł recenzji: Istota buntu

Sohn Won-Pyung w swojej nowej powieści prezentuje panoramę społeczną charakterystyczną dla tych dekad Korei Południowej, o których wspomina potem tłumaczka, dlaczego warto zapoznać się z jej słowami po lekturze, by zobaczyć w tej książce więcej. „Kontratak” to jednak także bardzo uniwersalna w wymowie opowieść o kryzysie tożsamości, o jej budowaniu, funkcjonowaniu w tkance miejskiej i poszukiwaniu drogi wyrażenia samej siebie, bo główna bohaterka – co jest jej sugerowane – być może mało znaczy przede wszystkim dlatego, że w taki sposób myśli o sobie. Koreańska pisarka, podobnie jak w „Almondzie”, stawia na powieściową konfrontację dwójki bohaterów z ciekawie zarysowanymi portretami psychologicznymi. Kierując tę powieść do dorosłych czytelników, Sohn Won-Pyung odchodzi jednak od dydaktyzmu i kilku fabularnych uproszczeń charakteryzujących „Almonda”, by pokazywać swoją bohaterkę w zderzeniu z punktami widzenia innych osób. Dorastająca do prawdy o samej sobie Kim Ji-hye wysłuchuje opowieści znajomych i przygląda się modelom życia, które oni uznali za słuszne. Swoją życiową ścieżkę określa jako pełną goryczy, a wszystko, co osiąga, traci znaczenie zaraz po tym, jak zostanie osiągnięte. Wokół rzeczywistość, która poddała się trendom humanizmu spod znaku Steve’a Jobsa; świat podążania za ideałami, których nie można osiągnąć, i miejsce, gdzie słowo „samorozwój” odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Bohaterka „Kontrataku” utknęła. Nie rozwija się albo jest przekonana o tym, że tak jest, bo obserwuje, jak rzekomo powinno być. Czytamy o kobiecie, która, by zdefiniować swoją życiową drogę, najpierw uważnie się przygląda, jak wędrują jej bliżsi i dalsi znajomi. Co mają do powiedzenia, a co do pokazania. Intrygująca jest jej historia o tym, w jaki sposób wyjść poza wyobcowanie, by poczuć się częścią otaczającego świata.

Kim Ji-hye niczym się nie wyróżniała i nie wyróżnia. Jej pospolite imię symbolicznie podkreśla poczucie braku wartości. Do bohaterki w ciekawy sposób wracają szkolne lata, kiedy nie była przez własne imię definiowana. Do pewnego czasu bycie niewidoczną i niewyróżniającą się uważała za wygodne. Ale przyszedł czas, w którym toksyczne emocje, paraliżujące i niszczące, mogła wyrzucić z siebie tylko dzięki rozpaczliwemu krzykowi. Kim Ji-hye chce być kimś istotnym, także dla samej siebie. Nie chce mieszkać w miejscu, o którym wstyd powiedzieć rodzinie. Pracować w firmie, do której się dostała, pokonując liczną konkurencję, ale w której czuje, że stoi w miejscu, wiedzie przewidywalną i nudną egzystencję zawodową. Z marazmu wyrywa bohaterkę nowy pracownik. Charyzmatyczny i tajemniczy. Pokazujący Kim Ji-hye, że można żyć inaczej, prezentować się światu lepiej, być w tym świecie częścią istotnych zdarzeń, nie przebywać na jego marginesie. Gyu-ok także dosłownie zwróci jej uwagę na to, że możliwa jest inna perspektywa spojrzenia na swoje życie, dzięki której kształtuje się nowy porządek. Tu symboliczna rola krzeseł, o których rozmawiają, przeniesie się na coś, co bohaterka wykreuje później. Tymczasem Koreanka wchodząca w dorosłe i odpowiedzialne życie chciałaby, żeby ktoś zdjął z niej ciężar dorosłości i się nią zaopiekował. Dlatego zacznie zbliżać się do ludzi, którzy nie tylko rozmawiają o zmianach, ale również ich dokonują. To zbliżenie będzie miało oczywiście swoje konsekwencje.

Sohn Won-Pyung opowiada historię kobiety, która nie daje sobie prawa do bycia zwyczajną, gdyż traktuje to jak stygmat. Tymczasem z zaskoczeniem przyjmie argumentację kogoś, kto będzie ją chciał przyjąć do innej pracy. Wydaje się, że odpowiedzi na wszystkie pytania bohaterki tej książki znajdują się tuż obok niej. Albo mają być wynikiem obserwacji tego, co się dzieje wokół, i wyciągania właściwych wniosków, albo są ukryte w postawach życiowych ludzi zdolnych do czegoś więcej niż podporządkowanie się i bierne wejście w życiową i społeczną rolę. Kim Ji-hye spotyka się ze swoją przeszłością w bardzo ciekawie pod względem literackim opowiedzianych konfrontacjach. Autorka w zasadzie odchodzi od klasycznej formy operowania retrospekcjami w powieści, gdyż prawdę o przeszłości bohaterki chce odkryć nieco inaczej. Dużo więcej niż można sobie wyobrazić, słyszy się tutaj wprost – zachowania albo modele eskapizmu nazwane zostały w taki sposób, by czytelnik przede wszystkim zrozumiał, skąd wynika egzystencjalny dyskomfort głównej postaci. A potem przyjrzał się temu, co można z tym zrobić.

„Dlaczego plączesz się pod prąd?!” – gani główną bohaterkę staruszka mijana na ulicy. To ciekawa scena, bo bardzo wyraźnie symbolizująca, z czym Kim Ji-hye ma największy problem. Niekoniecznie z nieprzystawalnością do świata. Chodzi tu zapewne bardziej o rozczarowanie wynikające z faktu, że jest dostrzegalnie opozycyjna, jednak nie idzie za tym nic więcej. „Kontratak” to nie tylko powieść o dojrzewaniu do buntu, ale przede wszystkim historia określania tego, czym ma być buntowanie się, kiedy jest zasadne i w jaki kreatywny sposób może zmienić życie. Bo życie ludzi, którzy otaczają bohaterkę, ale także jej własne, cały czas jest dynamiczne i wciąż podlega jakimś metamorfozom. Koreańska pisarka chce zaprezentować kobietę w całej jej egzystencjalnej wątpliwości, ale także postać, która stoi o krok o zdobycia nowej wiedzy o samej sobie. Być może najwięcej o sobie dowiemy się wówczas, gdy będziemy umieli uważnie przyglądać się ludziom, którzy nas otaczają.

Powieść ma bardzo klasyczną konstrukcję, w zasadzie niczym nie zaskakuje, prezentuje wydarzenia linearnie, stara się być lojalna wobec świata, który otacza Kim Ji-hye: jest zasadniczy, klarowny, ma wyraźnie określone ramy, nie ma w nim tylko miejsca na wątpliwości oraz rozterki niepozwalające się dostosować. To książka o tym, jakie konsekwencje ma dostosowanie się, lecz także historia o tym, że bycie w opozycji nie zawsze gwarantuje wygraną albo nie zawsze jest tym, co uczyni życie lepszym. Dlatego dużo tutaj rozmów między bohaterami na temat tego, w jaki sposób doszli do konkretnych życiowych wyborów i na jakim etapie życia uznali, że potrafią sumiennie przeprowadzić bilans egzystencjalnych zysków oraz strat. Sohn Won-Pyung proponuje panoramiczne ujęcie tematu z uwzględnieniem tego, że sygnalizowane są zmiany w społeczeństwie południowokoreańskim, ale także opisane dzięki technice obrazowania różnych życiowych postaw. Jakby główna bohaterka musiała się z nimi mierzyć, tak jak mierzy się z niepewnościami i poczuciem wyobcowania. O tym drugim w „Kontrataku” jest dużo więcej, niż się pozornie wydaje. Być może jest to powieść o tym, że na pewien rodzaj samotności w społeczeństwie zawsze jesteśmy skazani. Ale to książka, w której bohaterowie wciąż na nowo podejmują jakieś działania, gotowi są wybierać, a przede wszystkim potrafią mówić o sobie, choć niekoniecznie słuchać innych. Uniwersalna historia dla wszystkich czujących się szaro i anonimowo. Zwłaszcza w otoczeniu miejskim, które tutaj jest eksponowane szczególnie – jako przestrzeń wyzwalająca dodatkowy niepokój.  

Brak komentarzy: