Wydawca: Agora
Data wydania: 28 sierpnia 2019
Liczba stron: 304
Oprawa: twarda
Cena det.: 39,99 zł
Tytuł recenzji: Wbrew uproszczeniom
Myślę, że Maciej Czarnecki
doskonale uzupełnia książkę Nilüfer Göle „Muzułmanie w Europie”. Turecka
socjolożka przedstawiała przede wszystkim wyniki badań nad tym, jak postrzegani
są muzułmanie w rozmaitych społecznościach Starego Kontynentu. Czarnecki nie
jest naukowcem, ale wnikliwym i uważnym reporterem. Stawia na rozmowy. Oboje jednak
chcą przeciwstawić się jednolitemu wizerunkowi muzułmanów postrzeganych w
Europie jako grupa zachowująca się, myśląca i działająca tak samo. „Skandynawia
HALAL” kieruje się ku Norwegii, Szwecji oraz Danii – do tej ostatniej także
Göle odnosiła się w swojej publikacji – czyli ku krajom mającym duże
doświadczenie w integracji muzułmańskich uchodźców, ale także doświadczenia
nieco inne, te wpływające negatywnie na ich wizerunek w Europie. O ile
Nilüfer Göle koncentrowała się na analizie muzułmanina jako obcego, o tyle
Czarnecki stara się odnaleźć i odkryć przed nami różnorodność ludzi, których
łączy religia, ale dzieli bardzo wiele. Ludzi wchodzących w skład tkanek
społecznych portretowanych krajów, będących ich pełnoprawnymi obywatelami i
wyrażających zarówno wdzięczność, jak i wątpliwości wobec państw, które dały im
nowe możliwości, a wielu całkiem nowe życie.
Nieprzypadkowo autor wychodzi
od tego, jak postrzegana jest dzielnica Malmö – Rosengård. To wokół niej narosło wiele mitów i
stereotypów podsycanych zwykle przez prawicowych ekstremistów, ale nie tylko
przez nich. Rosengård jest dzisiaj pewną figurą myślową, krzywdzącym obrazem
wielomilionowej muzułmańskiej społeczności, która nie jest w żaden sposób
agresywna ani ekspansywna i nie toczy walki ze społecznościami, w które wrosła
i odnalazła się w nich. W mieście, w którym funkcjonuje prawie tyle nacji, ile
reprezentowane jest w ONZ, przeciwnicy imigracji odnaleźli przestrzeń, na
której można bazować za każdym razem, gdy dokonuje się uproszczeń mających na
celu formowanie opinii publicznej i osadzanie jej w strachu. Jedna z rozmówczyń
Czarneckiego, szwedzka prawniczka, zaznacza, że dzisiaj wielu jest takich, co „biorą
za pewnik tezy tych, którzy krzyczą najgłośniej”. Ta książka zbiera wiele
głośnych tez, populistycznej demagogii i manipulacyjnych oskarżeń, by pokazać,
że skandynawski wizerunek muzułmanów jest tak różnorodny, że z wielką
trudnością można w całości zobrazować i zrozumieć tę grupę. To będzie zatem
wielowątkowa opowieść o tym, że świat nie jest czarno-biały, a świat muzułmanów
to przestrzeń, w której kraje skandynawskie z różnych powodów nie mogą się
odnaleźć, ale dają jej być może to, czego nie ma w innych krajach europejskich
– liberalizm, poczucie bezpieczeństwa i jednocześnie szacunek.
To nie tylko opowieść o
niewygodnej dla populistów europejskiej tożsamości, w której musi się znaleźć
miejsce na różnorodność i tolerancję, ale przede wszystkim książka proponująca
niestereotypowe spoglądanie na ludzi, którzy boją się europejskiego spojrzenia
tak samo, jak wielu z nas – nakarmionych propagandą – boi się bliskości
muzułmanina, ale przede wszystkim nie chce dowiedzieć się, kim on jest.
Czarnecki zwraca uwagę na codzienność, normalne funkcjonowanie swoich rozmówców
w społeczeństwach, ale nie unika także kwestii trudnych, nieprzedyskutowanych
nadal w należytej formie. „Skandynawia HALAL” to nie jest książka o tym, że
powinniśmy się bezwarunkowo pozbyć uprzedzeń i dozy nieufności. One pojawiają
się także w społeczności muzułmańskiej, bo ta publikacja doskonale pokaże na
tyle silne różnice, że nie tylko polaryzują, ale zdecydowanie odsuwają od
siebie członków różnych społeczności, których łączy islam – a także jego
wybiórcze postrzeganie.
Istotna jest uważność i
wieloaspektowość autora. Jest w stanie polecieć na daleką szwedzką północ, by
poznać realia życia tamtejszych imigrantów, czy wejść incognito na spotkanie
salafitów. Widać duże poświęcenie, ale również bezmiar ciekawości, bo Maciej
Czarnecki chce stanąć wobec muzułmanina z czysto ludzką uwagą, humanistyczną
troską i istotną dla stworzenia tej książki ciekawością – bez niej nie byłoby
ani jednego reportażu tak dobrego, jakim jest w istocie. Autor
przygląda się także zjawiskom społecznym bezpośrednio lub pośrednio związanym z
postrzeganiem społeczności muzułmańskiej jako zagrożenia. Podczas gdy Göle
straszyła w swojej książce Houellebekiem i Fallaci, Czarnecki przywołuje
rozmowę z Hege Storhaug – pewnie jedną z najtrudniejszych, jakie musiał odbyć,
przygotowując tę książkę. Stara się pokazać, że mit muzułmanina rezonuje wyjątkowo
opresyjnie, a dzieje się tak również dlatego, że część środowiska
muzułmańskiego zwyczajnie nie chce integracji. Być może również ze strachu.
Autor sugeruje więcej możliwości, dlatego warto czytać także między wierszami
tych reportaży. Stanowią doskonały dowód na to, że inność w danej kulturze
zawsze może być problematyczna. Ale z problemu można stworzyć wyzwanie. A potem
nowe i zaskakujące porozumienie.
Bo tak porozumieli się ze
Szwecją, Norwegią i Danią rozmówcy Macieja Czarneckiego. Opowiadają w
większości o spełnionym życiu i umiejętności pójścia na kompromisy wówczas,
kiedy sytuacje tego wymagały. Prosta teza, że do integracji potrzebne są
dwie strony, bardzo często pada na kartach tej książki i stara się przypomnieć
pewną oczywistość. Bo ci, którym dobrze się żyje w Europie, dali tej Europie
cząstkę siebie. Otrzymali nie tylko wyciągniętą dłoń ze świadczeniem socjalnym.
Dostali dużo więcej – empatię i prawdziwe możliwości. Jak Kurdowie, którzy
założyli drużynę piłkarską. Jak czeczeński pszczelarz, który odnalazł się w
Norwegii, choć zachował łączność ze swą kulturą. Jak pakistański nauczyciel
języka norweskiego czy palestyński opiekun młodzieży w Danii, który musiał
przejść bardzo długą drogę, by wyzbyć się gniewu i kompleksów. Oczywiście nie
jest to książka jednowymiarowa, bo Czarnecki całą tą publikacją stara się
odwieść od jakiegokolwiek jednostronnego sądu czy opinii. Są smutne historie
bardzo zapadające w pamięć. Jak naznaczona trudem opowieść somalijskiego
imigranta, który nie rozumie już swoich, ale nie stał się jednocześnie częścią
innej kultury.
Czarnecki pokazuje pewien
paradoks: w Europie ceniącej sobie różnorodność i nowe wyzwania wciąż na nowo
pojawiają się uprzedzenia wobec tego, co różnorodne. Świat muzułmanów w krajach
skandynawskich to barwny tygiel przekonań, emocji, życiowych priorytetów,
temperamentów i wizji życia. Ważne, że zaczyna być postrzegany jako coś
różnorodnego. Ta książka nie ma na celu dawania odporu populistycznym tezom.
Ona chce ukazać rzeczywistość portretowanych krajów jako miejsce, w którym
każdy znajduje coś dla siebie, tylko nie każdy jest w stanie wykorzystać
możliwość albo szczęśliwy zbieg okoliczności. To też wielowątkowa historia o
ludzkiej determinacji, by wciąż na nowo ukazywać swoje człowieczeństwo,
udowadniać je, starać się brać na siebie odium i wybaczać, ale także rozumieć
złe postawy. Nie wiem, czy to Skandynawowie uczą się więcej od muzułmanów,
czy też dzieje się na odwrót. Ta książka pokazuje – na przykładach trzech
krajów – jak skomplikowany jest proces integracji, jak czasem przygnębiająco
niemożliwy, ale również jak efektywny, gdy wychodzi się poza uprzedzenie i
widzi się w drugiej osobie po prostu człowieka. Czarnecki zwraca uwagę, że
zostać Szwedem, Norwegiem czy Duńczykiem jest dla muzułmanina czasem zbyt trudne.
Wskazuje także, że dużym problemem i komplikacją jest ujrzenie w muzułmaninie
jego potencjału. Ale tu wraca kwestia integracji – do niej potrzebne są dwie
otwarte ludzkie strony. I odrobina empatii, której Maciej Czarnecki ma dla
swoich bohaterów bardzo dużo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz