2025-10-06

„Złotowłosa” Wojciech Chmielarz

 

Wydawca: Wydawnictwo Marginesy

Data wydania: 15 października 2025

Liczba stron: 352

Oprawa: miękka

Cena det.: 54,90 zł

Tytuł recenzji: Potwory

Z Wojciechem Chmielarzem – popularnym pisarzem o dużym dorobku prozatorskim – rozstałem się cztery lata temu, po przeczytaniu trzech jego publikacji. Ponieważ nie przepadam za kryminałami cyklicznymi, nie śledziłem na bieżąco wydawania jego kolejnych książek. Ale tak się składa, że od blisko dwóch lat recenzuję głównie powieści obyczajowe i potrzebowałem zanurzyć się w thrillerze. I to nie byle jakim. Chciałem otrzymać bombowy „okaz” gatunku i „Złotowłosa” jest taka w wielu wymiarach. Do tytułu przyciągnęła mnie również paralela uwięzienia kobiety w piwnicy, czyli motyw, który wykorzystałem w swoim thrillerze „Gorsza”. Byłem ciekaw, jak zostanie poprowadzona intryga w tej przestrzeni – często wykorzystywanej w tym gatunku, ale bardzo wymagającej, bo siłą rzeczy usytuowanie bohaterów w piwnicy wymusza większą kreatywność w pracy nad dynamiką akcji. Nie chcę pisać o tym, że czuję, iż w porównaniu do „Złotowłosej” moje własne potraktowanie tego pomieszczenia jako miejsca istotnego dla opowieści w „Gorszej” jest raczej literackim przedszkolem. Chciałem napisać, że motyw piwnicy wykracza bardzo daleko poza przerażające ściany odbierające wolność. Chmielarz użył go z pełną świadomością, że zarówno czytający, jak i uwięziona bohaterka wyjdą z klaustrofobicznego pomieszczenia. Sztuką jednakże jest to, co w nowej książce tego autora oznacza wyjście z piwnicy. I czym okazuje się znalezienie się w niej, kiedy zmienia się ona już w symboliczne narzędzie wielowątkowej opowieści o zemście, rodzinie przepełnionej bólem i nienawiścią, lecz głównie o nietuzinkowej bohaterce, która staje się taka dzięki świetnie rozpisanym retrospekcjom.

Tak jak podobał mi się wizerunek psychopaty w „Wilkołaku”, tak tutaj podziwiam zdolność do zaprezentowania studium psychopatii w rozłożeniu na kilka życiorysów, ról, postaci, ich motywów postępowania. W „Długu honorowym” doceniłem sztukę prezentowania bohatera anonimowego, wyłaniającego się z cienia lub tkwiącego w nim zawsze. Tym razem nie będą to jednak mordercy i mężczyźni, którzy podążają ich śladem. „Złotowłosa” jest przykładem tego, w jaki sposób niejednoznacznie opowiedzieć o kobiecie. Istocie kobiecego zła. Dwulicowości. O kobiecej labilności i jednoczesnej sztuce szybkiego tak zwanego stawiania się do pionu, a więc w tym przypadku o udawaniu kogoś, kim się nie jest, albo o wypieraniu tego, kim się było, kim się stało lub kim się można stać pod wpływem traumatycznych zdarzeń. Wierzę, że autor pójdzie w kolejnych narracjach w stronę portretowania kobiet, gdyż „Złotowłosa” przekonuje mnie, że – jak często publicznie twierdzę – to właśnie kobieta jest dużo ciekawszą postacią literacką. Dysfunkcyjna rodzina i konsekwencja dorastania w niej to także motyw niewyczerpany literacko. Chmielarz bierze stamtąd pełnymi garściami. Przełamuje książkę na pół, ale dba o to, by każde zdanie było na właściwym miejscu, niektórymi zaś tworzy sceny zapadające w pamięć na zawsze, a to dość rzadkie zjawisko w zalewie współczesnych thrillerów.

Urszula jest dwudziestoośmiolatką, która wiedzie poukładane życie. Zawsze uważała, że jest rozsądna, nie ma sobie nic do zarzucenia, jest dobrym człowiekiem. Jej dobroć jest widoczna dla otoczenia, kobieta pracuje jako wolontariuszka w hospicjum i cieszy się szczególnymi względami u podopiecznych – emanując empatią i spokojem, pozwala im przeżyć ostatnie chwile godnie. Tymczasem w dniu zaręczyn, które w zaskakujący sposób planuje jej partner, wybiega z domu i już nie wraca. Trafia do piwnicy. To nie przytrafia się aniołom takim jak Urszula, prawda? Spotkało ją coś, co zapamięta do końca życia, ale czy rzeczywiście trauma uwięzienia głównej bohaterki będzie największą, którą zaprezentuje tu Chmielarz? Najpierw Urszula prowadzi kompulsywny dialog wewnętrzny z pewnym istotnym głosem w swojej głowie, a potem następuje wspomniane wcześniej przełamanie: umiejętne wyprowadzanie czytelnika poza piwnicę – jeszcze bardziej przerażające niż zamknięcie w niej kobiety, która dodatkowo fantazjuje o niedźwiedziu – a opowieść prowadzona jest tak, że czujemy się coraz bardziej osaczeni akcją. Nie tym, co robi porywacz, lecz tym, co odsłania się w umyśle Urszuli i zaczyna się dziać wokół niej. A dzieją się rzeczy niewyobrażalnie okrutne, z którymi bohaterka powiązana jest w takim stopniu, że od „Złotowłosej” nie można się oderwać, gdy zdajemy sobie sprawę z tego, co naprawdę się dzieje. I że może wydarzyć się jeszcze dużo, dużo więcej niż tylko próba uwolnienia się.

Chmielarz jest świetny w opisywaniu detali katastrofalnego położenia bohaterki. Choć mam wątpliwość, czy o wszystkie szczegóły zadbał idealnie (na przykład kwestia miesiączkowania w piwnicy i związanych z tym komplikacji, które tutaj jakby znikają – jak Urszula po wybiegnięciu z domu). Tak czy owak, z uwagą śledziłem, w jaki sposób dynamizowany jest ten etap akcji powieści, w którym bohaterka pozostaje sama ze swoimi myślami, na materacu, w zimnym pomieszczeniu. Jest tu zastosowanych wiele środków przykuwających uwagę, lecz najciekawsze jest to, że z czasem zaczynamy odnosić wrażenie, iż porywacz to jakaś dobra istota, bo porwana otrzymuje luksusy, o jakich zwykle nie ma mowy w powieściach o ludziach zamkniętych w mrocznych pomieszczeniach.

Dużo mroczniej jest jednak poza piwnicą. Wielowątkowa intryga dużo bardziej przyciąga uwagę, kiedy zrozumiemy, że w całej tej traumatycznej sytuacji nic nie jest przypadkiem. Bo nie jest. Gdy do gry wkraczają retrospekcje, wychodzimy jako czytelnicy z pewnej mgły i zagubienia zbliżonych do tego, co przeżywa na początku Urszula. Ujrzymy pozapiwniczny świat naprawdę. A tam koszmar dużo większy niż pozbawienie kogoś wolności. Bo jest nim życie w nienawiści, podsycanie w sobie żądzy zemsty i neurotyczne pielęgnowanie wszystkich złych emocji, by stać się potworem, a przez to unieszczęśliwiać innych, zwłaszcza najbliższych, uczynić rodzinę piekielną klatką. O czymś takim również pisałem: w powieści „Winne” bohaterki nie wyjdą nigdy poza narzucone im ograniczenia, które na zawsze zmienią, a raczej zdeformują ich pojmowanie rzeczywistości. Chmielarz jest dużo bardziej bezkompromisowy. Kolejni odsłaniani przez niego bohaterowie nie mają już żadnych szans na ekspiację. Tu już nic nie może zmienić się na lepsze. Jest tylko coraz więcej furii wynikającej z bezradności wobec siebie wiecznie konfrontowanego z bolesną przeszłością.

„Złotowłosa” jest nie tylko świetnie skonstruowanym thrillerem psychologicznym. To także książka o tym, jak cierpienie fizyczne może zdegradować i zdeformować ludzki umysł. Wpłynąć na tok myślenia o sobie, świecie, innych ludziach. W tej powieści ktoś od czegoś ucieka, ale i ktoś jednocześnie do czegoś obsesyjnie wraca. Urszula to przecież zwyczajna, dobra kobieta. Naprawdę jesteśmy zwyczajni i dobrzy? Czy to nie jest tak, że w każdym z nas drzemie pierwiastek zła i jest on czymś immanentnym, lecz szybko znajdujemy sposoby, aby się go pozbyć? Ludzie nie są ani zwyczajni, ani dobrzy. Ludzie starają się o tym zapominać albo pielęgnują w sobie potrzebę bycia niezwykłymi w swym okrucieństwie. Bo mamy tutaj opracowany z detalami plan, jak ofiarować człowiekowi jak najwięcej cierpienia. Cierpienia wypływającego z… miłości. Absurdy czy oczywiste i wynikające z siebie zaburzenia, których tak bardzo się boimy, że będziemy bać się czytania „Złotowłosej”?

Wojciech Chmielarz proponuje nam panoramiczną wizję życia w strachu, poczuciu opuszczenia i samotności. Przeszłość rodzinna Urszuli i osoby, która ją zamyka w piwnicy, tworzą tutaj piekielną mieszankę tego, do czego zdolny jest człowiek mocno skrzywdzony. Nie wiem, czy prześpicie spokojnie noc po przeczytaniu „Złotowłosej”, bo ja miałem z tym problemy, gdy wieczorem dotarłem do ostatniego akapitu i nokautującego zakończenia, jakbym dotychczas nie został wystarczająco brutalnie rzucony na deski historią, która nie tylko niesie w sobie to, co ma nieść doskonale skonstruowany thriller. To książka o tym, że owszem, nie bywamy, ale często jesteśmy potworami. Choć kochamy, mamy w sobie empatię, to wystarczy, że tracimy coś lub kogoś bliskiego. Albo upadamy w taki sposób, że naszej symbolicznej rany po upadku nic nie jest w stanie wyleczyć. Wstrząsająca książka o zemście, przypominaniu sobie siebie i konfrontacji z tym, co w nas najgorsze. Rozpisana na wiele ról jak monumentalna psychodrama. Warto było czekać tak długo, by przeczytać tak znakomicie skonstruowany thriller; by móc nauczyć się tak wiele, jak pisać w tym gatunku, bo „Złotowłosa” to w zasadzie kurs kreatywnego pisania dla wielu autorów uznających, że piszą dobre thrillery. Uczcie się od Chmielarza, jak to robić. Howgh.