2016-07-13

"Nienachalna z urody" Maria Czubaszek

Wydawca: Prószyński i S-ka

Data wydania: 17 maja 2016

Liczba stron: 256

Oprawa: półtwarda

Cena det.: 36 zł

Tytuł recenzji: Zabawnie i z powagą

Maria Czubaszek pożegnała się z życiem na chwilę przed tym, gdy „Nienachalna z urody” pojawiła się na półkach w księgarniach. Jako jej ostatnia książka być może będzie kupowana częściej, może uważniej niż poprzednie czytana. Bo autorka nie kryje się z tym, że pisze, gdyż musi zarabiać. Tak, dorabia do polskiej emerytury, która jest głodowa. Robi to z wdziękiem i zdecydowanie nienachalnie. Utrwalił się już pewien wizerunek Czubaszek jako tej, która prezentuje mądry celebrytyzm. W dużym uproszczeniu polega to na tym, iż jako celebrytka sprzedająca swoje słowa, bo musi mieć na utrzymanie i papierosy (albo odwrotnie, biorąc pod uwagę jej priorytety), wyraźnie i otwarcie mówi o wszystkim tym, do czego mnóstwo osób w tym kraju bałoby się przyznać publicznie. Czyli – w przeciwieństwie do celebrytów wydających książki na potęgę – ma po prostu coś do przekazania.

„Nienachalna z urody” to taka spowiedź słownikowa, opowiadanie o wszystkim przy narzuconych hasłach – formalnie niezbyt ciekawe, ale w każdym zdaniu szczere. To książka, do której każdy łatwo może się przypiąć. Uzna choćby, że też nie lubi herbaty, gotowania lub sprzątania – i już jest kupiony. Ale chyba nie o to w tej publikacji chodzi. Mam wrażenie, że to pewien głos rozsądku, który słyszymy w polskich domach, ale milknie on w przestrzeni publicznej. Głos osoby bardzo przejętej tym, jak wygląda Polska, co ją kształtuje, ku czemu ewoluuje i jaka może być jej przyszłość. Maria Czubaszek nie opowiada o niczym innym niż o sobie. Staje się kimś na kształt trybuna ludowego walczącego z hipokryzją. Nic to, że dopycha się czasem objętość wypisami z jej bloga czy fragmentami znanej już twórczości. Ta książka będzie żyła. Warto ją znać. Warto ją sobie opowiadać i przekazywać do czytania.

Już na wstępie dowiadujemy się, że treść stanowią zwierzenia kobiety „w rozwojowym okresie później dojrzałości”. Autorka zdaje sobie sprawę, że w każdej chwili może ją szlag trafić. Także z tego, że wiek odpowiednio odstrasza od niej lub przyciąga do niej pewne grupy ludzi lub instytucji. Chociaż nie odpowiada jej forma monologu, daje sobie z nim jednak radę. Pisze o tym, co większość jej zwolenników już wie. Ponownie o swoich rozczarowaniach, ale także o tym, co daje jej siłę do życia. Tego życia, którego już przecież nie ma, ale pozostała książka – mroczna tak naprawdę, bo wyrażająca przekonanie o tym, że w dzisiejszej Polsce Czubaszek nie chciałaby być osobą młodą, startującą w życie.

Jak wspomniałem, dużo jest o tym, co wszyscy robią lub myślą, ale co wolą z różnych względów pominąć milczeniem. Albo zamaskować paskudną hipokryzją. „Nienachalna z urody” to opowieść o tym, że chirurgia plastyczna to dziś rozwojowy biznes. O tym, że wielu z nas może odczuwać brak potrzeby bliskości z rodziną, a Boże Narodzenie odpuściłoby sobie, gdyby było można. To też rozważania o tym, że człowiek nie jest z natury dobry, że czasem wciąż trzeba się z czegoś tłumaczyć (kontrowersyjna kwestia publicznego przyznania się do aborcji) i że trudno właściwie autorce określić, dlaczego z tym, co wciąż powtarza, tak chętnie zapraszają ją różne media. Czubaszek przy okazji wyrazi swoje zaniepokojenie stanem po ostatnich wyborach, mentalnością Polaków i z czułą ironią przysoli kilku znanym publicznie personom. To nie jest jednak publikacja skandalizująca czy bazująca na jakichś prostych instynktach czytelników. Nie. Nienachalna z urody” to i kolejna spowiedź, i uzupełnienie głoszonych już tez, i w końcu narracja o tym, jak trudno jest się dzisiaj osadzić w wielu polskich kontekstach. Jak wiele w nas, Polakach, chęci, by ktoś decydował albo myślał za nas. Gorzkie to wszystko, ale jednocześnie bardzo wyraźne. Czubaszek nie bawi się w metafory, nie ironizuje dla samych figur retorycznych i nie sugeruje czegoś, czego nie napisała. Wszystko jest jasne i klarowne. Ale to gorzka pigułka dla wielu z nas.

Świetne są rozważania o małżeństwie – pierwszym nieudanym i tym drugim, scementowanym między innymi przez to, że małżonkowie ze sobą nie sypiają. To dość odległe wycieczki w przeszłość, ale niezbyt obszerne. Czubaszek przekonuje, że tę przeszłość lepiej mieć za sobą i do niej nie wracać. A jednak wraca, bo chce tego konwencja książki. Zgrabnie i bezkompromisowo, gdyż pewnych myśli i odczuć teraźniejszych nie można wyjaśnić bez czasu minionego. I te zapiski są jak dwa małżeństwa – niektóre zlepione z kilku truizmów i niewiele wnoszące, inne zaś wyraziste i sugestywne. W nich Czubaszek unika mówienia, czego lubi lub co ją irytuje, zmieniając perspektywę i stając się uważnym obserwatorem rzeczywistości. Takim mocno zdziwionym, ale i humanitarnie otwartym. Niektóre fragmenty „Nienachalnej z urody” warto byłoby sobie napisać gdzieś na ścianie lub przykleić na lodówce. Jest tam coś, czego wielu ludziom z otoczenia Marii Czubaszek na różnych etapach życia brakowało – przyzwoitość, empatia i szacunek dla tego, co odmienne. Akurat ta książka jest o wielu rodzajach odmienności, którym autorka przygląda się bardzo uważnie.

Katastrofistka w duchu Allena nadzwyczaj uważnie dostrzega te elementy codziennego życia, które świadczą o jego witalizmie i są nadzieją na dobrą zmianę. Nie tę puentowaną ironicznie. Tę, którą każdy z nas powinien przejść, by wyzbyć się stereotypów, a przede wszystkim chęci oceniania. Maria Czubaszek do samej siebie podchodzi z charakterystyczną autoironią i jest w stanie wskazać to, z czego gorzko się rozlicza po latach, co być może ją samą uwiera. Jednocześnie pokazuje, że otwarty umysł to umysł człowieka umiejącego się mądrze konfrontować z tym, co inne i niekoniecznie zgodne z jego światopoglądem. „Nienachalna z urody” to książka o wielu takich konfrontacjach i o śladach, jakie pozostawiają w kimś, kto wciąż chce się uczyć świata oraz innych ludzi.

To jedna z tych rzadkich opowieści o sobie, w których dostrzec można słuszny dystans do wszystkiego, co jest wokół. Także do własnych opowieści. Książka pełna humoru – często dość mrocznego i nie dla każdego przyswajalnego. Ważna opowieść kogoś, kto – niestety – postawił już ostatnią kropkę i nie przypomni nam w zdroworozsądkowym tonie o oczywistościach, które nazywamy problemami lub powodami do konfliktów. Nienachalnie, z klasą i mądrze. Do tej właśnie ostatniej kropki.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Bardzo interesująca recenzja :). Nie zna ktoś może z czytelników tańszego serwisu niż ten http://aros.pl/ksiazka/nienachalna-z-urody ? Bo nie moge nigdzie znaleźć taniej tej książki ?