Wydawca: Prószyński
i S-ka
Data wydania: 17 maja 2016
Liczba stron: 256
Oprawa: półtwarda
Cena det.: 36 zł
Tytuł recenzji: Zabawnie i z powagą
Maria Czubaszek pożegnała
się z życiem na chwilę przed tym, gdy „Nienachalna z urody” pojawiła się na
półkach w księgarniach. Jako jej ostatnia książka być może będzie kupowana
częściej, może uważniej niż poprzednie czytana. Bo autorka nie kryje się z tym,
że pisze, gdyż musi zarabiać. Tak, dorabia do polskiej emerytury, która jest
głodowa. Robi to z wdziękiem i zdecydowanie nienachalnie. Utrwalił się już
pewien wizerunek Czubaszek jako tej, która prezentuje mądry celebrytyzm. W
dużym uproszczeniu polega to na tym, iż jako celebrytka sprzedająca swoje
słowa, bo musi mieć na utrzymanie i papierosy (albo odwrotnie, biorąc pod uwagę
jej priorytety), wyraźnie i otwarcie mówi o wszystkim tym, do czego mnóstwo
osób w tym kraju bałoby się przyznać publicznie. Czyli – w przeciwieństwie do
celebrytów wydających książki na potęgę – ma po prostu coś do przekazania.
„Nienachalna
z urody” to taka spowiedź słownikowa, opowiadanie o wszystkim przy narzuconych
hasłach – formalnie niezbyt ciekawe, ale w każdym zdaniu szczere. To
książka, do której każdy łatwo może się przypiąć. Uzna choćby, że też nie lubi
herbaty, gotowania lub sprzątania – i już jest kupiony. Ale chyba nie o to w
tej publikacji chodzi. Mam wrażenie, że to pewien głos rozsądku, który słyszymy
w polskich domach, ale milknie on w przestrzeni publicznej. Głos osoby bardzo
przejętej tym, jak wygląda Polska, co ją kształtuje, ku czemu ewoluuje i jaka
może być jej przyszłość. Maria Czubaszek nie opowiada o niczym innym niż o
sobie. Staje się kimś na kształt trybuna ludowego walczącego z hipokryzją. Nic
to, że dopycha się czasem objętość wypisami z jej bloga czy fragmentami znanej
już twórczości. Ta książka będzie żyła. Warto ją znać. Warto ją sobie opowiadać
i przekazywać do czytania.
Już na wstępie dowiadujemy
się, że treść stanowią zwierzenia kobiety „w rozwojowym okresie później
dojrzałości”. Autorka zdaje sobie sprawę, że w każdej chwili może ją szlag
trafić. Także z tego, że wiek odpowiednio odstrasza od niej lub przyciąga do
niej pewne grupy ludzi lub instytucji. Chociaż nie odpowiada jej forma
monologu, daje sobie z nim jednak radę. Pisze o tym, co większość jej
zwolenników już wie. Ponownie o swoich rozczarowaniach, ale także o tym, co
daje jej siłę do życia. Tego życia, którego już przecież nie ma, ale pozostała
książka – mroczna tak naprawdę, bo wyrażająca przekonanie o tym, że w
dzisiejszej Polsce Czubaszek nie chciałaby być osobą młodą, startującą w życie.
Jak
wspomniałem, dużo jest o tym, co wszyscy robią lub myślą, ale co wolą z różnych
względów pominąć milczeniem. Albo zamaskować paskudną hipokryzją. „Nienachalna
z urody” to opowieść o tym, że chirurgia plastyczna to dziś rozwojowy biznes. O
tym, że wielu z nas może odczuwać brak potrzeby bliskości z rodziną, a Boże
Narodzenie odpuściłoby sobie, gdyby było można. To też rozważania o tym, że
człowiek nie jest z natury dobry, że czasem wciąż trzeba się z czegoś tłumaczyć
(kontrowersyjna kwestia publicznego przyznania się do aborcji) i że trudno
właściwie autorce określić, dlaczego z tym, co wciąż powtarza, tak chętnie
zapraszają ją różne media. Czubaszek przy okazji wyrazi swoje zaniepokojenie
stanem po ostatnich wyborach, mentalnością Polaków i z czułą ironią przysoli
kilku znanym publicznie personom. To nie jest jednak publikacja skandalizująca
czy bazująca na jakichś prostych instynktach czytelników. Nie. „Nienachalna z urody” to i kolejna spowiedź,
i uzupełnienie głoszonych już tez, i w końcu narracja o tym, jak trudno jest
się dzisiaj osadzić w wielu polskich kontekstach. Jak wiele w nas, Polakach,
chęci, by ktoś decydował albo myślał za nas. Gorzkie to wszystko, ale
jednocześnie bardzo wyraźne. Czubaszek nie bawi się w metafory, nie
ironizuje dla samych figur retorycznych i nie sugeruje czegoś, czego nie napisała.
Wszystko jest jasne i klarowne. Ale to gorzka pigułka dla wielu z nas.
Świetne są rozważania o
małżeństwie – pierwszym nieudanym i tym drugim, scementowanym między innymi
przez to, że małżonkowie ze sobą nie sypiają. To dość odległe wycieczki w
przeszłość, ale niezbyt obszerne. Czubaszek przekonuje, że tę przeszłość lepiej
mieć za sobą i do niej nie wracać. A jednak wraca, bo chce tego konwencja
książki. Zgrabnie i bezkompromisowo, gdyż pewnych myśli i odczuć teraźniejszych
nie można wyjaśnić bez czasu minionego. I te zapiski są jak dwa małżeństwa –
niektóre zlepione z kilku truizmów i niewiele wnoszące, inne zaś wyraziste i
sugestywne. W nich Czubaszek unika mówienia, czego lubi lub co ją irytuje,
zmieniając perspektywę i stając się uważnym obserwatorem rzeczywistości. Takim
mocno zdziwionym, ale i humanitarnie otwartym. Niektóre fragmenty „Nienachalnej
z urody” warto byłoby sobie napisać gdzieś na ścianie lub przykleić na lodówce.
Jest tam coś, czego wielu ludziom z otoczenia Marii Czubaszek na różnych
etapach życia brakowało – przyzwoitość, empatia i szacunek dla tego, co
odmienne. Akurat ta książka jest o wielu rodzajach odmienności, którym autorka
przygląda się bardzo uważnie.
Katastrofistka
w duchu Allena nadzwyczaj uważnie dostrzega te elementy codziennego życia,
które świadczą o jego witalizmie i są nadzieją na dobrą zmianę. Nie tę
puentowaną ironicznie. Tę, którą każdy z nas powinien przejść, by wyzbyć się
stereotypów, a przede wszystkim chęci oceniania.
Maria Czubaszek do samej siebie podchodzi z charakterystyczną autoironią i jest
w stanie wskazać to, z czego gorzko się rozlicza po latach, co być może ją samą
uwiera. Jednocześnie pokazuje, że otwarty umysł to umysł człowieka umiejącego
się mądrze konfrontować z tym, co inne i niekoniecznie zgodne z jego
światopoglądem. „Nienachalna z urody” to książka o wielu takich konfrontacjach
i o śladach, jakie pozostawiają w kimś, kto wciąż chce się uczyć świata oraz
innych ludzi.
To jedna z tych rzadkich
opowieści o sobie, w których dostrzec można słuszny dystans do wszystkiego, co
jest wokół. Także do własnych opowieści. Książka pełna humoru – często dość mrocznego
i nie dla każdego przyswajalnego. Ważna opowieść kogoś, kto – niestety –
postawił już ostatnią kropkę i nie przypomni nam w zdroworozsądkowym tonie o
oczywistościach, które nazywamy problemami lub powodami do konfliktów.
Nienachalnie, z klasą i mądrze. Do tej właśnie ostatniej kropki.
1 komentarz:
Bardzo interesująca recenzja :). Nie zna ktoś może z czytelników tańszego serwisu niż ten http://aros.pl/ksiazka/nienachalna-z-urody ? Bo nie moge nigdzie znaleźć taniej tej książki ?
Prześlij komentarz