2025-11-12

„Upał” Daniel Odija

 

Wydawca: Wydawnictwo Marpress

Data wydania: 11 września 2025

Liczba stron: 160 

Oprawa: miękka

Cena det.: 44,99 zł

Tytuł recenzji: Odchodzenie za życia

Daniel Odija to z pewnością pisarz niewpisujący się w żaden schemat. Niedopasowany sprzedażowo do rynku książki. Zmieniający wydawnictwa. Piszący z dużą pewnością siebie, która czasami jest jego zaletą, czasami jednak prowadzi do zguby, bo nie ma nic gorszego, niż zostać niezrozumianym przez czytelników, a przede wszystkim krytykę literacką, która powinna widzieć więcej. W tej powieści – o mało oryginalnym i wielokrotnie wykorzystanym tytule „Upał” – Odija będzie starał się pokazać liryzm, poetyckość, metaforyczność, ale także to, że prozaizm czy wulgaryzm mają w sobie jakąś ukrytą wartość. A umie wejść w intymne rejestry jednego i drugiego. Bo jego książka jest literaturą piękną, lecz także specyficznym reportażem. Takim, w którym nie ma miejsca na pogłębianie psychologii bohaterów, bo ich świat wewnętrzny może być bardzo prosty i wynikać z banalnych oczekiwań oraz jeszcze bardziej banalnych rozczarowań. Nie jest to też powieść apokaliptyczna, a przynajmniej tytułowego upału nie odebrałem w sensie dosłownym, nie zinterpretowałem jej w duchu narracji o kryzysie klimatycznym, choć w niektórych miejscach pojawiają się takie sugestie. Podobnie jak powrót do pandemii, której w literaturze nie cierpię, jednakże tutaj pełni on pewną funkcję. Ta narracja ma jednak ważną cechę: jest o fundamentalnym poczuciu zagrożenia życia i o jego utracie.

Zacznijmy od konkretów: „(…) właśnie zaczyna się obłęd”. Te słowa mają antycypować to, co za chwilę się wydarzy. Pewną miejscowość ogarnęło gorąco nie do wytrzymania. Ono tworzy tu się coś na kształt piekła. Nie jest motywem przewodnim, chociaż Odija w niektórych momentach sugeruje, że jest inaczej. Ja – jak wspomniałem – odebrałem tę powieść w inny sposób. Jako konstrukcyjnie pozornie chaotyczną opowieść o chaosie ludzkości. Tu akurat doświadczonej gorącem, jednak autor zwraca też uwagę na coś innego, opisuje codzienne życie ludzi, którzy mają swoje prozaiczne problemy. I razem z nimi szuka odpowiedzi na pytania o to, czy cokolwiek może je rozwiązać. A w zasadzie to my, czytelnicy, mamy tych odpowiedzi szukać.

Gorąco narasta. Część ludzi jednoczy się w marszu przypominającym pochód zombie, inni usiłują zignorować zagrożenie albo w ogóle o nim nie myśleć, bo zagrożeni są sami w sobie, ich głowy zaprzątają problemy, które innych by nie kłopotały. Nie tylko upał może tutaj wycieńczyć lub zniszczyć. Nie tylko on doprowadza do śmierci (zaprezentowanej tu dosadnie, reportersko, jest bowiem w „Upale” sporo fragmentów odchodzących od literatury pięknej w kierunku wręcz dziennikarskim, z całą surowością frazy nieprzystającej do reszty).

Widzieliście kiedyś, co mewy albo inne morskie ptaki potrafią zrobić gołębiom? Otrzymaliście kiedyś cios w głowę zadany dziobem mewy, która zasadniczo nie atakuje ludzi? Jedna z ciekawszych metafor niebezpieczeństwa istnienia i funkcjonowania przynależy tutaj do ptaków. Odija od początku do końca będzie przecież opowiadał o poczuciu zagrożenia i straty. Upał to tylko zgrabny początek. Potem są zagrożenia różnego kalibru i częstotliwości, straty uznawane za banalne, niewielkie – a ostatecznie pojawia się śmierć. Mam wrażenie, że Daniel Odija w całej swojej twórczości jest zafascynowany umieraniem za życia jednak do gustu przypadły mi tylko powieści „Kronika umarłych” i „Pusty przelot”. Pierwsza jest przepełniona niepokojącymi metamorfozami. Druga opowiada o będących braćmi demonach, być może najbardziej osamotnionym w świecie rodzeństwie. Ale za każdym razem jakiś ślad śmierci ukrywa się między akapitami. Jakby była niemożliwa i jednocześnie w zasięgu ręki. W „Upale” jest jedna i druga. Ta pierwsza długo nie chce nadejść, aż trzeba jej pomóc (historia dziadka), ta druga jest po prostu nieodwracalnym odejściem kogoś bliskiego. Tak czy owak: nieuchronna, jednak nie jest opisana banalnie. A „Upał” to historia ludzi skazanych na to, co nieuchronne – czymkolwiek będzie, jakkolwiek będzie zapisane, jakiekolwiek środki wyrazu zostaną w tym celu użyte.

Kolejną ciekawą zagadką są zmiany narracji w tej krótkiej powieści. Wywołują u czytelnika pewien dyskomfort, albowiem nie do końca jesteśmy pewni, kto opowiada historię. Nie ma tu zresztą mowy o jej linearności – widzimy raczej manewrowanie czasem, w którym opowiada się w pierwszej lub drugiej osobie, w liczbie pojedynczej lub mnogiej, bo tak łatwiej dopasować głos do sytuacji. W tym wszystkim odnosi się wrażenie, że Odija nie tworzy powieści z konkretnie zarysowaną fabułą, ale zdziwiłbym się, gdyby tak zrobił, bo robi – czyli pisze – zawsze po swojemu: do przyjęcia lub do niepojęcia. „Upał” przyjąłem z całą konsekwencją stwierdzenia, że niektórych wątków nie byłem w stanie połączyć. Ale może miało tak być. Bo przecież to książka o wątpliwościach. Urwana. Napisana niedoskonale, a jednak w taki sposób, że ma się wrażenie, iż ta niedoskonałość jest świadectwem pełnej świadomości twórczej. Nawet w irytujących fragmentach dydaktycznych, które również się tutaj pojawiają.

Arogancja ludzi doprowadza do tego, że toną w problemach, które sami sobie stworzyli. Mają one różną rangę i różny charakter. A przypomina im to świat natury. Po palącym słońcu przychodzi czas, kiedy ludzie mogą skorzystać z wody. Czy nie jest tak, że otrzymujemy bardzo wiele przypadkiem i przypadkiem przywiązujemy się do tego jak do czegoś stałego? „Upał” to świadectwo tego, że autor chyba ludzkości nie znosi, ale nad pojedynczym człowiekiem pochyla się z czułością dla jego opowieści czy historii. Nie wiem, dlaczego pojawia mi się teraz ta asocjacja z wypowiedzią pewnego strażaka: że tysiąc trzysta ofiar śmiertelnych upału na pielgrzymce nie przemawia do niego tak bardzo jak tysiąc trzysta jedna. Jakby ta jedna była najważniejsza. Odija nie jest okrutnie wybiórczy, ale bywa okrutnie szczery, obnażając ludzkie słabości. Tutaj raczej współczuje swoim bohaterom. A nawet wyraża wobec nich taki rodzaj troski, do jakiego niezdolny byłby reporter telewizyjny, którym mieni się główny bohater. Tyle że wszystko staje się tu czymś niejednoznacznym. Mnogość tematyki i sposobu opowiadania czyni z „Upału” książkę-zagadkę. Tym razem usiłowałem ją rozwiązać, ale wiem dobrze, że Odija szedł i będzie iść swoimi literackimi ścieżkami, na których niekoniecznie spotka się z czytelnikiem. Warta jest również rozważenia symbolika ognia w nas samych. Czegoś, co rozpalamy i czego nie potrafimy ugasić. Tytułowy pożar odejdzie. Ogień, który samodzielnie usiłujemy zdusić, może się jedynie rozprzestrzeniać. Tak jak samoświadomość bohaterów, kiedy wchodzą ze sobą w relacje. I nie chcą zaakceptować siebie takimi, jakimi w tych relacjach się widzą. Panoramiczna narracja o neurozach, bolączkach, radościach i niepewnościach. Bardzo gorąca – także w sensie dosłownym. Jednakże potem spada deszcz, a ludzie przedstawieni w książce doświadczają oczyszczenia.

Brak komentarzy: