Wydawca: Czarne
Data wydania: 10 lutego 2014
Liczba stron: 72
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 29,90 zł
Tytuł recenzji: Spacer po Warszawie
Michał Cichy wędruje po
Warszawie. Ma ten komfort, którego brakuje zdecydowanej większości mieszkańców
miasta, czyli ma czas na obserwacje, czynienie spostrzeżeń, łączenie tego w
jakieś całości, oddychanie miastem w specyficzny sposób i stąpanie po nim
świadome. Nieprzypadkowo to, co pod stopami, nabiera tutaj znaczenia, bo
najbliższe jest wszystko, co gruntowe i co różnie zostało zagospodarowane.
Asfalty, chodniki, kostki brukowe. Dźwięczące melodią, jakiej nie słyszą
stąpający. Cichy jest wrażliwy nie tylko na dźwięki. Ba! Nie ma właściwie
takiego bodźca, na jaki nie byłby uczulony. Stąpając po stolicy, wpatrując się w bruk, jest autor "Zawsze jest
dzisiaj" piewcą teraźniejszości, gawędziarzem i bajarzem trochę, uważnym
obserwatorem z epoki nakręcanych zegarków i takim, który na Warszawę spogląda z
perspektywy czasu minionego, ale zatrzymuje chwile, bo jego miasto jest miastem
życia niedostrzegalnego przez innych. Na aspekty tego życia Michał Cichy
próbuje zwrócić naszą uwagę.
O uwadze słowo, bo od niej
wychodzi, na jej definicji się opiera i dzięki niej w taki, a nie inny sposób jest w stanie opisać życie
pulsującej Warszawy, która jest na co dzień trawionym gorączką przemijania
organizmem, a nie dostrzega, że żyje w szczegółach, gdzie ukryta jest być może
prawdziwa opowieść o osieroconych przez ludzką uwagę miejscach. Czym jest uwaga
dla Cichego? "Uwaga jest procesem
wymagającym bardzo pojemnego RAM-u. Żeby się skupić, trzeba oczyścić umysł z
myśli, planów, zmartwień i pośpiechu". Nasz wędrowiec skupia się więc bardzo, by odnaleźć w tym skupieniu nowe
rytmy, tory, nowe ścieżki, nowych ludzi, na nowo opowiadaną historię miasta,
która utkwi w tytułowym "dzisiaj". Czytamy dalej - "Uwaga jest trudną postacią
miłości". To już stwierdzenie równie wieloznaczne jak oglądanie
kamyków, nadawanie znaczeń ulotnym zjawiskom, pochylanie się nad żyjątkami czy słuchanie
świerszczy. Michał Cichy uważnie przygląda się Warszawie. Za tym stwierdzeniem
nie stoi chyba zbyt wiele. Ta broszurka nie jest literaturą. To bardzo
swobodnie złożone w całość zapiski o szukaniu celu wędrówek - tych skupionych
na mieście nazywanym przez drobiazgi. Rozważania, na jakie zdobyłby się z
pewnością niejeden wrażliwy obserwator świata. Taki, który miałby warunki do
tej obserwacji. Bo oczyszczenie umysłu z myśli, planów, zmartwień i pośpiechu
jest stanem nie tyle uwagi całkowitej, co komfortem kogoś, kto może się
zatrzymać i rozmyślać. Można zazdrościć autorowi. Samej książki chyba nie. "Zawsze jest dzisiaj" to
przypadkowy zlepek kilku trywialnych, kilku trącących niepotrzebnym patosem i
kilku najzupełniej zwyczajnych refleksji, które mają nas prowadzić ku światu
niedostrzeganemu. Przykro mi, ale mnie taki przewodnik nie zachęca.
Warszawa w tej publikacji
staje się miejscem dzikim dzikością obojętną niewrażliwym na niuanse. Miejscem
niczyim, bo tkwiącym gdzieś w szczerbach Historii, z której pozostają już tylko
ślady, jakie mogą odczytać nieliczni. Warszawa Cichego oddycha rytmem przyrody.
Jest częścią natury, choć to zabudowane byle jak i równie byle jak zasiedlone
miasto, gdzie szczegóły już dawno nie składają się w ogół. Autor czyta ogłoszenia na słupach,
przygląda się witalnym imigrantkom zatrudnionym na czarno, podgląda pijaków pod
Żabką oraz lądujące na lotnisku samoloty. Słucha - nie tylko wspomnianych
świerszczy, ale także dźwięków, jakie przepadają w kakofonii miejskiego chaosu.
Michał Cichy nie tyle oswaja ów chaos,
co wychodzi mu świadomie naprzeciw, by zaglądać głębiej, podpatrywać uważniej,
analizować dokładniej i podążać w tym... no właśnie, ku czemu?
Co ma wzbudzić w nas
opowieść o próbie ratunku zafoliowanej muszki owocówki? Przyglądanie się
motylkom, pająkowi w kapliczce czy opowiadanie o wronach niczym Gałczyński? Ma
być w tym subtelność, delikatność, wrażliwość i jakiejś innej miary
skupienie w oglądzie tej reszty
prawdziwej natury, jaka wciąż nie odkryta jawi się w najdrobniejszych,
pomijanych formach życia? A może życie tkwi gdzieś między kostkami brukowymi,
może kamienie skryły w sobie jego część, a może o prawdziwym życiu wiedzą
więcej dwaj brodaci pijacy, z którymi nie można jednak wejść w żaden kontakt
werbalny?
Jak wspomniałem - nie
utraciliśmy zdolności widzenia swoich miejsc w taki sposób, w jaki widzi je
Michał Cichy, ale w mniejszym lub większym stopniu ta zdolność jest blokowana
przez trudy codzienności. Biorąc to pod uwagę, nie ma niczego odkrywczego w refleksjach
autora. Natomiast jeśli spojrzymy na te specyficzne wędrówki jako na drogę,
dzięki której zbliżyć się można z tym, w co wrośliśmy, jest to niewątpliwie
pewna wskazówka, bo warszawski obserwator jest obserwatorem czule wnikliwym i
czujnie spostrzegawczym. Zamyka mi się jednak możliwość interpretacji tych
narracyjek, ponieważ odnoszę wrażenie, iż mam się zachwycić sposobem
prezentacji rzeczywistości, jaki niezupełnie dla mnie zrozumiale rości sobie
prawo do wydania w postaci książki. Inteligentnej, chwilami uroczej, czułej i
pełnej zaangażowania w przeżywany wciąż na nowo kolejny dzień. Obawiam się
jednak, że wtórnej, gdyż tego typu rzeczy już się czytało, zaś obrazowanie
miejskiego świata z taką wrażliwością niekoniecznie musi spotkać się z zaangażowanym
przyjęciem. Bo choć jest to opowieść
zaangażowana w swój nurt, swą wrażliwość i swą symbolikę, mnie niestety nie
zaangażowała. Może dlatego, iż czasami sam potrafię ujrzeć otoczenie jako
mikrokosmos tropów do przemyślenia. Może takie przemyślenia po prostu nie niosą
za sobą aż tak wiele.
A może problem polega na
tym, że ta tak uważna opowieść, tak szczegółowo wpatrzona w stolicę
teraźniejszą i tą żywą w swych historiach minionych, sama w sobie jest
zwyczajnie w swej formie niewyraźna...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz