Wydawca: Wydawnictwo
Literackie
Data wydania: 12 stycznia 2017
Liczba stron: 252
Przekład: Maciej Świerkocki
Oprawa: twarda
Cena det.: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Dzicy i cywilizowani
Richard Flanagan w „Pragnieniu”
udowadnia, że wielka historia pisze się sama, ale czasami trzeba pomóc ludziom
w jej interpretacji. Autor pokazał w „Ścieżkach Północy”, że nie jest
moralistą, choć potrafi kategoryzować i wyraźnie zaznaczać granice między tym,
co ludzkie, a tym, co zwyczajnie podłe. W tej powieści, wcześniej wydanej w
ojczyźnie Flanagana, także powróci ta dość oczywista dychotomia, z której nie
zawsze zdajemy sobie sprawę. Portretując
znanych Anglików oraz zupełnie anonimowych mieszkańców podbijanych przez nich
ziem, australijski prozaik dość czytelnie sugeruje, iż nie ma i nigdy nie było
podziału na ludzi cywilizowanych i dzikich. Jest i zawsze za to istniał podział
na tych, którzy potrafią być dobrzy i szlachetni, oraz na tych, którzy w swych
podłościach i okrucieństwach dochodzą do perfekcji w mieszaniu pojęć. „Pragnienie”
będzie powieścią o ludzkiej hipokryzji nie tylko dlatego, że to właśnie biali,
rzekomo rozwinięci ludzie podążają ścieżkami własnych potrzeb, a pozostali, ci
dzicy i nieokrzesani, żyją w swoistej wewnętrznej symbiozie, nie spalając się w
zgubnych namiętnościach. Flanagan posłużył się interpretacją mitu o Ledzie,
portretując wydobytą z buszu dziewczynkę, która miała stać się dostojną
Angielką, ale nigdy symbolicznie nie zgodziła się na to, by założyć buty, co
miałoby uczynić z niej kobietę. Mit o gwałcie i destrukcji jako pokłosiu tego
gwałtu pięknie obrazuje nie tylko losy Mathinny, która od lat spogląda na nas z
ujmującego portretu małej Aborygenki w czerwonej sukience. „Pragnienie” to w
gruncie rzeczy powieść o sankcjonowanej przemocy, którą zbyt często i zawsze
niesłusznie kojarzy się z ludzką odwagą. To opowieść o tchórzostwie skrytym
przed światem i dynamizmie udowadniania światu, kim się jest naprawdę. Dzicy i
cywilizowani – autor wyraźnie stawia kreskę tylko na samym początku. Potem
coraz bardziej dyskretnie, ale i konsekwentnie, tę granicę przed nami zaciera.
Interpretacja losów sir
Johna Franklina jest bardzo ciekawa. Nieprzypadkowo chyba autor wybrał sobie
kogoś, kto w latach 1836-1843 był gubernatorem Tasmanii, a potem usiłował
udowodnić angielską potęgę zdobywczą nad arktycznymi lądami. W jednym i drugim zakątku
ziemi nie wyszło mu to, co planował lub czego oczekiwał. Flanagan portretuje
gorycz Franklina odwołanego z pełnionej funkcji na Tasmanii oraz pozbawionego
sił i wsparcia pośród napierającego na niego lodu. Pod każdą szerokością geograficzną dziewiętnastowieczny Anglik chciał
udowodnić swoją wyższość nad światem. Richard Flanagan nie tyle ironizuje na
temat tej wyższości, ile ukazuje absolutną nieprzystawalność myślenia o danym
miejscu do tego, jakie ono jest. Dużo więcej dowiemy się o postrzeganiu Tasmanii,
arktyczną przestrzeń odczytując w kategoriach milczenia i domysłów. A ziemia,
na której Franklin z żoną odnalazł siedmioletnią Mathinnę, nie jest ziemią
dzikich. Pytanie o to, co to jest dzikość, zaczyna się w historii adoptowania
Aborygenki przez majętnych Anglików. Potem przenosi nas w czasie i do
angielskich salonów. Do czasu, w którym Charles Dickens ma stanąć w obronie
Franklina i jego ekipy badawczej posądzanej o kanibalizm w trudnych warunkach
przetrwania.
Portretowanie Dickensa
wychodzi Flanaganowi nieco gorzej. Jego historia nie działa tak bardzo na
wyobraźnię, nie jest też w żaden sposób zaskakująca – nie tylko dlatego, że
znamy biografię angielskiego prozaika. Dickens nie wierzy w koncepcję
szlachetnego dzikusa. Jego zdaniem cywilizowanego człowieka od kogoś żyjącego z
dala od tego, co oferuje rozwinięty świat, odróżnia umiejętność panowania nad
instynktami i pragnieniami. Tymczasem on sam ulega jednemu z nich. A może nie
tylko jednemu. Dickens, pisarz o ugruntowanej pozycji, może być autorytetem i
wpływać na opinię publiczną nie tylko za sprawą swoich narracji. Podejmuje się
obrony lady Franklin przed cieniem, jaki kładą na niej zarzuty wobec męża i
jego ekspedycji. Anglik kanibalem? Niemożliwe. Anglik jest poczciwym, uczciwym,
ze wszech miar rozsądnym, wierzącym i uporządkowanym człowiekiem. Kiedy Dickens
podejmuje się pracy nad spektaklem teatralnym uwieczniającym słuszność
arktycznej wyprawy Franklina, gra postać niepodważalnie szlachetną. Czy
szlachetne jest kategoryzowanie ludzi, tworzenie hierarchii i uwznioślanie
pewnych grup tylko dlatego, że jest się przekonanym o ich wkładzie w tak zwaną
cywilizację?
Flanagan
pokazuje, o co i jak często można oskarżyć tak zwanych dzikich w XIX wieku.
Ukazuje kilka rodzajów przemocy, które mają sankcjonować stworzony ład. Temu
porządkowi ma podlec Tasmania. Jej rdzenni mieszkańcy są
przesiedlani, a rządy białych to działalność mająca na celu uczynienie życia
innych lepszym. Co jest gorszego w byciu z kręgu innej cywilizacji? Kto narzuca
modele myślenia o świecie w taki sposób, by to, co inne, skategoryzować jako
obce i złe, bo tak jest łatwiej? Lady Franklin podąża za swym niespełnionym
pragnieniem posiadania córki. Widzi ją w małym, słodkim zwierzątku tańczącym
jakiś szalony taniec. Dramat Mathinny rozpocznie się od tego, czego chce Jane
Franklin. Dramat całej Tasmanii będzie polegał na tym, iż kolonizująca lądy
Anglia pragnie pokazać swą wyższość i udowodnić, że preferowane przez nią wartości
są konieczne do przyjęcia przez innych.
Tymczasem biali to okrutni
hipokryci, a rzekomo dzicy żyją w zgodzie ze sobą i naturą. Literacki piewca rodzinnego życia, Charles
Dickens, coraz bardziej obco czuje się u boku żony i swoich dzieci, poszukując
innych wrażeń poza domem rodzinnym. Pełna niespełnionego instynktu
macierzyńskiego Jane Franklin nie zdaje egzaminu na czułą matkę. Podlegający
wpływom Franklina Protektor zarządzający rdzenną ludnością Tasmanii stara się
nie pamiętać, że najlepiej czuł się, gdy tańczył nago pośród niej, odnajdując
na chwilę przestrzeń wewnętrznej wolności. Kto i dlaczego tłumi swoje
pragnienia i instynkty? Czy ta opowieść sprzed kilku wieków nie jest wykładnią
ludzkich słabości także dzisiaj, gdy świat podzielony jest bardziej niż
kiedykolwiek wcześniej?
Czytanie Flanagana jest
sporo przyjemnością estetyczną, bo to kwestia pięknego przekazu, ale
jednocześnie ciekawej konstrukcji książki. Nieodległe od siebie wydarzenia
portretowane są z jeszcze innej, trzeciej jakby perspektywy. Autor stawia pytania przede wszystkim w zdaniach oznajmujących.
Pozostawia nas w niedosycie opisywanych historii, ale jednocześnie posługuje
się symbolami tak czytelnie, że właściwie wszystko można odczytać spoza tekstu.
„Pragnienie” to książka dla ludzi wrażliwych i otwartych. Mówi o ludzkiej
podłości, ale również o niemocy i tęsknotach za tym, co czasem atawistyczne,
niekontrolowane. Jesteśmy tylko ludźmi. Ani istotami cywilizowanymi, ani
szlachetnymi dzikusami. Ludźmi. Z każdą słabością, którą usilnie staramy się
tuszować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz