Wydawca: MOVA
Data wydania: 11 marca 2020
Liczba stron: 216
Oprawa: miękka
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Wstyd i walka
Nie wiem, jak piją Polki.
Wiem, jak całe życie piła moja matka, i wiem również, jak zrujnowała sobie tym
życie. A jednocześnie wiem, że ten nałóg, tak potwornie druzgoczący kobiecą
psychikę, zawsze jest punktem wyjścia do mądrych rozważań o tym, jak mogłoby
wyglądać życie i czego w nim brakuje. Myślę, że Magdę Omilianowicz może
zainteresować moja powieść „Toksyczność”. Ja czytałem jej reportaż z dużą uwagą
i nie bez emocji. Najbardziej podoba mi się to, że w tej książce głos oddany
został samym alkoholiczkom. Ich historie to historie wstydu, odrzucania samych
siebie, kwestionowania własnej wartości i sięgania dna. A jednak są bardzo
różne i niosą różne przesłania. „Mistrzynie kamuflażu” – tak określa siebie
jedna z rozmówczyń autorki – to rzecz ze świetnym tytułem. Cała książka
opowiada o tym, jak bardzo pijące kobiety muszą dbać o to, by nie zostać
zdemaskowane. Jak trudniej niż pijącym mężczyznom żyje się im na co dzień,
zwłaszcza gdy są matkami. Omilianowicz odczarowuje stereotyp. Alkoholiczka nie
jest „brudna, śmierdząca, zniszczona”. Zwłaszcza kwestionowane jest to ostatnie
określenie, bo pijące kobiety, z którymi rozmawia, są fighterkami, potrafią
walczyć z nałogiem, ale przede wszystkim opowiadają o jego bezkompromisowości.
Alkoholizm nie zna podziału na płeć. Płeć jednak odgrywa znaczącą rolę w tym,
jak postrzegamy alkoholizm na co dzień. I o tym jest ta książka. O wszystkim,
co złudne, krzywdzące, niepokojące, ale także nieznane. „Mistrzynie kamuflażu”
to reportaż absolutnie dla wszystkich. Myślę jednak, że w dużej mierze dla
pijących kobiet, a także dzieci, którym matki odebrały dzieciństwo, ale
jednocześnie dały do zrozumienia, że choroba alkoholowa to niejeden front
bardzo trudnej walki.
Zaczyna się od krótkich
narracji nawiązujących do trzech mądrych japońskich małp – Mizaru, Kikazaru i
Iwazaru. To wypowiedzi ludzi, którzy stoją z boku i wyciągają własne wnioski na
podstawie tego, co widzą. Dla ekspedientki sklepu monopolowego ważne jest, by
po prostu zgadzała się kasa. Taksówkarz uznaje, że jego pijane klientki robią
to, bo lubią. Barman sięga dalej – w kobiecym piciu dostrzega znamiona
depresji. I to jest bardzo dobry początek, bo Magda Omilianowicz chce zmierzyć
się z tym, co sądzimy o kobietach, których problemów tak naprawdę nie znamy.
Dalej jest dużo bardziej interesująco. Widać, że rozmówczynie i rozmówcy
otwierają się, choć przychodzi im opowiadać o bardzo trudnych tematach. O tym,
że kobiecy alkoholizm to przede wszystkim presja tego, by nie było wokół widać,
jak alkohol pożera i niszczy. O dodatkowej dla kobiet opresji, kiedy są
szczegółowo rozliczane z tego, z czego się nie wywiązują, bo nałóg im to
utrudnia bądź uniemożliwia. W rozmowie z psycholożką kliniczną poznajemy
anatomię zaburzeń alkoholowych, ale myślę, że „Mistrzynie kamuflażu” to taka
książka o alkoholizmie społecznym, stereotypowo nazywanym i postrzeganym.
Również o kobietach, które mają w sobie bardzo wiele siły, by mierzyć się ze społecznym odrzuceniem, a także z odrzuceniem
przez same siebie. Wtedy, gdy cierpią najbardziej i bardzo kameralnie.
Myślę, że największe wrażenie
robi opowieść kobiety w jesieni życia, która nigdy tak naprawdę nie
przepracowała traum związanych z piciem jej matki. To wciąż przestraszona
dziewczynka, wciąż nie jest w stanie wyjść spod stołu. Osoba, która nie potrafi
rozmawiać o najtrudniejszych sprawach – o tym, co traci się w dzieciństwie, w
którym matka pije. Dlatego ogromnie ważne jest tu także spojrzenie na problem
pijących kobiet przez pryzmat DDA – dorosłych dzieci alkoholików. To oni
niejednokrotnie są w stanie opowiedzieć i uzupełnić historię uzależnionej matki
w taki sposób, by jej tragizm wybrzmiał naprawdę, został dostrzeżony z wielu
stron. Ci ludzie sami nadużywali alkoholu albo byli w toksycznych związkach z
pijącymi partnerami. Omilianowicz czule i z empatią wysłuchuje alkoholiczek,
ale zestawia z ich relacjami także gorzkie opowieści skrzywdzonych dzieci. Bo
wszystko wskazuje na to, że pijąca matka krzywdzi dużo bardziej niż pijący
ojciec. Wspomniana już opowieść chwyta za gardło, kiedy rozumie się, że w niektórych
przypadkach nie ma możliwości rozrachunku ze zniszczonym dzieciństwem. Bo bywa
tak, że pijąca kobieta okopuje się w bezpiecznej dla niej przestrzeni i nie
pozwala sobie pomóc. Jedna z alkoholiczek opowiada o tym, jak tworzą się
mechanizmy wyparcia oraz zakłamania. „Mistrzynie kamuflażu” niczego nie
bagatelizują i niczego nie trywializują. To uczciwie napisana książka o tym,
jakim piekłem jest kobiecy alkoholizm i jak wiele krzywdy wyrządza bez względu
na to, czy pijąca kobieta podejmie się walki ze swoim demonem. Za każdym razem
nie jest to tylko jej demon. Za każdym razem to złożony problem i sytuacja, w której
cierpi więcej niż tylko sięgająca po alkohol.
Myślę, że Magda Omilianowicz
chce pokazać, że portretowany nałóg to nie tylko butelka, chwiejny krok,
zaniedbywanie obowiązków, leczenie na oddziale odwykowym. Ta książka stara się
ukazać, że każda historia alkoholiczki jest wyjątkowa, choć wszystkie mają
wspólny mianownik. „Mistrzynie kamuflażu” chcą wyjść poza stereotypy, pokazać
ich szkodliwość, a jednocześnie w pełnej godności formie ukazać heroiczną walkę
o siebie. Polki piją z podobnych powodów, ale niepodobne jest to, jak muszą
się mierzyć z uzależnieniem. Ich historie tworzą ponurą panoramę życia pośród
deficytów miłości, ale są też mrocznym memento dla tych, którzy uważają, że to,
co się w życiu osiągnęło, ma być składową poczucia własnej wartości. Tymczasem
osiągnięcia rozmówczyń Omilianowicz są niebagatelne. Wtedy kiedy pozwalają
sobie na to, by ich krzywdę określili także inni ludzie. Alkoholizm – bez
względu na płeć – to przecież choroba jak rzadko która powiązana z ogromną
samotnością. Choroba, z którą zawsze walczy się samotnie – bez względu na to,
ile wsparcia można otrzymać z zewnątrz. Cieszę się, że ta książka pokazuje tak
wielką determinację kobiecą, dzięki której od kamuflażu można przejść do
szczerej konfrontacji ze swoimi słabościami. A jednocześnie cały czas sugeruje,
że w walce konieczna jest szczerość, przede wszystkim względem siebie. To ona
pomogła kobietom, z którymi rozmawia autorka. Dzięki szczerości buduje się
także właściwe relacje z terapeutą uzależnienia.
„Mistrzynie kamuflażu” to
książka o wyjątkowo trudnych sprawach, ale została tak stworzona i zredagowana,
że daje sporo nadziei. Przede wszystkim zaznacza albo sugeruje właściwe
rozwiązania problemów, dla których pozornie rozwiązań nie ma. Omilianowicz
jest świetną pytającą. Odsuniętą gdzieś w cień, a jednak ważną dla tych, którzy
opowiadają o najbardziej wstydliwych i najmocniej bolących życiowych
doświadczeniach. To również książka zdecydowanie sprzeciwiająca się coraz
większej dostępności alkoholu. Opowiada nie tylko o samym piciu. Pokazuje, że
zaskakująco łatwo można wpaść w nałóg, z którym nie będzie się można pożegnać
do końca życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz