Trudno tę gorzką i ironiczną powieść potraktować serio, ale to wyłącznie z wrodzonego odruchu ratowania się przed treściami niewygodnymi, bolesnymi, przed bezkompromisowym uświadamianiem, czym jest życiowy upadek, a przecież o takim to upadku opowiada „Aleja Niepodległości”. Z drugiej strony to przecież książka niesamowicie wyrazista i lojalna wobec życia; głos wszystkich nieudaczników, produktów ubocznych życia masowego, outsiderów, społecznych degeneratów, samotników, abnegatów, frustratów i ideowych nihilistów. Chociaż poznajemy w najnowszej książce Krzysztofa Vargi tylko dwie historie, rewers i awers, skrajnie różne, a tak niesamowicie ze sobą połączone, jest to powieść pokoleniowa o straconych złudzeniach, niewykorzystanych szansach, o braku pewności siebie, o kryzysie tożsamości i o nieudolnych próbach mierzenia się z samotnością. „Aleja Niepodległości” dotyka problematyki egzystencjalnej, społecznej i metafizycznej, a jest dodatkowo doskonałym literackim raportem z udręczonego miasta; z Warszawy postępowej i idącej z duchem czasu, ale Warszawy smutnej, niewyraźnej, niepokojącej. Jest to w końcu opowieść, w jakiej danse macabre chichocze i ironizuje tak, że aż dech zapiera.
W „Alei Niepodległości” chłopaki już nie płaczą, popijają nie tylko tequilę, żaden już nie czeka na pijanego anioła na skrzyżowaniu ulic, a raczej myśli o nagrobku, niekoniecznie z lastryko. Chłopaków mamy dwóch. To takie mocno wyrośnięte chłopaki, ale wciąż kurczowo trzymają się życia, chociaż każdy robi to w inny sposób. Krystian Apostata to artysta konceptualny, „użyty i zużyty”, którego koncepcją życia obecnego jest wegetowanie przed ekranem monitora, na którym przewijają się we wszystkich możliwych pozycjach porno modelki, popijanie alkoholu i wegetowanie pośród wspomnień z przeszłości, z których nijak nie może wysnuć pomysłu na przerwanie życiowego impasu i dokonanie zmian w swej egzystencji przegranego. Jakub Fidelis natomiast jest ikoną popkultury, człowiekiem-produktem współczesności, dobranym do oczekiwań i wymagań masowego odbiorcy. Krystian żyje w głębokim przeświadczeniu, iż życie go oszukało, zaś Jakub je afirmuje ze swym sztucznie przyklejonym uśmiechem silikonowych warg roztańczonego celebryty. Varga zwraca uwagę na to, że obaj dorastali w tym samym środowisku, obaj skończyli te same szkoły, przeżyli podobne zdarzenia, obaj mieli ten sam start, tylko trudno teraz wyrokować, dlaczego Krystian już na wstępie życiowego biegu wypadł z bloków. A może to nie on wypadł? Kto jest tu życiowym zwycięzcą, a kto przegranym? Czy antynomia zarysowana w „Alei Niepodległości” w biografiach rówieśników i zbyt czytelnie określona w nazwiskach mówiących bohaterów jest naprawdę zasadniczym punktem wyjścia do rozważań w tej opowieści?
Warto w tym miejscu wskazać autorskie definicje osobowości obu czterdziestolatków. Krystian o sobie może powiedzieć następująco: „Przekroczyłeś smugę cienia i teraz już wszystko będzie się kończyć, będą się zamykać kolejne aplikacje na twoim życiowym pulpicie i niedługo zgaśnie też ekran, i nie będzie już niczego, wszystko się wymaże i zniknie bez śladu”. Krystian nie chce znikać bez śladu, ale jest na to niejako skazany. Zresztą to, iż zniknie, nie pozostawiwszy po sobie nawet cielesnej powłoki do pochówku, zapowiadają już pierwsze zdania powieści. Zamykając życiowe aplikacje, Krystian otwiera jednocześnie kolejne puszki Pandory, jakimi były dla niego przeżycia z okresu młodości, wkraczania w dorosłość, uświadamiania sobie, jak nudna i przewidywalna ta dorosłość jest. Inaczej rzecz się ma z Jakubem, który egzemplifikuje los swej ojczyzny: „Jakub Fidelis to nawet nie był Feniks, on był jak Polska: umęczony, ale niezniszczalny, zabity, ale zmartwychwstały”. Życie Jakuba to nie zamykanie, lecz otwieranie – coraz to nowych możliwości w życiu pośród błysków fleszy fotoreporterów. Jego żywot opiera się na filozofii, jakiej nie jest w stanie pojąć Krystian. W potocznym rozumienia słowa „sukces”, Jakub jest człowiekiem sukcesu, a Krystian uosabia porażkę. Istotne jest jednak dramatyczne ścieranie się ich postaw, chociaż tak naprawdę nie dochodzi do jakiejś wyrazistej konfrontacji dawnych przyjaciół. Istotne jest także to, że obu tak różnych od siebie ludzi z rocznika ’68 połączy coś, czego na pewno nie przewidują tak szybko. W tym biograficznym dwugłosie ważne jest to, co znajdziemy pomiędzy słowami i postaciami. Coś, co czyni chwilami „Aleję Niepodległości” lekturą niesamowicie trudną.
Młodzieńcy, którzy wcześniej nie odczuwali żadnej przynależności pokoleniowej, obecnie nie przynależą do nikogo, nawet do samych siebie. Krystian stoi w miejscu, Jakub wciąż jest w ruchu. Obaj jednak tańczą współczesny taniec śmierci, którego finał będzie nie tyle przewidywalny, co sprawiedliwy. Ale czy na pewno?
Wydawnictwo Czarne, 2010
W „Alei Niepodległości” chłopaki już nie płaczą, popijają nie tylko tequilę, żaden już nie czeka na pijanego anioła na skrzyżowaniu ulic, a raczej myśli o nagrobku, niekoniecznie z lastryko. Chłopaków mamy dwóch. To takie mocno wyrośnięte chłopaki, ale wciąż kurczowo trzymają się życia, chociaż każdy robi to w inny sposób. Krystian Apostata to artysta konceptualny, „użyty i zużyty”, którego koncepcją życia obecnego jest wegetowanie przed ekranem monitora, na którym przewijają się we wszystkich możliwych pozycjach porno modelki, popijanie alkoholu i wegetowanie pośród wspomnień z przeszłości, z których nijak nie może wysnuć pomysłu na przerwanie życiowego impasu i dokonanie zmian w swej egzystencji przegranego. Jakub Fidelis natomiast jest ikoną popkultury, człowiekiem-produktem współczesności, dobranym do oczekiwań i wymagań masowego odbiorcy. Krystian żyje w głębokim przeświadczeniu, iż życie go oszukało, zaś Jakub je afirmuje ze swym sztucznie przyklejonym uśmiechem silikonowych warg roztańczonego celebryty. Varga zwraca uwagę na to, że obaj dorastali w tym samym środowisku, obaj skończyli te same szkoły, przeżyli podobne zdarzenia, obaj mieli ten sam start, tylko trudno teraz wyrokować, dlaczego Krystian już na wstępie życiowego biegu wypadł z bloków. A może to nie on wypadł? Kto jest tu życiowym zwycięzcą, a kto przegranym? Czy antynomia zarysowana w „Alei Niepodległości” w biografiach rówieśników i zbyt czytelnie określona w nazwiskach mówiących bohaterów jest naprawdę zasadniczym punktem wyjścia do rozważań w tej opowieści?
Warto w tym miejscu wskazać autorskie definicje osobowości obu czterdziestolatków. Krystian o sobie może powiedzieć następująco: „Przekroczyłeś smugę cienia i teraz już wszystko będzie się kończyć, będą się zamykać kolejne aplikacje na twoim życiowym pulpicie i niedługo zgaśnie też ekran, i nie będzie już niczego, wszystko się wymaże i zniknie bez śladu”. Krystian nie chce znikać bez śladu, ale jest na to niejako skazany. Zresztą to, iż zniknie, nie pozostawiwszy po sobie nawet cielesnej powłoki do pochówku, zapowiadają już pierwsze zdania powieści. Zamykając życiowe aplikacje, Krystian otwiera jednocześnie kolejne puszki Pandory, jakimi były dla niego przeżycia z okresu młodości, wkraczania w dorosłość, uświadamiania sobie, jak nudna i przewidywalna ta dorosłość jest. Inaczej rzecz się ma z Jakubem, który egzemplifikuje los swej ojczyzny: „Jakub Fidelis to nawet nie był Feniks, on był jak Polska: umęczony, ale niezniszczalny, zabity, ale zmartwychwstały”. Życie Jakuba to nie zamykanie, lecz otwieranie – coraz to nowych możliwości w życiu pośród błysków fleszy fotoreporterów. Jego żywot opiera się na filozofii, jakiej nie jest w stanie pojąć Krystian. W potocznym rozumienia słowa „sukces”, Jakub jest człowiekiem sukcesu, a Krystian uosabia porażkę. Istotne jest jednak dramatyczne ścieranie się ich postaw, chociaż tak naprawdę nie dochodzi do jakiejś wyrazistej konfrontacji dawnych przyjaciół. Istotne jest także to, że obu tak różnych od siebie ludzi z rocznika ’68 połączy coś, czego na pewno nie przewidują tak szybko. W tym biograficznym dwugłosie ważne jest to, co znajdziemy pomiędzy słowami i postaciami. Coś, co czyni chwilami „Aleję Niepodległości” lekturą niesamowicie trudną.
Młodzieńcy, którzy wcześniej nie odczuwali żadnej przynależności pokoleniowej, obecnie nie przynależą do nikogo, nawet do samych siebie. Krystian stoi w miejscu, Jakub wciąż jest w ruchu. Obaj jednak tańczą współczesny taniec śmierci, którego finał będzie nie tyle przewidywalny, co sprawiedliwy. Ale czy na pewno?
Wydawnictwo Czarne, 2010
2 komentarze:
Bardzo dokładnie wyjaśniona fabuła. Szacunek dla recenzenta.
świetnie! bardzo dziękuję za takie trafne spojrzenia i takie zgrabne ujęcia tytułów,tych Chłopaków, tequili, nagrobków. Brakują jeszcze trociny. Pozdrowienia od tłumaczki KV z Serbii
Prześlij komentarz