Wydawca: Książkowe
Klimaty
Data wydania: 4 października 2017
Liczba stron: 300
Przekład: Agata Wróbel
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Studium rozpadu
Anna Bolavá początkowo irytuje,
jeśli zacznie się czytać jej powieść z niedostateczną dozą uwagi. Dlaczego
bohaterka zamiast zarabiać godziwe pieniądze na tłumaczeniach, rwie, suszy i
wozi do prowadzonego przez oszustów punktu skupu rozmaite zioła i rośliny, by
dostawać za to jakieś marne korony? Ano właśnie tutaj skryte jest zasadnicze
przesłanie tej hipnotyzującej książki. Chodzi o pewne kompulsywne działania,
które mają odsuwać coraz mocniej i coraz dalej od doznań związanych z całą
opresyjną rzeczywistością. Tą, w której bohaterka książki zagubiła się już lata
temu i wcale nie chce się odnaleźć. Usiłuje żyć do wewnątrz, lecz wciąż
widzimy, że jej autodestrukcja postępuje na równi z wycofaniem. Anna Bolavá opowiada o klaustrofobii
ludzkiej jaźni. O kobiecie napiętnowanej przez lokalną społeczność za to, że
nie wpasowała się w jej oczywiste ramy. To studium wyobcowania i jest to tak
napisane, że naprawdę włosy jeżą się na głowie, bo poziom niepokoju,
dwuznaczności i licznych pytań otwartych przyprawia o bezdech. Tak, „W ciemność”
absorbuje całkowicie. Zostanie doskonale odebrana przez czytelników o
introwertycznym usposobieniu, ale będzie przede wszystkim powieścią zagadek.
Niejasności pełnych grozy i śladów naprowadzających na prawdę. O tożsamości
samotnej zielarki i o jej ciele, które ulega stopniowemu zniszczeniu. Myślę, że
to narracja dla tych wszystkich nadwrażliwców, dla których czasami oddychanie
bywa problemem. Ale nie tylko dla nich. Bolavá po mistrzowsku niuansuje lęki
egzystencjalne – nie określając ich źródeł, ale nazywając konsekwencje. W
botanicznej i symbolicznej nomenklaturze, w której kryje się niewyrażony dramat
i pociąg do destrukcji. Chwilami jest przerażająco, chwilami bardzo boleśnie. Rozkwitające wokół lato kontrastuje z
wewnętrznym umieraniem bohaterki. Jaka jest jej przeszłość? Co rozluźniło i
zniszczyło jej więzi z bliskimi? Kim jest Anna – miejscowa zielarka wariatka?
Kim chce być i dlaczego ucieka?
W
powieści Anny Bolavej nic nie jest oczywiste poza przywiązaniem emocjonalnym
bohaterki do roślin i poza czułością dla ziół. One są treścią jej życia,
jednocześnie czymś na kształt zagadki i formy kojenia przed lękiem
egzystencjalnym. W tym zaskakującym otoczeniu kobieta zaczyna tracić kontakt z
samą sobą. Stara się żyć z daleka od ludzi, a jeżeli wchodzi z nimi w relacje,
to tylko w te najpotrzebniejsze. Kiedyś było inaczej.
Zagadką „kiedyś” są wszyscy ludzie, którzy od niej odeszli, i dramatyczna
sugestia niespełnienia się w macierzyństwie. Kiedy Anna odwiedza teścia w domu
starców, czujemy intensywność tej konfrontacji i potem nie mamy pojęcia, co
naprawdę się wydarzyło. Tymczasem bohaterka wspomina różne groźne lub
traumatyczne zdarzenia z przeszłości. Pies, który pogryzł chłopca. Wąż w bucie.
Śmierć babci, po której jakikolwiek porządek się rozpadł. Był mężczyzna u jej
boku, była rodzina, Anna stanowiła część pewnej społeczności. Dzisiaj jest
rozpaczliwie samotna ze swoją miłością do ziół. Ale to nie jest cała historia.
Podobno sąsiedzi słyszą jakieś niepokojące szelesty w jej domu. Widują ją w
sytuacjach, których potem nie pamięta. Słyszą jej krzyk, potężny i
przerażający. Zbliżają się z ograniczonym zaufaniem albo pełni niechęci.
Niewiele z tego, o czym opowiada narratorka, ściśle łączy się z wydarzeniami
świata wokół. Coraz więcej zagadek. Coraz trudniej rozszyfrować, co jest
faktem, a co konfabulacją. Wchodzimy w tytułową ciemność. Tam, gdzie Anna czuje
się najlepiej. Wiedząc, że niczego już nie zmieni w swoim życiu.
Zmienia się za to jej ciało.
Szereg objawów psychosomatycznych to dyskretny komentarz do zwodniczej narracji
pierwszoosobowej. Zaczyna się od rany na ręce. Ran jest dużo więcej i nie tylko
ciało niszczeje na naszych oczach. Pięknie może być wówczas, gdy weźmie się
odpowiednią dawkę tramalu. Połykane tabletki mają zastępować posiłki.
Zbieranie, gromadzenie i suszenie ziół – normalną pracę. Na taką są szanse i
możliwości, ale bohaterka świadomie zrywa te cienkie nici, które jeszcze łączą
ją z rzeczywistością. Anna Bolavá
portretuje kobiecy obłęd na kilka sposobów. Przemawiając do nas jako zielarka,
pacjentka, samotna kobieta, odrzucona żona – a może żona, która odrzuciła?
Widać wyraźnie, że porządkowanie zdarzeń i drobiazgowe opisy każdego kolejnego
dnia są skontrastowane z chaosem, który wdziera się wszędzie. Wraz z niepokojem
także w emocje czytelnika. „W ciemność” jest powieścią usypiającą czujność
i gmatwającą odczytanie w szeregu niejasności. W którymś momencie świat
przedstawiony zaczyna być pewną iluzją, urojeniem. Trudno potem oddzielić, co
dzieje się faktycznie, a co stwarza umysł bohaterki. Tym bardziej że jest coraz
duszniej, coraz trudniej być blisko kobiety, coraz bardziej niemożliwe jest
zrozumienie, kim się staje. Bo to, że jesteśmy świadkami jakiegoś mrocznego
procesu, jest zasygnalizowane już od samego początku.
Chce
być sama i przestać walczyć. Jej ciało się nie poddaje, dusza wyraźnie chce
dystansu wobec wszystkiego. A jednak coraz bardziej intensywnie Anna opowiada
nam siebie, pozwala się do siebie zbliżyć. To relacja szantażu i oszustwa, ale
dopełnia się tym mistrzowska koncepcja tej książki, z której wydobyć możemy
przede wszystkim to, co nienazwane. Określenia, botaniczne
nazwy i trywialne opisy czerwcowych dni mają prawdopodobnie mylić. Ale to być
może moje osobiste odczytanie. „W ciemność” przejmuje na tyle mocno, że każe
wątpić i współczuć jednocześnie. Podążać za kimś, kto już dawno utracił życiowy
azymut i czyje ciało wyraźnie sygnalizuje, że zbliża się jakiś koniec, coś
bardzo złego. Co złego wydarzyło się wcześniej? Anna Bolavá traktuje przeszłość
trochę jak teatralny rekwizyt, który ma robić wrażenie, ale nie ma większego
znaczenia w tym udręczonym i pogmatwanym „teraz”. Pośród ziół, nieprzychylnych
ludzi, objawów choroby i pośród słów będących świadectwem sugestywnej formy
unicestwienia. Myślę, że czeska autorka celowo prowokuje do pytań, bo w każdym
bliższym kontakcie z kimś innym i obcym stawiamy sobie właśnie pytania, nigdy
nie udzielamy odpowiedzi, ferując wyroki i tonąc w stereotypach. Czy ta powieść
to oryginalna diagnoza jakiegoś schorzenia psychicznego? A może gorzka opowieść
o tym, że niedopasowanie jest cechą immanentną człowieka, tylko nie każdy jest
gotów wziąć na siebie wszelkie konsekwencje swego niedopasowania? Ta proza
wprowadza w specyficzny rodzaj niepokoju, w którym pozostaje się długo po
lekturze. Portretuje wyobcowanie, tendencje ucieczkowe, ale przede wszystkim
ukryte formy czułości i agresji jednocześnie. Jest nad czym myśleć.
PATRONAT MEDIALNY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz