Wydawca: Czarne
Data wydania: 15 marca 2017
Liczba stron: 200
Przekład: Justyn Hunia
Oprawa: twarda lakierowana
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Zło bez konsekwencji?
Myślę, że koniecznie trzeba
czytać reportaż Janine di Giovanni razem z „Przeprawą” Samar Yazbek. To dwie komplementarne narracje o okrucieństwie wojny syryjskiej, a
uzupełniają się przede wszystkim dzięki perspektywom opisu. Di Giovanni
przyjeżdża do Syrii, by zrozumieć istotę konfliktu zbrojnego, ale przede
wszystkim pokazać, w jaki sposób wojna łamie życie zwykłym ludziom. Stara się
ujrzeć jej różnorodne, choć wciąż tak samo przerażające oblicza, czując wstyd,
że jest dziennikarką z tego sytego i spokojnego świata, który od lat może
wyrażać tylko głębokie zaniepokojenie sytuacją w Syrii. Opowieść Yazbek to w
zasadzie te same oblicza dramatu sportretowane przez kogoś, kto obserwuje, jak
jątrzą się rany ojczyzny. Yazbek jest z tego powodu może bardziej uważna niż di
Giovanni, ale empatia obu autorek pozwala ujrzeć sytuację współczesnej Syrii w
bardzo wszechstronnym świetle. Czytamy i nie rozumiemy. Poznajemy dramatyczne
losy ludzi przepytywanych przez obie autorki, wciąż na nowo zadając sobie ich
pytania o to, jak wiele okrucieństwa drzemie w drugim człowieku, do czego
prowadzą podziały na tle religijnym i skąd bierze się ta zapalczywość, która
nie wygasza konfliktu, wciąż podsyca go na nowo. O ile Yazbek wchodzi w elegijny ton i nieco poetyzuje, o tyle Janine di
Giovanni chce przede wszystkim zobrazować ludzkie krzywdy, za które być może
nikt w przyszłości nie zapłaci. Reportaż to wynik męczącego przekonania, że
wciąż trzeba podążać za tymi oprawcami wojennymi, którzy po dokonaniu
okrucieństw unikają odpowiedzialności za nie. W Syrii też są tacy.
„Tamtego ranka, kiedy po nas
przyszli” to zapiski z kilku podróży, które autorka realizowała w czasie, kiedy
mogła jeszcze w miarę bezpiecznie poruszać się po kraju. Tym kraju, który
rozpadł się wewnętrznie na tyle silnie, że pod wpływem animozji i podziałów na
tle religijnym sami Syryjczycy nie do końca czują się obywatelami państwa,
przebywając w różnych jego rejonach. Di
Giovanni będzie wszędzie tam, gdzie konflikty pojawiają się wciąż na nowo,
wieczne antagonizowanie jest na porządku dziennym, codziennie też umierają
ludzie, dla których świat rozpada się nagle, niespodziewanie. Autorka
odwiedza kilkukrotnie Damaszek, ale jest też w Darajji doświadczonej jednym z
najbardziej potwornych ataków oraz w Aleppo, gdzie obserwuje oblicza apokalipsy
wiekowego miasta. Pojawiają się opowieści z Maluli, specyficznej enklawy tych,
co nie chcą wojny. Te historie nazywane są depeszami, bo mimo potworności
dominuje w nich sprawozdawczość. Jej surowość reportażystka usiłuje przełamać
pytaniami retorycznymi albo wymownymi wyliczeniami, gdy wojnę określa za pomocą
rzeczowników – błoto, brud, strach, wstręt. To historie ludzi czekających na
koniec piekła, który wciąż nie nadchodzi. Wielogłosowa historia bólu i
niesprawiedliwości, ale przede wszystkim potwornego zagubienia. W nim pojawia
się też wyjałowienie emocjonalne rozmówców, świetnie przez autorkę wychwytywane
i podkreślane. Po doznaniach przemocy pozostaje w sercach już tylko obojętność.
Matka ze świata, w którym jej dziecko może się prawidłowo rozwijać, obserwuje
niemy dramat syryjskich matek – ich dzieci nie mają szansy na rozwój, nie mają
możliwości po prostu przetrwać.
Nie
da się opisać widzianego bólu i rozpaczy, ale ta książka świetnie portretuje to,
jak ich natężenie przekuwa się w mroczną obojętność. Nada, która przeżyła osiem
miesięcy w niewoli, czy Husein doświadczony przez ekstremalny ból mogą głównie
przedstawiać suche fakty. Ich łzy obeschły, a w sercach pozostała wielka
pustka. To prawdziwe pokłosie wojny – zabicie człowieka za jego życia. A
życie w wojennej Syrii niewiele znaczy. W każdej chwili można zostać
zaaresztowanym na 45 dni, nie poznając powodu zatrzymania. A wówczas mają
miejsce tortury. Di Giovanni poświęca im wiele miejsca nie po to bynajmniej, by
epatować przerażającymi szczegółami. Zwraca uwagę na jedną, najbardziej chyba
bolesną torturę – przemoc na tle seksualnym. Dla każdej konserwatywnej
muzułmanki najbardziej mroczną groźbą jest groźba rozebrania. Zgwałcona kobieta
nie jest w stanie odbudować swego życia. Ofiary – obojga płci – nie chcą
rozmawiać, a te zdecydowane na rozmowę wyrażają wielkie pragnienie, by oprawca
został ukarany. Tu wracamy do tego, co każe autorce jeździć po świecie i
doświadczać różnych oblicz wojen. Chodzi o niewymierzoną sprawiedliwość. O
oprawców, którzy na Bałkanach po wojnie zamieszkali w sąsiedztwie
pokrzywdzonych, a w Syrii będą żyć być może w jednym mieście, jednej dzielnicy.
O ile konflikt się zakończy. Zbyt wiele stron jest w niego zaangażowanych.
Każda z nich potrafi posługiwać się przemocą w sposób wyszukany i finezyjny.
Świadczą o tym nie tylko tortury w zamkniętych więzieniach. Oprawcy chcą, by
ofiary miały pełną świadomość, że zamkniętym więzieniem jest ich własne
państwo.
„Tamtego
ranka, kiedy po nas przyszli” portretuje świat, w którym człowiek zmuszony jest
do tego, by zawsze za kimś się opowiedzieć. To także świat, gdzie wszyscy mogą
ponieść bolesne konsekwencje swojej lojalności. Znika się bez wieści, na długo.
Wciąż się żyje w mroku więzienia, a bliscy już opłakują stratę, bo wmawia im
się, że zatrzymani nie mają prawa powrotu. I w takim świecie
przepełnionym niepewnością oraz przemocą Samar Yazbek odkrywa swoją trudną
przynależność do miejsca, a Janine di Giovanni – powód, dla którego naprawdę
przyjechała do Syrii. Jej bohaterami mają być ci, do których wojna zbliżyła się
bardzo podstępnie i na zawsze pozostawiła swój ślad. Ani jedna, ani druga
autorka nie wyjaśnią potworności czynienia z drugiego człowieka wroga w wielu
możliwych wymiarach. Obie starają się jednak portretować ludzką krzywdę i
bezradność. Syria doczekała się dwóch ważnych książek o swoich krwawiących
ranach. Szkoda, że na arenie światowej wciąż uznawana jest za pewien egzotyczny
poligon, którego krwi, łez i przemocy nie dostrzega się tak wyraźnie jak wtedy,
gdy dotykają one ów bezpieczny świat – w formie choćby zamachów
terrorystycznych.
To
nie jest książka tylko o ofiarach. Zadaje dużo więcej trudnych pytań, nie tylko
te o krzywdę i niesprawiedliwość. Dlaczego potwornie
okaleczony żołnierz wyraża głębokie przekonanie, że wróci na front z protezami,
nadal będzie walczył? Dlaczego zgwałcone muzułmanki uznają swoją traumę za
doświadczenie, z którego nie powinna wydobyć się ofiara, a wraz z nią
odpowiedzialność za gwałt? Kto i dlaczego podzielił Syrię? Jaki wpływ na
światopogląd walczących i ciemiężonych ma przekonanie, że podziały musiały
nastąpić i trudno wyobrazić sobie świat bez nich? Syria w tym reportażu to
więcej pytań niż odpowiedzi. To jednocześnie przejmujący i uniwersalny obraz
tego, jak bezsensowna, złowroga, bezkompromisowa oraz zawsze niepotrzebna jest
jakakolwiek wojna. Ta w Syrii trwa. Odpowiedzialności za poczynione na niej zło
nikt może nie ponieść...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz