2020-04-27

„Wrzask” Izabela Janiszewska


Wydawca: Czwarta Strona

Data wydania: 15 kwietnia 2020

Liczba stron: 398

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 36,90 zł

Tytuł recenzji: Smutek dzieciństwa

Pośród zasłużonych peanów recenzenckich dotyczących debiutu literackiego Izabeli Janiszewskiej stale zwraca się uwagę na walor kryminalny „Wrzasku”. To pod kątem intrygi oraz jej rozwiązania porządkują się pochlebne słowa wokół tej powieści. Mnie rozłożyła na łopatki czymś zupełnie innym. Mimo że jest to rzeczywiście świetnie skonstruowany kryminał, w wielu momentach czytałem tę narrację może inaczej, niż chciałaby autorka. Bo w pewnym momencie przestało być dla mnie ważne, kto tu jest dobry, a kto zły, kto słusznie czy niesłusznie kogoś śledzi i kto wymyka się śledzącym. Potężny ładunek „Wrzasku” to jego fundament, czyli problem człowieczego odrzucenia. Janiszewska nie tylko penetruje mroczne strony osobowości zmuszonej do tego, by być niemym tłem wydarzeń, kryjącym w sobie niewyobrażalne cierpienie i potrzebę bycia przewrotnie zauważonym. To mocna książka o tym, że jeśli jesteśmy płaczącym i krzywdzonym dzieckiem, które może liczyć tylko na towarzystwo swojego cienia i ciepło własnych łez, możemy nim pozostać na zawsze, choć cień towarzyszyć będzie nam inaczej, a łzy wypłyną z innych oczu. Nie umiem oddać tego, jak dosadnie „Wrzask” sugeruje tezę, że trauma dzieciństwa oznaczy nas na zawsze, ale najciekawsze w tej powieści jest także to, w jaki sposób inni widzą straumatyzowane dziecko. Jak wielkie są wyrzuty sumienia, kiedy mu się nie pomogło, i do jakich koszmarnych działań może prowadzić poczucie tego, że wreszcie należy komuś wynagrodzić czas jego piekła…

Cały świat przedstawiony to mroczny obraz zmagań ludzi z własną przeszłością i z tym, że kiedyś poczuli się pozostawieni sami sobie. Tak silnej kondensacji fatalizmu nie doświadczyłem od czasu lektury serii kryminałów Mateusza Marcina Lemberga. U Janiszewskiej to wszystko uwiera jeszcze mocniej. Autorka jakby przesuwa zoom, a zbliżając nas do swoich bohaterów, ukazuje, że ich cierpienie jest nie do zniesienia, a oni sami – razem z nim – trudni do zaakceptowania, polubienia. Bo w całym tym narracyjnym szaleństwie należy chyba kogoś polubić, jednak bohaterowie trzymają gardę i jakiekolwiek cieplejsze uczucie wydobywa się z nich z wielkim trudem. To opowieść o ludziach żyjących na wdechu. A właściwie półoddechu traumy, która naznacza ich i determinuje działania. To uciekinierzy i fataliści. Ludzie niemogący odbierać świata inaczej niż przez pryzmat swych wyostrzonych bolesnymi doświadczeniami zmysłów. „Nikt nie jest normalny z bliska” – te ważne słowa wypowiada przyjaciel jednej z bohaterek i to one w zasadzie prowadzą nas przez tę książkę. Im bardziej zbliżamy się do cierpienia ludzi z „Wrzasku”, tym mniejsze znaczenie ma to, kto jest katem, a kto ofiarą. Okazuje się, że mamy tu do czynienia z osobami budującymi sobie swój grobowiec za życia. A może zupełnie niegotowymi do życia, jeśli nie jest ono zadaniem. Albo do służby w słusznej sprawie lub przerażającego ingerowania w inne życie, bo to też będzie sprawa, nawet konieczność.

Zbrodniarz jest tu zbrodniarzem, psychopata psychopatą. Okaleczony emocjonalnie policjant i uciekająca od siebie samej dziennikarka też pozornie grają wskazane role, wiarygodnie i uczciwie. Poza tym, że Janiszewska doskonale buduje portrety psychologiczne swoich bohaterów, z równą doskonałością miesza w świadomości czytelniczej. Zło ma tu wiele oblicz, ale ostatecznie pochodna tego zła nie jest już tak jednoznaczna w ocenie. Bo cierpią wszyscy. Ale najbardziej zaskakujące jest to, że nie potrafią ujrzeć obok siebie odbicia tego cierpienia. Myśląc i działając zadaniowo, gdzieś gubią swoje człowieczeństwo, a może przede wszystkim chcą utracić kontakt ze sobą, bo ten kontakt jest destrukcją. Tak czy inaczej wynika z tego skomplikowana fabuła o emocjonalnych zależnościach oraz szantażach, a także o tym, że w najbardziej nawet hardej postawie wobec świata wciąż będziemy łkającym dzieckiem, jeśli nie przytulono nas i nie zrozumiano wtedy, kiedy tego potrzebowaliśmy.

Charyzmatyczni są tu nie tylko ludzie na tropie zbrodni. Oni jednak najmocniej zwracają na siebie uwagę. Komisarz Bruno Wilczyński, który wciąż na nowo rozpamiętuje moment, kiedy znalazł nieżywą matkę w wannie. Dla ośmiolatka czas się wtedy zatrzymał i Bruno nie będzie po trzydziestu latach świadom tego, jak bardzo to zatrzymanie wpłynie na jego działania. Obok policjanta nietuzinkowa dziennikarka śledcza. Odrobinę przypominająca tę znaną personę z opowieści pewnego szwedzkiego autora poczytnych powieści kryminalnych, ale Janiszewska nie przesadziła w określaniu charyzmatyczności swojej bohaterki. Jakkolwiek zaskakująca, obcesowa i nietuzinkowa jest Larysa Luboń, widać w niej autorską czułość, bo odnoszę wrażenie, że pisarce bliżej jest tu do kobiet, choć w gruncie rzeczy pochyli się nad cierpieniem chłopca. Bruno cechuje się cynizmem i zraża do siebie właściwie wszystkich. Widzi i rozpoznaje więcej niż inni, ale to dopiero Larysa – z którą połączy go symboliczna przestrzeń ringu bokserskiego – pokaże mu, co to znaczy widzieć świat czujnie i uważnie. Ta dwójka przyciąga uwagę swoją bezkompromisowością i szorstkością. Ale to przede wszystkim dzięki temu, jacy są, będą mogli szybciej i skuteczniej ruszyć tropem kogoś, kto równie bezkompromisowo morduje, wpadając wraz z mordowanymi osobami w kolejny przeklęty piekielny krąg.

Bardzo podoba mi się dynamika tej powieści, ale przede wszystkim umiejętne punktowanie cierpienia drugiego tła, które stanie się cierpieniem pierwszego planu, a potem – w zaskakującym związku – połączy dramat istnienia ścigających i ściganego. „Wrzask” jest wielowątkowy między innymi po to, by nie stał się za bardzo intensywny. Nie chce być powieścią jednej wykładni, choć konsekwentnie jednolicie buduje nastrój opowiadania o trudnościach. Ale wszystkie podłe i destrukcyjne emocje wręcz przechodzą tutaj na czytelnika. Janiszewska pisze o destrukcyjnej roli pamięci i o tym, w jaki sposób jedno traumatyczne zdarzenie bądź ciąg takich zdarzeń na zawsze zmienia sposób, w jaki żyjemy. Bruno i Larysa podejmą się gry z bardzo niebezpiecznym przeciwnikiem. Ale jednocześnie po drodze staną się niebezpieczni, autodestrukcyjni, toksyczni sami dla siebie. Dlatego jakkolwiek świetnie poprowadzona jest tu intryga kryminalna, jest „Wrzask” przede wszystkim opowieścią o piekle samostanowienia. Przedstawione tu historie tworzą studium bezwzględnego cierpienia. Takiego bardzo bezkompromisowego, bo coś, co się wydarzyło, nigdy nie pozostanie już tylko przeszłością. Debiut Janiszewskiej z pewnością zainteresuje wielbicieli powieści kryminalnych, ale jest to też egzystencjalna opowieść noir o tym, że możemy być płaczącym bezgłośnie dzieckiem, ale wszyscy widzą w nas kogoś innego. Obcesowego typa albo potwora. Cierpienie ma wiele znaczeń. W jego morzu muszą ginąć niewinni ludzie. Warto przeczytać, bo przykuwa uwagę mocniej niż jakakolwiek powieść kryminalna, którą czytałem przez ostatni rok.

Brak komentarzy: