Wydawca: Dowody
na Istnienie
Data wydania: 26 maja 2020
Liczba stron: 372
Oprawa: zintegrowana
Cena det.: 49 zł
Tytuł recenzji: Wędrówki miłosne
Na początku bardzo się bałem,
że to będzie książka o Mariuszu Szczygle. Tak wiele świetnych reporterskich
relacji zostało zniszczonych przez autoadorację tych, którzy je napisali. Obawy
zniknęły już po lekturze kilkunastu stron. Szczygieł jest zbyt skromny i zbyt
inteligentny jako pisarz, by pozwolić sobie na coś tak żenującego w mądrej
książce. Bo to nie tylko narracja o Pradze, ale też świadectwo tego, że każdy z
nas powinien mieć miejsce, w którym jest zakochany, bo dzięki temu miejscu
zawsze widzi więcej, wyraźniej, bardziej szczegółowo. Poprzez to miejsce
nabiera zdolności obserwacji, którą pewnie przenosi do życia. Mnie samemu Praga
bardzo się podoba, ale dopiero teraz mogłem zrozumieć, co to znaczy zakochać
się w niej. Ten przewodnik to jeszcze dodatkowo egzemplifikacja życiowego
imperatywu, o którym Mariusz Szczygieł tutaj wspomina, a mianowicie robienia w
życiu tego, co się najbardziej lubi. Tu mamy spacery i wspomnienia. Erudycyjne
dygresje i świadectwa uważności w obserwowaniu codziennego życia. Są tu
literatura, architektura, muzyka, polityka i praska ulica z pełnią rozmaitych
wrażeń – także smakowych. Wybornie jest podróżować po czeskiej stolicy z
taką książką tym bardziej, że ma świetną strukturę. Czytelne żółte odnośniki
pozwalają do woli cofać się albo antycypować treść. Pozornie nie ma tu
porządku, ale mimo wszystko on istnieje. „Osobisty przewodnik po Pradze” to
napisany z ujmującym brakiem dyscypliny pamiętnik przeżywania, doświadczania i
nazywania na nowo tego, czym są Czechy, kim są Czesi i co wpłynęło na taki, a
nie inny charakter tego państwa i narodu.
Najpierw trzeba zaznaczyć, że
jest przede wszystkim dowcipnie. Dowiemy się między innymi, dlaczego Czesi
podają do mięsa bitą śmietanę, dlaczego zawód tłumacza jest niebezpieczny, co
zawsze obrazi każdego Czecha oraz w jaki sposób można podczas pobytu w Pradze
znaleźć się… w dupie. Nietuzinkowy i lekki humor jest bardzo potrzebny dla
równowagi, kiedy Szczygieł nawiązuje do dramatycznych zdarzeń z historii
Czechosłowacji, wspomina miejsca i kontaktuje się z ludźmi zmuszonymi do
konfrontacji z bezkompromisowością śmierci. To taka wędrówka od gwarnej knajpy
po cichy cmentarz. Jest tu wszystko, co stanowi o żywotności Pragi, i
jednocześnie wszystko, co definiuje ludzką żywotność. Także jej kres, bo
przecież mnóstwo opisywanych miejsc ma związek z tym, co minione, boleśnie
wciąż na nowo przypominające o upływie czasu albo naznaczone fatalizmem, o
którym można opowiedzieć nietuzinkowo. Bo autor „Nie ma” smucić się nie
zamierza. Zwłaszcza w mieście, w którym żyją ludzie rzekomo żartujący ze
wszystkiego. Ta książka jest genialnie umieszczona gdzieś pośród kategorii
groteski, dramatu i komediodramatu. Praga pulsuje rytmem marzeń tych, którzy
patrzą w przyszłość, i dynamizuje się walkami tych, których już nie ma, ale
pozostawili po sobie bogatą spuściznę kulturalną… bądź przesłanie.
Praga to centrum
ekscentryczności i niesamowitości. Cokół dwóch całujących się mężczyzn, tablica
pamiątkowa dla zabitych prostytutek, przystanek śmierci, gdzie Olga Hepnarová
wymierzała społeczeństwu sprawiedliwość, czy surrealistyczny pomnik Haška bądź
ukryty pod ziemią antykwariat. Są to często miejsca, które można pominąć nawet
wówczas, gdy się koło nich przechodzi. A pisze o tym człowiek, który potrafi
wysiąść z tramwaju i cofnąć się w okolice poprzedniego przystanku, bo coś go
bardzo zaabsorbowało. Mnie absorbuje to, w jaki sposób Szczygieł opowiada o
ludziach świata kultury, którzy są dla niego inspiracją, a w swym geniuszu
stali się wyrazicielami czeskiej myśli buntu, przekory i jednocześnie pewnej
uległości. To nic, że po raz kolejny będzie o Hrabalu czy Kafce. Pojawiają się
ludzie, którzy stają na drodze autora albo przypadkiem, albo na chwilę. I oni
wnoszą do tej książki myśli, które mogą nas nie opuścić. Jak choćby taksówkarz
definiujący naturę Polaków i Czechów za pomocą metafory pomnika i gołębia.
„Osobisty przewodnik po
Pradze” to także podsumowania oraz uzupełnienia do poprzednich książek autora.
Najczęściej wspominany jest „Gottland”, ale jest w tych opisach i opowieściach
każdy rodzaj pisarstwa Szczygła, który doprowadził do takiej, a nie innej formy
niniejszego przewodnika. To ostatecznie suma tego, co w dotychczasowym pisaniu
jest najważniejsze, ale i świadectwa nowych inspiracji oraz wzruszeń. Bo
Szczygieł chce konsekwentnie pisać teraz o tym, co go zachwyciło, wzruszyło czy
ubawiło. Bez względu na to, które ciemne karty historii trzeba odsłonić albo do
jak mrocznego wydarzenia nawiązać. Czyni to z tej książki lekturę niesamowicie
ciepłą, nasyconą pozytywną energią i na pewno zaraźliwą. Już widzę te tłumy
Polaków, którzy podążają ulicami czeskiej stolicy, wertując kartki tej książki
z wypiekami na twarzy. Mariusz Szczygieł opowiada miejsce, ale niezwykle ważni
są dla niego ludzie. Ci związani z Pragą wówczas, kiedy trudno było się do
czegokolwiek przywiązać, i ci dzisiejsi prażanie ze swoimi problemami,
rozterkami, niejasnościami i dziwactwami, które Szczygieł tak
bezpretensjonalnie wyjaśnia, oswajając nas z innością czeskiej mentalności.
Bardzo mi się podoba autorska
umiejętność wydobywania z ludzkich biografii piękna – także tego estetycznego.
Dla Mariusza Szczygła człowiek to opowieść. Zamienia się w nią zawsze wtedy,
kiedy słucha się uważnie. Ta książka pokazuje silne związki miejsc z ludźmi,
dlatego czyta się ją dwutorowo – jako opowieść o tym, co urzekło w Pradze, ale
również o tym, kto z tej Pragi się rodzi w wyobraźni twórczej. Nie
jestem też pewien, czy ów brak dyscypliny, o którym wspomniałem wyżej, to tylko
warsztatowe zagranie autora w tej książce. Bo jednak wszystko zaskakująco
doskonale się spaja. Każdy przystanek na mapie Pragi to myśl mogąca stanowić
tło do osobnej książki wspomnieniowej. To zalążki esejów, niekiedy gotowe eseje.
Ale również dowody na to, że warto jak najwięcej zapisywać, bo wtedy pamięta
się być może intensywniej, a na pewno można pamięci spłatać figla, wiedząc wszystko
to, co mogłoby zostać zapomniane.
Co bym na pewno chciał
zobaczyć w Pradze po lekturze tej książki? Monumentalnego husytę na koniu. Słup
z ośmiu tysięcy książek. Tańczący Dom. Ale i świadectwa dziecięcej wyobraźni
tuż przed Zagładą – rysunki umieszczone w jednej z synagog. Miejsca pobudzają wyobraźnię, a ludzie
spotykani przez Szczygła na jego na drodze pozwalają wyobraźni utrwalić to, co
najważniejsze w relacjach. Bo duszę miasta tworzą miejsca i jego mieszkańcy.
Ten truizm pięknie nam się tutaj prezentuje, albowiem wyprawa ze Szczygłem do
Pragi to erudycyjna podróż po historii kultury, polityki i światopoglądu
wykraczająca daleko poza granice czeskiej stolicy. Bardzo mądra i chyba
uniwersalna w swej wymowie książka, kiedy mówi o tym, że kochać miejsce to
dawać sobie więcej przestrzeni na bliskość. To też możliwość uwierzenia, że
świat i ludzie są naprawdę niezwykli. W mikroperspektywie wyznaczanej przez
serce i empatię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz