Wydawca: Państwowy
Instytut Wydawniczy
Data wydania: 22 października 2018
Liczba stron: 232
Przekład: T. O. Okazaki-Pindur,
B. Słomka, A. Szczechla
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 35 zł
Tytuł recenzji: Wobec utrat
Pochodzące sprzed dwóch
dekad opowiadania Yūko Tsushimy tworzą zbiór, z którym trzeba obchodzić się
rozważnie i bez pośpiechu. Piętnaście historii opowiada w gruncie rzeczy o tym
samym, ale są tak skonstruowane, że „Jestem, tęsknię, mówię” to książka na
wiele wieczorów, wymagająca odpowiedniego dystansu i upływu czasu między
lekturą poszczególnych tekstów. Całość przeczytana szybko i od razu zniszczy
prawdziwą przyjemność lektury. Pojawi się przesyt, bo Tsushima w pewnym stopniu
jest monotematyczna; poczucie, że za dużo w tych opowiadaniach odcieni
egzystencjalnego lęku i zbyt wiele czytelnych spotkań życia ze śmiercią. Dlatego ważne są rozsądek, rozwaga,
umiejętność przyjmowania tych historii do siebie bardzo powoli. Wówczas odkryje
się przed nami świat zadziwiających fantazji. Poetyckiej historii o umieraniu,
w którym łagodny bunt wobec śmierci będzie szedł w parze z melancholijnym
poczuciem, że nic już nie można zrobić i że utrata jest ostateczna.
Wbrew pozorom narracje są
bardzo różne. Ich konstrukcje to także świadectwa szukania sposobu, by
opowiedzieć o czymś niewyrażalnym, a jednocześnie tak boleśnie doświadczającym
każdego. Dlatego są to narracje pewnego eksperymentu i takie, które poszukują.
Stawiają pytania i w zasadzie pozostawiają je w pustce. A jednak sygnalizują,
że należy dążyć do pewnych odpowiedzi. Najbardziej realistyczna? Chyba „Miejsce
matki” relacjonujące ciąg traumatycznych utrat i wydobywania życia zmarłej z
zapisanych przez nią słów. Najkrótsze opowiadanie? „Pieśń ze snu” – pełne
dostojnej wizyjności i mówiące o tęsknocie. Najpiękniejsze? Myślę, że „Pełnia”
będąca niezwykłą fantazją wokół ajnuskiego opowiadania o samotnym chłopcu na
księżycu. Najbardziej zapadające w pamięć? „Zdjęty czar” na równi z „Ptasimi
łzami” – pięknie opowiadające o tym, czym jest ludzka nieobecność w świadomości
kogoś, kto musi żyć dalej. Zdecydowanie najbardziej zaskakujące? „Z Rumoi”,
którego zakończenie nie pozwala przez chwilę przejść do kolejnego tekstu,
zmusza do zatrzymania się i przeżycia tego, co zostało przeczytane. Jakkolwiek kategoryzować sobie te teksty,
wszystkie w podobny sposób ujawniają niegotowość na życie bez bliskiej osoby i uświadamiają,
w jaki sposób można ją przywołać w pamięci, by oszukać nieco mroczną
rzeczywistość, odnaleźć jeszcze ten rodzaj porozumienia tak cenny za życia, tak
istotny dla definiowania siebie.
„Jestem, tęsknię, mówię” to
zbiór autobiograficznych opowieści, w których autorka rozlicza się z mnogimi
odejściami swoich bliskich. Musiała pożegnać ojca, niepełnosprawnego brata,
także syna i matkę. Każde z tych odejść było wstrząsające i każde w inny sposób
zostawiło ślad w pamięci i wrażliwości Tsushimy. Ale mimo natężenia tych traum
jej opowiadania mają w sobie pewną lekkość i są tak poetyckie, że
najtrudniejsza konfrontacja w życiu jest w niektórych z nich emocjonalną
przygodą, możliwością rozpoznania swoich potrzeb i oczekiwań w innym,
zaskakującym wymiarze. Istotny jest
także zaimek „ja”, który – wedle tego, czego dowiadujemy się we wstępie książki
– w języku japońskim się nie odmienia, w przekładzie natomiast ma swoje
czytelne, wyszczególnione miejsce. To bardzo ciekawa gra literacka w momencie,
w którym autorka wprowadza zaskakującą wielogłosowość do opowiadań. Część z
nich sytuuje swoje napięcie między monologiem a odpowiedzią. W kilku dwa głosy
uzupełniają ogląd smutnej rzeczywistości po utracie. Ale są też teksty, w
których poszczególne opowieści wydobywają się z kolejnych. Struktura narracyjna
wydaje się nieuporządkowana, ale te niezwykłe wycieczki w różne miejsca są
wielkim atutem pisarstwa Tsushimy.
Istotne
są zależności w postrzeganiu otoczenia – przed śmiercią bliskiej osoby i po
tym, gdy ona ostatecznie odchodzi. Dlatego w tym zbiorze ważne będą miejsca
nabierające innego znaczenia. Odkrywane na nowo dopiero po odejściu kogoś, kto
stworzył dane miejsce w takim, a nie innym kształcie. Te
opowiadania to również rozpaczliwe próby zatrzymania w realnym świecie śladów
po ludziach, którzy nigdy już nie będą blisko. Yūko Tsushima jest kronikarką
żałoby świadomej i głębokiej. Niepozbawionej także nadziei, bo pojawiają się w
tekstach odniesienia do wierzeń w reinkarnację, ale także plastyczne opisy
głębi relacji, której nic nie mogło zniszczyć, nawet ostateczne odejście
drugiej osoby.
Niektóre historie – jak „Moc
wody” – odnoszą się do wielkiego lęku przed końcem egzystencji i w opozycji do
tego lęku kształtują pamięć narratorów i narratorek. Pamiętać u Tsushimy to
przełamywać strach przed końcem. Konfrontacja z nim odbywa się czasem latami,
wydaje się nie mieć kresu. Śmierć traktowana jest jako doświadczenie
destrukcyjne, ale wydobywające też szereg potrzeb oraz pragnień określanych w
formie wspomnianego zaimka. „Jestem,
tęsknię, mówię” to propozycja miniatur literackich dotyczących szacunku wobec
nieżyjących. Opowiadających o nich w bardzo specyficzny sposób, taki z jednej
strony przejmujący, z drugiej jednak naznaczony melancholijnym dystansem.
Pojawiają się różne skojarzenia związane z bliskością, jakiej już nie ma. Jej
status wyznaczają symboliczne wizje, ale także przejmująco silna potrzeba
odnalezienia kontaktu w pustce. To japoński sposób na godzenie się ze śmiercią,
ale i opowieść o niemożliwości prawdziwego pożegnania się. Te teksty odnoszą
się także do tego, czym jest utrata w szerokim znaczeniu, wydobywającym się
poza sferę intymnych przeżyć narratorów. Tsushima snuje także fantazje o czymś
alternatywnym: o możliwości nawiązywania kontaktu z bliską osobą mimo jej
odejścia. Dlatego jest w tej prozie wiele dojmującego smutku, ale także
niebywała inwencja wyobraźni oraz wrażliwość – dzięki nim przenosimy się z
obecnością śmierci tam, gdzie jej doświadczenie może być przeżyciem
estetycznym, dawać satysfakcję i pewien rodzaj siły. Piękne, przykuwające uwagę
historie. Skrywające w sobie osobiste dramaty, ale rozpisujące je na bardzo
kameralne opowieści o doświadczaniu cierpienia i pustki. Nie zniszczmy ich
czaru, poznając wszystkie od razu. To jedna z tych książek, które powinny być
czytane fragmentami, bez czytelniczej zachłanności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz