Wydawca: Czarne
Data wydania: 24 lutego 2014
Liczba stron: 232
Tłumacz: Janusz Ochab
Oprawa: miękka lakierowana ze skrzydełkami
Cena det: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Ciało na sprzedaż
Czy ciało ludzkie jest
towarem? Prostytuujący się bez zastanowienia odpowiedzą, że tak. Scott Carney
sięga jednak głębiej w sensie dosłownym i metaforycznym. Badając czerwony
rynek, śledząc handlarzy organów, kości, porywaczy dzieci do adopcji, zdobywców
krwi i wykorzystujących komórki jajowe zadaje jedno podstawowe chyba dla tego
poruszającego reportażu pytanie. "Na
ile sposobów można sprzedać ludzkie ciało?". Jak obecnie funkcjonuje
rynek handlu ludzkimi tkankami i organami, który generuje ogromne dochody?
Carney we wstępie skrupulatnie przelicza, co w jego ciele funkcjonuje sprawnie
i co nadawałoby się do sprzedaży, podsumowując krótko: "Szacuję, że w sumie jestem wart około dwustu pięćdziesięciu
tysięcy dolarów". To nie jest dramatyczna książka, w której ludzkie
ciało zostaje przeliczone na pieniądze i nie jest to rzecz o tym, czy takie
liczenie ma oburzać. "Czerwony
rynek" nie zajmuje się etycznymi aspektami opisanego problemu aż tak
widocznie. Ważniejsze jest dla autora udowodnienie tezy, iż wszyscy jesteśmy
klientami tego rynku i powinniśmy być klientami uczciwymi.
Do napisania reportażu
skłoniło Scotta Carneya dość krańcowe doświadczenie, jakim było dłuższe
obcowanie z ciałem zmarłej w Indiach studentki, które uświadomiło mu pewien
przerażający paradoks. Kobieta za życia była anonimowa i nieważna. Zaczęła
nabierać znaczenia, kiedy stała się ciałem. Zwłoki stały się problematyczne i
nie bez trudności dostarczono je rodzinie w Stanach Zjednoczonych. Już w
Indiach studentka stała się pociętym, a potem byle jak pozszywanym przedmiotem.
Psującym się w gorącu. Skomplikowanym w swej istocie, podczas gdy życie
wewnątrz było kiedyś wręcz niezauważalne.
Carney rozmyśla: "Martwe ciało dzieli od żywego bardzo
cienka, niemal niedostrzegalna granica. Problem z umieraniem polega na tym, że
kiedy już ta linia zostanie przekroczona, zmieniają się wszystkie zasady
obcowania z fizyczną obecnością drugiej osoby". Ten reportaż jest nie
tylko próbą przyjrzenia się owym zasadom, co tekstem skłaniającym do rozmyślań
o tym, czy handel tkankami i organami przestałby generować nieuczciwe zyski w
momencie, kiedy zostałby uregulowany. Przecież do lat siedemdziesiątych
minionego stulecia handel ludzkimi organami funkcjonował praktycznie bez
ograniczeń. Nie budził tak wielu ambiwalentnych odczuć jak obecny system
żerujący na biedzie i niemocy, który generuje niesprawiedliwość, przemoc i
wyzysk dzisiejszego świata czerwonego rynku, mrocznego i wieloznacznego,
nasyconego mimo wszystko krzywdą. Scott Carney o tej krzywdzie napisze. Nie będzie go interesować popyt na to, co
ludzkie i co można wymienić. Przyjrzy się okolicznościom rozwoju podaży i da
kilka wstrząsających świadectw tego, jak różnorodność praw poszczególnych
krajów daje możliwości, aby na ludzkim ciele budować prężny przestępczy biznes.
Na granicy Indii i Bhutanu
dociera do autora już pierwsza, bardzo wyrazista myśl. Badając ślady fabryki
kości, uświadamia sobie, iż nawet odbieranie ich wbrew woli posiadaczy nie jest
kradzieżą, bo okradani nie upomną się o swoje prawa. Zaczyna się od kości,
kończy na włosach. Wszystko, co ludzkie, można sprzedać z zyskiem i wszystko
może stać się przedmiotem transakcji finansowych na granicy prawa i często
wbrew temu prawu. Co nas chroni przed takimi przestępcami? W krajach z tak zwanej
pierwszej ligi bardzo wiele obwarowań prawnych. W krajach Trzeciego Świata
ciało ludzkie to produkt. Można go wykorzystać wedle uznania. Można także
ingerować w żywy organizm i szkodzić mu w imię źle pojętego dobra dla innych.
Bo organy ratujące życie to sprawa chwalebna, ale co jest chwalebnego w
wycinaniu organów chińskim więźniom czy w rozwoju biznesu pobierania nerek od
biednych uchodźców z kataklizmu tsunami 2004 roku?
Scott
Carney stara się nie popadać w żaden demagogiczny ton. Nie usiłuje wzbudzić
prostych emocji i wzruszeń. Przygląda się wszelkim mrocznym procederom rzeczowo
i równie rzeczowo sugeruje określone tezy. Obserwujemy między
innymi działania lekarzy na Cyprze, gdzie funkcjonuje dość prężnie swoiste
centrum handlu komórkami jajowymi. Wszystko na granicy prawa, ale i w zgodzie z
przekonaniami setek bezpłodnych kobiet, które przybywają na Cypr, by otrzymać
dar życia, o jaki trudno im w swoich krajach. Odwiedzamy indyjskie placówki
wyspecjalizowane w adopcji zagranicznej oraz w legalnym macierzyństwie
zastępczym. Cudny jest obraz szczęśliwej rodziny, która adoptowała hinduskiego
malca. Równie szczęśliwa zadowolona matka, jakiej dziecko urodziła sowicie
opłacona za swą "pracę" Hinduska. Carney pokazuje mroczne strony
procederów o dość niejednoznacznym statusie. Pomagamy sobie nawzajem, jednocześnie okrutnie się wykorzystując i
przejawiając brak szacunku wobec śmierci. "Czerwony rynek" nie o
śmierci jednak traktuje, lecz o wszelkich możliwych do zaobserwowania lukach
prawnych i społecznych nierównościach, jakie czynią z handlu ludzkim ciałem
proceder zły, okrutny i bezlitosny. A przecież ma on na celu coś, czego
kwestionować się nie powinno, bo to przede wszystkim pomoc. Gdzie w tym
wszystkim moralne i etyczne granice? Granice przyzwoitości? Te, jakich nie
znają ludzkie tkanki, bezproblemowo przekazywane sobie między kontynentami, by
na jednych dać nikłą gratyfikację finansową biednym, a na innych uszczęśliwić
majętnych potrzebujących...
Farmy krwi, fabryki dzieci,
bezczeszczone cmentarze, oszukiwane dawczynie nerek - jest w tym reportażu zbyt
wiele tego, czego pojąć nie można i co wzbudzi w pierwszym odruchu jedynie
oburzenie. "Czerwony rynek" to
bardzo rzetelna książka o procesach, jakie wymykają się nam spod kontroli
niejako na własne życzenie. Opowieść Carneya nie jest także jakimś
całkowitym oglądem problemu. Autor nie opisał masy przerażających, frapujących
i niezwykłych historii. Sygnalizuje problem spychany gdzieś do podświadomości,
a przecież istotny. Bo ciało ludzkie ma wartość nawet po śmierci, ale zbyt
często odbierana jest mu zwyczajna godność, a pieniądz przesłania wszystko, co
ludzką żywą istotę odróżnia od zwłok bez swego zdania, przekonań i bez poczucia
przyzwoitości.
Rzecz mocna. Chwilami
nawet wstrząsająca. Bardzo prawdziwe i świetnie napisana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz