2015-03-28

"Miłość na szkle" Barbara Sęk

Wydawca: Świat Książki

Data wydania: 18 lutego 2015

Liczba stron: 336

Oprawa: miękka

Cena det.: 32,90 zł

Tytuł recenzji: Dramaty i histerie

Barbara Sęk stworzyła postacie nadzwyczaj irytujące w każdym wymiarze. Oboje nie wzbudzają przez dłuższy czas współczucia, choć przecież na nie zasługują, bo doświadczają pierwszego w swoim uporządkowanym związku problemu, którego nie załatwią pieniądze czy sytuowanie. To para, która przechodzi przez gehennę niepłodności. Każde na swój sposób i każde osobno. Zda się, że znudzili się już wszelkimi możliwościami swobody i wolnością, pragną ograniczeń, nowego rodzaju odpowiedzialności oraz pieluch. Nie chciałbym, aby którekolwiek z nich było moim rodzicem. A to właśnie niemożność powicia potomka staje się cieniem, poza który nie mogą wyjść... by naprawdę ujrzeć siebie. To niewątpliwa sztuka, żeby tak stworzyć książkę, aby borykający się z dramatem bohaterowie nie wywoływali współczucia. Nie o to chodzi w "Miłości na szkle". Chodzi o zarysowanie w szerszej perspektywie trudności relacji partnerskich, które ułożone ugodowo i bezpiecznie, z trudem wytrzymują napięcia związane z zasygnalizowanym już problemem.

To dość istotny moment dla in vitro w Polsce. Mamy ważną ustawę. Mamy też ciekawe pozycje książkowe. Może para Barbary Sęk powinna przeczytać "Nie przeproszę, że urodziłam" Karoliny Domagalskiej, zamiast karmić się internetowymi mądrościami życiowymi. Wszak wiadomo, że do internetu siada się z bólem głowy, a zamyka przeglądarkę z przekonaniem, iż ma się raka. Barbara Sęk prowadzi nas przez świat ludzi doświadczonych przez rozczarowanie. Boleśnie dotkniętych tą smutną przypadłością, o której na co dzień się nie mówi i z którą mierzy się w domowym zaciszu, pośród łez, czasem kłótni. W małżeństwie Raczyńskich niepłodność wszystko intensyfikuje. Doznania stają się tym boleśniejsze, że z większością Aneta i Wojtek mierzą się po raz pierwszy. On z poczuciem niepełnej męskości, ze wstydem i brakiem możliwości wpływania na zastaną sytuację. Ona przede wszystkim z instynktem macierzyńskim, który tak bardzo chce zaspokoić, że z dynamicznej, pewnej siebie i atrakcyjnej w wielu wymiarach kobiety staje się nieznośną histeryczką mogącą manipulować nawet własnym mężem dla osiągnięcia efektu.

Oboje przez lata utrwalili pewne schematy zachowań. On postrzega ją w różny sposób, do odpowiednich sytuacji dopasowując określone miana. Ona jest w tej historii najbardziej papierowa nie tylko dlatego, że "Miłość na szkle" ma męską narrację i to oczyma Wojtka widzimy przedstawiony dramat, on go kreuje i on opisuje. Aneta staje się coraz bardziej zdeterminowana i nieznośna. Pragnienie dziecka staje się dominujące. Ponad wszystkim. Ponad porozumieniem, jakie wypracowali w małżeństwie w dość cieplarnianych warunkach. Bo Raczyńscy to ci, którym się udało. Mają dobrze płatne etaty, niezbyt uciążliwe kredyty, piękny apartament, dużo czasu dla siebie i przede wszystkim całą masę możliwości. Poza tymi, które gwarantowałyby posiadanie dziecka.

Trudności w związku naznaczonym niepłodnością rozwijają się podręcznikowo i Barbara Sęk nie zapomniała o żadnym etapie kryzysu małżeńskiego, niektóre z nich nawet nadmiernie dramatyzując i komplikując. Problem niemożności zajścia w ciążę ubarwiony jest dodatkowo wszystkimi dramatycznymi zwrotami w życiu, jakie mogą się zdarzyć reprezentatywnej grupie powiedzmy stu Polaków. Do tego dochodzą jeszcze niewiele wnoszące wykłady o istocie kapitalizmu oraz wątpliwej jakości poczucie humoru, które w swej niezborności przechodzi z jednego małżonka na drugiego. Sęk pisze w sposób dość schematyczny, czasami nawet upiornie wykorzystuje kalki ludzkich zachowań. Z jednej strony to prawdziwy obraz życia, z drugiej jednak - fasadowość przedstawionego związku czyni z niego coś na kształt małżeństwa na szkle. Nie do końca wiarygodnego mimo całego szeregu realistycznych przeżyć. Odnosi się wrażenie, że to pisanie intensyfikuje się przez ogrom dramatów, które czasem wynikają jedne z drugich, czasami zaś mnożą się gdzieś w tle. Stan bezdzietności jest udręką na wielu poziomach, ale dużo bardziej dramatyczna jest krucha anatomia związku bogatych i wykształconych ludzi, w życiu których dochodzi do poważnych przewartościowań, ale także przeniesień bólu gdzieś w rejon poza siebie. W walce o spłodzenie potomka Sęk kreśli wizerunki dwójki egoistów. Każde swój zdrowy egoizm pielęgnowany po to, by przetrwać, zamienia na egocentryzm nieznośnych rozmiarów, przy którym wszystkie wyznania miłosne brzmią mało przekonująco.

A jednak Raczyńscy dają radę. Wojtek zbiera cięgi za swą uległość i bierność. Aneta myśli już tylko macicą i jest w stanie brać pod uwagę coraz bardziej ryzykowne rozwiązania. Bo dziecka wciąż nie ma. Problem zapłodnienia in vitro jest przez Wojtka krytykowany już na wstępie. "Nie uznaję rozmnażania w laboratorium. Od tego jest łóżko. Jak ktoś nam zaproponuje jakiekolwiek in vitro, kupię sobie psa". Od tej deklaracji rozpocznie się długa droga akceptowania faktów, dla których do niedawna nie było miejsca w jego świadomości. Tak jak w świadomości Anety nie ma przez pewien czas miejsca dla Wojtka w innej roli niż tylko dawcy spermy.

Barbara Sęk starała się uwypuklić dramat tysięcy rodzin, dla których brak potomstwa może być czynnikiem destrukcyjnym związku. Prowadzi nas przez kolejne etapy medycznych starań o ciążę, w bardzo jasny sposób je tłumaczy, określa wzajemne zależności i zaznacza wynikające z nich wątpliwości. "Miłość na szkle" to fabuła dość zawikłana, ale przekaz ma zawierać jasny. Tyle tylko, że mnie w tej historii bardziej zafrapowało mierzenie się z odmiennym stanem rzeczywistości przez małżeństwo pewne jego ram niż problem niepłodności, który modeluje niezłą narrację obyczajową tak, by przypominała współczesną powieść tendencyjną z wyraźnie nakreślonymi tezami oraz odpowiedziami na ważne pytania.

Powieść bardzo na czasie. Konstrukcyjnie niezła. Zbyt często przewidywalna. Nieznośnie irytująca, i to już z przesadą. Kawał soczystej prozy, w której odnajdzie się wielu. Szkoda, że część scen chwilami przypomina spektakularne potyczki z show Ewy Drzyzgi, a dialogi w scenach miłosnych niebezpiecznie ocierają się o stylistykę bestsellera z pięćdziesiątką w tytule.

Brak komentarzy: