2017-03-24

„Tamtego ranka, kiedy po nas przyszli. Depesze z Syrii” Janine di Giovanni

Wydawca: Czarne

Data wydania: 15 marca 2017

Liczba stron: 200

Przekład: Justyn Hunia

Oprawa: twarda lakierowana

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Zło bez konsekwencji?

Myślę, że koniecznie trzeba czytać reportaż Janine di Giovanni razem z „Przeprawą” Samar Yazbek. To dwie komplementarne narracje o okrucieństwie wojny syryjskiej, a uzupełniają się przede wszystkim dzięki perspektywom opisu. Di Giovanni przyjeżdża do Syrii, by zrozumieć istotę konfliktu zbrojnego, ale przede wszystkim pokazać, w jaki sposób wojna łamie życie zwykłym ludziom. Stara się ujrzeć jej różnorodne, choć wciąż tak samo przerażające oblicza, czując wstyd, że jest dziennikarką z tego sytego i spokojnego świata, który od lat może wyrażać tylko głębokie zaniepokojenie sytuacją w Syrii. Opowieść Yazbek to w zasadzie te same oblicza dramatu sportretowane przez kogoś, kto obserwuje, jak jątrzą się rany ojczyzny. Yazbek jest z tego powodu może bardziej uważna niż di Giovanni, ale empatia obu autorek pozwala ujrzeć sytuację współczesnej Syrii w bardzo wszechstronnym świetle. Czytamy i nie rozumiemy. Poznajemy dramatyczne losy ludzi przepytywanych przez obie autorki, wciąż na nowo zadając sobie ich pytania o to, jak wiele okrucieństwa drzemie w drugim człowieku, do czego prowadzą podziały na tle religijnym i skąd bierze się ta zapalczywość, która nie wygasza konfliktu, wciąż podsyca go na nowo. O ile Yazbek wchodzi w elegijny ton i nieco poetyzuje, o tyle Janine di Giovanni chce przede wszystkim zobrazować ludzkie krzywdy, za które być może nikt w przyszłości nie zapłaci. Reportaż to wynik męczącego przekonania, że wciąż trzeba podążać za tymi oprawcami wojennymi, którzy po dokonaniu okrucieństw unikają odpowiedzialności za nie. W Syrii też są tacy.

„Tamtego ranka, kiedy po nas przyszli” to zapiski z kilku podróży, które autorka realizowała w czasie, kiedy mogła jeszcze w miarę bezpiecznie poruszać się po kraju. Tym kraju, który rozpadł się wewnętrznie na tyle silnie, że pod wpływem animozji i podziałów na tle religijnym sami Syryjczycy nie do końca czują się obywatelami państwa, przebywając w różnych jego rejonach. Di Giovanni będzie wszędzie tam, gdzie konflikty pojawiają się wciąż na nowo, wieczne antagonizowanie jest na porządku dziennym, codziennie też umierają ludzie, dla których świat rozpada się nagle, niespodziewanie. Autorka odwiedza kilkukrotnie Damaszek, ale jest też w Darajji doświadczonej jednym z najbardziej potwornych ataków oraz w Aleppo, gdzie obserwuje oblicza apokalipsy wiekowego miasta. Pojawiają się opowieści z Maluli, specyficznej enklawy tych, co nie chcą wojny. Te historie nazywane są depeszami, bo mimo potworności dominuje w nich sprawozdawczość. Jej surowość reportażystka usiłuje przełamać pytaniami retorycznymi albo wymownymi wyliczeniami, gdy wojnę określa za pomocą rzeczowników – błoto, brud, strach, wstręt. To historie ludzi czekających na koniec piekła, który wciąż nie nadchodzi. Wielogłosowa historia bólu i niesprawiedliwości, ale przede wszystkim potwornego zagubienia. W nim pojawia się też wyjałowienie emocjonalne rozmówców, świetnie przez autorkę wychwytywane i podkreślane. Po doznaniach przemocy pozostaje w sercach już tylko obojętność. Matka ze świata, w którym jej dziecko może się prawidłowo rozwijać, obserwuje niemy dramat syryjskich matek – ich dzieci nie mają szansy na rozwój, nie mają możliwości po prostu przetrwać.

Nie da się opisać widzianego bólu i rozpaczy, ale ta książka świetnie portretuje to, jak ich natężenie przekuwa się w mroczną obojętność. Nada, która przeżyła osiem miesięcy w niewoli, czy Husein doświadczony przez ekstremalny ból mogą głównie przedstawiać suche fakty. Ich łzy obeschły, a w sercach pozostała wielka pustka. To prawdziwe pokłosie wojny – zabicie człowieka za jego życia. A życie w wojennej Syrii niewiele znaczy. W każdej chwili można zostać zaaresztowanym na 45 dni, nie poznając powodu zatrzymania. A wówczas mają miejsce tortury. Di Giovanni poświęca im wiele miejsca nie po to bynajmniej, by epatować przerażającymi szczegółami. Zwraca uwagę na jedną, najbardziej chyba bolesną torturę – przemoc na tle seksualnym. Dla każdej konserwatywnej muzułmanki najbardziej mroczną groźbą jest groźba rozebrania. Zgwałcona kobieta nie jest w stanie odbudować swego życia. Ofiary – obojga płci – nie chcą rozmawiać, a te zdecydowane na rozmowę wyrażają wielkie pragnienie, by oprawca został ukarany. Tu wracamy do tego, co każe autorce jeździć po świecie i doświadczać różnych oblicz wojen. Chodzi o niewymierzoną sprawiedliwość. O oprawców, którzy na Bałkanach po wojnie zamieszkali w sąsiedztwie pokrzywdzonych, a w Syrii będą żyć być może w jednym mieście, jednej dzielnicy. O ile konflikt się zakończy. Zbyt wiele stron jest w niego zaangażowanych. Każda z nich potrafi posługiwać się przemocą w sposób wyszukany i finezyjny. Świadczą o tym nie tylko tortury w zamkniętych więzieniach. Oprawcy chcą, by ofiary miały pełną świadomość, że zamkniętym więzieniem jest ich własne państwo.

„Tamtego ranka, kiedy po nas przyszli” portretuje świat, w którym człowiek zmuszony jest do tego, by zawsze za kimś się opowiedzieć. To także świat, gdzie wszyscy mogą ponieść bolesne konsekwencje swojej lojalności. Znika się bez wieści, na długo. Wciąż się żyje w mroku więzienia, a bliscy już opłakują stratę, bo wmawia im się, że zatrzymani nie mają prawa powrotu. I w takim świecie przepełnionym niepewnością oraz przemocą Samar Yazbek odkrywa swoją trudną przynależność do miejsca, a Janine di Giovanni – powód, dla którego naprawdę przyjechała do Syrii. Jej bohaterami mają być ci, do których wojna zbliżyła się bardzo podstępnie i na zawsze pozostawiła swój ślad. Ani jedna, ani druga autorka nie wyjaśnią potworności czynienia z drugiego człowieka wroga w wielu możliwych wymiarach. Obie starają się jednak portretować ludzką krzywdę i bezradność. Syria doczekała się dwóch ważnych książek o swoich krwawiących ranach. Szkoda, że na arenie światowej wciąż uznawana jest za pewien egzotyczny poligon, którego krwi, łez i przemocy nie dostrzega się tak wyraźnie jak wtedy, gdy dotykają one ów bezpieczny świat – w formie choćby zamachów terrorystycznych.

To nie jest książka tylko o ofiarach. Zadaje dużo więcej trudnych pytań, nie tylko te o krzywdę i niesprawiedliwość. Dlaczego potwornie okaleczony żołnierz wyraża głębokie przekonanie, że wróci na front z protezami, nadal będzie walczył? Dlaczego zgwałcone muzułmanki uznają swoją traumę za doświadczenie, z którego nie powinna wydobyć się ofiara, a wraz z nią odpowiedzialność za gwałt? Kto i dlaczego podzielił Syrię? Jaki wpływ na światopogląd walczących i ciemiężonych ma przekonanie, że podziały musiały nastąpić i trudno wyobrazić sobie świat bez nich? Syria w tym reportażu to więcej pytań niż odpowiedzi. To jednocześnie przejmujący i uniwersalny obraz tego, jak bezsensowna, złowroga, bezkompromisowa oraz zawsze niepotrzebna jest jakakolwiek wojna. Ta w Syrii trwa. Odpowiedzialności za poczynione na niej zło nikt może nie ponieść...

Brak komentarzy: