Ze względów formalnych
umieściłem nazwisko Janiny Koźbiel jako autorki książki „Słowa i światy”, choć
tak naprawdę autorów ma ona aż piętnastu, nie wyłączając przepytującej, a
Koźbiel wykazała się erudycją, taktem i umiejętnością prowadzenia dialogów
żywych, zapadających w pamięć. Zaczyna się nieco patetycznie i ociera o truizm.
„[Słowo] rodzi się z ciśnień uczuć, potrzeby kontaktu, próby nadania sensu –
własnemu życiu i światu”. To zdanie ze wstępu. Niektóre rozmowy są zwyczajnym
tłumaczeniem się ze swojej twórczości, jak w przypadku Marty Magaczewskiej,
Filipa Onichimowskiego czy Doroty Masłowskiej. Ta ostatnia przepytana była
przed wydaniem „Kochanie, zabiłam nasze koty”, więc smaczków dotyczących tej
pozycji czytelnik nie uświadczy. Jest też tłumaczenie się ze swojego życiorysu
jak w trzech odsłonach rozmowy z Piotrem Ibrahimem Kalwasem. To mimo wszystko
dobra książka. Pokazuje inność – poglądów, priorytetów. Także inność systemu
wartości oraz różność widzenia świata ukrytego gdzieś między słowami; w języku
pisanym i mówionym, tak samo trudnym do okiełznania.
Większość rozmów odbyła się
w mijającym roku, ale są i takie jak ta z 1987, kiedy autorka dyskutuje z
nieżyjącym już Tadeuszem Nowakiem o dwuznaczności wiejskich opowieści i o wadze
dysonansu poznawczego, który oferować może prawdziwą drogę porozumienia między
twórcą a jego odbiorcą. Są rzeczy przedrukowane z „Więzi” i nieistniejącego
„Tygodnika Kulturalnego”, ale większość to spotkania całkiem świeże; z ludźmi
różnymi, mniej lub bardziej wpatrzonymi w siebie, ale na pewno na co dzień
zmagającymi się z materią słowa, poprzez które chcą nie tylko o świecie
opowiedzieć, ale i ten świat poznać.
Moją uwagę przyciągnął
zwłaszcza wywiad z Magdaleną Tulli, z którą – mam wrażenie – Janinie Koźbiel
rozmawiało się niełatwo. Ten dialog iskrzy i tak naprawdę jest raczej
przerzucaniem się racjami i poglądami niż rozmową, ale na jego przykładzie
można dostrzec nie tyle determinację autorki zbioru, by dotrzeć tam, gdzie
zwykle dotrzeć się nie da, ale i ogromne pragnienie pokazania, jak wiele znaczy
inność w kontakcie z drugim człowiekiem. Magdalena Tulli rozprawia o wymaganiu
uważnego czytania, ale mam wrażenie, że nie potrafi uważnie słuchać, a słowa –
te natychmiast wypowiadane – umierają już zanim zdążą dotrzeć do rozmówczyni.
Takich trudnych spotkań na kartach „Słów i światów” jest wiele, ale każde z
nich – nawet to wspomniane – daje inspirację i każe zastanowić się nad tym, że
kontakt z drugim, innym człowiekiem jest doświadczeniem wręcz metafizycznym i
jednym z najważniejszych w życiu, choć często tak bardzo chce się tego
doświadczenia unikać.
Interesująca jest opozycja
języka mówionego i pisanego, jaka mimowolnie tworzy się w obrębie tych wszystkich
rozmów. Wiesław Myśliwski mówi o wadze słowa w kulturze chłopskiej. Pilot
zauważa, że mówimy na ulicach mniej niż Czesi i Niemcy. Masłowska jak mantrę
powtarza, że siłą jest mowa i to, co zapisane; to wtórność wobec tego, o czym
powinno się głośno powiedzieć. Tymczasem Wojciech Kass mówi o umieraniu słów i
trudzie obcowania z pismem, dzięki któremu może oddać siebie, swoje lęki,
nastroje i oczekiwania. Magaczewska zwraca uwagę na to, iż nie ma sensu paplać,
bo język nie tłumaczy rzeczywistości, a pióro może podjąć próbę jej opisu.
Onichimowski woli spisać to, co usłyszy. Jan Miodek natomiast rozprawia o
specyficznym imperatywie językowo – stylistycznym, który niejako łączy sfery
polszczyzny mówionej i pisanej.
Dla każdego z rozmówców
Koźbiel słowo jest narzędziem, które można wykorzystać w różny sposób.
Większość ubolewa nad zanikiem poczucia estetyki w doborze nie tyle lektur, co
sposobów zwyczajnego spędzania czasu, w którym kontakt z literaturą jest coraz
mniej popularny. Andrzej Turczyński czy Wiesław Myśliwski doceniają tradycję i
nie pojmują tego, iż ich twórczość może się bez niej obejść. Tymczasem piszący
w młodym pokoleniu próbują tradycję kontestować, stwarzając byty mniej lub
bardziej poważne z punktu widzenia literaturoznawcy, ale atrakcyjne dla
współczesnego odbiorcy.
Koźbiel postanowiła
rozmawiać o sprawach trudnych. O duchowości i tożsamości (także tej muzułmańskiej)
w dobie czasu Chama z Piotrem Kalwasem. O trudnościach w nawiązywaniu relacji i
egocentryzmie z Tomaszem Białkowskim. O tym, jak polszczyzna karleje z Marianem
Pilotem. Dodatkowo autorka postanowiła do zbioru dodać rozmowę z Elżbietą
Adamiak między innymi na temat tego, czy aspekt boskości może być kobiecy. Ten
dialog, jak i zamykający zbiór szkic poświęcony twórczości Różewicza, który
milczy znacząco i nie udziela wywiadów, uważam za rzeczy dość prywatne i
publikacji koniecznie nie wymagające. „Słowa i światy” to jednak książka, która
nie jest żadnym linearnym zapisem. To wielogłosowa opowieść o poszukiwaniu
prawdy, wolności; o byciu szczęśliwym twórcą i o tym, jak wiele zawdzięczamy
językowi, tak okrutnie go na co dzień traktując. Słowa w tej książce zmuszają
do refleksji, jednocześnie intrygują i czasami bulwersują. Bo to słowa
stwarzają światy i każdy z nich jest wyjątkowy.
Wydawnictwo JanKa, 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz