Wydawca: Ośrodek
KARTA
Data wydania: 13 czerwca 2016
Liczba stron: 152
Tłumacz: Alicja Rosenau
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 34 zł
Tytuł recenzji: Wyjątkowe świadectwo
Opublikowano już ogromną liczbę
wstrząsających świadectw obozowych. Takich, w których autorzy mogą domagać się
rozliczenia za doznane krzywdy i zazwyczaj ten rozrachunek ma miejsce.
Świadectwo Heinza Hegera – spisane na przełomie lat 1967 i 1968, wydane po raz
pierwszy w latach siedemdziesiątych minionego stulecia – to opowieść człowieka,
który ze swoją krzywdą, zhańbieniem, deprecjonowaniem jako istoty ludzkiej i
wspomnieniami okrucieństw musiał pozostać sam. Na wiele lat po zakończeniu
wojny. Podobnie jak inne homoseksualne ofiary nazizmu, dla których
zadośćuczynienie za wojenną przemoc nie przychodziło. Co więcej – ci, którzy
przeżyli piekło obozu ze stygmatem „zwyrodniałego elementu narodu”, nigdy przez
ów naród nie zostali potem dostrzeżeni ze swym cierpieniem. Zmienił się
porządek świata, ale nie stosunek do ludzi innej orientacji seksualnej. „Mężczyźni
z różowym trójkątem” to opowieść o mężczyznach skazanych z paragrafu 175
obowiązującego do końca lat sześćdziesiątych XX wieku, ale w posłowiu Joanny
Ostrowskiej jest także mowa o kobietach, których inna orientacja seksualna
stworzyła obozowe piekło i poobozową traumę, jakich nie da się po prostu
wyrazić.
Nie da się też czytać tej
książki bez robienia sobie przerw na złapanie oddechu. Niewyobrażalne
okrucieństwa i opisy tortur w obozach Sachsenhausen i Flossenbürg to jedno. Drugie to mowa
nienawiści i ciągłe podkreślanie, że homoseksualiści to kasta ludzi bez
wartości, poniżana bardziej i częściej niż reszta współwięźniów. Autor trafia do piekła, którego ramy są dla
niego nie do wyobrażenia. Zostaje odarty z godności za to, że kocha inaczej.
Potem jest coraz gorzej. Takich jak on było bardzo wielu. Spośród niewielkiego
procenta tych, którzy przeżyli, nikt właściwie nie ośmielił się opowiadać o
swoich przeżyciach. Josef Kohout – bo tak naprawdę brzmi imię i nazwisko
autora, który w lęku przed reakcją opinii publicznej wydał swoje zwierzenia pod
pseudonimem – skupia się na szczegółach, opisując czasami nieważne detale.
Hipnotyzuje tą opowieścią, bo każdy kolejny akapit opowiada o tym, jaką bestią
może być człowiek, oraz pokazuje potworną hipokryzję wszystkich tych, dla
których potępiany w Rzeszy seks był po prostu kartą przetargową w obozach
pracy.
Heger nie unika opowieści o
tym, co może być odebrane dwuznacznie moralnie. O tym, że niejednokrotnie był
kochankiem kapo albo blokowego. Po to, by przeżyć. Tamci heteroseksualni
mężczyźni traktowali obcowanie z więźniami różowego trójkąta jako działanie
zastępcze, w każdym możliwym wymiarze sankcjonowane w ich umysłach tak
potępiających homoseksualizm jawny, uznawany za potworność do całkowitej
eksterminacji. Heger opowiada o tym, że
bycie w związkach ze strażnikami więziennymi zapewniło mu przetrwanie. Tu nie
chodziło o sferę seksualności, upodobania czy jakikolwiek wolny wybór. Żył, by
dawać się wykorzystywać. Tylko na tym oparta była jakakolwiek przyszłość.
Tylko to dawało szansę na przetrwanie tych niezliczonych upokorzeń, pośród
których przede wszystkim lojalność i determinacja pozwoliły bohaterowi na
opuszczenie obozu.
„Mężczyźni z różowym
trójkątem” to jednak opowieść o tym, że koszmar dyskryminacji nie ma w zasadzie
końca i że koniec ekstremalnych doświadczeń obozowych niósł za sobą jedynie
życie w ukryciu. Paragraf 175 przestał
być narzędziem nagonki i pośrednikiem wrogości, ale wielu ludzi tak jak Josef
Kohout do końca swoich dni kryło się nie tylko ze swą orientacją seksualną, ale
przede wszystkim z ogromem traumy, która nigdy nie została przepracowana.
Nigdy też nikt nie podjął się w szerszym zakresie badania losów osób
homoseksualnych, doświadczonych w obozach pracy wyjątkowo okrutnie, bo była to
charakterystyczna kategoria podludzi, na którą wiecznie spadał największy
gniew. Jest to zatem publikacja w symboliczny sposób oddająca głos wszystkim
tym, którzy musieli milczeć. Pełna goryczy do samego końca, kiedy autor wyraża
mimo wszystko wciąż aktualną refleksję następującej treści: „My, homoseksualiści,
czy to w Wiedniu, czy gdzie indziej, możemy prowadzić najbardziej przyzwoite
życie, a pogarda bliźnich, brak szacunku w społeczeństwie oraz dyskryminacja i
tak będą takie same jak przed trzydziestu czy pięćdziesięciu laty – postęp
ludzkości nas ominął”.
To temat, który nie
interesuje wydawców, i historia, od której opinia publiczna odwraca wzrok.
Rzeczy zbędne i niepotrzebne, i bez nich jest tak wiele zła do przepracowania w
kolejnym powojennym pokoleniu. Tymczasem
to książka o wyjątkowych stygmatach i o ludzkim okrucieństwie wyrażanym wprost
poprzez agresję i tortury oraz pośrednio, bardziej boleśnie – przez milczenie,
które boli wyjątkowo mocno. Heger nie tylko opowiada o zdeformowanej sferze
ludzkiej seksualności w obozie. On w każdym dramatycznym rozdziale podkreśla,
że kwestia preferencji seksualnych była wystarczającym powodem, by uczynić z
człowieka istotę niewartą tego, by żyć. Istotę ośmieszaną, poniewieraną,
poniżaną i poddawaną wyjątkowym formom opresji. Gorszą od najgorszych
kryminalistów i zdegenerowanych osobowości ratujących się w heteronormatywnym
świecie. To opowieść o ludzkich instynktach i o niezwykłej woli życia.
Tragiczne świadectwo losu tych, których nikt nigdy nie wysłuchał i nigdy o to
wysłuchanie nie śmieli prosić. Książka taka jak ta w wyjątkowy sposób pokazuje,
że niewyobrażalny ogrom cierpienia musimy nosić w sobie tylko dlatego, że nie
podporządkowujemy się określonym normom. Heger wykazuje się wielką odwagą i
determinacją. Opowiada te historie z takim trudem, z jakim przyszło mu się
mierzyć z każdym kolejnym dniem upokorzeń.
„Mężczyźni
z różowym trójkątem” to świadectwo wielkiej odwagi. Nie chodzi tylko o
przełamywanie milczenia. Chodzi o pokazanie tego, jak podły może być gatunek
ludzki i jak niewiele jest potrzebne człowiekowi do tego, by błyskawicznie
znaleźć cel ataku agresji. Heger zechciał zabrać głos w imieniu
tych, którzy – w mniemaniu Rzeszy – stanowili zagrożenie dla społeczeństwa.
Jednocześnie pokazuje, co grozi wszystkim w każdym miejscu i w każdym czasie –
to nienawiść, nietolerancja, frustracje i przekonanie o tym, że mimo upływu
setek lat i rozwoju ludzkości nadal możemy innych porządkować wedle stworzonych
przez nas etykiet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz