2014-04-17

"Dziennik zimowy" Paul Auster

Wydawca: Znak

Data wydania: 3 kwietnia 2014

Liczba stron: 222

Tłumacz: Maria Makuch

Oprawa: twarda

Cena det: 36,90 zł

Tytuł recenzji: Przyjąć zimę życia...

Paul Auster pisze osobisty dziennik. Jest rok 2011, zima. Nadchodzi także zima jego życia, które rozpoczęte w 1947, teraz domaga się podsumowania, refleksji. Auster nie będzie pisał o swoich książkach czy filmach, choć w przeświadczeniu o tym, jak często los go ranił, pojawia się stwierdzenie, iż krwawił na papierze. Ta książka jest zapisem procesu przyglądania się swemu odbiciu w lustrze, co sygnalizuje specyficzna narracja. Auster widzi na swej twarzy blizny i wspomina ich historię, ale opowiada także o bliznach na duszy, tych nadal obecnych oraz tych, co dają świadectwo zranień wciąż żywych i wciąż bolesnych. "Dziennik zimowy" jest o trudzie życia, trudzie dojrzewania do samego siebie. To książka opowiadająca o ludzkim losie w taki sposób, że można się w niej przejrzeć, coś swojego zobaczyć, z czymś się identyfikować, przeżyć ją osobiście. To opowieść osadzona w kontekście przemian, jakich wraz z upływem życia Austera doświadczały całe Stany Zjednoczone i jego miasto, Nowy Jork. Zapis frapujący, niezwykle osobisty, zanurzony we wspomnieniach i stworzony ze świadomością przemijania, któremu trzeba się podporządkować.

Chociaż autor od pierwszego do ostatniego zdania skupia się (obsesyjnie niekiedy) na samym sobie, mnie najbardziej zapadło w pamięć zdanie, które świadczy o osadzeniu tej opowieści w losach innych, ważnych dla niego ludzi. Auster pisze: "Wszyscy jesteśmy obcy dla nas samych i jeśli mamy jakiekolwiek pojęcie, kim jesteśmy, to dzieje się tak tylko dzięki temu, że żyjemy w oczach innych". Ci inni to przede wszystkim dwie kobiety jego życia - matka i żona. Pierwsza z nich żyła w lękach, wciąż doświadczana przez brak i utratę, nieszczęśliwa w relacjach z kolejnymi odchodzącymi mężczyznami. Matka, po której nie płakał, ale której odejście pozostało jedną z tych najbardziej bolesnych blizn na duszy. Tymczasem jest żona, żyjąca obok i dająca mu spełnienie. Trzydziestoletnie małżeństwo Auster uważa za najcenniejszy dar od losu, a miłość - opowiada o niej w różny sposób i za każdym razem inaczej - jest gwarantem bezpieczeństwa, jest wybawieniem od fatalizmu, od mrocznych myśli i od tej strony życia, której być może nadzwyczaj często dotykała jego matka. Autor "Dziennika zimowego" próbuje o sobie jako synu i mężu opowiedzieć inaczej, bardziej osobiście. Nie jest sobie obcy, choć chce się od siebie zdystansować. Snuje rozważania o błędach, pomyłkach, o niefrasobliwości swego charakteru i swego losu oraz o zmianach, które mimo wszystko doprowadziły go do pewnej stałości - stabilizacji w miłości, jaka zwycięża wszystko.

Miłość konfrontowana jest z doświadczaniem śmierci, bo o licznych spotkaniach z nią i o strachu przed śmiercią własną Auster opowiada chyba najbardziej przejmująco. Rodziców śmierć zaskoczyła zbyt wcześnie. Do jego znajomych przyszła przypadkiem. Sam autor o mało nie został sprawcą śmierci najbliższych, powodując wypadek samochodowy, po którym nie usiadł już za kółkiem. Rozważania o odejściach różnorakich są kluczowe nie tylko dlatego, iż jest to przecież książka o upływie czasu i opowieść o godzeniu się z odchodzeniem. Auster widzi w śmierci przede wszystkim jej przypadkowość, niesprawiedliwość i zaborczość wobec tych, co chcą wciąż żyć, wciąż doświadczać czegoś na nowo, wciąż przekonani o własnym szczęściu i spełnieniu. Próbuje mierzyć się z czymś, co prawdopodobnie przypadkowo ominęło go kilka razy w życiu. Z czymś najbardziej pewnym, pewniejszym nawet niż wyzwalająca miłość, niż bliskość i poczucie trzydziestu lat spędzonych u boku kogoś, kto nadawał mu pełnię wartości i stabilizację.

Niestabilne było życie pośród ciągłych przeprowadzek, zmian miejsca zamieszkania. Paul Auster z niewiarygodną dokładnością punktuje dwadzieścia tymczasowych adresów. Opowiada o miejscach i o ludziach, z jakimi stykał się też na chwilę, choć pozostali przecież w jego pamięci na zawsze. Snując opowieści o tym, gdzie szukał stałego miejsca dla siebie, autor "Sunset Park" udowadnia, iż jego mieszkaniem był tak naprawdę cały świat. Skrupulatnie wylicza dni spędzone w różnych krajach i wskazuje cztery, jakie połączyły go z Polską. W tej wiecznej wędrówce szuka siebie od nowa, bo każda przeprowadzka i każda zmiana miejsca zamieszkania były znaczące dla tego, kim potem się stał, a czego jeszcze przecież nie oczekiwał.

"Dziennik zimowy" to także opowieść o Nowym Jorku, do którego Auster dojrzewał i z którym zidentyfikował się przecież tak silnie. We wspomnieniach między innymi pierwszy nieudany seks przy Upper West Side. Opowieść o problemach z orientacją przestrzenną i gubieniu się w swoim, oswojonym już przecież mieście. O spacerach po ulicach, które niosą w sobie po latach duży ładunek emocjonalny. Auster opowiada o trudnej drodze zakorzeniania się w konkretnym miejscu i o świadomości tego zakorzenienia, która każe mu wracać do miejsca, do jakiego przynależy. Jest więc to też opowieść o stałości pośród zmian. Bolesna jest niepamięć losów swoich przodków i tego, że trudno określić, skąd się przybyło. Ważne jest jednak miejsce,  w którym się jest. W które się wrosło. Gdzie łatwiej wspominać niepewności losu, kiedy poza pewnością śmierci i miłości pozostaje pewność przynależenia do miasta, które daje namiastkę poczucia bezpieczeństwa.

Paul Auster rozlicza się sam ze sobą bardzo drobiazgowo, chwilami z jakąś neurotyczną dokładnością. Zaskakujące jest, jak wiele pamięta. Sam siebie zaskakuje tym, co pamięta doskonale, a co czas zatarł już zbyt mocno i nie można do tego dotrzeć, nie można nazwać, nie można z tym rozliczyć. "Dziennik zimowy" jest opowieścią o czasie minionym nadal wciąż obecnym. O ludziach, doznaniach, o niepewności i szczęściu. O złudzeniach, jakie dawało życie i o tym, że już najwyższy czas, by przestać się łudzić. Nadchodzi zima życia. Trzeba się do niej przygotować. Trzeba ją godnie przeżyć. Trzeba pogodzić się z tym, do czego wrócić już nie sposób.

Mądra, głęboka i poruszająca książka. Wyznanie śmiałe oraz bolesne. Prawdziwe i poszukujące jakichś prawd ukrytych. Opowieść o trudnym życiu i o tym, że jeszcze trudniej znieść to, co być może przed nami niż to, co kiedyś się przeżyło i co domaga się we wspomnieniach swego miejsca na zawsze.

Brak komentarzy: