2015-01-06

"Do zobaczenia w zaświatach" Pierre Lemaitre

Wydawca: Albatros A. Kuryłowicz

Data wydania: 29 września 2014

Liczba stron: 544

Tłumacz: J. Polachowska, O. Hedemann

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det: 39 zł

Tytuł recenzji: Wojna w stanie oskarżenia

Każdy, kto czytał choćby "Alex", wie doskonale, jak mistrzowsko Pierre Lemaitre potrafi manipulować czytelnikiem. Tam sprytnie zacierał granicę między katem a ofiarą, w swej nagrodzonej powieści innego nieco sortu stara się zatrzeć granicę między dumą a upokorzeniem; między tym, co wzniosłe a rzeczami małymi, między patriotyzmem w duchu wojny a chęcią życia w spokoju, z dala od wojennej zawieruchy. "Do zobaczenia w zaświatach" oskarża przede wszystkim wojnę. W sposób najbardziej szyderczy z możliwych, ale przede wszystkim kontrowersyjny. Lemaitre - bazując częściowo na faktycznych zdarzeniach -  buduje intrygę wokół zemsty, która jest jednym z jego ulubionych tematów, co udowadnia wyśmienita fabuła "Alex". Stawia jednak pytania o to, czym jest wojna po jej zakończeniu i jak niespodziewane odmiany losu może nieść dla tych, którzy zwątpią w jej glorię i wielkość.

Ta książka opowiada w gruncie rzeczy o tym, że nie ma nic głupszego niż zginąć na wojnie. Równie głupie jest oczekiwanie na to, iż państwo zagwarantuje cokolwiek tym, którym udało się uniknąć śmierci. "Do zobaczenia w zaświatach" oddaje hołd wszystkim ofiarom pierwszej wojny światowej, których się już nie pamięta i które poniosły śmierć zwyczajną, przykrą - nie tragiczną i w imię jakichkolwiek idei. Bohaterowie książki idą na front z przekonaniem o wojnie w typie stendhalowskim. Brodzą w błocie, wśród szczurów, nie istnieją jako ludzie, w ludzkim wymiarze stają się numerami ewidencyjnymi do odstrzału albo ewentualnie do gloryfikowania po tym ostrzale. Francuskiego prozaika boli w tym wszystkim jedno - prawo do wyznaczania komuś granic jego życia w imię wyższych celów. Lemaitre ujawni dwuznaczne cele wyższe, które doprowadzą do narodowego skandalu, a być może ośmieszą jedynie tych, co w powojennej zawierusze gloryfikują zmarłych i doskonale wycierają z pamięci ślady nadal żyjących.

Sporo jest prowokacji w tej brawurowej książce. Mamy wojskowego, dla którego myśl o końcu wojny jest zabójcza i który jest gotów strzelić w plecy paru swoim żołnierzom, by ostatni raz poczuć adrenalinę walki, kiedy wojna dogorywa. Tenże wojskowy nie widzi żadnego problemu w tym, by mieszać ciała ofiar w mogiłach wojennych, ale sporym szokiem staje się dla niego fakt, że do mogił omyłkowo trafiają ciała wrogów. Mamy szalonego artystę - wizjonera, który przedsięweźmie działanie w pełni demaskujące ład po wojnie opłakującej ofiary, a nie jego kalectwo i niemożność dalszego normalnego życia. Mamy przemianę z pokornego i zawsze godzącego się z losem księgowego, który jest w stanie oszukać miliony Francuzów i choć wiecznie w lęku, konsekwentnie dążącego do demaskacji narodowej pamięci o tych, którym nie jest dany ani należny szacunek, ani też refleksja nad powodami śmierci. Jest dodatkowo cięty, ironiczny język - niezwykłe połączenie tragizmu z komizmem sytuacyjnym i słownym. I przede wszystkim intryga. Błoto okopów, niewyobrażalna wolta akcji już na wstępie, a potem jedynie wspieranie dwóch bohaterów, którzy robią przekręt, bo należą im się nie tyle profity, co satysfakcja, iż chory świat wystrychnęli na dudka razem z jego ideami i wojennym porządkiem rozbitym całkowicie.

Albert Maillard walczy na wojnie, bo musi. Gdyby była jakakolwiek inna możliwość, na pewno w spokoju podliczałby słupki w wygodnym fotelu jakiegoś banku. O tym, że jest zachowawczym nieudacznikiem, przypomina mu nieustannie matczyny głos w głowie - nie ma w nim bynajmniej żadnej troski o płochliwego i nieporadnego syna. Albert umarłby w błocie, gdyby nie Édouard Péricourt, który z tylko sobie wiadomych powodów decyduje się na heroiczny akt grzebania w tymże mimo roztrzaskanej przez pocisk nogi, która - jak się szybko okaże - nie będzie najboleśniej doskwierającą częścią jego ciała, jaka zostanie okaleczona. Obaj żyją. Mamy tutaj ocalonych bez nadziei i bez szansy. Jednych z tych, którymi państwo francuskie nie będzie się zajmować, bo dużo ważniejsze jest celebrowanie pamięci po zmarłych bohaterach oraz zapobieganie chaosowi demobilizacji, wśród którego obaj mężczyźni potajemnie wymkną się prawdziwemu życiu. W jaki sposób? Obaj staną się kimś na kształt antybohaterów i nie tylko dlatego, że jeden z nich zatrze po sobie wszelkie ślady, a drugi uporczywie będzie się starał o to, by nigdy i nikomu nie rzucić się w oczy. Maillard i Péricourt zostają doświadczeni obojętnością losu i Historii, porzuceni gdzieś na marginesie, skazani na skomplikowaną symbiozę i upokorzeni na tyle, by pomyśleć o zemście.

Lemaitre prowadzi nas przez powojenny świat, w którym biznes robi się na wszystkim, na czym można go zrobić, a przede wszystkim na patosie, wzruszeniach i symbolice - ona nakaże bowiem stawiać pomniki poległym, ale w żaden sposób nie troszczyć się o tych, co są przy życiu. Bohaterowie tej powieści, witalni na przekór wszystkiemu, zbuntują się przeciw uwznioślaniu śmierci i wypowiedzą wojnę (sic!) światu, który zaciera prawdziwe wojenne ślady, wypierając z pamięci wszystko to, co niewygodne. Albert i Édouard ujrzą ów świat z perspektywy tych wszystkich wykolejonych, dla których nie ma żadnej szansy na normalność. Ta przyjaźń to także zderzenie dwóch zupełnie różnych od siebie osobowości - artysty, jaki nigdy nie zaznał biedy oraz mieszczanina liczącego każdy grosz i rozważającego każde życiowe posunięcie, co mocno spowalnia go w tejże życiowej aktywności. Między outsiderami nawiąże się więź oraz narodzi pomysł. Nikt nie spodziewa się, że kiedykolwiek świat usłyszy o którymś z nich. A usłyszy, tylko nie będzie wiedział, kim są sprawcy zamętu.

"Do zobaczenia w zaświatach" to doskonale skonstruowana proza będąca oskarżeniem i wypowiadająca niewygodne do dzisiaj opinie. Dzieje się  w niej wiele, iskrzy od samego początku - nieznośnie wieloznaczna, często złośliwa, kpiarska i przygnębiająca bardzo, ale żywiołowa i zapewniająca wiele wrażeń. Lemaitre ukazuje patriotyzm w krzywym zwierciadle. Uwypukla wszelkie ludzkie wady, kreując odrażające postacie chwilami dużo bardziej wyraźniejsze niż dwójka pokrzywdzonych przez los kontestatorów porządku społecznego. Dwuznacznie ukazuje problem postrzegania wojennej śmierci i ironicznie pyta o to, czy polegli to zwycięzcy, a jeśli tak - w jakim znaczeniu. Opowiada o wściekłości i o strachu, ale także prawdziwym przywiązaniu do życia, w którym prawo zemsty wydaje się dużo bardziej wiarygodne niż nakaz walki w błocie za ojczyznę. Z niego to przypadkiem wydobywają się ci, co zagrają w życiowej loterii o lepszy los. Świetna rzecz!

Brak komentarzy: