2016-08-19

"Idealna" Magda Stachula

Wydawca: Znak

Data wydania: 17 sierpnia 2016

Liczba stron: 384

Oprawa: miękka

Cena det.: 34,90 zł

Tytuł recenzji: Podglądanie, zdrada i zemsta

Wydawnictwo Znak zastosowało nową strategię promocyjną mającą na celu zachęcić do lektury… słowami odpowiedzialnych za proces wydawniczy danej książki. Nie tyle to nowe, ile nieco kontrowersyjne, ale z pewnością przyciąga uwagę. Bo interesujący debiut Magdy Stachuli czyta się rzeczywiście z dużą uwagą. Nie z racji wiodącej intrygi, niestety. Tam, gdzie są dwie młode kobiety, gdzie pojawia się mężczyzna i mowa o ciąży – planowanej, urojonej, utęsknionej, dramatycznej – wiadomo już z grubsza, o co może chodzić i kto komu zechce przytrzeć nosa. To, co stanowi trzon narracyjny tej powieści, jest historią dość przewidywalną. Nie udało mi się zatem – jak zachwalają redaktorki – przeczytać tej powieści od razu i gdy mniej więcej zorientowałem się, kto z kim walczy oraz jakimi środkami, powód wydał się boleśnie trywialny, a ja… spokojnie zamknąłem książkę, by się wyspać i dokończyć ją następnego dnia. Nie o historię z wyraźnie zarysowaną ofiarą oraz katem mi chodzi, kiedy piszę o tym, że książka jest interesująca. Również nie o różnorodność narracji. Stachula prezentuje kilka punktów widzenia, ale stawia przede wszystkim na sprawozdawczość – można zatem pomieszać akapity, w których wypowiadają się bohaterki, i tak naprawdę niewiele je będzie różnić, a przede wszystkim na kolosalnych różnicach – charakteru i mentalności – zbudowany jest dramatyzm tej powieści! Co jest naprawdę interesujące? Po kolei.

Anita zawsze była kobietą sukcesu. Pewną siebie, swoich możliwości, atrakcyjną dla mężczyzn, kontrolującą każdą sytuację życiową. Poznajemy ją w momencie, w którym do jej życia wdziera się chaos. Anita nie jest pewna siebie, swoich myśli, podejrzewa męża o jakieś szkodzące związkowi zamiary, ale przede wszystkim tonie w rozpaczy, bo nie może mieć dziecka. Jego posiadanie z czasem staje się obsesją bohaterki. Wszystko podporządkowane jest temu, by w jej idealnym domu i idealnym – na pozór – związku pojawiło się to idealne dziecko. Mały człowiek zmieniający wszystko. Mający wpływ na relacje, nastroje, emocje i działania. Anita jest zdeterminowana. Jej mąż, Adam, wyraźnie zmęczony napiętą atmosferą. Ucieka z domu, kiedy tylko może. Obecność żony jest dla niego deprymująca. Czar roztaczany przez Anitę w przeszłości prysł bez powrotu. Zostało jej przesiadywanie w domu, monotonne pozycjonowanie stron przy komputerze, nieliczne wyjścia i kontakt ze światem zewnętrznym, a właściwie tylko z jedną osobą stamtąd – jej zaufaną ginekolożką, która mimo przeszkód wciąż podtrzymuje Anitę na duchu. Bo dziecko przecież musi się pojawić. Po nim wszystko zmieni swój kształt. Proste, prawda? Ktoś jednak wszystko komplikuje. Ktoś wdziera się w życie Anity i Adama. Metodycznie ich śledzi, konsekwentnie zaognia rany, stwarza sytuacje konfliktowe, burzy porządek i wprowadza coraz więcej niepokoju.

Główna bohaterka w przerwach, gdy nie myśli o niespełnionym małżeństwie, lubi sobie spoglądać na obrazy z kamer internetowych. Stachula składa ukłon współczesnemu voyeuryzmowi, przed którym nie możemy się już obronić i który wiąże się z szeregiem ambiwalentnych odczuć – jedni zgadzają się na podglądanie w zamian za złudne poczucie bezpieczeństwa, inni od niego za wszelką cenę chcą uciec. A „Idealna” to taka fantazja na temat tego, do czego może nas doprowadzić przyglądanie się innym ludziom. Co może zrobić z naszym poczuciem własnej wartości, ku jakim zaskakującym rozmyślaniom skierować, jak ostatecznie zmienić punkt widzenia na własne życie. Bo przecież podglądając, czujemy się panami życia innych. Wolimy patrzeć niż stawać się obiektem spoglądania. Anicie podglądanie daje możliwość ucieczki od coraz bardziej opresyjnej rzeczywistości. Zaskakujące jest to, do czego może doprowadzić przyglądanie się pewnemu prażaninowi. Olśniewające zaś to, że podgląd kamery z zagranicznego tramwaju nasunął Stachuli pomysł na całą tę książkę.

W gruncie rzeczy każdy obserwuje tutaj każdego. Nie ma bohatera, którego nie oceniałby drugi człowiek przez pryzmat tego, co widzi, i tego, co w związku z tym konstruuje jego wyobraźnia. Zderzenia myśli i faktów dotyczących drugiej osoby są w tej powieści bardzo ciekawe. Także spojrzenia przez pryzmat płci. Rewelacyjnie rozegrany jest ten moment narracji, który zbliżenie seksualne z punktu widzenia Anity portretuje jako okrutny gwałt, a z punktu widzenia Adama jako czułość, za którą długo tęsknił i której wyczekiwał. W „Idealnej” każdy powinien się mieć na baczności przed drugim człowiekiem i każda nowa relacja z kimś nieznanym może być źródłem udręki. Ta atmosfera wiecznego osaczenia, stałej niepewności, rozpaczliwej walki zdrowego rozsądku z rujnującymi wewnętrznie przeczuciami stanowi o wyjątkowości tej książki i czyni z „Idealnej” powieść interesującą. Co poza tym? Motywacje do działań są dość uproszczone. Świat przedstawiony nie komplikuje się na tyle, na ile moglibyśmy przypuszczać po lekturze dość brawurowo poprowadzonych pierwszych kilkudziesięciu stron. Magda Stachula zepsuła być może efekt oraz wartość swojej powieści po prostu tym, że zaserwowała nam bardzo wtórną historię o zemście oraz towarzyszącej jej zawiści. Taką, której poskładanie w całość nie wymaga uważnego czytania do końca. A jednak jest w tej prozie pewna urzekająca świeżość. Jest też jeden interesujący wątek, który rozświetla szarość przewidywalnej intrygi. Nie jest źle, aczkolwiek jest to jedna z tych powieści, przy której zdarzy się, niestety, ziewnąć.

„Idealna” to literacka wiwisekcja zdrady. Dwuznaczność autorki w jej portretowaniu świadczy o tym, że Stachula nie kategoryzuje jak jej bohaterki, nie wyciąga daleko idących wniosków, nie ocenia i przede wszystkim nie szufladkuje. Zdrada przez większość fabuły uznawana jest za coś obrzydliwego, zdecydowanie godnego potępienia. Dlaczego? Co kieruje zdradzającymi? Autorka „Idealnej” puszcza do nas oko w zakończeniu. A może ironicznie się uśmiecha. Zdrada sankcjonowana jako zemsta może być okrutna, jednak co tak naprawdę nas ku niej prowadzi? To także ciekawa powieść o tych wszystkich pęknięciach w związku, które powodują, że najpierw przestajemy się do siebie odzywać, a potem mamy sobie do powiedzenia tylko najgorsze rzeczy. Za tym wszystkim idzie wszechobecny chaos. A główna bohaterka tej książki nie może znieść chaosu tak jak myśli o tym, że nigdy nie zostanie matką.

Magda Stachula dokonuje zbyt wielu uproszczeń, zbyt łatwo daje swoim bohaterom zwodzić się, karać, robić sobie na złość i potem pewne sprawy wyjaśniać. Zbyt wiele tu nieprawdopodobnych przypadków i za dużo łatwych okoliczności, dzięki którym kolejne zdarzenia się zazębiają. Ogólnie: powieść jest mało wiarygodna, choć opowiada o intrydze zrodzonej z krwi i kości. „Idealna” wywołała we mnie dwuznaczne emocje. Z pewnością tak nie pisze każdy debiutant. Z pewnością też potrzeba więcej wyobraźni, a przede wszystkim empatii i bardziej wyczulonego na niuanse pióra, by oddać odmienne postaci z należytą ich indywidualizacją. Tu wszyscy nieco się rozmywają, choć kat i ofiara to stale widoczna dychotomia. Co z Magdą Stachulą zrobić? Na pewno to, co zapowiadają materiały promocyjne – zapamiętać jej nazwisko. Przede wszystkim dlatego, że spod jej pióra może wyjść naprawdę dobra książka. Następna.

1 komentarz:

Izabella Nowotka pisze...

Jestem pod wrażeniem. Świetny artykuł.