Wydawca: Czarne
Data wydania: 10 lutego 2016
Liczba stron: 144
Tłumacz: Elżbieta Kalinowska
Oprawa: twarda lakierowana
Cena det.: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Dramat przekraczania granic
Wolfgangowi Bauerowi i jego
przyjacielowi Stanislavowi Kruparowi nie do końca wyszedł reportaż w takim
kształcie, w jakim chcieli go widzieć. Obaj dziennikarze zaplanowali przejście
przez ogrom ekstremalnych przeżyć, których dane jest doświadczać syryjskim
uchodźcom przedostającym się przez Egipt ku Europie. Ich misja, bardzo przecież
niebezpieczna, nie została zrealizowana. Ich tożsamości odkryto dużo szybciej,
niż się tego spodziewali. Nie mogli się podawać za uciekinierów. W związku z
tym „Przez morze” to rzecz podzielona na dwie części – w pierwszej czytamy o
początkowej drodze, o niepewności i strachu, o łapówkach i nieludzkich formach
kontaktowania się grup przemytniczych. Drugą część stanowią spisane wspomnienia
Syryjczyków, z którymi los rozdzielił dziennikarzy. Ci drudzy w komfortowych
warunkach wrócili do swoich bezpiecznych domów. Ci pierwsi musieli zaryzykować
dosłownie wszystko, by zrealizować swoją podróż z rozpaczy. Podróż przez akwen będący wielkim
europejskim cmentarzyskiem. Powodem do europejskiego wstydu, do którego wielu
się nie poczuwa. Nie mówi się bowiem dużo o tych, którym nie udało się z
różnych względów przeprawić przez Morze Śródziemne. Ich ciała często nie zostaną wyłowione, pochowane. Morska granica
śmierci to jednak tylko jedna z granic wytrzymałości i człowieczeństwa, przez
które muszą przeprawić się uchodźcy z Bliskiego Wschodu.
To książka, którą rozpoczyna
opis biegu potępionych. Handel ludźmi w Egipcie ma różne oblicza i jest
zorganizowany na kształt branży turystycznej. Każde ludzkie istnienie ma swoją
cenę. Dążąc do morza, ludzie idą na kompromisy z resztkami godności i muszą
nauczyć się pokornie przyjmować razy – te dosłowne i symboliczne. Chcący dostać się do Europy uchodźca musi
być w pewnym stopniu szaleńcem. Musi pożegnać zdrowy rozsądek i przywiązanie do
życia. Musi być gotowy na ciągłą niepewność, ale wielu w tej niepewności żegna
się ze strachem. Pozostaje determinacja i nieme pozwolenie na traktowanie się
jak towar. Tak to się odbywa nie tylko w Egipcie. Bauer doświadcza
przerażających warunków, w jakich uciekinierzy oczekują na swoją szansę, i
dostrzega w ich obliczach coraz więcej wspomnianej determinacji. Rozpacz jest
motorem napędowym działań, o jakich nie pomyślałby nikt z Europejczyków. Nikt
nie wyobraziłby sobie, jak wiele trzeba zainwestować i jak wiele zaryzykować,
by mieć szansę na godne życie.
"Przez morze" to
reportaż złożony przede wszystkim z dramatycznych i bardzo plastycznych
opowieści, które obrazują, jak wyglądają kanały przerzutu ludzkiego towaru i w
jaki sposób Morze Śródziemne wyznacza tę najbardziej skomplikowaną z granic
między światem wojennej pożogi a światem odcinającym się od wojen - wcześniej w
polityce zagranicznej, teraz w polityce wobec imigrantów. Bauer opisuje kilka
dróg, na których mnożą się wciąż nowe trudności i które nie obiecują
osiągnięcia celu. Unia Europejska od pewnego czasu uszczelnia granice, a to
oznacza tylko tyle, że uchodźcy podejmują coraz bardziej ryzykowne próby
dostania się na Stary Kontynent. Ci z reportażu Bauera muszą mierzyć się z
samotnością, w której znajdują jednocześnie siłę do tego, by pokonywać
przeszkody. Na żadnym etapie ich podróży
nie ma gwarancji tego, że misja przekraczania granic zakończy się powodzeniem.
Bauer sygnalizuje też obecność granic innego rodzaju - tych mentalnych, których
jako Europejczyk się wstydzi. Tych, które być może powodują, że nie chcemy
poznawać prawdziwych historii uchodźców. Takich jak te z reportażu "Przez
morze".
Strefy wpływów grup
przestępczych z dużą surowością wytyczają także te kanały, przez które można
się przedostać ku lepszemu światu. W tej szaleńczej wędrówce zawsze liczy się
przede wszystkim osobiste szczęście. Każdy etap podróży okupiony jest
łapówkami, każdy naznaczany szeregiem zależności. Książka bardzo czytelnie
pokazuje, jak łatwo można dać się oszukać i ile determinacji oraz środków
pieniężnych potrzeba do tego, by ledwie rozpocząć niepewną podróż ku wolności. Istotą człowieczeństwa staje się tylko
przetrwanie. A tymczasem miejsca, z których uciekają opisywani bohaterowie, to
miejsca bez możliwości jakiegokolwiek przetrwania. Wolfgang Bauer w
żołnierskich słowach nakreśla anatomię licznych wojen, które toczą się na
Bliskim Wschodzie, i podkreśla wyraźnie, że ofiara złożona przez Syrię jest
ofiarą setek tysięcy śmierci, z którymi nikt i nigdzie się nie rozlicza. Być
może nie zrobi tego w żadnym czasie ani miejscu.
"Przez morze"
zadaje pytania o to, na ile my, Europejczycy, jesteśmy odpowiedzialni za ten
dramatyczny exodus. Co możemy zrobić dla ludzi, którzy gotowi są poświęcić
wszystko, by żyć w innym, lepszym świecie. To
książka rozprawiająca o znaczeniu różnorodnych granic. Część z nich powstała w
wyniku wydarzeń, na które nie mamy
wpływu. Niektóre z nich wyznaczone są w naszych umysłach. Dlatego Bauer
operuje tak sugestywnymi środkami wyrazu i opisuje podróże swoich znajomych uchodźców
z ukazaniem każdej drobnej nawet trudności, z jaką musieli się mierzyć. Z
pewnością byłby to bardziej wyrazisty reportaż, gdyby udało się utrzymać w
tajemnicy dziennikarską tożsamość. Ta tajemnica była konieczna przede wszystkim
przy obcowaniu ze szmuglerami. Bo proceder handlu ludźmi jest tak samo
oburzający jak czynniki skłaniające do ucieczki z doświadczonych konfliktami
zbrojnymi rejonów. Otrzymujemy coś innego, niż było zaplanowane, ale jestem przekonany,
że bez względu na formę przesłanie tej książki pozostaje niezmienne i bardzo
czytelne. Bauer sugeruje, kto i w jaki sposób może być odpowiedzialny za
wszystkie te dramatyczne losy na morzu. Także za śmierci w jego odmętach. Bo
nikt bez naprawdę poważnego powodu nie ryzykuje życia swego i swojej rodziny,
każąc sobie płynąć przez wzburzone morze bez jakiekolwiek pewności osiągnięcia
celu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz