2015-01-08

"Cudowna" Piotr Nesterowicz

Wydawca: Dowody na Istnienie

Data wydania: 10 listopada 2014

Liczba stron: 192

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det: 39 zł

Tytuł recenzji: Stygmaty objawienia

"Dowody na Istnienie" to oficyna, która po raz kolejny - po "Nie oświadczam się" Wiesława Łuki - wprowadza nas w mroczny świat zależności polskiej prowincji i komunistycznej władzy. Łuka ukazywał mikroświat Zrębina, w którym ludność była w stanie tuszować i wyprzeć z pamięci okrutne zabójstwo dokonane przy świadkach. Piotr Nesterowicz zabiera nas na Podlasie, gdzie w 1965 roku na jednej z łąk wydarzy się coś, co na zawsze podzieli społeczność Zabłudowa, ale przede wszystkim da władzy zielone światło, by powalczyć nie tyle z ludową religijnością, co przede wszystkim ludzką świadomością tego, że może być coś więcej niż system, jakaś transcendencja, cokolwiek pozwalającego wyjść poza narzuconą perspektywę, poza szare i nudne życie.

Czegoś takiego doświadczyła czternastoletnia Jadwiga. Ujrzała i usłyszała Matkę Boską. Nie wiedziała jeszcze, że to doświadczenie naznaczy ją na zawsze. Stanie się stygmatem, z którym trudno będzie potem żyć, ale Nesterowicz rozmawia po latach z Jadwigą pokorną, pogodzoną z losem i wierzącą w to, co kiedyś usłyszała na podlaskiej łące. Cudowna dziewczynka. Świadek objawienia i cudu. Córka labilnej emocjonalnie kobiety i wycofanego mężczyzny, których oskarżono potem o to, że uknuli spisek - przeciw władzy w dużej mierze. Jadwiga, która po pewnym czasie prosi tylko o jedno: "Chcę nieznacznego życia". To życie stanie się na tyle interesujące, by na bazie biografii Jadwigi stworzyć poruszający reportaż o ludzkim okrucieństwie, o absurdach PRL-u w sferze obyczajowej i o zawiści, ogromnej ilości prowincjonalnej i mocno polskiej zawiści. A w tle cud - tych przecież wiele, Polska w 1965 roku cudem stoi, na Podlasiu Matka Boska pojawia się coraz częściej. Ślady, po których pełza sobie ludowa religijność. I jarzmo władzy walczącej o wpływy z Kościołem, racjonalizującej absurd, dociekającej przyczyn, stygmatyzującej i dzielącej opinię publiczną. Trudno zdecydować, który z problemów zarysowanych z wielką uwagą przez Piotra Nesterowicza jest w "Cudownej" najistotniejszy. Najsilniej oddziałują słowa samej Jadwigi. Po latach nie straciła wiary i nie pożegnała się z tym, co widziała i słyszała na łące. W międzyczasie zmienił się system, wyrosło nowe pokolenie, przebudowano Zabłudów i zapomniano o zbiorowej histerii 1965 roku oraz o jej konsekwencjach. A pamięć pozostaje. Jej oddaje hołd autor tego reportażu, wprowadzając nas w świat wiary, urojeń, świat władzy, wzajemnych wpływów, ludzkich słabości i systemowej bezwzględności.

To czy czternastoletnia dziewczyna w 1965 roku cokolwiek sobie uroiła - to jedna sprawa. Druga to rzeczywistość po tym urojeniu. Konsekwencje, w wyniku których przyszło do Zabłudowa niepokojące zainteresowanie surowych organów władzy. Po tym, co zobaczyła Jadwiga, okoliczne łąki i pola uginały się pod ciężarem licznych pielgrzymów. Zaczęło mieć miejsce coś, co nigdy nie jest totalitarnej władzy na rękę, a mianowicie zgromadzenia bez ściśle określonego celu czy statusu. Najpierw z cudem Matki Boskiej Zabłudowskiej mierzyła się wiejska społeczność. Nie wszyscy dawali wiarę temu, co się stało i nie każdy stał pod oknem domu Jadwigi, by spojrzeć na dziewczynkę, która została wybrana. Wieś absorbowała fakty w sposób tylko sobie właściwy. Zmieniały się interpretacje, role wiejskich komentatorów. Tworzyły się sojusze, pojawiała się podejrzliwość i zawiść. Wszystko było źródłem nieustających komentarzy w podzielonych światopoglądowo domach. Jadwiga mówi rzecz oczywistą: "W małych miejscowościach ludzie widzą wszystko. I to, co jest i to, czego nie ma. I o wszystkim mówią". Nesterowicz wysłuchuje swych zabłudowskich rozmówców, budując historię zachwytu, zazdrości, zapomnienia i złości. Badanie tego, w jaki sposób Zabłudów zrósł się z cudem albo odeń odcinał, to jeden z wątków tego pasjonującego reportażu.

Bo z Matką Boską Zabłudowską musiała zmierzyć się także władza. Wytaczając procesy, aresztując, manipulując faktami i starając się nie dopuścić do tego, by opinia publiczna dowiedziała się o podlaskim cudzie. Zjawisko dla władz niepokojące i fenomen, z którym nie można sobie poradzić, bo trudno go zaszufladkować jako wrogi ustrojowi i porządkowi. Prolog reportażu to scena walki o porządek - zomowcy w akcji "Zjawa" próbują wywalczyć z pielgrzymami ład nakreślony prawami władzy. Mają miejsce wahania - atakować, odpuścić? Równie wiele wahań pojawia się w miejscowym kościele, potem na linii proboszcz - biskup, bo Kościół katolicki boi się o swą pozycję, którą może narażać zarówno akceptacją cudu, jak i kontestacją tego zbiorowego szaleństwa, o którym nikt właściwie po roku czy dwóch nie pamiętał, ale którego okrutne ślady pozostały na zawsze w zabłudowskich domach i w ich mieszkańcach. Piotr Nesterowicz pokazuje prymitywny mechanizm walki z działaniami niepoprawnymi w punktu widzenia władzy. Obserwacja poczynań tych, dla których cud w Zabłudowie stał się sprawą wagi państwowej, to kolejny wątek do uważnej obserwacji. To nie tylko sprawa dotycząca tego, jak władza zabijała cud. Mowa jest również o tym, jak bezsilni byli wobec niewytłumaczonego wszyscy ci, co na co dzień tłumaczyli, jak funkcjonować w państwie ówczesnego prawa.

"Cudowna" opisuje recepcję podlaskiego cudu - wszelkie wyolbrzymienia i konfabulacje. Nesterowicz opowiada o ludzkiej ciemnocie, ale i bezkompromisowości. O tych wszystkich negatywnych emocjach, które uczyniły ze sprawy cudu sprawę walki o przekonania. W Zabłudowie szybko pojawia się odium sąsiedzkie, ta wioska zdaje się ujawniać wszystkie najgorsze strony polskiej prowincji - w gruncie rzeczy jednak pokazuje problem bycia innym w uporządkowanym świecie społecznych norm. Tych, dla których cud był czymś wywołującym chaos. "Cudowna" jest opowieścią o kalekiej polskości z jej wszelkimi możliwymi stygmatami oraz historią nierównej walki władzy z podmiotami oraz osobami, którym na starcie odmawiano siły i przekonania. Piotr Nesterowicz zadał sobie trud, aby odszukać i próbować zrozumieć pewien wiejski epizod sprzed lat, ciekawostkę dla reportera, ślad jednak ważny, bo uruchamiający myślenie o bardzo wielu problemach. Także o samej Jadwidze, której życiu daleko było do jakiejkolwiek cudowności. A już na pewno nie było to życie nieznaczne.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

właśnie czytam tą książkę.. zrecenzowałeś w punkt!
Niesamowite jak społeczeństwo jest łatwowierne.. efekt stada itp. Porażająca lektura!