2017-06-06

„Turcja. Obłęd i melancholia” Ece Temelkuran

Wydawca: Książkowe Klimaty

Data wydania: 25 maja 2017

Liczba stron: 272

Przekład: Łukasz Buchalski

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Krytycznie i z miłością

Ta niezwykła książka z krwistoczerwoną okładką ma ogromną moc rażenia. Jest w niej wiele zdań gniewnych, ale równie wiele czułych i udowadniających, że Ece Temelkuran – choć trudno jej pisać o ojczyźnie w dobrych słowach – kocha Turcję z jej wszystkimi absurdami, bolączkami i całą różnorodnością, która ukształtowana przez wieki, dzisiaj tonie w morzu ludzkiej obojętności i wprawności w zapominaniu. Kiedy czytałem „Odgłosy rosnących bananów”, odnosiłem wrażenie, że właśnie obcuję z jedną z piękniejszych powieści o ludzkiej różnorodności. Nie sądziłem, że niebawem przeczytam zgoła inną książkę Temelkuran. Opowieść o kraju, który zapętlił się do tego stopnia, iż wszystko, co stanowiło kiedyś o jego rozwoju i otwartości, zwyczajnie wyciera z map, także tych myślowych. Turcja. Obłęd i melancholia” to opowieść o tym, co zostało zaniedbane, zapomniane, co lekceważono i deprecjonowano. Opowieść o kraju, który wciąż się staje – tak mocno przywiązany do kształtu własnych granic wyznacza coraz to nowe ograniczenia w codziennym życiu. Idzie drogą ku czemuś, co trudno zwerbalizować. Przyszłość Turcji może przerażać. Na razie wzbudza zdziwienie i konsternację – zarówno z Zachodu, jak i ze Wschodu. To specyficzne położenie między dwoma światami i różnymi kulturami zmusza Turcję do wybrania kierunku. Dokąd podąża państwo, o którym Ece Temelkuran pisze z takim zaangażowaniem, troską i wielką miłością?

Kluczowe znaczenie ma analizowanie działań Recepa Tayyipa Erdoğana, który odpowiada za większość ostatnich przemian w kraju. Autorka odnosi się także do tego, w jaki sposób jego partia zawłaszczyła przestrzeń publiczną. Jak opowiadając o demokracji i wolności, stopniowo jedną i drugą rugowała z codziennego życia. Myślę, że ta książka to przenikliwe studium autorytarności władzy, konsekwencji wynikających z tego, czym i w jaki sposób manipuluje. W narracji o tej mrocznej niezłomności jest jednak miejsce na pytania. Na ukazywanie alternatyw, do których Turcy nie dojrzeli albo zwyczajnie się ich boją. Temelkuran opowiada o tym, jak w Turcji kształtuje się świadomy opór – słowo zakazane w języku! – i jakie konsekwencje ma w państwie, które gloryfikuje uległość. Wszystko w konwencji niezobowiązującej opowieści. Czytelnik nie czuje się przymuszony do lektury. Co więcej – otrzymuje bardzo szeroką przestrzeń interpretacji tego, o czym czyta. Interesująca jest forma. To rozważania podczas oglądania zdjęć, porannego joggingu czy w trakcie jazdy taksówką po mieście. Koloryt codzienności zderza się z mrokiem czasu przeszłego. Turcja nie lubi pamiętać. Temelkuran wie, że aby naprawdę zrozumieć ten kraj, trzeba pozbyć się tej wprawności w zapominaniu i odrzucaniu odpowiedzialności za minione wydarzenia. Wydobywa z tureckiej historii to, co chciałoby zostać zapomniane – po to tylko, by pamiętać Turcję dzisiejszą, zapisywać ją w sobie na stałe, zniuansowaną i skomplikowaną. Nie taką, którą proponują rodakom media oraz ludzie władzy.

Turcja to kraj, w którym są rzeczy święte. To Koran, chleb i flaga narodowa. To państwo kocha swoich obywateli. Czasami na zabój. Przerażające są statystyki dotyczące łamania praw człowieka oraz rozważania o tym, na ile okrutnych sposobów można tego człowieka zniszczyć. Temelkuran symbolicznie ociera łzy i opowiada o ojczyźnie, w której się nie płacze. Jednocześnie nie analizuje tego wszystkiego, co powinno być tłumaczone w kontekstach. Z tej książki wyłania się obraz świata bezkontekstowego. Zamkniętego w rutynie i prostocie patriarchalizmu czy konserwatywnych poglądów, coraz liczniejszych i coraz bardziej widocznych w przestrzeni publicznej. To, co autorka chce pokazać, to ta przestrzeń prywatna – rozmów, domów, Turków starających się żyć godnie i z dala od absurdów serwowanych przez władzę. Bo jednym z podstawowych tureckich grzechów jest ta obywatelska bezwolność i poczucie, że zmiany nie dotyczą codziennego życia. Jeśli dodamy do tego nieczułość na fakty historyczne i niechęć do ich interpretacji, otrzymamy obraz społeczeństwa tkwiącego w rozleniwieniu albo strachu. Czym jest codzienne życie w kraju, który – w obrazie Temelkuran – przechodzi jakąś niepokojącą metamorfozę?

Ta książka bardzo wnikliwie ukazuje, jak kształtował się na początku stulecia obraz Turcji jako kraju modelowego pod względem łączenia różnych wartości oraz kultur. Kraju, który wydawał się racjonalny, tolerancyjny i ugodowy. Nawet Slavoj Žižek był gotów uznać, że Turcja jest wzorem demokracji dla państw arabskich. Temelkuran polemizuje nie tylko z Žižkiem. Także z modelem wygodnego przyjmowania za pewnik tego, co chciałoby się widzieć w nieznanym i niepewnym kraju. Takim ze specyficznym położeniem, z drugą największą armią NATO, z gotowością do poświęceń i mnogością różnych napięć, których istoty nie można zrozumieć. „Turcja. Obłęd i melancholia” to opowieść o tym, jak rozumieć wszystkie tureckie trudności, ale także jak stawać wobec nich w krytycznej postawie. Autorka wie, że nie chcą jej jako komentatorki bez hidżabu. Wspomina ogrom prześladowań, z jakimi zetknęła się w wirtualnym i realnym świecie. Wie, że jej bliskość z Turcją nie jest powszechnie akceptowana, ale stara się nakreślić, dlaczego akceptowane są inne wzorce i skąd ta doza akceptacji się bierze.

Chciałoby się mieć tak uważnych obserwatorów rzeczywistości w każdym kraju, który tworzy pewne bolesne konstrukty myślowe, by na ich fundamencie budować świat półprawd, agresji, świat zawłaszczający przestrzeń wolności – w każdym jej wymiarze. To zatem książka o tęsknocie za wolnością i o Turcji, która nie chce mierzyć się z tym, czego doświadczyła. W czasie przeszłym Turcy mogą znaleźć wiele odpowiedzi na dzisiejsze wątpliwości, ale nie chcą tam tych odpowiedzi szukać. Temelkuran stawia pytania jasno, krytycznie, nie oszczędza nikogo. Boi się, że z tej narracji wydobędzie się jakiś patologiczny obraz jej kraju, a przecież nie o to chodzi i nie taka jest Turcja. Jaka? Przede wszystkim bardzo dynamiczna w pewnym złowrogim sensie. Jest krajem, w którym modyfikuje się konstytucję i słownik codziennych rozmów. Gdzie wpływa się na świadomość za pomocą reżimowych mediów i gdzie trudno jest znaleźć odpowiedź na pytanie, czy przyszłość będzie stabilna, czy uda się uniknąć chaosu.

Jest w tej książce wiele fragmentów mających wymowę uniwersalną. Traktują o Turcji, ale tak naprawdę o pewnym modelu sprawowania władzy – od jej zdobycia poprzez zawłaszczanie sobie coraz to nowych sfer, z którymi na początku nie miała nic wspólnego. Jest w tej opowieści wiele zdań smutku i bezsilności. Jest też sporo dynamizmu, bo to przede wszystkim rzecz o dynamice zmian w Turcji. Czyta się to wszystko z narastającym lękiem, ale także z ciekawością – Temelkuran zabierze nas do Turcji, której w gruncie rzeczy nie znamy, a tym bardziej nie rozumiemy. Będzie nam łatwiej po lekturze? Niekoniecznie. Wiele z opisywanych problemów to kwestie, wobec których nie można jeszcze zastosować środków zaradczych, bo po prostu trzeba je wymyślić. „Turcja. Obłęd i melancholia” to przede wszystkim odważna książka o istocie prawdziwego patriotyzmu. Miłości do ojczyzny, która nie daje się kochać. Miejsca, z którego się wydobyło i wobec którego trzeba być krytycznym. Ece Temelkuran opowiada o świecie, w którym najgroźniejsze wydaje się zatonięcie w bierności i apatii. Pobudza i elektryzuje. Opowiada Turcję trudną, ale jednocześnie piękną w tym, co ukształtowało ją przed laty, i kreśli wizerunek dzisiaj. Poszukującą wolnością, tracącą tę wolność i jednocześnie stale wolną w każdym przejawie barwnego życia – pełnego trudu, przemocy, ale i kolorytu.


PATRONAT MEDIALNY

2 komentarze:

Agussiek pisze...

Mam za sobą lekturę książki "Odgłosy śpiewających banananów", która mnie oczarowała. Z pewnością kupię i przeczytam także "Obłęd i melancholię". Nie mogę się już też doczekać spotkania z autorką w ramach tegorocznego Big Booka :)
Pozdrawiam!

Alex pisze...

Witam czekam na recenzję książki Atlantyda iluzja