Wydawca: Znak
Data wydania: 16 września 2019
Liczba stron: 416
Przekład: Magdalena Zawrotna
Oprawa: twarda
Cena det.: 49,90 zł
Tytuł recenzji: Miasto wojny
Każda wojna to śmiertelnie
poważna sprawa. Ahmed Saadawi wie to doskonale, dlatego napisał powieść w
groteskowej konwencji, ale motywem przewodnim jest w niej właśnie to, co
grotesce ani ośmieszeniu nie podlega – nagła, przypadkowa, niesprawiedliwa
śmierć. Ze śmierci wydobywa się tytułowy bohater, widmo i mściciel, nieuchwytny
morderca wymierzający sprawiedliwość za tych, którzy musieli umrzeć. Ale są też
postacie, które mimo chaosu i zła na ulicach Bagdadu wciąż zachowują życie, wciąż
na nowo oglądają obszary zniszczenia i stale widzą odchodzenie innych, same
będąc w specyficznej matni – nostalgii albo wyobcowania. „Frankenstein w
Bagdadzie” to wnikliwa powieść obrazująca wojnę jako szereg okrutnych zbiegów
okoliczności, w których czai się koniec ludzkiego życia, ale także brak
poczucia bezpieczeństwa. Właściwie najważniejszym bohaterem jest tutaj
miasto. Szaleństwo ogarniające jego ulice to pokłosie amerykańskiej
interwencji, ale także brutalności irackich służb specjalnych. W Bagdadzie nie
ma miejsca na jakąkolwiek pewność kolejnego dnia, choć są i tacy, którzy na tym
chaosie zyskują. Ale to też opowieść o ludziach pragnących wieść normalne,
przewidywalne życie. Na przekór śmierci straszącej z każdego miejsca.
Boleśnie obecnej wszędzie. Bo wojna to tylko dążenie do eksterminacji, proces
niszczenia, destrukcji również tkanki miejskiej i społecznej. Czy przemoc jest
narzędziem wyrównywania rachunków? Ukojenia żalu? Uznania za sprawiedliwe, gdy
ktoś zginie, bo z jego powodu zginął ktoś inny?
Hadi to miejski gawędziarz i
konfabulant. Handluje starociami i sam czuje się jak zabytek. Wychodzi obronną
ręką z kolejnych eksplozji i zamachów, choć momentami chciałby w nich zginąć.
Jego życie to ciągłe niespełnienie zapijane alkoholem. Żyje w ruinie, którą
musi nazwać domem. Jego życie to emocjonalna ruina. Hadi chce jednak zrobić coś
dobrego. Zbiera z ulic resztki ciał zabitych i składa z nich nowe ciało. Nie ma
pojęcia, że stanie się niezwykłym demiurgiem. Z przerażeniem odkryje pewnego
dnia, że stworzone przez niego z ludzkich szczątków ciało znikło. Na przekór
śmierci, nieistnieniu, na przekór chaosowi odchodzenia i niezauważalnych
dramatów pożegnania z życiem. Monstrum zacznie żyć na specyficznych zasadach.
Nazwie się prawdziwie irackim obywatelem. Saadawi w czytelnej metaforze
określa, czym jest iracka tożsamość. Pokazuje ją jako konglomerat martwych
fragmentów ciał, w których rodzi się życie – i to życie pragnie zemsty. Irak
jest wszystkim, co zniszczone. Wielokrotnym zabójstwem, wielokrotną śmiercią.
Chce za wszelką cenę walczyć o godność, ale sam w sobie jest dziwadłem.
Zniekształconym przez wojnę i przemoc monstrum. Czymś, z czym trzeba walczyć,
albo czymś, co musi bezwzględnie podjąć swoją walkę. Dlatego to tak sugestywna
metafora bezradności i siły jednocześnie.
Bardzo podoba mi się
panoramiczność tej powieści. Śledzimy losy różnych mieszkańców Bagdadu. Każdy z
nich musi mierzyć się z tym, że kolejny dzień to pochodna przypadkowości i
przemocy. Każdy bohater znajduje też sposób na funkcjonowanie w mieście chaosu.
Staruszka, której śmierci chciałoby wielu, wciąż na nowo przypomina sobie syna
zabranego siłą do wojska. Daniel jest symboliczną ofiarą wojennej kalkulacji,
ale także kimś, kto urasta tu do rangi specyficznego ducha – odpowiedzialnego
za to, jak funkcjonuje jego udręczona matka, jak widzi otaczający ją świat,
czego jeszcze może od niego oczekiwać. Duże oczekiwania ma ekscentryczny
dziennikarz, awansujący w pracy, przyglądający się coraz uważniej sieciom
toksycznych zależności między Irakijczykami a Amerykanami. Śledzący uważnie
poczynania swojego przełożonego przyjaźniącego się z zachowawczym generałem.
Jest także sprzedawca nieruchomości, który umie zwietrzyć intratny biznes
pośród ruin powstałych w wyniku wybuchów wciąż na nowo niszczących tkankę
miejską Bagdadu. Jest ostatecznie tytułowy potwór. Z bardzo ludzką twarzą,
poglądami i przekonaniami. Oni wszyscy tkwią w sieci niemożliwości, wciąż na
nowo usiłując zdefiniować normalność życia. Każdy stara się przetrwać. Ale w
ekstremalnych warunkach Saadawi hiperbolizuje ich cechy osobowości albo
wyglądu. Wynika z tego niezwykła opowieść o miejscu i udręczonych ludziach, gdzie
czarny humor łączy się z bezkompromisowością świata, w którym nie ma miejsca na
wątpliwości, trzeba być dzielnym, trzeba iść naprzód. Na przekór śmierci mogącej
spotkać każdego w każdej chwili.
„Frankenstein w Bagdadzie” to
powieść, która obrazuje wojnę w bardzo specyficzny sposób. Nie ma tu miejsca na
nadmierny tragizm czy martyrologię. Nie
ma tonu pouczenia, brak też charakterystycznych dla opisów oblężonych miast
elementów dramatyzujących fabułę. A jednak to wszystko – przedstawione w
satyrycznej trochę konwencji – bardzo silnie oddziałuje na wyobraźnię.
Bohaterowie są bardzo wyraźni, a jednocześnie wciąż tymczasowi. Jak wszystko w
mieście, w którym ścierają się różne siły, ale gdzie także eskaluje przemoc
szaleńców. W Bagdadzie pojawia się specyficzny mściciel. Człowiek stworzony ze
śmierci, który śmiercią wymierzy sprawiedliwość i da początek innemu życiu w
mieście. Saadawi prowokuje i zadaje trudne pytania w specjalnie uproszczonej
konwencji. Ale ta powieść mimo wszystko wzbudza grozę. Tak sportretowana wojna
nie ma w sobie niczego ludzkiego. Człowiek jest tu przedmiotem rozgrywek zła
zmierzających do tego, by odebrać wszystko, co najważniejsze. Odebrać także
pewność samego siebie. Bo tożsamość bohaterów wydobywa się z lęku i
niepewności. Dlatego ta powieść z jednej strony intryguje swoją
ekscentrycznością, z drugiej jednak – dzięki wskazanym środkom wyrazu
portretuje chaos przemocy jeszcze bardziej dosadnie, bardziej przerażająco.
To historia tego, jak bolesną
transformację przechodzi iracka stolica. Staje się zlepkiem boleści,
niesprawiedliwości, absurdu i wspomnianej już parokrotnie przemocy. Miasto jest
tym, czym ciało stworzone przez Hadiego. Tyle że nie może uciec od samego
siebie. W tak portretowanym Bagdadzie autor zderza ze sobą
postępowania etyczne i nieetyczne. Te moralne i całkowicie niemoralne. Nie
buduje jednak czytelnych kontrastów. Daje czytelnikowi sporo pola do
interpretacji. Pokazuje, że można sankcjonować coś, co wydaje się niemożliwe do
sankcjonowania. W tym znaczeniu stolica Iraku jest także miejscem
niemożliwości. Ale najbardziej przemawia to, że losy zagubionych,
sfrustrowanych i udręczonych ludzi łączą się tu w zaskakującą całość. Całość
określoną mianem miasta. Wojna rujnuje pewną zamkniętą przestrzeń. Także
przestrzeń ludzkiego pojmowania tego, co zgodne z życiem przeciw śmierci. Zajmująca
lektura, której nie sposób przewidzieć. Znakomita do samego zakończenia,
przesycona jednocześnie empatią wobec ludzkiego cierpienia i ogromną niezgodą
na wojnę, w której cierpienie się ujednolica – a każdy ludzki dramat należy
wyodrębnić, nazwać i sprawić, by przestrzegał przed kolejnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz